Podczas konferencyjnych dyskusji o ekonomii społecznej Polacy mówią najczęściej: pomagać innym, wyciągać z biedy. Goście zagraniczni: wspierać sprzedaż, zapewniać jakość usług. Jedni podkreślają cele społeczne, solidarnościowe. Drudzy - ekonomiczne. Tak było ostatnio na konferencji w poznańskiej Barce.
Fundacja Barka realizuje jeden z 27 polskich projektów
Inicjatywy Wspólnotowej Equal dotyczących ekonomii społecznej. Do
końca 2006 roku powstaną Centra Ekonomii Społecznej – takie
instytucje, które będą innych uczyć zakładania przedsiębiorstw
społecznych: firm, które swój zysk przeznaczają na cele społeczne –
choćby na finansowanie trwałego miejsca pracy dla swoich
pracowników.
Centra Ekonomii Społecznej mają szkolić, doradzać w kwestiach
prawnych i księgowych, uczyć pisania biznesplanów. Będą się tym
zajmować także inne instytucje wspierające przedsiębiorczość
społeczną, które powstaną w ramach Equal-owskich projektów. W
Polsce klientami takich centrów będą głównie spółdzielcy
socjalni.
Na Equalowskiej konferencji Barki sporo mówiono o „pochylaniu się nad człowiekiem”. To, po części na pewno specyfika działalności fundacji: od lat wyciąga ludzi z bezdomności i bezrobocia. Ale i w ustach zaproszonych polityków (tych niewielu, którzy w ogóle się pojawili) dominowała głównie retoryka pomagania innym.
– Tylko działalność charytatywna, oparta na przesłaniu chrześcijańskim, broni człowieka naprawdę i do końca – mówił Maciej Libicki, europarlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości. – Broni przed społeczeństwem, które chce być zdrowe i zamożne i tylko korzystać z życia.
Pomijając fakt, że naturalna ludzka potrzeba bycia zdrowym i
zamożnym (którą zdaje się odczuwają również ci, którym chcemy
pomagać), to według posła potrzeba naganna, to okazuje się, że
decydenci polityczni rozumieją ekonomię społeczną przede wszystkim
jako nową formę pomocy społecznej. Ekonomia społeczna ma być jednak
zupełnie czymś innym: przyzwyczajaniem ludzi do samopomocy.
Organizacje pozarządowe chcą się tego uczyć.
Dlatego tak cenne są europejskie doświadczenia, które konkretnie wskazują, jak wspierać przedsiębiorczość społeczną. Włosi, Brytyjczycy, Belgowie są w rozmowach o ekonomii społecznej o krok dalej. Oni już dyskutują o tym: jak? Jak sprzedać pomarańcze ze spółdzielczej farmy z biednego Południa Włoch na bogatej Północy? Jak nauczyć byłych więźniów pisania biznesplanu? Gdzie się mają ubiegać o kredyt autyści, którzy właśnie zakładają firmę ? Czym się mają wykazać, żeby byli wiarygodni – dla banku i dla administracji?
Na te pytania będą odpowiadać sobie również polskie organizacje
pozarządowe, które chcą rozwijać przedsiębiorczość społeczną. Po
to, prawie co miesiąc, odbywają się konferencje i warsztaty, żeby
można zobaczyć, jak to robią inni. Podczas takich spotkań
zagraniczni goście znacznie częściej mówią jednak o ekonomii.
Częściej padają słowa: skuteczny marketing, sprzedaż, efektywność,
zapewnianie jakości. To, rzecz jasna, wynika z większego
doświadczenia tych, od których chcemy się uczyć. Przedsiębiorstwa
społeczne w Europie Zachodniej okrzepły, a taka forma
gospodarowania nikogo (ani administracji, ani polityków) nie dziwi.
Spółdzielcy socjalni z włoskiej Kalabrii mają zatem zupełnie inne
problemy do rozwiązania, niż spółdzielnia socjalna z Tomaszowa.
Jedni mają pięć lat doświadczeń, drudzy zarejestrowali się
kilkanaście dni temu. Włosi odpowiadają sobie na pytanie, jak
zdobywać nowe rynki, a nie, jak przetrwać pierwszy miesiąc.
W Polsce jednak – przynajmniej w dyskusjach o ekonomii
społecznej – bakcyla biznesowego wyraźnie brakuje. Kiedy
wypowiadają się spółdzielcy socjalni, żeby im pomagać, bo są i się
starają. I już.
– U nas jest przechył w jedną stronę, a w części Europy – w
drugą – komentuje Cezary Miżejewski, współtwórca polskiej ustawy o
spółdzielniach socjalnych. – Tak naprawdę ekonomia społeczna jest
połączeniem dwóch form: przedsiębiorczości i pomocy społecznej.
Myślę, że skupiamy się w tej dyskusji na „pomocy”, ale wyłącznie na
poziomie werbalnym. W Polsce cały czas mówi się o
przedsiębiorczości i konkurencji i wszyscy mają trochę tego
dość.
Jeśli w czymś mogą pomóc spotkania z europejskimi
przedsiębiorcami społecznymi, to na pewno w tym, żeby ich w
pro-biznesowym myśleniu dogonić. I postawić dyskusje o ekonomii
społecznej na drugiej nodze – ekonomicznej. Równowaga nam nie
zaszkodzi.
Wypowiedzi pochodzą z konferencji „Europejskie doświadczenia we wdrażaniu przedsięwzięć ekonomii społecznej”, zorganizowanej przez Fundację Pomocy Wzajemnej Barka w Poznaniu.