W mieście korki, wszyscy pędzą do centrów handlowych. Ci, którzy już tam są, denerwują się, ile jeszcze pieniędzy wydadzą na prezenty dla całej rodziny, choinkę, sylwestrowe gadżety, tony jedzenia. Tymczasem Weronika, Ania, Ewa, Karol, Grzegorz, Maciek i kilkunastu ich znajomych siedzą w kawiarni, popijają fair tradowe latte, toczą w rękach filcowe kulki i malują na płóciennych torbach wzory przez szablon. W ten sposób eFTe Warszawa, stowarzyszenie zajmujące się promocją świadomej konsumpcji i sprawiedliwego handlu, obchodzi świąteczne spotkanie. Działają wspólnie trzy lata realizując coraz ciekawsze projekty.
Zaczęło się od ogłoszenia zamieszczonego na portalu www.ngo.pl przez Ewę. Szukała osób zainteresowanych sprawiedliwym handlem. Odezwała się do niej Kasia (teraz mieszka we Francji) i Ania (jest właśnie na stażu w Niemczech), dołączyła do nich Daria (od jakiegoś czasu w Etiopii). Zaczęły dyskutować mailowo, w końcu się spotkały.
– Gdyby ktoś mi powiedział, że z kontaktu mailowego może wyniknąć działalność stowarzyszenia, nigdy bym w to nie uwierzyła – mówi Ania. – Na początku byłyśmy po prostu dziewczynami, które chciały wiedzieć więcej.
Zetknęły się już wcześniej z pojęciem świadomej konsumpcji, sprawiedliwego handlu, etycznej odzieży. Zwykle w czasie podróży. Ania we Włoszech natknęła się na sklep fair tradowy.
– Byłam zaskoczona, czytając naklejki na produktach. Mogłam się dowiedzieć, kto je zrobił, gdzie, jak i co kupienie tego produktu może w jego życiu zmienić – mówi młoda socjolożka. Postanowiła dokonywać bardziej świadomych, konsumenckich wyborów. Weronika, która szybko dołączyła do pierwszej czwórki mówi, że myślenie antykonsumpcyjne wyniosła z domu. Nigdy posiadanie nie było w nim najważniejsze. Znacznie bardziej liczyło się bycie z ludźmi.
– Dla mnie świadoma konsumpcja to także jej ograniczanie – mówi Weronika. Wypełnienie życia czymś innym niż konsumowaniem. Ja wolę mieć więcej czasu dla rodziny, znajomych, przyjaciół – deklaruje.
Do dziewczyn dołączyło kilku chłopców, zaczęli się regularnie spotykać, wymieniać adresami, pomysłami, zdobytymi informacjami. Doszli wspólnie do dość zaskakującego wniosku, że robiąc zakupy, można kształtować rzeczywistość. Byli przekonani, że warto podzielić się tą wiedzą z innymi. Tym bardziej, że jest niewiele organizacji które zajmują się i kwestiami społecznymi i ekologicznymi. EFTe zaczęło je łączyć.
– Ale zawsze zastrzegaliśmy, że nie jesteśmy ekspertami – wyjaśnia Ania. – Uczymy się dla siebie i chętnie dzielimy naszą wiedzą, ale nie mamy odpowiedzi na wszystkie, często bardzo trudne pytania.
Kupować czy nie kupować
To jedno z takich trudnych pytań. – Nie powiedziałabym, że
kupowanie jest z gruntu złe albo dobre – mówi Ania. Ale rozsądne
kupowanie może zdziałać wiele dobrego. Nie możemy przestać nabywać,
bo wiele osób straciłoby pracę, możliwość zarabiania. Chodzi jednak
o to, by znaleźć w tym umiar. Kupowanie rzeczy tylko dlatego, że są
fair tradowe to pomyłka. Trzeba się przede wszystkim zastanowić,
czy tego potrzebujemy, czy kolejna rzecz, którą kupujemy, jest
niezbędna. Kupowanie może być więc dobrym wyborem, ale często
lepszym jest przyznanie się, że wcale tego nie potrzebujemy.
Eftowicze kupując kawę, herbatę czy czekoladę pilnują, żeby były
fair trade. Do koszyków wrzucają też produkty bio, lokalne, wolne
od GMO.
– Największy problem mam z ciuchami – mówi Ania.
Szczególnie w Polsce. Mało jest u nas fajnych ubrań uszytych w
sposób gwarantującyh przestrzeganie zasad etycznych. Dziewczyny z
eFTe starają się więc kupować ciuchy w lumpeksach, mają też dużo
ubrań z akcji wymienialniowych, które organizują. Lubią je nie
tylko dlatego, że mają z nich „nowe” ubrania i mogą oddać swoje
rzeczy osobom, które znają i lubią. To, według nich, także świetne
doświadczenie międzypokoleniowe. – Zorganizowałam wymienialnię z
moją mamą, moimi i jej przyjaciółkami. Była to jedna z fajniejszych
rzeczy, jakie robiłam wspólnie z mamą – opowiada Ania. Kupowanie
może być częścią życia społecznego. Ale anonimowe, identyczne
centra handlowe nam tego nie dadzą.
– Smutne jest to co zrobiliśmy z kupowania – mówią eftowicze.
Szczególnie wyraźnie widać to teraz, przed świętami. Ludzie
zamykają się w sztucznych światach centrów handlowych, tłoczą w
sklepach, denerwują. A przecież konsumpcja to nie tylko kupowanie
przedmiotów. – Może warto pomyśleć o innym niż zwykle prezencie. I
kupić komuś na przykład karnet na basen albo seans aromaterapii –
podpowiada Weronika. Konsumpcja to także pożyczanie, wymiana,
korzystanie z dóbr, usług. Również bezpłatnych. Wystarczy rozejrzeć
się dookoła za alternatywą dla wydawania pieniędzy.
Bez leadera
Do eFTe zaczęły dołączać kolejne osoby, grupa była jednak
bardzo płynna. Jedni się pojawiali, inni odchodzili. W tej chwili
najprężniej działających osób jest 7-12, ale jest też mnóstwo ludzi
wspierających eFTe i podejmujących działania okazjonalnie. Ci,
którzy wyjechali, biorą udział w życiu stowarzyszenia na
odległość.
– Czasami ludzie pytają mnie, co trzeba zrobić, żeby należeć
do eFTe – mówi Karol. Nic. Trzeba po prostu przyjść i włączyć się
do działania. Fajna w eFTe jest też wymienialność funkcji, to, że
można robić różne rzeczy. Karol przygotowywał lemoniadę na Anty G8,
nosił krzesła i pisał sprawozdania ze spotkań. Grupa znakomicie
wykorzystuje fakt, że ludzie są różni. Że jedna osoba lepiej czuje
się w publicznych wystąpieniach, inna woli pisać, jeszcze inna
potrafi dotrzeć do mediów lub ma cierpliwość przy pracy
papierkowej. Siłą eFTe jest też według jego członków brak leadera.
Owszem jako stowarzyszenie musi mieć prezesa, ale nie jest to
najbardziej aktywna osoba. Mimo to eFTe działa wyjątkowo sprawnie,
jest świetnie zorganizowane, potrafi dzielić się pracą i delegować
zadania, a jego działania zataczają coraz szersze kręgi (łącznie z
telewizją publiczną). Siłą grupy jest fakt, że ludzie, którzy się w
niej spotkali, od początku wiedzieli, co chcą robić. Nie goni ich
żaden termin, sztywny plan. Chcą natomiast trzymać pewien kurs – w
myśleniu, działaniu, organizowaniu ludzi wokół siebie.
– Mieliśmy też szczęście – twierdzi Ania. – Że się spotkaliśmy
i że udało nam się dzięki wspólnemu działaniu dobrze poznać.
Dzięki temu Eftowicze są grupą bardzo dobrych przyjaciół. Choć
zdarzają im się kryzysy wynikające choćby z faktu, że są bardzo
małym stowarzyszeniem. eFTe nie ma siedziby, służbowego telefonu,
godzin urzędowania ani żadnej zatrudnionej osoby.
– Moglibyśmy zrobić z tego ogromną organizację, realizować
coraz większe projekty. Ale nie chcemy. eFTe jest fajne, bo jest
małe, na naszą skalę, do ogarnięcia – wyjaśnia Ania. – Przez to że
jest nieformalne i amatorskie ciągle sprawia nam przyjemność –
dodaje Karol. Tym bardziej, że Eftowicze najlepiej czują się w
bezpośrednim działaniu. Takim jak Dekonsumpcja – dwudniowa akcja
pokazująca warszawiakom, że kupowanie może kształtować świat, że są
alternatywy dla robienia zakupów, że dobrze jest zastanowić się co
się kupuje, dlaczego i dla kogo. Dali też radę przeprowadzić wiele
innych projektów, w tym szycia etycznych toreb.
– Co ważne zrobione były z polskiego lnu przez więźniów
zakładów karnych, którzy nie tylko zarabiali pieniądze, ale i
zdobywali umiejętności potrzebne na rynku pracy – wyjaśnia
Weronika.
Fairtradowy spacer, gotowanie i kino
Istotnych dla świata wyborów można dokonywać idąc na spacer
czy gotując obiad. Bycie świadomym konsumentem to codziennie
zadanie – mówi Weronika. Dlatego eFTe stara się być wszędzie tam,
gdzie jest szansa na podjęcie słusznej decyzji. Albo przynajmniej
przemyślanej.
– Co prawda zdarza się, że biorą nas za bandę świrów. Ale my
jesteśmy przekonani, że cerowanie skarpetek to żadne szaleństwo –
śmieje się Weronika. Od kilku miesięcy powstają trzy duże projekty
stowarzyszenia. Jednym z nich jest „Spacerownik po Polsce”
przygotowywany we współpracy z Polską Zieloną Siecią. Można go
ściągnąć bezpłatnie ze strony eFTe, będzie też rozprowadzany
bezpłatnie w wersji drukowanej. Spacerownik zawiera miejsca,
kawiarnie, restauracje, sklepy, firmy, które promują odpowiedzialny
i etyczny handel, biznes, usługi. Wersja internetowa jest
interaktywna, użytkownicy mogą dodawać nowe miejsca, komentować,
wyrażać opinie. Na razie jest trzydzieści adresów w Warszawie i
tyle samo w Krakowie. Drugim projektem, który właśnie zjeżdża z
maszyn drukarskich jest książka kucharska promująca zasady
zrównoważonego rozwoju.
– Są w niej teksty na różne tematy związanie z jedzeniem:
marnotrawstwo, rolnictwo ekologiczne, genetyczne modyfikacje,
sprawiedliwy handel – opowiada Grzegorz, koordynator projektu. I
przepisy kulinarne. Udało mu się namówić do udziału w nim znane
osoby, które swoim autorytetem służą popularyzacji idei
zrównoważonej kuchni. Przepisy dali między innymi Jacek Żakowski,
Piotr Najsztub, Agnieszka Kręglicka, Hanna Szymanderska…
– Chcemy tą książką otworzyć dyskusję, która jeszcze w Polsce
jest nieobecna – mówi Grzegorz, politolog studiujący właśnie
bezpieczeństwo żywności. EFTe, które stawia na edukację,
przygotowuje też serię filmów animowanych, robionych wraz z młodą
rysowniczką Kasią Kijek. Są już trzy z sześciu animacji
poświęconych świadomej konsumpcji, recyclingowi odpadów i
sprawiedliwemu handlowi. Filmy będą wyświetlane w kinach w całej
Polsce w ramach seansów edukacji filmowej stowarzyszenia Nowe
Horyzonty. eFTe organizuje akcje miejskie, panele dyskusyjne,
warsztaty, spotkania z uczniami szkół. Przekonują Polaków, że jako
konsumenci mają prawo nie tylko zachwycać się ilością towarów na
rynku, ale i dostawać pełną informację na temat produktów, wymagać
by traktować ich z szacunkiem, decydować świadomie co stanie się z
ich pieniędzmi.
Prezent z szafy?
Czas świąteczno-noworocznych zakupów to dobry moment, żeby
zastanowić się nad swoimi konsumenckimi wyborami.
– W tym czasie ludzie co roku dostają i dają innym setki
prezentów. To często gigantyczne marnotrawstwo – mówi Ania.
Zastanawia się od kilku lat, po co ludzie dają sobie kolejne bombki
na stojaku lub kubki z logo firmy. Robiąc prezent, warto zastanowić
się, po co chcemy coś dać. Czy to się komuś przyda, czy jest
potrzebne, czy się z tego ucieszy? Kupując, czytać metki, pytać
sprzedawców, kto wyprodukował daną rzecz, w jakich warunkach, czy
dostał zapłatę za swoją pracę. Lepiej zastanowić się, czy dany
prezent przetrwa długo, czy nie opłaci się przypadkiem wydać więcej
pieniędzy i kupić rzecz dobrej jakości, trwalszą. Warto wspierać
mniejsze firmy, sklepy, choćby dlatego, że byłoby bardzo smutno,
gdyby takie miejsca znikły.
Zamiast kupować można też zrobić prezent. Nawet jeśli się jest
średnio utalentowaną manualnie osobą można, według Eftowiczów,
zrobić coś własnoręcznie. Możliwości jest wiele. Dwa lata temu
podczas akcji „Prezenty zrobione lepsze niż kupione” eFTe
prowadziło warsztaty szydełkowania, pokazywali, jak robić papier
czerpany, biżuterię, aniołki z masy solnej. W tym roku uczą
robienia filcowych kulek i szablonów, podpowiadają, gdzie zrobić
etyczne zakupy, sugerują, by kupować rzeczy wykonane przez inne
osoby, używane, z odzysku. – Fajnym pomysłem jest recykling w
obrębie rodziny, znajomych – dodaje Ania. – Ja na przykład chcę w
tym roku dać znajomemu coś, co należało do mojego dziadka. Bo nie
chodzi tylko o kwestie estetyczne. Według mnie dzielenie się czymś
osobistym ma także wielką wartość emocjonalną.
Źródło: inf. własna