Dziś, 20 czerwca, kończy się wystawa fotograficzna w BUW-ie
W piątek, 7 czerwca 2002 roku w godzinach wieczornych hol Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego wypełnił się członkami i sympatykami Studenckiego Klubu Górskiego.
Tego wieczora otworzono wystawę zdjęć dokumentujących działalność klubu, który zaczął działać w 1976 na Wydziale Psychologii Uniwersytetu.
Była to już trzecia tego typu wystawa. Choć powodem jej zorganizowania była chęć pochwalenia się imponującą dokumentacją wypraw, dokonanych przez członków klubu, to jednak wystawa ta nie jest adresowana wyłącznie dla tych, którzy lubią chodzić po górach – przekonywała organizatorka Anna Krajewska, 24-letnia studentka architektury.
Wszystkie góry świata
Fotografie przedstawiają różne sytuacje w plenerach gór niemalże wszystkich kontynentów: poczynając od polskich Beskidów i Karkonoszy przez Alpy, Andy, Ural, Kaukaz i kończąc na Himalajach. Wielu autorów zdjęć jest co prawda amatorami, ale wiele zdjęć cechuje techniczny profesjonalizm i artystyczne wyczucie. Wszyscy uczestnicy wystawy mają jednak do czynienia z fotografią nie od dziś. Większość robi zdjęcia od kilku, czy nawet kilkunastu lat, zazwyczaj używając profesjonalnego sprzętu w rodzaju Nikona, czy Minolty.
Wiesław Kaczmarczyk, jeden z fotografujących członków SKG, podkreśla, że ważne jest, by nie naciskać migawki na widok wszystkiego, co się pojawi. Sam uważa jeszcze siebie za amatora, ale fotografującego coraz bardziej świadomie.
Kontrasty i kolory
Zainteresowanie na wystawie wzbudzały zdjęcia Marcina Szymczaka, które operowały kontrastem, zauważalnym nawet dla laika. „Pierwsze ze zdjęć, zrobione na wysokości 2000 m ma żywą kolorystykę, jest tu bowiem jeszcze las, roślinność. Drugie – na wysokości 4000 m, charakteryzuje niewielkie zróżnicowanie kolorów, jako że praktycznie w ogóle nie ma tam już roślinności, a jedynie lód, skały i kamienie. Dlatego też pierwsze ma kolorystykę idącą w zieleń, bo otaczało mnie tam jeszcze bujne życie tajgi syberyjskiej. Drugie jest jakby bardziej niebieskie, bo wyżej to życie się kończy”, wyjaśniał autor.
Inne zdjęcia przykuwają uwagę dzięki poruszeniu określonego tematu. Na przykład Dorotę Rudawę zafascynowała „biel w górach”. Na jednym zdjęciu prezentuje brzozy górskie, a na drugim białe kwiaty magnolii. Zrobienie tego drugiego wiąże się nawet z pewną historią. „Szłam właśnie z przyjaciółką wzdłuż ścieżki górskiej, kiedy zobaczyłam, że jakieś ohydne, brązowe kawałki roślin przyczepiają mi się do butów. Pomyślałam sobie, że skoro są na dole, to musiały spaść z góry i kiedy spojrzałam w niebo przeżyłam szok. Wznosiły się tam olbrzymie drzewa magnolii, z białymi kwiatami, kilka razy większymi od tych, które można zobaczyć w ogrodzie botanicznym w Warszawie. Nie sposób było w tym momencie nie wyjąć aparatu”, opowiadała Dorota.
Czasami zdjęć robić nie wypada…
Bywają jednak i takie sytuacje, kiedy zdjęć robić nie uchodzi. Jedną z takich przypomina sobie Marcin Nałęcz: „Kiedy na Uralu przechodziliśmy przez drobną rzeczkę, jeden z moich kompanów przewrócił się na plecy. Wszyscy, oczywiście, zaczęli się śmiać, nawet niektórzy – robić zdjęcia. Okazało się jednak, że człowiek ten nie może wstać, bo ma ciężki plecak, do tego jeszcze sanki i narty, które w międzyczasie przymarzły do rzeki. Na dodatek ważył on ok. 100 kg, w związku z czym w pięć osób nie mogliśmy go w żaden sposób podnieść. Wtedy też sytuacja okazała się bynajmniej nie śmieszna i nikt już zdjęć nie robił”.
Czasami górska wyprawa bywa niebezpieczna…
Zabawana jest na przykład historia Tomasza Płóciennika, który opowiedział o napaści na jego obóz w górach przez… byki! Okazało się, że niedaleko wypasały się krowy, których pilnowali pasterze. Byki natomiast, poza kontrolą, wędrowały sobie wedle własnego uznania. Do obozu Tomka zaprowadził ich zapewne głód, gdyż interesowało je głównie przeszukiwanie plecaków i wyjadanie jedzenia obozowiczów. Spędziły one w obozie całą noc, a jedno ze zwierząt nawiązało z Tomkiem bliższy kontakt: „Obudziłem się w nocy, myśląc, że już wszystko za nami, ale przed sobą, w odległości 10 cm, zobaczyłem oko byka. Właściwie w takiej chwili powinienem się bać, bo wcześniej słyszałem, że byki to niebezpieczne zwierzęta, ale te – na szczęście dla nas – okazały się bardzo spolegliwe, chociaż towarzyszyły nam do rana”.
Im wyżej w górach, tym bliżej Boga
Powody, dla których uczestnicy wystawy i członkowie SKG chodzą po górach są najróżniejsze. Sam Tomasz Płóciennik wymienia dwa: „Pierwsza przyczyna, dla której chodzę po górach jest taka, że gdy np. jestem w Warszawie, to wiem, że ta Warszawa istnieje, ale kiedy już jadę do Krakowa, to nie mam tej pewności. Kiedy jestem w górach, tę pewność uzyskuję w momencie, gdy ze szczytu patrzę na rozległe tereny przede mną. Druga przyczyna polega na tym, że na górskiej wyprawie potrzeby człowieka upraszczają się wyłącznie do tych podstawowych. Podczas gdy w mieście myślę nie wiadomo o czym i miewam różne zachcianki, to w górach wystarcza mi jedzenie, odpoczynek po wyczerpującej drodze i w miarę spokojny sen”. Anna Krajewska wspomina jeszcze inny przyczynek dla swojej miłości do gór: „Może to się wydać zbytnim upraszczaniem, ale dla mnie jest tak, że im wyżej dochodzę, tym bliżej Boga się znajduję. Dlatego właśnie tak bardzo kocham góry”. Na pytanie, czy chciałaby przekazać pasję do gór organizatorka wystawy odpowiada: „Pasja to jest taka skomplikowana sprawa, że albo jest, albo jej nie ma. Nie da się jej przekazać. Góry są częścią naszego życia, są częścią nas. Z nimi, przynajmniej ja, wiążę swoją przyszłość. Można powiedzieć, że z nami jest tak, jak ze świadkami Jehowy – tunelik i koniec. Nie liczy się nic więcej”.
Źródło: inf. własna