Paryżanom możemy zazdrościć urokliwych mostów na Sekwanie, mieszkańcom Wiednia, Bratysławy czy Budapesztu modrego Dunaju, a Londyńczykom Tamizy. Po co jednak zazdrościć, skoro i nasza Wisła ma potencjał. Trzeba go jednak najpierw odkryć i sprawić, by oczy warszawiaków skierowały się ku rzece. I taki był właśnie cel dobiegającego końca czteromiesięcznego festiwalu Przemiany.
Tu potrzeba transformacji!
Barka transFORM znajduje się przy Moście Świętokrzyskim, po lewej stronie rzeki. Od czerwca w jej okolicach jest naprawdę gwarno. I nie ma się co dziwić, skoro do ożywiania i przemiany brzegów Wisły zabrało się kilkanaście instytucji. Fundacje i stowarzyszenia ramię w ramię walczą o to, by okolice Wisły ożyły. Cele są szczytne – stworzenie nowej przestrzeni, w której warszawiacy chcieliby odpoczywać i spędzać aktywnie czas. Drugim powodem organizacji festiwalu Przemiany jest strategia przygotowań Warszawy do uzyskania tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Atrakcji, które czekały na mieszkańców stolicy przez cztery ciepłe miesiące roku nie sposób wymienić. Były tańce na dechach, czyli potańcówki w dawnym stylu z instruktorami, pokazy filmów w kinomoście, koncerty, turniej piłki niedorzecznej, wystawy, pikniki rodzinne, warsztaty kulinarne, spływy kajakowe, gry miejskie. Każdy, kto do końca września nawet przypadkiem trafił nad brzeg Wisły, z pewnością się zdziwi. Do tej pory hulał tu wiatr i nic się nie działo, a w tym roku zmienianie oblicza Wisły zaczęło się na dobre. I na tym nie koniec, bo festiwal ma odbywać się co roku.
Portrety połączą dwa brzegi
Wisła w makroskali łączy góry z morzem. Patrząc z trochę innej, lokalnej perspektywy, rzeka dzieli dwie części Warszawy – na prawo i lewobrzeżną. Łączą je stołeczne mosty i jeden z nich stanie się nie tylko faktycznym, ale także metaforycznym połączeniem obu brzegów. Most Świętokrzyski na początku października, czyli na finał czteromiesięcznego festiwalu Przemiany, zamieni się w nietypową plenerową galerię. Ponad sześćset portretów warszawiaków zawiśnie na moście. – Wybraliśmy most Świętokrzyski, ponieważ on żyje niemal całą dobę. Tuż obok niego stoi barka transFORM, na której się bardzo dużo w czasie tych wakacji działo. Często widujemy tu także pary nowożeńców, które mają plenerowe sesje zdjęciowe właśnie na tym moście i stwierdziliśmy, że jest to świetne miejsce na ustawienie takiej nietypowej instalacji – tłumaczy Agnieszka Wlazeł z Fundacji Impact. Ideą tego projektu jest połączenie twarzami warszawiaków obu brzegów rzeki.
Brzeg Wisły to bardzo demokratyczne miejsce
– Od kilku miesięcy fotografuję osoby, które pojawiają się nad Wisłą. Te spotkania są dla mnie niezwykle istotne, bo mogę wtedy z warszawiakami porozmawiać. Przyglądam się temu, jak spędzają czas, a potem pytam ich o to, jak wyobrażają sobie przemianę Wisły. Większość z tych osób zgadza się z nami, czyli nie chce brzegu Wisły zabetonować, tylko w jakiś sposób ożywić. Ludzie popierają raczej miękkie plany naturalnego rozwoju nabrzeża rzeki. Dlatego chcemy pokazać taką ludzką twarz poparcia dla Wisły – opowiada Agnieszka Wlazeł. Te osoby, które są za zmianą wizerunku Wisły oraz zgodzą się na zdjęcie, mają szansę na pojawienie się w oryginalnej mostowej galerii. Pod samym portretem widnieć będzie jedno zdanie podsumowujące opinię danej osoby na temat rzeki. Może to być pochwała, krytyka, bądź jakieś ciekawe wspomnienie, które wyjątkowo zapadło w pamięć. Ponieważ nie ma żadnych konkretnych kryteriów w doborze modeli, swoimi refleksjami dzielić się będą zarówno młodzi, jak i starzy mieszkańcy Warszawy. – Wisła to bardzo demokratyczne miejsce. Pojawiają się tu zarówno dziadkowie z wnukami, jest sporo rowerzystów, ale także i starszych par, które wybierają się na spacer. Każdy może się tu poczuć dobrze i odnaleźć coś dla siebie bez względu na wykształcenie. Często widuję tu także profesorów z uniwersytetu. Fotografujemy jednak nie tylko warszawiaków. Interesują nas ci, którzy się po prostu nad Wisłą znaleźli, bez względu na pochodzenie. W końcu coś ich nad brzeg rzeki przyciągnęło – mówi organizatorka wystawy i dodaje, że, ku jej uciesze, nad Wisłą można zauważyć coraz więcej turystów. Weekendowa wyprawa nad brzeg Wisły potwierdza słowa Agnieszki Wlazeł w stu procentach. Spotykam przy pomniku Syrenki w ciepłą wrześniową niedzielę mnóstwo osób. Wszystkie ławki są zajęte, a rozglądając się, można dostrzec zarówno starsze pary na spacerze z psami, jak i rodziny z małymi dziećmi na rowerach. – Co weekend tu przyjeżdżamy, bo na barkach transFORM i Herbatnik dzieje się tyle ciekawych rzeczy – opowiada Marta, która przyjechała tu ze swoją rodziną właśnie na jednośladzie. –Dzieciaki przed chwilą uczyły się gotować meksykańskie potrawy, a my w tym czasie możemy się przez chwilę zrelaksować i odpocząć. Ten festiwal zapewnia nam ciekawe soboty i niedziele już od kilku tygodni. Zwłaszcza w wakacje to duże urozmaicenie dla rodzin z dzieciakami – dodaje.
Gdy plenerowa galeria już pojawi się na Świętokrzyskim, wszyscy, którzy będą przeprawiać się przez most pieszo czy rowerem, bądź ci stojący na nim w korkach, będą mogli pooglądać twarze i dowiedzieć się jednocześnie, jak inni postrzegają Wisłę i czego im nad rzeką brakuje.
Upolowani na ulicy
Fotografowanie warszawiaków i turystów nad samą rzeka to nie był jedyny sposób, by odnaleźć tych, którzy popierają naturalny rozwój brzegów Wisły. Agnieszka Wlazeł wraz ze swoimi współpracownikami wybrała się także na główne ulice stolicy, by posłuchać tego, co jej mieszkańcy maja do powiedzenia na temat rzeki. Bo przecież ci, którzy się nad nią znaleźli, zrobili to pewnie celowo, coś ich nad Wisłę przyciągnęło. Warto zatem zapytać o zdanie także tych, którym w okolice rzeki być może niespieszno. Na Placu Zbawiciela, przy wejściu do zoo, przed Pałacem Kultury – między innymi w tych miejscach czekali fotoreporterzy, którzy zaczepiali przechodniów i pytali o stosunek do rzeki. I okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, bo wiele osób całkowicie zapomniało o istnieniu tego zielonego rezerwatu w Warszawie. Nastoletnia Małgosia, która mieszka w stolicy od urodzenia przyznaje, że Wisła kojarzy jej się z spacerami po Powiślu razem z dziadkami. Sama jednak dawno już tam nie była, bo nic ją nad rzekę nie przyciągnęło. – Mieszkam po lewej stronie Wisły i bardzo rzadko przeprawiam się przez most, w sumie nie pamiętam, kiedy byłam na drugim brzegu. Nie słyszałam wcześniej o tym festiwalu (Przemiany – przyp. red.) i muszę przyznać, że mnie to zainteresowało. Być może wybiorę się tam ze swoimi znajomymi, żeby zobaczyć jakiś ciekawy koncert czy potańczyć na dechach – śmieje się gimnazjalistka. Twarz Małgosi najprawdopodobniej znajdzie się trzeciego października na moście. Tymczasem inna złapana na ulicy warszawianka jest zachwycona tym, co udało się nad brzegiem Wisły w tym roku zrobić. Trzydziestolatka Kasia – pracująca na co dzień w banku – opowiada, że na festiwal trafiła przypadkowo. – Kiedy przyjechał do mnie znajomy z Holandii, postanowiłam pokazać mu Warszawę. Po dwóch dniach wydreptywania standardowych turystycznych szlaków, wpadłam w panikę, bo wydawało mi się, że nic więcej ciekawego nie ma w naszym mieście. Wtedy wpadłam na pomysł, żeby zabrać go nad rzekę. I okazało się, że właśnie nad Wisłą mój znajomy odkrył swoją część Warszawy. Następnego dnia wypożyczyliśmy rowery i zajechaliśmy na nich, niemal cały czas brzegiem Wisły, aż do Czerska. To był naprawdę fenomenalny dzień – ekscytuje się Kasia. – Naprawdę warto przyjść w sobotę, żeby zobaczyć galerię, bo będzie ona wisieć tylko przez dwa dni. Na tyle dostaliśmy zgodę od miasta. To będzie trzystumetrowy kolaż fotograficzny – mówi Edyta Sudoł z fundacji Impact. I to kolaż naprawdę imponujący, bo fotografie są nie tylko ładne, ale także pokazują różne twarze warszawiaków. Na stronie przemianywisly.pl można obejrzeć zdjęcia, które pojawią się na moście.
A do końca trwania czteromiesięcznego festiwalu Przemiany, czyli do trzeciego października, można oglądać jeszcze filmy na barce transFORM. W ramach festiwalu DocBoat pokazywane są tam obrazy z całego świata, których nie można zobaczyć niegdzie indziej.
– Nawet gdyby nic się nad Wisła nie działo, i tak warto tam przyjść, bo to jedyne takie miejsce w mieście. Odpoczywając po lewej stronie rzeki, ma się przed sobą dziki i niezagospodarowany brzeg praski. I można się tu poczuć trochę jak na wsi – podsumowuje Agnieszka Wlazeł. Ale od razu dodaje, że nad rzeką będzie się działo, i to sporo – co roku. Bo festiwal Przemiany to dopiero początek nowej ery w dziejach warszawskiej Wisły.
Źródło: inf. własna ngo.pl