Natalia Dalecka z Wrocławia, członkini Stowarzyszenia DOULA w Polsce, obecnie na stażu certyfikacyjnym. Oficjalnie jest doulą od dwóch i pół roku. Podstawowe szkolenie przeszła w Fundacji Rodzić po Ludzku. Z wykształcenia filolog, z zamiłowania społecznica. Prywatnie żona, mama czwórki dzieci, babcia.
Serwis wroclaw.ngo.pl: – Pojęcie „doula” nie jest powszechnie znane w Polsce. Jak zazwyczaj w kilku słowach opisujesz ludziom, to czym się zajmujesz?
A w Polsce?
– W Polsce pierwsze doule zaczęły działać 11 lat temu. W 2009 roku odbyło się pierwsze szkolenie, w którym uczestniczyło około 40 kobiet. Zaledwie kilka z nich jest aktywnych do tej pory. W listopadzie 2011 roku powstało Stowarzyszenie Doula w Polsce.
Czym się zajmuje Stowarzyszenie i kto do niego należy?
– Przede wszystkim zrzesza, szkoli, certyfikuje i opiekuje się doulami. Jest nas około stu w całym kraju.
Dlaczego w dzisiejszych czasach potrzebna jest kobietom doula?
– Kiedyś ludzie mieszkali w wielopokoleniowych rodzinach. Narodziny nowego człowieka, jego wzrastanie, dojrzewanie, dorosłość, starzenie się i odchodzenie było normalnym cyklem życia. Dzieci były świadkami narodzin i śmierci. Kiedy przychodziła ich kolej w sposób naturalny przejmowały obowiązki i odpowiedzialność. Dziewczynki uczyły się bycia matkami, wszystko miało swoje miejsce i czas.
Postęp przyniósł dobre rzeczy, ale w sferze międzyludzkiej wtrącił nas w ślepy zaułek, z którego teraz ludzie Zachodu i cywilizacji zawracają. Moja babcia jeszcze rodziła dzieci w domu, a dziadek umierał w domu wśród najbliższych. Pokolenie moich rodziców ucierpiało najbardziej. Było wyemancypowane, wyprowadzone na swoje „M”, zajęte karierą. Ale ja już jestem świadkiem przemian. Rodziłam starsze dzieci w nowoczesnym szpitalu, gdzie po porodzie zabrano mi dziecko, nie pokazując nawet jego twarzy, przynoszono „na karmienia” na 15 minut, podczas których spało, zadecydowano o jego sztucznym karmieniu, zlekceważono problemy z piersiami, a potem depresję.
Powrót do normalności trwał latami. Każde następne dziecko uczyło mnie mądrości, bycia uważną kobietą i matką. Dlatego dwoje młodszych dzieci rodziliśmy razem z mężem w spokoju, ciszy i przy przygaszonym świetle. Dzieci położone na moim brzuchu nie płakały, patrzyły mi w oczy, mieliśmy dla siebie najcenniejsze chwile. Nie pamiętam położnych, lekarzy. Oni uszanowali narodziny, robili swoje, czuwali.
Teraz jako doula towarzysząca przy porodach widzę ogromną zmianę nastawienia na narodziny zarówno ze strony kobiet, jak również położnych i lekarzy. Oczywiście zdarzają się sytuacje podobne do tych sprzed lat. Jednak wierzę, że ludzie i instytucje zostaną zmuszone do zmiany, o ile kobiety świadomie zaczną wybierać szpitale, które zapewnią im opiekę medyczną w połączeniu z uszanowaniem misterium narodzin.
Co mówią kobiety, którym doulowałaś? Po co im doula?
– Doula obecnie uzupełnia brakujące ogniwo. Towarzyszy w ciąży kobiecie i jej rodzinie. Jest zapraszana do porodu, wydarzenia bardzo intymnego, jest pomocna w połogu. Jest wykształcona i wyspecjalizowana, dlatego jest cennym źródłem informacji. Potrafi też ugotować zupę, zaprowadzić porządek, przytulić i ukoić. Stała obecność, empatyczne towarzyszenie, szersza znajomość fizjologii i psychologii okresu okołoporodowego wpływają na to, że kobieta ciężarna nabiera pewności siebie, swojego ciała, łatwiej odnajduje się w roli matki.
Nie każda kobieta potrzebuje douli. Jednak te, które potrzebują, powinny mieć wybór i dostęp do niej. O to zabiegamy lokalnie i globalnie. Warto nas poszukać, warto poznać. Nie jest istotne, na jakim etapie życia się obecnie znajduje kobieta. Krąg kobiet emanuje energią, ciepłem, siłą. Warto z niego czerpać i się nim dzielić.
Co mówią badania naukowe na temat roli douli w życiu kobiety?
– Naukowe badania dowodzą, że takie nieprzerwane towarzyszenie kobiecie rodzącej o 25% skraca czas porodu, o 50% zmniejsza się ryzyko porodu zabiegowego czy cięcia cesarskiego, rodząca lepiej sobie radzi i rzadziej sięga po środki znieczulające, o 60% mniej interwencji z użyciem epiduralu i 40% oksytocyny. Pogłębia się więź między partnerami, rodząca ma większe kompetencje jako matka, rzadziej występują problemy z karmieniem piersią.
Ja osobiście taki stan rzeczy upatruję w tym, że doule starają się przede wszystkim obudzić w kobiecie jej własną intuicję, potencjał sprawczy, traktują ją jak samodzielną, myślącą, wolną istotę zdolną do wyborów i podejmowania odpowiedzialności za swoje życie. Doule nie podają gotowych rozwiązań, raczej umiejętnie stawiają pytania, tak by kobieta sama sobie odpowiedziała, co ma robić. Dla nas jest ważne, by kobieta uwierzyła i doświadczyła własnej mocy i mądrości, w którą została wyposażona przez naturę. Czasem tylko potrzebuje impulsu, by to odkryć.
Jak działają doule we Wrocławiu?
– Doul we Wrocławiu w tek chwili jest około dziesięciu. Tych, o których wiem. Są po szkoleniach podstawowych w Fundacji Rodzić po Ludzku, w Stowarzyszeniu Doula w Polsce, u dr Agrawal… Każda z nas idzie własną ścieżką, bo i każda interesuje się czymś innym. Moje koleżanki ze Stowarzyszenia prowadzą szkoły rodzenia, warsztaty, organizują pokazy filmów o tematyce okołoporodowej. W czerwcu ruszą konsultacje dla kobiet w ciąży. Aktywnie udzielamy się na konferencjach, wydarzeniach, spotkaniach. W marcu organizowałyśmy Międzynarodowy Dzień Douli we Wrocławiu. Same jesteśmy inicjatorkami ruchu na rzecz przywrócenia porodu kobietom. Promujemy zbliżenie położnych z kobietami, gdyż póki co, większość stoi w antagonizmie. Paradoksalnie są po stronie kobiet, ale jakoś nie w porozumieniu z nimi.
Co już osiągnęłyście i jakie macie plany na przyszłość?
– Gdy zaczynałam dwa lata temu, nikt z mojego otoczenia nie wiedział kim, jest doula. Teraz nie przepuszczam żadnej okazji, by o tym mówić, każdemu, kto chce słuchać. Nasze działania nie ograniczają się do okresu ciąży, porodu i połogu, lecz dotyczą kobiety w całości – od narodzin po śmierć. Teraz przywracamy wiarę i moc tym z nas, które tej mocy potrzebują już, bo są one w trakcie tworzenia, wydawania i kształtowania nowego życia. Od dobrej kondycji kobiet zależy nasza przyszłość jako społeczeństwa i jako gatunku. Proszę mi wierzyć, że świadoma swojej wartości i pewna swojej mądrości kobieta wpływa na najbliższe otoczenie jak nikt i nic innego.
Plany są, przede wszystkim, edukacyjne i informacyjne. Realizujemy je na miarę swoich możliwości. Jesteśmy częścią międzynarodowej, dużej rodziny, siostrzanego kręgu. Wspieramy się na wzajem, czerpiemy moc, wiedzę, mądrość z naszych korzeni. Zmiany już są, a będą jeszcze większe, ponieważ działamy "od dołu", od podstaw, od fundamentów. Niechybnie przyjdzie moment, kiedy "góra", czyli osoby na decyzyjnych stanowiskach, instytucje i szpitale będą musiały wprowadzać zmiany na rzecz godnego traktowania kobiety. Takie swoiste przebudzenie: niech lekarze LECZĄ, położne PRZYJMUJĄ porody, a my będziemy nadal wspierać i jednych, i drugich w ich służbie. Utopia? Nie, to kwestia czasu.
Jak można was spotkać?
– Spotkać nas można wszędzie tam, gdzie dzieje się coś z udziałem matek, ale wystarczy też wejść w Internet i na stronie www.doula.org.pl poszukać kontaktu do douli ze swojej okolicy. Tam akurat są doule stowarzyszeniowe, czyli po szkoleniach i w trakcie stażu, a także certyfikowane. Pracujemy w oparciu o kodeks i standardy. Szkolimy się i dokształcamy, weryfikujemy swoje wiadomości i umiejętności, mamy prawa, ale i obowiązki.
Warto zadać sobie trud, o ile się ma potrzebę, i się spotkać z doulą, z doulami, by wybrać taką, która nam odpowiada. Taki kontakt przydaje się na długo, ponieważ doule wprowadzają w świat innych kobiet, w krąg mocy, z którego już można czerpać w razie potrzeby, ale i dużo dawać od siebie. W krąg, gdzie poczujesz się kompetentna, wyjątkowa i zwyczajna zarazem, akceptowana i rozumiana, a nade wszystko nie oceniana i nie krytykowana. Takie kręgi są, działają, żyją własnym życie. Spotykamy się w różnych składach, miejscach, różne są powody spotkań. Czasem jest potrzeba wyłącznie w kręgu kobiet, częściej "dzieciowo": dzieci się bawią i układają w grupie, a mamy cieszymy się swoim towarzystwem. Zapraszam!
Które działania realizujecie „pro bono”?
– Większość działań jest "pro bono". Czasem składamy się na salę, ale skoro my działamy "non profit", to najczęściej gospodarze miejsc też udostępniają nam sale i sprzęty. Przykładem działania w całości wolontaryjnego była ostatnio ogólnokrajowa akcja "Mlekoteka". Wszystkie pokazy filmów, nasze konsultacje, niektóre warsztaty organizowałyśmy bez żadnego wynagrodzenia.
Czy można „wyżyć z doulowania”?
– Pewnie tak, o ile się będzie działało systematycznie i wyłącznie z myślą o finansach. Ja pracuję i czerpię dochód gdzie indziej i dlatego łatwiej mi wybierać czas, zakres i formę współpracy. Ja na razie dokładam do doulowania. Inwestuję w szkolenia, książki, wyjazdy, narzędzia pracy… mam ten komfort. Nie sądzę, bym kiedyś pracowała tylko jako doula. Mam mnóstwo innych, ciekawych rzeczy do zrobienia.
Doulowanie jest pasją, powołaniem, dawaniem, a żeby dawać, trzeba mieć z czego. Szanuję własny rytm, ciało, kondycję emocjonalną. Średnio towarzyszę trzem, czterem kobietom rocznie. Dla mnie to optymalna ilość. Podziwiam położne i doule, które mają rodzące cały czas. To trudne życie, pełne wyrzeczeń i poświęceń, ale i pięknych chwil… Ja wierzę, że jestem potrzebna konkretnej kobiecie w konkretnym czasie. Kiedy wygasa potrzeba u jednej, zawsze mam chwilę oddechu, odpoczynku, refleksji, podsumowań i jak już jestem gotowa, wysyłam sygnał w świat, a przychodzi następna. Nie szukam, ogłaszam tylko gotowość, a co ma się stać, to się dzieje.
Źródło: inf. własna serwisu wroclaw.ngo.pl