Doświadczenie graniczne — być tam, gdzie trzeba: Związek Ukraińców w Polsce, Dom Ukraiński w Przemyślu
– W najtrudniejszych dniach przez dworzec w Przemyślu przechodziło około 30 tysięcy osób na dobę. Wolontariusze dzwonili do sztabu po nocnych zmianach i krzyczeli, że nie wystarczało miejsca na peronach. Każdy dzień przynosił zmiany w organizacji pomocy, informacje należało aktualizować z dnia na dzień. I chociaż dziś jest o wiele spokojniej, to właśnie silnie wpłynęło na nas jako organizację, a także jako zespół – opowiada Katarzyna Komar-Macyńska, Związek Ukraińców w Polsce, Dom Ukraiński w Przemyślu.
– Jesteśmy gotowi dzielić się doświadczeniem pracy w okolicznościach kryzysu z innymi. Bo choć każdy z nas woli odpukać w niemalowane drewno, wymiana wiedzy i praktycznych rozwiązań może zaoszczędzić wiele czasu, nerwów i błędów. Tak na wszelki wypadek – dodaje Katarzyna Komar-Macyńska.
Po pierwsze ludzie
Do lutego 2022 r. przemyski oddział Związku Ukraińców w Polsce liczył tylko jednego pracownika. Dziś pracuje tu przeszło 120 osób. Te osoby tworzą zespoły odpowiedzialne za działanie w różnych lokalizacjach w Przemyślu: punkcie recepcyjnym na dworcu PKP (na dworzec w Przemyślu przyjeżdżają bezpośrednie pociągi z Ukrainy), dwóch hostelach dla osób uchodźczych (na ul. Basztowej i ul. Szykowskiego), a także w Domu Ukraińskim, gdzie każdego dnia odbywają się liczne aktywności integracyjne, znajduje się centrum informacji, koordynacji i administracji.
Oczywiście najtrudniejsze były pierwsze tygodnie. Wzrastająca z dnia na dzień liczba osób, która przekraczała granicę z jednej strony, ciągle dzwoniące telefony z drugiej i ogrom ludzi chcących pomagać były trudne do opanowania. Tego wyzwania podjął się zarząd oddziału przy ogromnym wsparciu sztabu naszych stałych wolontariuszy, sojuszników i przyjaciół. Były to osoby sprawdzone w działaniu, godne zaufania, w pełnej mobilizacji. Większość z nich jest z nami do dziś.
Nasza organizacja liczy 10 oddziałów w całej Polsce, ma stabilną i dobrze funkcjonującą strukturę. Oddział Przemyśl działa bardzo sprawnie, od lat, krok po kroku rozbudowując swój potencjał. Te dziesiątki osób, które przeszły przez nasz wolontariat, praktyki, staże, które współpracowały z nami w różny sposób, to nasz najważniejszy kapitał. Od niego rozpoczęła się budowa własnego systemu pomocy osobom uchodźczym. To, że jesteśmy organizacją z ugruntowaną pozycją zarówno w kontekście ogólnopolskim, jak i lokalnym, to że działamy od kilkudziesięciu lat, że jesteśmy tu, teraz i nigdzie się stąd nie wybieramy, a przede wszystkim to, że naszym działaniem jesteśmy blisko ludzi, cieszymy się ich zaufaniem sprawia, że możemy najszybciej dostrzegać bieżące potrzeby i odpowiadać na nie najlepiej, jak to tylko możliwe.
Empatia — najwyższy standard
Zaczęliśmy pomagać od pierwszego pociągu, który wjechał z Ukrainy na dworzec kolejowy w Przemyślu 24 lutego 2022 r. Nie było tam wtedy jeszcze żadnej międzynarodowej organizacji humanitarnej. I mimo że od kilku tygodni okolice granicy polsko-ukraińskiej było pełne dziennikarzy z całego świata, nikt nie przygotował nas na to, co się wydarzy. Edukacja w zakresie standardów pomocy humanitarnej dotarła do nas znacznie później. Na początku więc musieliśmy sami szukać drogowskazów. Naszym najważniejszym standardem okazała się wysoka empatia. Często powtarzaliśmy sobie i naszym wolontariuszom, że mamy zachowywać się wobec osób uchodźczych tak jakbyśmy chcieli, żeby ktoś zachowywał się wobec nas, naszych dzieci i bliskich.
Właśnie dlatego, jako pierwsza organizacja mobilizująca wolontariuszy w strefie przygranicznej, wydaliśmy kategoryczny zakaz pośredniczenia i organizowania prywatnych transportów osób uchodźczych. W naszym shelterze zorganizowanym w sali teatralnej Domu Ukraińskiego bardzo ważne były warunki godnościowe. Dostęp do pryszniców, przewijaki dla dzieci, parawany pozwalające na zachowanie elementarnej intymności, a także domowe posiłki, wszystko zgodnie z normami sanitarno-epidemiologicznymi.
Nad biurkiem przewodniczącego przemyskiego oddziału ZUwP Igora Horkowa do dziś wisi obrazek, który podarował mu chłopiec z Ukrainy. Rysunek przedstawia cztery minki. Pierwsza jest bardzo smutna, druga nieco mniej. Trzecia i czwarta pokazują już dużo lepszy nastrój. Chłopiec był w spektrum, ale w taki sposób chciał pokazać nam, że to co robimy i jak robimy ma sens. I mamy się tego trzymać.
Tony pomarańczy, czyli co wybrać
Stosy pączków, pięć ton pomarańczy z Sycylii, 100 tysięcy mrożonych pizz. Porządki w szafach, niechciane meble, a także oferty pt. “Dajcie nam 50 uchodźców do Finlandii na dziś”. Brzmi jak kiepski żart, lecz tak wyglądała codzienność pierwszych miesięcy kryzysu humanitarnego na granicy polsko-ukraińskiej. Pomoc niedostosowana do potrzeb paraliżowała naszą pracę. Kluczową kompetencją okazała się umiejętność odmawiania zarówno ze względów logistyki, zarządzania czasem, jak i zdrowia i bezpieczeństwa osób uchodźczych.
Baza naszych wolontariuszy urosła z dnia na dzień - z 70 do 500 osób (dziś liczy przeszło 1000). Każda z nich oczekiwała, że od razu dostanie zadania do realizacji. My jednak musieliśmy się zatrzymać. Połączyć ludzi w logiczne zespoły, ustalić grafik pracy, czas dyżurów, listę zadań i kompetencji, najefektywniejsze kanał komunikacji i to wszystko w taki sposób, aby móc wszystko aktualizować względem nowych okoliczności i potrzeb. Nieprzecenione okazało się wsparcie eksperckie osób, które przyszły do nas i powiedziały: chcę być wolontariuszką, mogę iść w teren, ale moją supermocą jest Excel. Sprawdźcie, czy tego teraz nie potrzebujecie.
Widzieć te supermoce i względem nich dzielić zadania to ważna umiejętność. Stopklatka, “chłodnogłowe” wsparcie pomogło nam wybić się na nowy poziom strukturyzowania, planowania działań. I już po kilku dniach zaczęliśmy widzieć, że to działa.
Patrzeć krok do przodu
Większość osób uchodźczych, która przekroczyła granicę deklarowała, że chce tu zostać. Być blisko granicy, móc w każdej chwili wrócić. Naszym zadaniem było jednak wytłumaczyć, że to nie jest dobry pomysł. Że miejscowości przygraniczne muszą być ciągle gotowe na przyjmowanie nowych osób, dlatego powinny kierować się w głąb kraju. Wiele osób, które nie potrafiło odnaleźć się w nowej sytuacji potrzebowało asysty, którą szybko zapewniliśmy. Nasi specjaliści od zakwaterowania i zatrudnienia, dzięki wypracowanym bezpiecznym kontaktom, do dziś pomagają tysiącom osób w szczególnie trudnej sytuacji znaleźć dobre miejsce, w którym mogą zamieszkać i podjąć pracę.
Osoba uchodźcza w pierwszych godzinach po przejściu granicy obcego państwa jest zazwyczaj w szoku. To znaczy, że nie potrafi racjonalnie myśleć i planować. Naszym zadaniem jest być obok i pokazać perspektywę kilku kroków do przodu. Wyjaśnić kontekst oraz możliwości ochrony dla obywateli Ukrainy wynikające z polskiego prawa. Wspierać także państwo, uzupełniać działania. Nie działać w sprzeciwie, nie dublować zadań.
Aby robić to sprawnie należy być w ciągłym kontakcie z różnymi podmiotami działającymi na rzecz uchodźców. Uczestniczyć w spotkaniach z przedstawicielami władzy centralnej, lokalnej, międzynarodowych organizacji humanitarnych, a także mniejszych i większych organizacji krajowych. Mimo że nie zawsze ten dialog jest łatwy i nie zawsze widać jego natychmiastowe efekty. Rozumienie różnych strategii działań, różnych interesów i celów pomaga nam lepiej realizować własne zadania i w ostatecznym rozrachunku lepiej zaspokajać potrzeby osób uchodźczych.
Nie umiem o tym opowiadać, czyli o błędach
Umykała nam troska o widoczność naszego logo. Inne organizacje przychodziły oflagowane, z wyraźnym, wielkim znakiem na kamizelkach. Dla nas ważniejsze było, żeby na kamizelce było napisane w języku ukraińskim "tłumacz", żeby osoba uchodźcza od razu wiedziała, że może porozumieć się w języku ukraińskim. Byliśmy skupieni na przekazywaniu informacji i usprawnianiu przepływu pomocy i umykało nam, że robiąc solidnie swoją pracę budujemy jednocześnie swój wizerunek.
Wziąć aparat i zrobić zdjęcia. Napisać post, nakręcić relację. Relacjonować, nazwać to co się działo. Wybrać historię, realną osobę, jej dramat i spróbować to przekazać. Tego nie potrafiliśmy. Nie mieliśmy wypracowanych schematów działania komunikacji i fundraisingu, które mają wszystkie międzynarodowe organizacje humanitarne. Nie wiedzieliśmy, jak opowiadać o tragedii wojny i uchodźstwa. Nie dla rozgłosu, lecz aby przedłużyć możliwość dalszego działania. Każdego dnia rozmawialiśmy z dziesiątkami dziennikarzy z całego świata, urządziliśmy nawet dla nich społeczny press room, ale ciągle nie wystarczało nam czasu oraz odpowiedniego podejścia, aby prowadzić własną komunikację.
Z perspektywy czasu wiemy, jak ważne jest informowanie o powadze sytuacji, z uwzględnieniem godności osób, które stały się ofiarami wojny. Wiemy już też, że niektóre z tych osób - paradoksalnie - same chcą opowiedzieć swoją historię. A kiedy wyjaśnimy im, w jakim celu zostanie ona wykorzystana, że pozwoli na zebranie środków i utrzymanie działań pomocowych, to dodatkowo wzmacniamy sprawczość tych osób. Umożliwiamy im przyłączenie się do pomagania.
Działać z głową
Pewnego razu jedna z międzynarodowych organizacji humanitarnych zaproponowała nam 100 tysięcy dolarów na nakręcenie filmiku edukacyjnego dla dzieci uchodźczych o zaletach korzystania z papieru toaletowego oraz potrzebie mycia rąk po skorzystaniu z toalety. Powiedziano nam, że taki filmik był bardzo pomocny podczas kryzysów humanitarnych w krajach afrykańskich. Odmówiliśmy.
Międzynarodowe organizacje humanitarne pojawiły się przy granicy polsko-ukraińskiej po kilku tygodniach. Weszły z dużym rozmachem, w okolicy przejścia granicznego w Medyce zorganizowały nawet małe miasteczko humanitarne. Większość z tych organizacji tak samo szybko zniknęła, jak się pojawiła.
Można powiedzieć, że mieliśmy szczęście do organizacji humanitarnych, z którymi współpracowaliśmy i z którymi współpracujemy do dziś. Większość z nich najpierw zapytała nas o potrzeby, a potem zaoferowała wsparcie. Pozwoliła na działanie pod własnym szyldem, na własnych zasadach oraz na sprawdzanie, jakie formy pomocy są najbardziej adekwatne i aktualne. Wspierają nas z szacunkiem do tego, co już wypracowaliśmy oraz do tego, że zostaniemy tu także, kiedy kryzys się skończy. Każda organizacja w takiej sytuacji ma prawo negocjować. Mówić o swoich oczekiwaniach, o wiedzy i potencjale. Tylko działając w prawdziwych partnerstwach jesteśmy w stanie dobrze i efektywnie pomagać.
Nie jest przereklamowany, czyli o odpoczynku
Sen nie jest przereklamowany. Jedzenie nie jest przereklamowane. Rozmowa nie jest przereklamowana, wsparcie psychologiczne albo masaż to nie fanaberia. Na szczęście nasze ciała są mądre i same dają nam sygnały, że należy się im przerwa.
Pierwszym wyzwaniem było ustalenie, kto z zespołu koordynatorów zabiera na noc telefon dyżurny, żeby reszta mogła telefony wyłączyć w ogóle. Drugim: podzielić wolontariuszy, tak aby jeden dyżur nie trwał dłużej niż 4 godziny. Kolejnym: powtarzać bez przerwy, że odpoczynek jest ważny, bo sił musi nam wystarczyć na dłużej niż kilka dni.
Wspieraliśmy się nawzajem, gdy ktoś chwilowo stracił wzrok, słuch, chorował albo nie miał już siły. Ale jeśli mamy być zupełnie szczerzy, to trochę zajęło nam zrozumienie, że nie jesteśmy niezniszczalni i że zasada maski tlenowej nas także obowiązuje. Każdy musiał tę maskę znaleźć dla siebie. Ktoś, mimo wojny toczącej się 20 kilometrów stąd, ma swój ogród, szuka kasztanów z dziećmi, ktoś inny pływa, jeździ na rowerze albo się modli. Regeneracja sił, częste rozmowy oraz superwizje zespołów - to pozwoliło nam utrzymać względny balans, przeciwdziałać zbiorowemu wypaleniu oraz utrzymać standard działalności.
Za nami bardzo trudne dwa lata. Wiele w tym czasie nauczyliśmy się w praktyce, także na błędach. Nasza organizacja niespodziewanie przeżyła wielki skok rozwojowy, w okolicznościach wojny i kryzysu. Obecnie stoimy przed pytaniem, co dalej. Wiemy, że będziemy pomagać tak długo, jak to będzie potrzebne, widzimy różne scenariusze przyszłości. Nasza siła to ludzie, przywiązanie do miejsca oraz to, że mimo bardzo dużych zmian pozostaliśmy wierni sobie i swoim wartościom.
W liczbach
Od początku pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę pomogliśmy setkom tysięcy osób. Ponad 20 000 osób znalazło u nas dach nad głową. Każdego miesiąca blisko 3 500 osób korzysta z bogatej oferty Domu Ukraińskiego. We współpracy z organizacjami humanitarnymi ponad 15 000 rodzin uchodźczych otrzymało wsparcie finansowe.
Przez ponad dwa lata przez dworzec w Przemyślu przeszło ponad 2 miliony osób uchodźczych.
Seria "Czerpanie z doświadczenia"
Powyższy materiał powstał w ramach działań NGO Forum “Razem”, goszczonego przez Polską Akcję Humanitarną, dzięki wsparciu finansowemu Oxfam International. Celem projektu “Czerpanie z doświadczenia” jest zapisanie i podzielenie się lekcjami, jakie organizacje lokalne wyciągnęły ze swoich działań swojej pracy na rzecz uchodźców i migrantów w Polsce, aby wiedza ta została utrwalona i mogła być zaprezentowana innym organizacjom oraz międzynarodowej społeczności humanitarnej.
Członkowie NGO Forum “Razem” zaproszeni do autorstwa publikacji wyrażają poglądy własne oraz własnych organizacji.