Nie dają młodym rodzicom gotowej recepty „jak żyć”. Nie wyręczają ich w domowych obowiązkach. Wspierają za to słowem, rodzicielskim doświadczeniem. Pomagają pogubionym ojcom i matkom poukładać rodzinę. Jeśli chciałabyś, chciałbyś być taką osobą, zgłoś się do Fundacji Dzieci Niczyje.
– Czasem zwykłe „nie martw się, ja też to przechodziłam” potrafi wiele zdziałać. Dlatego poszukujemy rodziców, którzy swoim doświadczeniem chcą podzielić się z innymi – mówi Anna Żardecka, koordynatorka projektu „Wolontariusz w Rodzinie”.
To już druga edycja projektu Fundacji Dzieci Niczyje, który ma na celu pomoc rodzinom z dziećmi w wieku do 3 lat. – W nowej sytuacji rodzice często czują się niepewnie. Wolontariusze wspierają ich w codziennych, czasem błahych sytuacjach związanych chociażby z organizacją czasu. Nie przychodzą z workiem pełnych dobrych rad, lecz razem poszukują dobrych rozwiązań.
Rodziny objęte opieką borykają się z finansowymi, zdrowotnymi. Wolontariusze spotykają się z nimi w ich domach raz, dwa razy w tygodniu. Swoim podopiecznym towarzyszą przez minimum trzy miesiące. – Sukcesem jest, gdy rodzice staną na nogi – to takie poukładanie domowych puzzli – mówi Żardecka.
Miasto rodziców
– Trzeba od początku pracy mieć świadomość nietrwałości relacji z rodziną, a to niełatwe – mówi Anna Stasiak, jedna z czterech wolontariuszek pierwszej edycji projektu. Ze „swoją” rodziną spotyka się od kilku miesięcy, co tydzień. – Spędzamy dużo czasu razem, jesteśmy blisko. Wierzę, że choć moja praca dobiega końca, to kontakt między nami pozostanie, a jednocześnie czuję, że jestem już gotowa na współpracę z nowymi osobami.
Pani Anna na udział w projekcie zdecydowała się, bo jak mówi: ma już swoje dziecko, ma czas, jest spełniona zawodowo i otwarta na innych. Takie właśnie cechy musi mieć kandydat na opiekuna. Powinien także, tak jak Anna, umieć empatycznie słuchać.
– Wiem, że młoda mama ma prawo czuć się samotna, zagubiona. W końcu jest wyrwana ze środowiska, w którym funkcjonowała – i tego zawodowego, i tego towarzyskiego. Towarzyszy jej też niepewność: czy ja to dobrze robię, czy inni robią to podobnie? Ja jestem obok niej i sugeruję, kiedy warto zmienić dietę dziecku czy jak zareagować, gdy ma gorączkę.
Rola takiego wolontariusza jest nieoceniona – szczególnie w dużym mieście, gdzie osiedla się wielu przyjezdnych i trudno odwoływać się do wielopokoleniowych tradycji wychowywania dzieci. Dlatego projekt się rozwija: pierwsza edycja projektu obejmowała tylko Pragę, teraz rozciąga się już na całą Warszawę.
– Relacja wolontariusza z podopiecznymi jest oparta na zaufaniu. Nie ma on obowiązku dzielić się z nami problemami rodziny, no chyba, że zaobserwuje zdarzenia niebezpieczne dla dziecka – mówi Żardecka.
Domy w sieci
Pomysł wolontarystycznego wsparcia rodzin w ich własnych domach ma już tradycje. Podobnie jak inspirowane wzorcami ze Stanów Zjednoczonych lokalne projekty „Starszy Brat, Starsza Siostra”, także ten program Fundacji Dzieci Niczyje ma zagraniczne korzenie. Inspirowany jest ogólnoświatowym programem „Home Start”, zainicjowanym w 1973 r. Obecnie w Wielkiej Brytanii, skąd się wywodzi, pracuje ponad 15 tysięcy wolontariuszy, którzy działają w 336 lokalnych programach prowadzonych przez samodzielne organizacje pozarządowe. W 2004 r. powstała również organizacja „Home Start International”, obejmująca zasięgiem aż 5 kontynentów.
– Jesteśmy wolontariuszami programu pomocy domowej działającego w wielu krajach. Za wynagrodzeniem zatrudniamy tylko osoby, które rekrutują, szkolą i wspierają wolontariuszy do pracy w rodzinach – mówi Marilyn Barnes z Home Start Australia.
Każda z organizacji działa jednak na nieco innych zasadach. Różnica dotyczy nie tylko wieku dzieci (np. w Anglii do projektów kwalifikowani są rodzice dzieci do 5. roku życia), a przede wszystkim grupy rekrutowanych.
– Nasz projekt ma charakter profilaktyczny – zastrzega Żardecka. – Nie pracujemy z rodzinami z dużymi problemami, tak jak robią to nasi partnerzy w Czechach czy na Węgrzech – mówi.
W przeciwieństwie też do innych programów tego typu rodziny wymagające wsparcia nie są kierowane bezpośrednio do Fundacji tylko przez instytucje – np. ośrodki pomocy społecznej.
– Uczestnictwo w naszym projekcie jest bezpłatne i oparte na zasadzie dobrowolności – podkreśla Żardecka, zaznaczając, że wkrótce rozpocznie się nabór samych rodzin. – Współpraca z samorządem jest ważna, ale ogranicza się głównie do pomocy w dotarciu do chętnych, na przykład przez dystrybucję ulotek w przychodniach, żłobkach, bibliotekach.
Najbliższą projektowi Fundacji instytucjonalną formą pomocy jest praca tak zwanych asystentów rodziny. Choć nie ma nic wspólnego z wolontariatem, to również opiera się na pracy z rodziną w domu.
Kto buja kołyską
W Warszawie asystenci rodziny działają od 2010 r., choć ustawowy obowiązek ich zatrudniania pojawił się w tym roku. Dziś to niespełna 60 osób (najwięcej na Pradze Południe i Mokotowie). Ich pomocą objętych jest 468 rodzin.
– Liczba ta wzrośnie, gdyż część asystentów została zatrudniona w sierpniu – zaznacza Joanna Dolińska-Dobek, naczelnik Wydział Pomocy Dziecku i Rodzinie Biura Pomocy i Projektów Społecznych. Jej biuro od 2008 roku działa w Koalicji na rzecz Profilaktyki Krzywdzenia Małych Dzieci. Promuje i wspiera rozwój programu „Dobry Rodzic – Dobry Start na terenie Warszawy.
– Systematycznie włączają się nowe dzielnice. Teraz jest ich 13, ale do końca roku planujemy objąć nim wszystkie osiemnaście – mówi Dolińska-Dobek. Jej zdaniem wyjątkowość tych działań polega przede wszystkim właśnie na współpracy wielu podmiotów: zakładów opieki zdrowotnej, ośrodków pomocy społecznej, żłobków, poradni psychologiczno-pedagogicznych, szkół rodzenia oraz organizacji pozarządowych. – Sprawia to, że rodziny mogą liczyć na szerokie wsparcie – mówi i dodaje, że pomoc wolontariuszy pozwala jeszcze bardziej zwiększać tę ofertę.
Dla Anny Stasiak, mamy dorosłej już córki wszechstronne wsparcie rodzicielstwa to duże wyzwanie, które zawsze procentuje. – W końcu kto buja kołyską, ten rządzi światem – mówi, parafrazując słowa Williama R. Wallace’a.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)