Służewski Dom Kultury powstał z potrzeby lokalnej społeczności. To, co mieszkańcy Służewa kilkanaście lat temu uważali za fajne i cenne, istniej do dziś – mówi Ewa Willman, dyrektor Służewskiego Domu Kultury.
Historia Służewskiego Domu Kultury (SDK) sięga początku lat 90., gdy na terenie osiedla Służew nad Dolinką zlikwidowano osiedlowy klub kultury „Dolinka”. Jak opowiada Ewa Willmann, dyrektor SDK, na ogromnym, 20-tysięcznym osiedlu powstała pustka kulturalna. Aby ją zapełnić, działające na tym terenie Stowarzyszenie Mieszkańców Służewa powołało do życia Mokotowskie Centrum Kultury, Ekologii i Sportu.
Baraki pełne kultury
– Zajęcia kulturalne, sportowe i ekologiczne, przede wszystkim adresowane do dzieci i młodzieży ze Służewa, prowadzone były w wydzierżawionych od dzielnicy Mokotów barakach po budowniczych metra – wspomina Ewa Willmann. – Znaczna część aktywności odbywała się także w pobliskim parku Dolina Służewska, który – dzięki przepływającemu przez ten teren Potokowi Służewieckiemu i stawom z bogatą florą i fauną – sprzyjał zajęciom z ekologii.
Wówczas zostały sprowadzone pierwsze kozy, które do dziś są znakiem rozpoznawczym Służewskiego Domu Kultury.
W tych latach działalność Centrum rozwijała się głównie dzięki społecznej pracy członków Stowarzyszenia. Powstał chór dziecięcy „Dawne Głosy Dzieci”, prowadzony przez Marię Szreder, wystawiający dziecięce musicale na scenach warszawskich teatrów. Była dziecięca drużyna piłkarska, prowadzona przez Wiesława Zielińskiego, klub fotograficzny prowadzony przez Wandę Hansen. Zajęcia w kółku plastycznym prowadziła Barbara Czekańska. Były też otwarte lekcje ekologiczne, organizowane przez Ewę Willmann we współpracy z wykładowcami pobliskiej SGGW.
Z podarowanych przez mieszkańców książek Ewa Eysymontt zorganizowała osiedlowy punkt biblioteczny.
W niewielkiej, 100-metrowej salce, odbywały się koncerty, odczyty, wieczorki poetyckie, wystawy malarstwa i fotografii, a także konkursy muzyczne, plastyczne, fotograficzne i literackie.
Prezesami Zarządu Stowarzyszenia w tych czasach byli kolejno Remigiusz Grodecki oraz Ewa Willmann. Dzięki ich aktywności Stowarzyszenie zdobywało – przede wszystkim od Dzielnicy Mokotów – dotacje na kolejne projekty oraz na utrzymanie siedziby. Również Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej Służew nad Dolinką wspierał działalność Stowarzyszenia.
Od stowarzyszenia, przez filię, po dom kultury
Jak opowiada Ewa Willmann, działacze Stowarzyszenia przez cały okres lat 90. podejmowali energiczne działania na rzecz powołania na Służewie samorządowej placówki kultury z własną, nową siedzibą.
Odbyło się kilkadziesiąt spotkań w tej sprawie z władzami miasta i dzielnicy. Pod kilkoma petycjami zebrano kilkaset podpisów mieszkańców. W sprawę zaangażowali się także mieszkający na Służewie i współpracujący ze Stowarzyszeniem artyści, m. in. Jacek Bocheński, Zbigniew Jerzyna, Urszula Bartkiewicz. Efektem tych działań była decyzja władz Dzielnicy Mokotów o przekształceniu prowadzonego przez Stowarzyszenie Mokotowskiego Centrum Kultury, Ekologii i Sportu w filię Domu Kultury Kadr.
– Filia, dzięki uzyskanej dotacji stałej, miała większą swobodę działania, ponieważ coraz trudniej było nam działać od projektu do projektu – mówi Ewa Willmann.
Jesienią 2004 filia stała się odrębną placówką – Służewskim Domem Kultury.
Z uwagi na charakter dotychczasowej aktywności Stowarzyszenia, wyrastającej z potrzeb i zainteresowań lokalnej społeczności, do statutu Służewskiego Domu Kultury została wpisana, oprócz działalności kulturalnej, również działalność ekologiczna.
– SDK to chyba jedyny dom kultury w Warszawie, łączący w statucie te dwa obszary – podkreśla Ewa Willmann.
Odrobina wsi w środku miasta
Te specyficzne założenia statutowe zostały też uwzględnione w warunkach konkursowych na nową siedzibę. Budowa miała trwać dwa lata, ale trochę się przeciągnęła: została zakończona we wrześniu 2014 roku.
Autorami projektu nowej, oryginalnej i obsypanej nagrodami siedziby SDK są architekci: Natalia Paszkowska i Marcin Mostafa z biura WWAA oraz Jan Sukiennik z pracowni 137kilo.
Luźno rozstawione na zielonym terenie niewielkie domki są kryte dwuspadowymi dachami, co przywołuje klimat podmiejskiej wioski. Każdy z domków pełni inną funkcję: jeden jest domem literackim, w innym mieszczą się pracownie edukacyjne, oddzielny domek to administracja. Wszędzie dominuje drewno i szkło – drewniane są urządzenia na placu zabaw, podjazdy, scena oraz siedzenia amfiteatru. Dzięki temu, że ściany poszczególnych domków są przeszklone, ze środka widać zieleń parku.
Przeszklone ściany domków symbolizują też otwartość i ogólnodostępność Służewskiego Domu Kultury.
– To nas wyróżnia od innych placówek – mówi Ewa Willmann. – Oprócz zagrody dla kózek nie mamy innych ogrodzeń, każdy może do nas przyjść.
Często wpadają tu biegacze z parku, rowerzyści czy spacerowicze z psami, aby napić się kawy i iść dalej. Ewa Willmann zwraca uwagę, że ogrodzenia czy bramki nie powstały nawet wtedy, gdy młody chłopak racami niechcący spalił kawałek ściany.
– Przed świętami chciał sprawdzić fajerwerki. Nie przewidział, że się przewrócą i zamiast polecieć do góry, skierują się na ścianę i będzie pożar – tłumaczy dyrektor SDK.
Z potrzeby mieszkańców
Jak podkreśla Ewa Willmann, idea powstania Służewskiego Domu Kultury wyszła od lokalnej społeczności.
– To, co mieszkańcy Służewa kilkanaście lat temu uważali za fajne i cenne, np. kozy, wiatrak, który jest źródłem energii, gospodarstwo dziecięce ze zwierzętami, istnieje do dziś – mówi.
Potrzeby i preferencje mieszkańców zostały zapisane w warunkach konkursowych na nową siedzibę SDK. Dzięki temu SDK posiada świetne zaplecze dla fotografów – własną ciemnię i studio fotograficzne, co jest kontynuacją działań z lat 90.
Na terenie SDK powstał amfiteatr plenerowy, bo wiele imprez zawsze odbywało się w plenerze. Jest sala taneczna i sala widowiskowa z prawdziwego zdarzenia, o jakiej społeczność lokalna marzyła. Po dziś dzień działa dziecięcy zespół musicalowy, a nawet dwa – Grupa Musicalowa Orfeusz, w którą przekształcił się chór „Dawne Głosy Dzieci” oraz zespół Decybele. Jest także Hip-hop Akademia.
Kultura i ekologia przede wszystkim
Jak przystało na placówkę, która wyrosła ze stowarzyszenia mieszkańców, SDK chętnie współpracuje z organizacjami pozarządowymi.
– Jesteśmy otwarci na organizacje pozarządowe, z tym że stawiamy na kulturę i ekologię, dlatego priorytet u nas mają przede wszystkim NGO działające w tych obszarach – mówi Ewa Willmann. – Jednym z naszych głównych partnerów społecznych jest nadal Stowarzyszenie Mieszkańców Służewa, z którym realizujemy wiele wspólnych projektów, między innymi cykl imprez poświęconych wielkiemu twórcy ze Służewa, Zdzisławowi Beksińskiemu czy konkurs muzyczny „Piosenki Niepodległe”.
Ela Biryło, asystent dyrektora, która jest odpowiedzialna za kontakty z NGO , opowiada, że na początku, po otwarciu nowej siedziby, nastąpił „boom” na to niezwykłe miejsce.
– Bardzo wiele, nie tylko komercyjnych struktur, ale też fundacji, stowarzyszeń, zgłaszało się do nas, żeby zorganizować tutaj jednorazowe wydarzenie dużej rangi – mówi Ewa Biryło. – Były to np. konferencje podsumowujące, gale, otwarcia fundacji czy projektów. Ze względu na naszą świeżość i to, czym dysponujemy, nasze zasoby lokalowe, do tej pory tego typu wydarzenia u nas przeważają.
Ze względu na architekturę SDK nie ma możliwości nawiązania ciągłej współpracy z większą liczbą fundacji czy stowarzyszeń, ponieważ dom kultury nie ma zbyt wielu małych pomieszczeń.
– Natomiast, jeśli już się poznamy i taka współpraca dobrze się układa, to prawie nigdy nie odmawiamy lokalu – mówi Ela Biryło. – A nawet jeśli sami nie możemy niczego zaproponować, podsuwamy miejsca, dokąd taka fundacja czy stowarzyszenie może się udać.
Gale, festiwale i chór mam
Rocznie Służewski Dom Kultury współpracuje w różnej formie z ok. 15-20 organizacjami.
– Nie przyjmujemy wszystkich: statutowo stawiamy na edukację kulturalną i ekologiczną – opowiada Ela Biryło.
W SDK odbyła się np. gala Konkursu [eS] im. Jacka Kuronia na przedsiębiorstwo społeczne roku, organizowana przez Fundację Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Miało tu miejsce reotwarcie festiwalu "Oczy i Obiektywy" Stowarzyszenia Etnograficznego. Swoją I Dobroczynną Galę zorganizowało tu stowarzyszenie Otwarte Klatki.
– „Spadkiem” po tak dużej gali jest to, że wolontariusze stowarzyszenia spotykają się u nas, przynajmniej ci z okręgu mazowieckiego – mówi Ela Biryło.
W tym roku po raz pierwszy w SDK odbył się Dzień Uchodźcy.
– Jako dom kultury silnie działamy w środowisku fotoreporterów, więc w ramach Dnia Uchodźcy przyjechał do nas Teatr z Trójmiasta, który pokazał spektakl o uchodźcach na bazie zdjęć Maćka Moskwy – mówi Marta Rybicka z SDK.
SDK jest także otwarty na grupy nieformalne.
– Przyglądamy się temu, z czym przychodzi do nas lokalna społeczność i staramy się ją wspierać – mówi Ela Biryło. W SDK działa np. chór mam, grupa „Służew w akcji” czy grupa „Nie-Zwyczajny śpiew”, która organizuje warsztaty śpiewu etnicznego. Są też grupy nieformalne, które skupiają się wokół ogrodu społecznego i działań proprzyrodniczych, np. Nieformalna Społeczność Drzewiej.
Jasne, choć nie sztywne zasady
Jeśli do SDK zgłasza się jakieś NGO czy grupa nieformalna, to w zależności od tego, w jakim zakresie SDK partycypuje w organizacji danego przedsięwzięcia, podpisywana jest odpowiednia umowa.
– Najczęściej polega ona na udostępnieniu lub wynajęciu przestrzeni, ale wspieramy też swoją wiedzą na temat organizowania tego typu przedsięwzięć w ramach tzw. umowy partnerskiej – mówi Ela Biryło.
W zależności od wydarzenia, charakter tej współpracy jest różny.
– Najczęściej, oprócz lokalu, organizacje oczekują od nas tzw. PR-u – opowiada Ela Biryło. – Myślą, że jako instytucja mamy możliwość pozyskania dla danego wydarzenia widza. To nie zawsze tak jest. Oczywiście, mamy swoje kanały, ale nie zawsze decydujemy się na tego rodzaju wsparcie.
SDK ma preferencyjne stawki wynajmu, przeznaczone tylko dla stowarzyszeń i fundacji.
– Często udostępniamy naszą przestrzeń nieodpłatnie albo po tzw. „kosztach eksploatacyjnych”, jeśli uważamy, że dany projekt wart jest takiego wsparcia i jeśli mamy taką możliwość – mówi Ela Biryło. – W ciągu roku za darmo możemy wesprzeć jeden, dwa duże projekty, bo na tyle pozwala nasza kondycja finansowa – dodaje.
Ela Biryło dostrzega coraz mniej problemów w kontaktach z organizacjami pozarządowymi. Na początku uczyła się, jak rozmawiać z NGO.
– Po czterech latach umiem zadawać celne pytania o oczekiwania organizacji, które mają pomysł, ale nie do końca wiedzą, jak go zrealizować – mówi. – To była dla mnie trudność: nie umiałam dostrzec w porę mielizn projektu. Teraz już wiem, na co zwrócić uwagę i dzięki temu możemy się szybko porozumieć. Ważne, żeby zasady współpracy były jasne, choć nie sztywne. Żeby nic nie zostało niedomówione. Wtedy wiele można razem zdziałać – podsumowuje Ela Biryło.
Źródło: inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23