Paradoks polega na tym, że nawet osoby patrzące na działania organizacji przychylnie często nie mają o nich podstawowej wiedzy i łatwo wierzą w mity rozpowszechnione na ten temat – dr hab. Magdalena Dudkiewicz komentuje dla ngo.pl wyniki badań wizerunku organizacji przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Klon/Jawor.
Zmiana wizerunku sektora pozarządowego to przede wszystkim wyzwanie edukacyjne, do którego polska szkoła raczej się nie pali, poza tym w znacznym stopniu dotyczy ono dorosłych. Paradoks polega na tym, że nawet osoby zasadniczo patrzące na działania organizacji przychylnie, często nie mają o nich podstawowej wiedzy i łatwo wierzą w mity rozpowszechnione na ten temat.
Szkodliwe mity
Wielkie wyzwanie, jakie stoi przed trzecim sektorem, nawet trudniejsze niż budowanie zaufania – bo generalnie wiadomo, jak to zrobić – dotyczy powszechnego w społeczeństwie przekonania, że organizacja „działa sama”, „bez pieniędzy”, „społecznie”, że ludzie tam pracujący właściwie nie powinni jeść, że to nie jest zawód, tylko jakieś górnolotne powołanie (cytat z badań: „kieruje nimi wewnętrzne powołanie oraz gotowość poświęcenia się dla idei”).
O dziwo, taki mit nie kłóci się w społecznej świadomości z oczekiwaniem, że organizacje będą dostarczać usług na wysokim poziomie merytorycznym, jednocześnie czyniąc to właściwie bezkosztowo, bo wszystkie pieniądze przekazywane organizacjom powinny ostatecznie trafiać do ich podopiecznych, bez jakichkolwiek kosztów administracyjnych czy po prostu koniecznych wynagrodzeń.
To w tym przekonaniu ma swoje źródło gotowość do wpłacania 1% podatku organizacjom, które prowadzą subkonta dla konkretnych osób, najczęściej chorych dzieci. Panuje bowiem pogląd, że wpłacane pieniądze powinny zostać przeznaczone na rzecz konkretnych osób potrzebujących. Tymczasem idea 1% była i jest całkowicie inna – to nie filantropia, lecz mechanizm nastawiony na zapewnienie stabilności organizacji poprzez dostarczenie jej wolnych, pozaprojektowych pieniędzy, pozwalających na stabilizację zatrudnienia, wynajęcie biura czy nawet – o zgrozo – pokrycie choćby niewielkich kosztów działań PR.
Drugi szkodliwy mit, który ujawnił się w badaniu, dotyczy przekonania, że organizacja koniecznie musi działać na zewnątrz, a nie dla siebie i swoich członków. Szkodliwość tego poglądu polega na niedostrzeganiu – po pierwsze – dość częstego sposobu ewoluowania organizacji, które działają najpierw „wsobnie”, by następnie zacząć udzielać się na zewnątrz. Często dzieje się tak między innymi w przypadku różnego rodzaju stowarzyszeń hobbystycznych, a także stowarzyszeń zawiązywanych przez rodziców dzieci o szczególnych potrzebach (np. dzieci chorych czy szczególnie uzdolnionych). Wypracowane przez jakąś grupę metody działania są później powszechnie udostępniane i popularyzowane np. w Internecie.
Po drugie, osoby zakładające, że dobra organizacja nie może działać wyłącznie na swoją rzecz, nie dostrzegają, że taki model funkcjonowania stanowi wszak istotę zasady pomocniczości, ponieważ ludzie, którzy sami (w grupie przyjaciół) zaspokajają swoje potrzeby, tym samym nie oczekują wsparcia od szerszego otoczenia i za publiczne pieniądze.
Tego rodzaju nieporozumienia uważam za znacznie bardziej niepokojące i szkodliwe niż fakt nieznajomości pojęcia „organizacja pozarządowa” (przeprowadzone przeze mnie badania pokazują, że osoby bezpośrednio zaangażowane w takie działania także rzadko używają tego terminu) czy też mylenie fundacji ze stowarzyszeniem.
Wizerunek ważny i opłacalny
Po pierwsze, pokutuje tu przekonanie – wskazane przez autorów raportu – że to, co dobre, samo się sprzeda (stąd pojawiają się też oczekiwania w odniesieniu do mediów, które „powinny się” działaniami organizacji same zainteresować).
Po drugie, brakuje świadomości, że zabieganie o poparcie społeczne dla swoich działań to nie jakaś fanaberia, lecz obowiązek organizacji, bowiem poziom tego poparcia to właściwie jedyny sposób weryfikacji podejmowanych przez nią działań.
Po trzecie, nie ma w organizacjach przekonania, że zabieganie o dobry wizerunek zwyczajnie się opłaca, bo np. nic tak dobrze nie działa na potencjalnego sponsora, jak dobrze zbudowane, pozytywne portfolio organizacji.
Pozarządowość jako niezależność
Mamy tu do czynienia ze swoistym paradoksem wizerunkowym, ponieważ organizacje są – jak pokazało badanie – w znacznie większym stopniu postrzegane przez społeczeństwo jako niezależne od państwa, niż wskazuje na to stan faktyczny. Autorzy raportu piszą, że „duży udział środków publicznych w budżecie sektora pozarządowego z pewnością zdziwiłby wielu badanych”. Może by i zdziwił, ale zapewne nie oburzył, bowiem w świadomości społecznej częste jest przekonanie, że każdy wyda pieniądze publiczne lepiej niż państwo.
Mimo iż niezależność nie stanowi – jak pokazało badanie – problemu dla wizerunku organizacji pozarządowych, uważam, że jest to kwestia istotna dla ich tożsamości. Rezygnując tak łatwo i bezrefleksyjnie ze swojej niezależności na rzecz stabilizacji finansowej, płacą one za to istotną, chociaż raczej niedostrzeganą na pierwszy rzut oka cenę.
I tutaj koło się zamyka – wracamy do kwestii wizerunkowych: świadomość, jak bardzo ten wizerunek jest ważny i podejmowanie przemyślanych działań budujących reputację, to szansa na uruchomienie innych niż publiczne źródeł finansowania. Jest to w efekcie szansa na faktyczną niezależność, która – o czym jestem przekonana – w przyszłości pozwoli zbudować nie tylko lepszy wizerunek, ale przede wszystkim większą świadomość społeczną na temat działań trzeciego sektora.
Więcej informacji o wynikach badań, raport oraz najważniejsze fakty znajdziecie tutaj: Jak Polacy postrzegają organizacje? Najnowszy raport Klonu.
Pobierz
-
Wizerunek organizacji pozarządowych. Raport z badania
pdf ・455.24 kB