Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
To, co chcę napisać, nie jest ani przyjemne, ani miłe. Jest po prostu - według mojej wiedzy - prawdą (choć przecież każdy może się mylić). Podstawowym problemem trzeciego sektora jest to co powinno być jego największą zaletą - możliwość niekonwencjonalnej ścieżki kariery. Trzeci sektor powinien być szansą dla tych, którzy nie mieszczą się w "oficjalnym obiegu", a mają coś do powiedzenia. To wielka szansa, ale nie dajcie zwieść się łatwości wyrażania zdania.
Bowiem w rzeczywistości sytuacja jest zupełnie odwrotna. Zatrudnia
się w sektorze - bo są na to pieniądze - zupełnych ignorantów (to
akurat jest ich zaleta), którym wmawia sie jednak, że wystarczy
przeczytać jedną książkę, aby w danej dziedzinie być ekspertem. Nie
tylko uczestniczyć w dyskusji, ale nawet publikować teksty, nie
tylko zadawać pytania, ale od razu udzielać odpowiedzi.
Parę lat temu jeden z moich znajomych (ówczesny redaktor naczelny katowickiego MOST-u) stwierdził, że już po roku działalności (a przecież wcześniej był jeszcze zaangażowany w ruchy ekologiczne) stał się nagle jakimś ekspertem - do czego wcale nie czuł się predysponowany. Dziś (po bodaj już ośmiu latach pracy w sektorze) jest już rzeczywistym ekspertem, nota bene jego kompetencje - co nie jest częste w tej działalności - potwierdzone są dyplomem doktora. Mimo to, co chwilę czytam teksty i opinie ludzi, którym wydaje się, że po odbyciu kursu, mają prawo wypowiadać się na dowolny temat na równi z nim. Którzy są przekonani, że nie osiągnąwszy w życiu więcej niż rozliczenie grantu. A to przecież nie powód do chwały - to jedynie psi obowiązek. Prawdziwym powodem do chwały jest zrealizowanie i rozliczenie projektu, który przyniósłby rzeczywisty efekt (a gdy ktoś może bez żenady powiedzieć, że ma za sobą taki projekt po prostu musi być bufonem). Nie dajcie się nabrać, że możecie radzić innym, jeśli sami jesteście bezradni. To często nawet dobrze wygląda, gdy "nasi" eksperci uczą za wschodnią granicą jak tworzyć społeczeństwo obywatelskie... bo przecież dobrze wiemy jak tego nie robić.
Nie odmawiam młodzieży prawa do własnego zdania. Sam do tej pory uważam, że do osób po trzydziestce, należy podchodzić z uzasadnioną nieufnością. Jednak powtarzanie komunałów, odkrywanie prawd, które zostały już dawno odkryte, wygłaszanie tez, które już stały się banałami to nie zaleta lecz wada. Ja mam dość duże doświadczenie w działaniach w sektorze, ale są to doświadczenia - w przeważającej mierze - negatywne. Wiele razy próbowałem i wiele razy mi się nie udało. Zapewne są tacy, którzy osiągnęli sukces. Co więcej, mam zaszczyt znać kilkoro z nich. Ale są to wyjątki. Niedoścignione wzory, od których z pokorą trzeba się uczyć. Nie oznacza to, że mają zawsze rację. Bardzo często się mylą i trzeba im to wypominać. W końcu oni odchodzą, taka jest kolej rzeczy. Ty możesz ich zastąpić, jeśli podejmiesz wyzwanie.
Jeżeli jednak wydaje Ci się, że po rocznym zapoznaniu się ze słownictwem, przeczytaniu dwóch książek i wysłuchaniu dwóch wykładów, coś wiesz na temat trzeciego sektora to się mylisz. Chcesz się wypowiedzieć, masz prawo. Ale nie licz, że nikt tego nie przeczyta, że piszesz do głupszych od siebie, że niesiesz kaganek oświaty... Brakuje społeczników, ludzi, którzy dla idei są w stanie wyprzeć się siebie. Ale jeżeli myślisz, że zbawiasz świat biorąc za to dobrą pensję, to być może jedynie nie szkodzisz. Jeżeli myślisz, że robisz dobrze jednocześnie dobrze sie bawiąc to może rzeczywiście nie czynisz zła. Ale to tylko praca albo zabawa, ale nie działalność społeczna.
Więc mam wielką prośbę do autorów tekstów (najczęściej powstających w ramach różnorodnych programów), redaktorów publikacji (których celem jest zadowolenie sponsora a nie osiągnięcie jakiegoś celu) - dajcie pokój. Tak wiele jest naprawdę do powiedzenia, tak naprawdę brakuje rzeczowej dyskusji, że nie warto stwarzać pozorów i robić czegoś na pokaz. Szkoda wysiłku.
Parę lat temu jeden z moich znajomych (ówczesny redaktor naczelny katowickiego MOST-u) stwierdził, że już po roku działalności (a przecież wcześniej był jeszcze zaangażowany w ruchy ekologiczne) stał się nagle jakimś ekspertem - do czego wcale nie czuł się predysponowany. Dziś (po bodaj już ośmiu latach pracy w sektorze) jest już rzeczywistym ekspertem, nota bene jego kompetencje - co nie jest częste w tej działalności - potwierdzone są dyplomem doktora. Mimo to, co chwilę czytam teksty i opinie ludzi, którym wydaje się, że po odbyciu kursu, mają prawo wypowiadać się na dowolny temat na równi z nim. Którzy są przekonani, że nie osiągnąwszy w życiu więcej niż rozliczenie grantu. A to przecież nie powód do chwały - to jedynie psi obowiązek. Prawdziwym powodem do chwały jest zrealizowanie i rozliczenie projektu, który przyniósłby rzeczywisty efekt (a gdy ktoś może bez żenady powiedzieć, że ma za sobą taki projekt po prostu musi być bufonem). Nie dajcie się nabrać, że możecie radzić innym, jeśli sami jesteście bezradni. To często nawet dobrze wygląda, gdy "nasi" eksperci uczą za wschodnią granicą jak tworzyć społeczeństwo obywatelskie... bo przecież dobrze wiemy jak tego nie robić.
Nie odmawiam młodzieży prawa do własnego zdania. Sam do tej pory uważam, że do osób po trzydziestce, należy podchodzić z uzasadnioną nieufnością. Jednak powtarzanie komunałów, odkrywanie prawd, które zostały już dawno odkryte, wygłaszanie tez, które już stały się banałami to nie zaleta lecz wada. Ja mam dość duże doświadczenie w działaniach w sektorze, ale są to doświadczenia - w przeważającej mierze - negatywne. Wiele razy próbowałem i wiele razy mi się nie udało. Zapewne są tacy, którzy osiągnęli sukces. Co więcej, mam zaszczyt znać kilkoro z nich. Ale są to wyjątki. Niedoścignione wzory, od których z pokorą trzeba się uczyć. Nie oznacza to, że mają zawsze rację. Bardzo często się mylą i trzeba im to wypominać. W końcu oni odchodzą, taka jest kolej rzeczy. Ty możesz ich zastąpić, jeśli podejmiesz wyzwanie.
Jeżeli jednak wydaje Ci się, że po rocznym zapoznaniu się ze słownictwem, przeczytaniu dwóch książek i wysłuchaniu dwóch wykładów, coś wiesz na temat trzeciego sektora to się mylisz. Chcesz się wypowiedzieć, masz prawo. Ale nie licz, że nikt tego nie przeczyta, że piszesz do głupszych od siebie, że niesiesz kaganek oświaty... Brakuje społeczników, ludzi, którzy dla idei są w stanie wyprzeć się siebie. Ale jeżeli myślisz, że zbawiasz świat biorąc za to dobrą pensję, to być może jedynie nie szkodzisz. Jeżeli myślisz, że robisz dobrze jednocześnie dobrze sie bawiąc to może rzeczywiście nie czynisz zła. Ale to tylko praca albo zabawa, ale nie działalność społeczna.
Więc mam wielką prośbę do autorów tekstów (najczęściej powstających w ramach różnorodnych programów), redaktorów publikacji (których celem jest zadowolenie sponsora a nie osiągnięcie jakiegoś celu) - dajcie pokój. Tak wiele jest naprawdę do powiedzenia, tak naprawdę brakuje rzeczowej dyskusji, że nie warto stwarzać pozorów i robić czegoś na pokaz. Szkoda wysiłku.
Piotr Frączak – działacz społeczny, członek (często także założyciel) wielu organizacji, m.in. : Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Społecznych ASOCJACJE, Stowarzyszenia Dialog Społeczny, Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych.
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.