Dla nich małe kino to całe życie. Kinobusem po Podkarpaciu
W pięknie wyremontowanym kinie w Rymanowie nie zobaczycie filmu! Jest w nim wszystko, prócz sprzętu do projekcji. Za to w Przeworsku liczba widzów dorównuje niemal liczbie mieszkańców. W ostatni wakacyjny weekend Podkarpacie przemierzał objazdowy festiwal filmowy Kinobus. Jego uczestnicy zwiedzali działające i niedziałające kina, spotykali się z kiniarzami, poznawali historie poszczególnych instytucji. A czasami próbowali także coś w nich zmienić.
– Pomysł na objazdowy festiwal filmowy wziął się z inspiracji podobnymi inicjatywami z innych państw. Na przykład po Estonii jeździ stara ciężarówka wojskowa z projektorem na pokładzie, obecnie chyba na występach gościnnych w Gruzji. Jest też podobna inicjatywa na Litwie – mówi Maciej Gil z Fundacji Wspierania Kultury Filmowej Cyrk Edison, która, przy wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, zorganizowała polską odsłonę projektu. – O istnieniu Kinobusów estońskiego i litewskiego dowiedziałem się dopiero w maju, wcześniej jednak przez wiele lat przyglądałem się temu, co dzieje się na Słowacji.
Małe kino, mała polityka
Jak opowiada, w Žilinie znaleźć można prawie nieczynną stację kolejową, która przez działaczy organizacji pozarządowych została przekształcona w centrum kulturalne. Tam dwanaście lat temu pojawił się pomysł, by jeździć autobusem po coraz bardziej niszczejących kinach na prowincji. Podróżowali ze skrzynią części zamiennych, by reperować, co trzeba, pokazać film i jechać dalej. – Uznałem, że warto by zrobić coś podobnego u nas – stwierdza Gil.
Nadrzędnym celem Kinobusu było oczywiście oryginalne, atrakcyjne spędzenie ostatniego weekendu wakacji w kinowej i filmowej atmosferze. Kolejnym – swoista diagnoza kondycji podkarpackich kin. Problemów, z jakimi się borykają, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, jest sporo – od coraz większej migracji mieszkańców z małych ośrodków do Rzeszowa, Krakowa i dalej, przez brak pieniędzy na wymianę sprzętu czy działalność w ogóle, aż po trudności w relacjach z samorządowcami.
Jednym z najdobitniejszych przykładów może być sytuacja z Rymanowa, gdzie w pięknie odnowionym budynku znajduje się wyremontowana sala kinowa. Nie brakuje w niej niczego, poza… nowoczesnym sprzętem do projekcji filmów. Mimo prób, nie udaje się uzyskać wsparcia gminy, bezskuteczne okazało się wnioskowanie o dotacje do centralnych instytucji. Pod ekranem nieczynnego kina Sokół występują zespoły muzyczne, trupy teatralne i zapewne lokalni politycy.
Film jako dodatek
Sytuacja, chociaż niewesoła, nie jest jednak beznadziejna. Jak mówi Maciej Gil: – Przygotowując trasę, byliśmy przekonani, że będzie znacznie gorzej, że kina będą w gorszym stanie, nie będą wyświetlać filmów. A okazuje się, że jeśli ktoś potrafi zabiegać o środki i z nich korzystać, to daje sobie radę. Świetnymi przykładami mogą być Brzozów czy Przeworsk.
W tym ostatnim postawiono na próbę zatrzymania mieszkańców, zwłaszcza młodych, na miejscu, by nie musieli jeździć na film do Rzeszowa. Udało się – w ciągu niecałego roku kino Warszawa odwiedziło szesnaście tysięcy widzów (a Przeworsk ma nieco ponad czternaście tysięcy obywateli). Dzięki odpowiedniej reklamie i licznym pomysłom promocyjnym udało się przeciwstawić modzie, którą niektórzy obserwują wśród młodzieży. – Wyjazd do kina jest często dla niej wycieczką, podczas której w większym stopniu chodzi o to, co dzieje się przy okazji, a nie o sam film i jego treść – mówi Bartosz Czwakiel, jeden z pracowników przeworskiego kina. – Ludzie lubią się pokazać na portalach społecznościowych, zrobić zdjęcia: staje się to pewnego rodzaju rytuałem, do którego film jest tylko dodatkiem. Nawet u nas młodzi nie pytają, jaki jest repertuar, ale kiedy będą mogli kupić popcorn?
Argument w rozmowie
Zdiagnozowanie problemów to jedno, rozwiązywanie ich to drugie, znacznie trudniejsze, wyzwanie. Czy Kinobus będzie w stanie cokolwiek zmienić, choćby na małą skalę? – Nie wiem, czy efekt Kinobusu ma szansę być duży. Wszystko zawsze zależy od miejscowych działaczy i polityków. Możemy oczywiście podpisać jakieś petycje, słać listy. Ale czy to coś da? Nie jestem pewna – odpowiada Dagmara Romanowska, dziennikarka filmowa i jedna z uczestniczek imprezy. Po czym dodaje: – Kinobus może być jednak ważnym wydarzeniem dla miejsc, które odwiedziliśmy. Może komuś uda się to nasze zainteresowanie wykorzystać jako argument w rozmowie, na przykład z samorządowcami?
Maciej Gil zaś dodaje: – Jednym z celów naszego projektu była aktywizacja społeczności lokalnych. Jako fundacja jesteśmy też otwarci na wszelkie formy współpracy, chętnie wesprzemy kiniarzy, służymy im doświadczeniem i kontaktami. Z paroma osobami jesteśmy już umówieni. Pokłosiem naszej wizyty może być więc polepszenie sytuacji małych kin.
Twórcy magii
Podróż Kinobusem dała też wiele jej uczestnikom – także tym z dużym doświadczeniem kinowym. Dla Marty Sikorskiej, uczestniczki projektu, która dziesięć lat temu pracowała w małym kinie studyjnym, dziś już zresztą nieistniejącym, była okazją do wspomnień. – Kilkukrotnie wzruszyłam się podczas podróży Kinobusem. To spełnienie marzeń każdego entuzjasty kina. Dzięki wyjazdowi mogliśmy zwiedzić niesamowite miejsca, ale przede wszystkim poznać ludzi, którzy od kilkudziesięciu lat tworzą dla widzów warunki, by mogli cieszyć się filmami w salach kinowych – opowiada. – Ci ludzie to prawdziwi twórcy magii: skromni kinooperatorzy, osoby kierujące kinami, obsługa widowni, a więc ludzie często dla nas anonimowi. Dla nas niejednokrotnie to tylko dwie godziny spędzone w kinie. Dla nich małe kino to całe życie.
Na wymierne efekty Kinobusu będzie trzeba oczywiście poczekać. Przejście od słów do czynów może zabrać sporo czasu. Najważniejsze jednak, że impuls został wysłany i nawet jeśli tylko w jednym kinie sytuacja się poprawi, będzie można uznać to za sukces. To zresztą przecież nie koniec Kinobusu.
Kontynuacja i zmiany
Niewykluczone bowiem, że za rok odbędzie się kolejna edycja imprezy, już w innym województwie. Może kiedyś warto będzie także zorganizować objazd po miejscach, które zostały odwiedzone w tym roku, by zobaczyć, gdzie i w jaki sposób sytuacja się zmieniła. Pomysłów jest dużo, także jeśli chodzi o korektę działań. Jak przyznaje Maciej Gil: – Następnym razem będziemy pewnie kontaktować się także z lokalnymi politykami, by wiedzieli o naszym zainteresowaniu danym regionem. Kto wie, może wizyta autokaru pełnego „kinofilów”, w tym dziennikarzy mediów o ogólnopolskim zasięgu, zwróci ich wagę na kina, o których zwykle nie pamiętają? – stwierdza.
– Na pewno chciałabym odwiedzić kolejne miejsca w Polsce, w których będzie można zajrzeć do małych kin, przywołać wspomnienia – dodaje Marta Sikorska. – Ale warto też poświęcić chwilę na rozmowę o dzisiejszych kinach studyjnych, o szansach, jakie daje im cyfryzacja i o tym, jak zachować tak wyjątkowe miejsca jak kina w Sanoku, Jaśle, Przemyślu, Iwoniczu…
Pozostaje zatem tylko czekać na informacje dotyczące kolejnej edycji imprezy.
Jako fundacja chętnie wesprzemy kiniarzy, służymy im doświadczeniem i kontaktami. Pokłosiem naszej wizyty może być więc polepszenie sytuacji małych kin.