Bolączką polskich przedsiębiorców społecznych jest trudny dostęp do kapitału. O kredyt i pożyczkę nadzwyczaj trudno. Dotacje uzależniają i oddalają gospodarczą samodzielność. Pieniądze na start i rozwój trzeba jednak mieć. Tylko skąd?
– Tylko takie podmioty rynkowe możemy porównywać z przedsiębiorstwami społecznymi. MŚP kierują się efektywnością, skutecznością i korzystnością. Przy podmiotach ekonomii społecznej kryteria działania są rozplanowane w odwrotnej kolejności – mówiła Herbst.
Gdzie cel ekonomiczny?
Prymat celu społecznego nad celem ekonomicznym pozbawia podmioty ekonomii społecznej możliwości korzystania z instrumentów zwiększających ich rozwój kapitałowy. To, co pozostaje, to korzystanie z instrumentów dłużnych – pożyczek i kredytów. Jest to jednak niesłychanie trudne, ze względu na kryteria oceny, które stosuje się przy podejmowaniu decyzji o ich przyznaniu.
Kredyt bankowy dla przedsiębiorstw społecznych praktycznie nie jest dostępny. Pieniędzy trzeba zatem szukać po stronie publicznej. – Nie ma możliwości stałego, stabilnego rozwoju, bez zasilenia zewnętrznego – przekonywała Herbst.
Problemem są polskie rozwiązania instytucjonalno-prawne, a także katalog instrumentów finansowych stosowanych w naszym kraju. Oba porządki nie biorą pod uwagę specyfiki podmiotów ekonomii społecznej. – Ze wszystkich analiz, wynika, że świadczenie usług przez instytucje finansowe na rzecz podmiotów ekonomii społecznej możliwe jest tylko wtedy, kiedy stworzymy efektywny system zasilający te podmioty w środki finansowe ze zewnątrz – powiedziała Herbst.
Co to oznacza? Przede wszystkim stałą interwencję publiczną. I wcale nie ma potrzeby tworzenia do tego specjalnych instytucji. Można wykorzystać istniejące już fundusze pożyczkowe, czy poręczeniowe.
Niestety wciąż brakuje możliwości uruchomienia trwałego narzędzia, które gwarantowałoby podmiotom dostęp do kapitału. A takie zapowiedzi pojawiły się już cztery lata temu na gdańskiej konferencji poświęconej ekonomii społecznej. Wtedy powstała propozycja wyodrębnienia specjalnych środków, które kierowane byłyby na stworzenie infrastruktury finansowej, wspierającej podmioty ekonomii społecznej. – Nazwaliśmy to funduszem przedsiębiorczości społecznej, miał być tworzony z odprowadzania 1% CIT. Te środki miały być kierowane do funduszy poręczeniowych i pożyczkowych, które udzielałyby pomocy – przypomniała Herbst.
Rusza pożyczkowy pilotaż
Pomysł nie wypalił, co nie oznacza zupełnego fiaska tej idei. Obecnie udało się przygotować pilotaż podobnego systemu w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Powstanie w nim tylko fundusz pożyczkowy w wysokości 30 mln zł. Jednak nie będzie on miał charakteru centralnego. Operatorem środków będzie Bank Gospodarstwa Krajowego. Za jego pośrednictwem środki będą przekazywane do wyselekcjonowanych funduszy lokalnych.
Margol ma jednak nadzieję, że pilotaż odniesie sukces. Dodał, że istnieje ogromna potrzeba dostosowania się podmiotów ekonomii społecznej do otwartych reguł rynkowych. – Przedsiębiorstwa społeczne mają znakomicie rozwinięte oblicze społeczne i niestety ogromne braki w obliczu biznesowym – przekonywał.
Banki bez recepty na ekonomię społeczną
Sporym problemem jest niechęć osób prowadzących przedsiębiorstwa społeczne do mówienia o swoich wynikach finansowych. Niektórzy wstydzą się chociażby sukcesu, który odnieśli. Inni traktują finanse, jak rzecz zwyczajnie nieważną wobec działalności społecznej. Kolejnym problemem wskazanym przez Grudzińskiego jest brak wizji biznesowej i brak majątku, który mógłby zabezpieczyć kredyt. Dlaczego to ważne? – Bo tego wymaga prawo bankowe. Nie można w tej sytuacji udzielić kredytu, bo jest to złamanie prawa – przekonywał.
Grudziński dodał też, że dla bankowców sektor ekonomii społecznej jest nieco niezrozumiały. Nie istnieją dla niego osobne statystyki ryzyka, dlatego z automatu zakłada się, że jest ono najwyższe. Stąd też kredyt jest tak trudno dostępny. Ważne są zatem instytucje pożyczkowe i poręczeniowe. Zdarza się, że podmiot spełnia reguły otrzymania kredytu, ale nie jest w stanie go zabezpieczyć.
Apartheid czy brak wiary w siebie?
Startupy najbardziej ryzykowne
TISE w ciągu ostatnich dwóch lat udzieliło 180 pożyczek na ponad 40 mln zł, w tym 50 pożyczek dla organizacji pozarządowych. Znaczna ich część to pożyczki pomostowe związane z realizacją projektów unijnych, ale TISE udziela im też pożyczek rozwojowych czy inwestycyjnych. – Taką może dostać klasyczny podmiot ekonomii społecznej, ale także zwykła fundacja, która postanowiła założyć działalność gospodarczą – mówił Wittels.
Jakie są warunki otrzymania takiej pożyczki? Przede wszystkim pewne źródło spłaty i dobrze przygotowany biznesplan wraz z planem przepływów finansowych. Wittels podkreślił, że w najtrudniejszej sytuacji są startupy, bo nie mają żadnego kapitału. – Nie wykluczamy, że startup może otrzymać od nas pożyczkę, ale to zawsze zależy od konkretnego przypadku – mówił. Wittels radził też, aby szczególną wagę przykładać do planowania swoich kosztów i przychodów. Na tym polu również pojawia się dużo problemów związanych z faktem, iż wiele organizacji pozarządowych nie jest w stanie zaplanować swoich finansów nawet na najbliższe dwa lata.
Na koniec Włodzimierz Grudziński podkreślił, że podmioty ekonomii społecznej powinny unikać konkurowania ze sobą o kapitał. Ci, którzy mogą wziąć pożyczkę, powinni ją brać. O granty powinni starać się ci, którzy faktycznie nie dają sobie rady. – Mieć zysk, to nic obrzydliwego – przekonywał.
Źródło: Ekonomiaspoleczna.pl