TUTKI™ – tworzone z gazet rurki. Do tego odpowiedzialne społecznie i środowiskowo. Oto nowy produkt polskiego społecznego dizajnu. Z Katarzyną Herman-Janiec, współtwórczynią marki, która zatrudniła kilkadziesiąt osób niepełnosprawnych i długotrwale bezrobotnych, rozmawia dla Ekonomiaspoleczna.pl Krzysztof Cibor.
Krzysztof Cibor: Tutki to półprodukt do rękodzieła. Konkretnie – wyplatania z „papierowej wikliny” – 42 cienkie rurki z gazety, opakowane w ładne pudełko i instrukcję, jak z tej makultaury zrobić koszyk czy bransoletkę. Skąd pomysł na coś takiego?
Wtedy nie był to jeszcze tak popularny nurt jak obecnie. Znalazłam w końcu Magdę Godawę, która wyplatała wtedy tylko małe przedmioty. Spytałam ją, czy zrobiłaby dla mnie dużą skrzynię. Ona przyjęła nowe wyzwanie i tak zaczęła się nasza współpraca.
Tutki są szczególne dlatego, że produkują je osoby wykluczone
Wyplatanie to dość prosta czynność, można jej nauczyć prawie każdego. Stąd narodził nam się pomysł prezentów korporacyjnych wyplatanych z gazet, robionych przez osoby wykluczone społecznie. Nie zrealizowałyśmy tej idei, ale ziarno zostało rzucone. Tymczasem wymyśliłam produkty kreatywne, które dokańcza użytkownik. Na przykład lampę, którą maluje klient. Chcemy dać klientom radość z kreacji. Tutki są właśnie pierwszą realizacją takiego pomysłu. Prostą i możliwą do wdrożenia na dużą skalę.
Tutki na wielu poziomach mogą być interesujące dla ekonomii społecznej. Mamy tu recykling, zaangażowanie komsumenta, ale przede wszystkim zatrudnienie osób w trudnej sytuacji na rynku pracy. Kto wytwarza tutki?
Osoby niepełnosprawne i długotrwale bezrobotne. Współpracujemy ze Stowarzyszeniem Otwarte Drzwi, które nie tylko pomogło znaleźć nam osoby do skręcania tutek, ale również logistycznie pomaga przy zamówienia. Drugim naszym partnerem jest stowarzyszenie EKON, które nam dostarczało gazety. Pracownicy EKONU tak się wyspecjalizowali, że na dotyk rozpoznawali te gazety, które można skręcać, bo nie każda się nadaje. Widać w tym frajdę, którą ci ludzie z tego mają. Mnie też to ładuje.
To nie jest częsta postawa. Większość pracodawców, którzy wpadną na jakiś pomysł, nie myśli o tym, jak dać zatrudnienie osobom wykluczonym. Skąd ten pomysł?
Zawsze podobał mi się dizajn zaangażowany. Zawsze chciałam wziąć w czymś takim udział. Dobijałam się do kilku organizacji, chcąc zaprojektować coś, co się komuś w potrzebie przyda, ale w Polsce ta koncepcja dopiero raczkuje. Było dla mnie ważne, żeby robić coś, co ma sens. Chciałam też poznawać ludzi, ważna jest dla mnie interakcja. Fajne jest widzieć, że to nie jest tylko produkt, ale widzieć również rzeszę ludzi, która ma z tego pieniądze.
Ty rzeczywiście tych ludzi oglądasz, spotykasz się z nimi. To nie tylko anoniomwe zlecenie dla warsztatów terapii zajęciowej, ale realna współpraca.
Mało tego – ja sama część z tych ludzi zatrudniałam. Na razie na umowy o dzieło, ale liczymy, że biznes się rozwinie. Przy rekrutacji pomagała mi Fundacja Aktywizacja, która zajmuje się pośrednictwem pracy osób niepełnosprawnych.
Wielu przedsiębiorców nie chce zatrudniać niepełnosprawnych. Boją się biurokracji, ale przede wszystkim niższej wydajności takich osób. Ty natomiast wchodzisz w ten biznes bez obciążeń i czerpiesz frajdę. Jak mogłabyś przekonać przedsiębiorcę do zatrudnienia niepełnosprawnych?
Wszystko zależy od profilu działalności. Osoby niepełnosprawne mogą być pełnowymiarowymi pracownikami. Często nawet lepszymi. Na przykład osoby ze spektrum autyzmu pracujące przy obsłudze i analizie danych. Osoby z niepełnosprawnościami mają ograniczenia, ale mają też zalety. Ważne, żeby odkryć te zalety, poznać korzyści. Dzięki temu widzę przy pracy ludzi zadowolonych z tego, co robią.
Na waszych tutkach dokładnie napisane jest, jak powstaje ta zabawka. Czy uważasz, że warto wykorzystywać fakt bycia przedsiębiorcą społecznym w promocji?
Zastanawiałam się nad tym, ale nie dlatego, że wstydzę się produktu i osób, które go wytwarzały. Teraz jest moda na CSR, wiele firm zasłania się odpowiedzialnością biznesu, nie robiąc de facto nic. Uznałam w końcu, że warto o tym mówić, pokazać, że z pracy rąk osób niepełnosprawnych może wyjść fajny, nieobciachowy produkt.
Czym jest dla ciebie dizajn społeczny?
Dla mnie dizajnem społecznym jest to, że poprzez to zatrudnienie tworzymy możliwość rehabilitacji osób chorujących. Mamy zresztą plany na przyszłość – uczymy się wyplatać gotowe produkty i proponować firmom fajne, zrobione dobrze i w dobrych warunkach prezenty.
Ile osób jest zaangażowanych w produkcję?
Około 60 osób – zarówno wyplatających, jak i dostarczających gazety.
Chcecie sprzedawać tutki za granicą?
Tak! Tutki przetłumaczone są już na francuski, tłumaczą się na norweski. Skandynawia to chyba dobry kierunek: Skandynawowie lubią rękodzieło, szanują środowisko, ważne są dla nich sprawy społeczne. Dokładnie tak, jak dla nas!
A dla kogo w Polsce tutki są przeznaczone? Czy polscy klienci są dojrzali, by kupić tę odpowiedzialną społecznie i środowiskowo markę?
To się dopiero okaże. To pierwsze zamówienie jest też testem rynku. W Polsce jest mocny ruch wyplataczek i wyplataczy.Oni nie potrzebują kupować rurek – sami je robią. Ja chcę trafić do osób w wieku 30-60, które chcą trochę czasu spędzić na rękodziele, ale nie mają czasu na wyplatanie rurek.
Krzysztof Cibor, Ekonomiaspoleczna.pl
Patronem Tutek jest Fundacja Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. 21 marca 2014 w prowadzonym przez FISE Warsztacie na pl. Konstytucji 4 w Warszawie odbędą się warsztaty wyplatania.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl