Głos organizacji pozarządowych podczas konsultacji społecznych wciąż jest niewielki. Przedstawiciele administracji publicznej wciąż nie doceniają roli trzeciego sektora, a same NGO-sy nie są świadome swojej wartości.
Konsultacje – co to jest?
Na potrzeby poniższej publikacji warto rozszyfrować na starcie sam termin konsultacji społecznych. Według różnych definicji, to proces, podczas którego przedstawiciele władz (wszystkich szczebli) przedstawiają społeczności lokalnej swoje zamiary dotyczące inwestycji lub innych przedsięwzięć, które będą miały wpływ na ich życie i otoczenie. Działania konsultacyjne nie ograniczają się jednak tylko do przedstawienia planów, ale mają również umożliwić inicjatorom tego procesu wybór optymalnego rozwiązania, uwzględniającego możliwie najwięcej postulatów zainteresowanych stron. Powinno się to sprowadzać do sytuacji w której mieszkańcy i/lub za ich pośrednictwem organizacje pozarządowe od samego początku są traktowani jak równorzędny partner rozmów i procesu podejmowania decyzji. Niejednokrotnie wypracowany wspólnie kompromis i zgoda strony społecznej np. na inwestycję poprzedzona zostaje wypracowaniem konsensusu i serią ustępstw, bądź dodatkowych działań za cenę przyzwolenia społeczności lokalnej na realizację zamierzonych planów. Tak wygląda proces konsultacji społecznych od strony teoretycznej. Warto jednak zwrócić uwagę na to, w jakim stopniu powyższa definicja znajduje odzwierciedlenie na opolskim gruncie.
Sortownia – wyjście z patowej sytuacji
Tak było w 2010 r., gdy mieszkańcy zaczęli protestować przeciwko rozbudowie sortowni w dzielnicy Nowa Wieś Królewska. Tę inwestycję zakładał plan zagospodarowania przestrzennego przygotowany przez ratusz. Sortownia śmieci firmy Remondis, która aktualnie funkcjonuje przy Al. Przyjaźni, jest zbyt mała - zajmuje około 300 m kw. i rocznie przerabia blisko 5 tys. ton śmieci. W planach firmy było powiększenie sortowni o 2 tys. m kw. Ale inwestycja nie spotkała się z aprobatą okolicznych mieszkańców, którzy obawiali się większych uciążliwości związanych np. z transportem odpadów. Według nich po rozbudowie instalacji ruch aut przez część dzielnicy miał się znacznie zwiększyć. „Aleja Przyjaźni w żaden sposób nie nadaje się do puszczania tamtędy ciężkiego transportu, już teraz jest zniszczona” - przekonywała Justyna Sopa, szefowa rady dzielnicy NWK. Dodatkowo mieszkańcy obawiali się uciążliwości związanych z przykrym zapachem odpadów.
Problem w tym, że na etapie przygotowania planu zagospodarowania nikt z zainteresowanych mieszkańców nie zgłosił zastrzeżeń. Według informacji ratusza plan był wyłożony od 17 listopada do 15 grudnia 2009 r. Każdy mógł go zobaczyć i przedstawić swoje uwagi. Niestety, nikt się jednak do urzędu miasta nie zgłosił, więc władze miasta proces opracowywania planu zakończyły. Mieszkańcy z kolei przekonywali, że czas konsultacji społecznych przypadł na czas formowania się rady dzielnicy. „Szkoda, że nikt z ratusza nie poinformował nas o tym, że wyłożono plan zagospodarowania przestrzennego” - mówiła Sopa. Sytuacja zrobiła się patowa, gdy radni po lobbingu mieszkańców zmienili plan zagospodarowania przestrzennego, który taką inwestycję przewidywał. Oburzone takim postępowaniem miasta były z kolei władze spółki Remondis.
W tym momencie głos zabrali działacze ze Stowarzyszenia Silesia. Celem ekologów było załagodzenie konfliktu i w najlepszym wypadku zamiana planów rozbudowy sortowni na ogólnodostępne centrum recyklingu, czyli miejsce, gdzie wystawione zostaną kontenery a mieszkańcy będą mogli za darmo oddawać posegregowane śmieci. Ekolodzy szybko zaangażowali się w proces konsultacji społecznych. Podczas spotkań z mieszkańcami wyjaśniali pozytywne i negatywne strony inwestycji, szukali kompromisu. Zorganizowali nawet okrągły stół, czyli spotkanie wszystkich zainteresowanych stron w tej sprawie. Wcześniej przygotowali dla miasta, firmy Remondis i mieszkańców tzw. pakiet negocjacyjny, przygotowujący do rozmów. „Na początku występowaliśmy w imieniu mieszkańców. Już na starcie okazało się, że komunikacja na linii inwestor – miasto – opolanie prawie wcale nie funkcjonuje, a wiedza dotycząca inwestycji i jej skutków jest śladowa. Należało to zmienić i wzięliśmy ten ciężar na siebie. Gdy na horyzoncie pojawiła się wizja porozumienia, ewoluowaliśmy z roli adwokata mieszkańców w arbitra wszystkich zainteresowanych stron. Sprzyjał nam fakt, że mieszkańcy mieli do nas więcej zaufania, jako organizacji społecznej, niż pozostałych stron” - mówi Wolny. Ostatecznie sprawa zakończyła się porozumieniem i decyzją o przeniesieniu budowy sortowni z Al. Przyjaźni na ul. Podmiejską, przy Zakładzie Komunalnym.
Rozbudowa wysypiska – finał jeszcze nieznany
Bezcenne przy tej okazji okazało się doświadczenie ekologów i ich znajomość procesu konsultacji społecznych wyniesiona z uczestnictwa w podobnych postępowaniach w innych częściach Polski. Aktualnie organizacja jest zaangażowana m.in. w rozbudowę miejskiego składowiska o system do zagospodarowania odpadów biodegradowalnych. To inwestycja niezbędna dla Opola, bo wymagana przez UE. Wspólnota naciska, by jak największa liczba odpadów była zagospodarowana i wykorzystywana np. jako paliwo alternatywne. W tym wypadku pomysł stworzenia przy Zakładzie Komunalnym instalacji do przerobu bioodpadów również budzi ogromne zastrzeżenia i niepokoje ze strony mieszkańców okolicy wysypiska. Opolanie przekonują, że są przez miasto traktowani niepoważnie, a ulica, przy której mieszkają jest „rozjeżdżana przez samochody ciężarowe”. Dodatkowo, mieszkańcy skarżą się na uciążliwy odór z wysypiska. Ratusz broni się, przekonując, że inwestycja jest niezbędna do realizacji zadań związanych z gospodarką odpadami. Jeśli instalacja nie powstanie na czas, to opór mieszkańców może skutkować zamknięciem wysypiska i nałożeniem na miasto kar finansowych z tytułu niewypełnienia przewidzianych przez UE norm. Ceną zgody mieszkańców jest budowa alternatywnej drogi do wysypiska i rewitalizacja ich okolicy.
Kłopoty związane z porozumieniem na tej płaszczyźnie są spowodowane jakością konsultacji społecznych. Z jednej strony Zakład Komunalny naciska, by mieszkańcy zaakceptowali inwestycję, a z drugiej strony strona społeczna stara się podczas konsultacji uzyskać jak najwięcej korzyści, bez szukania zrozumienia dla inwestycji. Podczas konsultacji społecznych zarówno z jednej, jak i drugiej strony brakuje chęci porozumienia. Patową sytuację starają się rozwiązać ekolodzy z Silesii, angażując się w proces dialogu, monitorując sprawę i przedstawiając zarówno mocne, jak i słabe strony inwestycji. Bezcenne w tej sprawie okazują się zarówno spotkania dotyczące omawianego tematu, aranżowane przez radę dzielnicy i ekologów, jak i imienne listy wysyłane do mieszkańców. Finał tej sprawy wciąż jeszcze przed nami, ale dzięki zaangażowaniu w proces konsultacji społecznych organizacji pozarządowej znalezienie porozumienia wydaje się być o wiele bardziej prawdopodobne.
BIP (dez)informuje
Istotnym przykładem ograniczania do minimum kwestii konsultacji społecznych, a właściwie ich marginalizowania na gruncie opolskim jest kwestia Biuletynu Informacji Publicznej. Chodzi tutaj głównie o sprawy związane z wnioskami i pozwoleniami na wycinkę drzew w Opolu. Niejasne, nieczytelne i wadliwe wpisy w internetowym BIP-ie nagłaśnia m.in. Fundacja OFF Kobiety na rzecz Społeczeństwa Obywatelskiego, czy opolski okręg Ligi Ochrony Przyrody. Przeszukując witrynę nie sposób znaleźć kompletu informacji związanych z planowaną wycinką drzew, bo wpisy ograniczają się do lakonicznej notatki bez konkretnych danych. I tak, gdy pojawia się wniosek o wycinkę drzew, to brakuje w nim nie tylko informacji o ich dokładnej lokalizacji, ale również konkretnych liczb. Wpisy pojawiają się z opóźnieniem, a w kilku wypadkach ich zwyczajnie brakuje. To znaczy, że są przypadki, gdy wycina się drzewa bez jakiejkolwiek wzmianki na ten temat. Jak podkreślają organizacje pozarządowe, taka sytuacja uniemożliwia składanie uwag i ewentualne zablokowanie wycinki. Co ciekawe, na zapytanie mediów o liczbę i rodzaj wycinanych drzew w ciągu ubiegłego roku i lat poprzednich, po dwóch miesiącach ratusz odpowiada, że żądane informacje udostępni pod warunkiem uiszczenia opłaty rzędu 700 zł. Tymczasem w innych miastach (m.in. w Krakowie, Kędzierzynie- Koźlu, Brzegu, czy Gliwicach) roczne podsumowania dotyczące wycinki drzew są ogólnodostępne, bądź udostępniane od ręki.
Betonowy potwór poskromiony
Ciekawa z perspektywy konsultacji społecznych i warta głębszej analizy jest sprawa koncepcji budowy parkingu nad brzegiem Odry z 2009 r. Według założeń ratusza parking na blisko 300 samochodów miał stanąć na międzywalu Odry po obu stronach mostu Piastowskiego w Opolu. Jak prognozowali autorzy pomysłu, parking ciągnąłby się od mostu na ul. Nysy Łużyckiej do mostu kolejowego. Radni miasta przeznaczyli nawet 100 tys. zł na wykonanie projektu inwestycji. Budowa miała ruszyć w pierwszym kwartale 2010 roku, a zakończyć się miała latem.
Pomysł spotkał się jednak z negatywną reakcją opolskich organizacji pozarządowych i części mieszkańców. Zawiązała się nawet koalicja sprzeciwu wobec budowy tego obiektu pod nazwą "Odra U-rzeka parkingami". Do grupy kilku opolskich organizacji non profit, które zawiązały sojusz w sprawie parkingu, z czasem zaczęły dołączać następne, a sympatie wobec działań aktywistów sygnalizowali nie tylko zwykli mieszkańcy miasta, ale również przedstawiciele instytucji publicznych i działacze społeczni. Głos w sprawie projektu budowy parkingu wyraziły m.in. organizacje ekologiczne, rowerowe, animatorzy kultury i społeczeństwa obywatelskiego, wykładowcy akademiccy, politycy z prawej i lewej strony sceny politycznej oraz opolscy architekci. Inicjatorzy protestu zorganizowali również piknik dla opolan nad Odrą, w miejscu planowanej inwestycji, pokazując jak ogromny potencjał posiada nadbrzeże rzeki. Dodatkowo warunki w sprawie budowy parkingu postawił Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Opolu. Uznał, że budowa parkingu w tym miejscu nie jest dobrym pomysłem. Postawił też kilka warunków. Miasto musi rozwiązać problem odprowadzania wód ściekowych z parkingu, zbudować przejście przez wały i starać się o decyzję środowiskową przy budowie.
Warte przytoczenia są również słowa Stanisława Tyki, dyrektora Miejskiego Zakładu Komunikacji, który na łamach "Gazety Wyborczej" w Opolu mówił m.in.: "Przeciwnicy takich projektów zawsze się znajdą, ponieważ Polacy są społeczeństwem roszczeniowym". Ta wypowiedź również wzbudziła falę niezadowolenia i pokazała zdaniem aktywistów, rzeczywisty stosunek miasta do głosów społeczeństwa. „Tą wypowiedzią pan Tyka obraził wszystkich opolan. To PRL-owskie zachowanie, które pokazuje, że to miasto nie potrafi rozmawiać z organizacjami pozarządowymi” - komentował Marcin Ociepa, szef stowarzyszenia Horyzonty na łamach „Gazety”.
Głos w tej sprawie zabrała również Krystyna Cieszyńska, jedna z pierwszych animatorek aktywności społecznej w Opolu po 1989 r.: „Pomysł parkingu nad Odrą jest przerażający. Jestem pozytywnie zaskoczona, jak wiele organizacji pozarządowych zdecydowało się mimo wakacji zabrać głos w tej sprawie. To wielka wartość dla miasta, które powinno dbać o to, by te organizacje miały poczucie potrzeby istnienia, i podejmować z nimi dialog. W pełni popieram ten protest” - mówiła Cieszyńska.
Co ważne, inicjatorzy protestu na własną rękę z pomocą opolskich socjologów przeprowadzili nawet sondaż wśród mieszkańców. Badania pokazały, że przeciwko tej inwestycji jest ok. 60 procent respondentów. Silne lobby organizacji pozarządowych sprawiło, że miasto wycofało się wtedy z pomysłu ze względu na opór społeczny i odłożyło inwestycję na przyszłość.
Dziś nad brzegiem Odry wije się ścieżka pieszo-rowerowa powstała w ramach projektu „Odra uRzeka”, którą szczyci się miasto. Obecny wiceprezydent Opola Krzysztof Początek pytany o plany zagospodarowania drugiego brzegu roztacza wizję serii koncertów u nabrzeża rzeki, czy kina pod gwiazdami. Docenia w ten sposób potencjał rekreacyjno-wypoczynkowy tego terenu. Problem w tym, że gdyby nie zdecydowana postawa organizacji pozarządowych sprzed dwóch lat, to dziś w tym miejscu znajdowałby się wielki „betonowy potwór”. Pytany o aktualność planów powstania w tym miejscu parkingu wiceprezydent nabiera przysłowiowej wody w usta i zmienia temat rozmowy.
Jak jest, jak być powinno
Podsumowując, można wymienić typowe problemy związane z procesem konsultacji społecznych. Po pierwsze sposób informowania mieszkańców jest nieefektywny i nie spełnia założeń rzetelnej informacji. Materiały prezentowane przez urzędników są niepełne, najczęściej ogólnikowe, streszczone w języku niespecjalistycznym, bez wskazania rozwiązań alternatywnych. Istotną kwestią jest również czas prowadzonych konsultacji społecznych, często niedogodny i zbyt krótki. Brakuje również sygnału zwrotnego dotyczącego efektów konsultacji oraz przyczyn odrzucenia zgłaszanych propozycji. Co ważne, same organizacje pozarządowe niechętnie uczestniczą w procesie dialogu społecznego, prawdopodobnie nieświadome wagi ich głosu. I tak, z jednej strony potrzebna jest czytelna i przystępna procedura procesu konsultacji społecznych, a z drugiej sama chęć współpracy.
Warto w tym przypadku podpatrywać pozytywne przykłady dialogu społecznego w innych miastach Polski. Wiążą się one z usprawnieniem i uatrakcyjnieniem procesu konsultacji społecznych.
Istotną kwestią jest stworzenie w Opolu regulaminu dialogu społecznego, omawiającego wszystkie kwestie związane z tym procesem. Istnieje co prawda regulamin kosultacji społecznych, ale dotyczy on tylko aktów prawa miejscowego oraz wyłącznie organizacji pozarządowych w rozumieniu ustawy (tak jest w przypadku inicjatywy lokalnej, czy projektu corocznej współpracy ratusza z trzecim sektorem). Pozytywnym wzorcem może być tutaj Sopot. Jak pisze Marcin Gerwin na stronie internetowej Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej: „Chodzi przede wszystkim o to, aby było jasno określone: kto może ogłaszać konsultacje, jak powinny być one przeprowadzane oraz w jaki sposób powinien być wyłaniany ich wynik, aby można było je uznać za ważne. Czy możemy, na przykład, uznać za ważne takie konsultacje, o których mieszkańcy w ogóle nie dowiedzieli się, że się odbywają? No, nie…”. Dlatego w Sopocie proponują w regulaminie tzw. pakiet minimum, obowiązujący w przypadku każdych konsultacji i obejmujący: informację na stronie urzędu miasta, newsletter do mieszkańców, plakaty, ulotki w punkcie informacyjnym i komunikat prasowy dla mediów. Według planów konsultacje nie mogłyby być ogłaszane z dnia na dzień, ale co najmniej 14 dni przed ich zaplanowaną datą i jeżeli odbywają się w dzień powszedni, to nie mogą zaczynać się wcześniej niż o godz. 17.30 i nie później niż o godz. 19.
Warto lobbować za przyjęciem takiego regulaminu, bo pełniłby pożądaną rolę korzeni konsultacji społecznych i przyczyniłby się do budowania społeczeństwa obywatelskiego w Opolu.
Artykuł powstał w ramach realizacji projektu „Centra Wsparcia NGO projekt długofalowej pomocy dla organizacji pozarządowych”, projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Niniejszy artykuł został opublikowany dzięki pomocy finansowej Unii Europejskiej. Za treść tego dokumentu odpowiadają autorzy, poglądy w nim wyrażone nie odzwierciedlają w żadnym razie oficjalnego stanowiska Unii Europejskiej.
Śródtytuły pochodzą od redakcji ngo.pl.