NGO.PL: Parlament zakończył prace nad budzącą kontrowersje nowelizacją ustawy o dostępie do informacji publicznej. Najważniejsza zmiana polega na wprowadzeniu pojęcia „ponownego wykorzystania informacji publicznej”. Przedstawiamy opinie za i przeciw. Zapraszamy czytelników i czytelniczki ngo.pl do komentowania.
Ustawa o dostępie do informacji publicznej została uchwalona 10 lat temu (6 września 2001 r.) i zrewolucjonizowała udostępnianie informacji. Jawność życia publicznego była wówczas chroniona przez Konstytucję, jednak to właśnie ta ustawa określiła, jak urzędy mają informować, a obywatele tych informacji żądać, a przede wszystkim uświadomiła urzędnikom, że muszą informować obywateli. Sama ustawa nie była idealna, ale co ważniejsze – zmieniająca się rzeczywistość, szczególnie rozwój Internetu i idące za tym wymagania dotyczące obiegu informacji i ich wykorzystywania, zrodziły konieczność nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej. Bezpośrednią przyczyną podjęcia prac legislacyjnych były naciski ze strony Komisji Europejskiej – aby dostosować prawo polskie do dyrektywy 2003/98/WE, dotyczącej wspólnych warunków ponownego wykorzystywania informacji wytworzonych, zgromadzonych i dzielonych przez organy publiczne w Unii (tzw. re-use).
W wielkim skrócie: podstawowa zmiana wprowadzona nowelizacją polega na tym, że obecnie mamy już nie tylko prawo dostępu do informacji publicznej, ale także prawo do wykorzystywania uzyskanych informacji w celach innych, niż ich pierwotne, publiczne przeznaczenie.
Co ważne, z zasady informacje te powinny być udostępnianie bezpłatnie, a jedynie w uzasadnionych przypadkach – podmiot, który nimi dysponuje może wystawić rachunek za ich przygotowanie w takiej formie, w jakiej życzy sobie osoba lub instytucja, która chce z tych informacji skorzystać. Podstawowym źródłem bezpłatnych danych publicznych będą Biuletyny Informacji Publicznej. To, co tam znajdziemy, możemy wykorzystywać. Jeśli nie znajdziemy tam informacji, które są nam potrzebne – możemy złożyć wniosek o ich udostępnienie.
Zalety istnienia przepisów regulujących dostęp do informacji publicznej doceniają przede wszystkim organizacje watchdogowe, strażnicze. Dzięki temu mogą prowadzić swoje działania i informować nas np. o różnych nieprawidłowościach w gospodarowaniu finansami przez administrację publiczną. Wprowadzenie prawa do ponownego wykorzystania informacji cieszy zapewne organizacje administrujące taki portalami jak MojaPolis, czy Sejmometr, ale daje także nadzieję naukowcom i badaczom. Mają od tej pory przynajmniej podstawę prawną, aby domagać się bezpłatnych danych, gromadzonych i skrywanych przez różne instytucje publiczne.
Można więc powiedzieć, że dzięki nowym przepisom gospodarowanie publicznymi pieniędzmi będzie bardziej jawne, a ich wykorzystywanie (poprzez produkty) - bardziej racjonalne. Niestety, wprowadzenie nowych regulacji pociągnie też za sobą koszty.
BIP-y nie będą bowiem jedynym źródłem informacji publicznej. Drugim ma być centralne repozytorium informacji publicznych, w którym mają się znaleźć informacje „o szczególnym znaczeniu dla rozwoju innowacyjności i społeczeństwa informacyjnego”. Utworzenia takiego repozytorium może kosztować ok. 11 mln zł. Obowiązek kopiowania i przesyłania dokumentów do repozytorium został nałożony na urzędy, a to oznacza, że będę one musiały zatrudnić do tego zadania nowych pracowników.
Dla organizacji istotną konsekwencją nowych przepisów jest także to, że znalazły się – szczególnie te korzystające z dotacji publicznych – w szeroko zakrojonym katalogu podmiotów zobowiązanych do udostępniania informacji publicznej do ponownego wykorzystania. Biorąc pod uwagę, że większość stowarzyszeń i fundacji nie wywiązywała się z obowiązków wynikających z dotychczas obowiązujących przepisów (np. dotyczących udostępniania danych w Biuletynie Informacji Publicznej), nowe wymagania także mogą być dla nich problematyczne. A w przypadku organizacji, których „produkty” powstają dzięki dotacjom publicznym – pojawiają się także obawy związane z należytym zabezpieczeniem praw autorskich i ochroną własności intelektualnej.
Poza kwestiami merytorycznymi - wielkie emocje wywołuje także sposób, w jaki rząd dążył do uchwalenia tej ustawy: z jednej strony twierdząc, że rozmawia ze środowiskami eksperckimi zajmującycmi się zagadnieniami re-use (w tym z organizacjami pozarządowymi), a z drugiej - poprzez posłów - odmawiając wysłuchania publicznego w sprawie aktu, który ze swej natury powinien być procedowany jak najbardzej jawnie. Szczególnie niepokojący jest przebieg ostatnich wydarzeń podczas uchwalania nowelizacji - a więc powrót w Senacie do art. 5a organiczającego dostęp do informacji pblicznej (odrzuconego pierwotnie przez Sejm) oraz jego ostateczne przyjęcie przez posłów - mimo negatywnej opinii komisji sejmowej. Czy apele do Prezydenta RP o odrzucenie nowelizacji przyniosą skutek? Czy na zawetowaniu ustawy więcej zyskamy, czy więcej stracimy?
To zaledwie kilka zasygnalizowanych tematów, które już wywołują gorące dyskusje. Więcej ważnych zagadnień poruszają w swoich opiniach eksperci: Józef Halbersztadt z Internet Society Polska oraz Krzysztof Izdebski ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich. Zapraszamy do lektury i zachęcamy do komentowania.
Ze znowelizowanymi przepisami można się zaponać pod tym adresem: http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/0/C74C2E31DC6EE286C12578CC005B205F/$file/4434.pdf
Źródło: inf. własna (ngo.pl)