Jesteśmy świadkami zamykania wielu sal kinowych w Warszawie, a tymczasem w centrum miasta powstało nowe kino Alchemia, którego otwarcie zbiegło się z inauguracją I Warszawskiego Przeglądu Filmów dla Młodzieży De Montaż. Sukces festiwalu dobrze wróży początkującej nowej sali kinowej w stolicy.
Młodzi mają swój festiwal
Jesienną porą w Warszawie zawsze odbywa się wiele festiwali
filmowych, które adresowane są do szerokiej publiczności i nikt na
ich niedobór raczej nie narzeka. Dopiero co skończył się 24
Warszawski Festiwal Filmowy, na który tłumnie przez dziesięć dni
przybywali kinomaniacy, a już 28 października rozpoczął się
festiwal Felliniada.
Choć miłośnicy kina mają w czym wybierać, to brakuje jednak
zdarzeń tego typu, skierowanych do młodych ludzi i odwołujących się
do ich pasji czy problemów. Stąd wziął się pomysł festiwalu De
Montaż – prawdziwego festiwalu filmów dla młodzieży i o młodzieży.
Zorganizowała go Fundacja Przystanek Twórczość we współpracy
ze Stołecznym Centrum Edukacji Kulturalnej.
Anna Olczyk-Grabowska – prezeska Fundacji – pracująca na co
dzień jako nauczycielka edukacji filmowej, mówi: – Marzył
nam się festiwal z prawdziwego zdarzenia, dla młodego człowieka –
mówi Anna Olczyk – Grabowska – gdzie widz nie jest już
dzieckiem, ale jeszcze nie jest dorosły. Chcieliśmy pokazać filmy,
które dotyczą ich realnych problemów, opowiadające o bohaterach, do
których można poczuć empatie, z którymi można się utożsamić.
Odgłos projektora
Dodatkowego smaczku festiwalowi dodawał fakt, iż odbył się on
w nowo otwartym kinie Alchemia. Tych, którzy jeszcze nie znają tego
miejsca, informujemy, iż jest to dawna sala kina Cinema 1 przy
ulicy Jezuickiej 4 na Starówce. Kino prowadzone przez Fundację
Filmowa Warszawa może pomieścić stu widzów. Ma ciepły i nieco
staroświecki klimat – podczas seansu w tle słychać ciche turkotanie
projektora i choć Alchemii daleko do nowoczesnych multipleksów, to
jednak spragnieni atmosfery znikających kin studyjnych, odnajdą tam
bliską sercu atmosferę.
Premiery i nie tylko
Na De montażu można było obejrzeć wiele najbliższych premier,
a także seansów, które zobaczyć będzie można na ekranie dopiero za
pięć, sześć miesięcy. Tematyka filmów była bardzo różnorodna –
i to zapewne to było ogromnym atutem imprezy. Były historie o
dojrzewaniu i utracie niewinności, o barierach między światem
nastolatków a dorosłych („12 lat i koniec” USA, 2005), ale też o
niespełnionych miłościach, zranieniu i rozczarowaniu („C.R.A.Z.Y”,
Kanada 2005). Fani komiksu i animacji obejrzeli „Persepolis”
(Francja, USA, 2007) – pamiętnikową opowieść Marjane, która
dzieciństwo spędziła w okresie rewolucji islamskiej w Iranie.
Debiuty
Festiwal miał też część konkursową, w której wzięli udział
młodzi twórcy filmowi. Pokazano blok filmów krótkometrażowych,
wyreżyserowanych przez nastolatków, których pomysłowość i
profesjonalizm zaskoczył nie tylko widzów, ale i jurorów. Moja
uwagę zwrócił bardzo ciekawy i zabawny dokument o
warszawskich wlepkarzach „Miejski środek lokomocji” i tragiczna
etiuda-przestroga o rowerzystach-akrobatach. Główną nagrodę
festiwalu zdobył film Marty Szymanek i Michała Mroza pt.
„Marionetki”. Ten duet pokazał w konkursie jeszcze jeden film pt.
„Szczęście”.
Seanse poprzedzały dyskusje gości i widzów o problemach
poruszanych w filmach. Wyjątkowym zainteresowaniem cieszyło
spotkanie z Marcinem Rutkiewiczem ze Stowarzyszenia
mojemiastoawnim.pl, który opowiadał o streetarcie w przestrzeni
publicznej w kontekście filmu „Graficiarze”(Niemcy, Polska
2006). Na tę projekcję ściągnęły prawdziwe tłumy fanów graffiti.
– Liczba widzów przerosła nasze oczekiwania –organizatorzy
przeglądu nie kryli zadowolenia – jesteśmy bardzo pozytywnie
zaskoczeni. Najbardziej cieszy nas fakt, że trafiliśmy do odbiorcy.
Ogromną większość widowni faktycznie stanowili młodzi ludzie,
którzy stworzyli znakomitą atmosferę przeglądu, za co serdecznie im
dziękujemy.
Alchemia ma ambicję, aby stać się ważnym i przyjemnie
kameralnym miejscem dla fanów kina. Atuty nie do pokonania: tanie
bilety i dobry repertuar.
Po festiwalu kino ruszyło z pokazem filmów czeskich i na razie
nie narzeka na frekwencję.