Jest przewodniczącym Związku Harcerstwa Polskiego, a od niedawna prezesem Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Obie funkcje sprawuje społecznie. Przyjaciele mówią, że jego wadą jest to, że za mało myśli o sobie. Ale ma też sporo zalet.
Jest rok 1997, Załęcze Wielkie, Zimowa Akcja Szkoleniowa ZHP. Osiemnastoletni Bartosz Piotrowski ma potworny problem – złamane serce. Kradnie klucz do jednego z budynków, gdzie przy zapalonej świecy przelewa myśli na papier. Jest już po północy, do drzwi puka szef kursu. – No to po mnie… – myśli nastolatek. Dariusz Supeł wchodzi, siada i zamiast mówić, milczy. – Przesiedział ze mną cztery godziny, a ja opowiedziałem mu całe swoje życie – wspomina Bartosz Piotrowski. – Bardzo mi wtedy pomógł i nigdy mu tego nie zapomnę – dodaje.
Harcerstwo
Dariusz Supeł został harcerzem już na początku podstawówki, ale niewiele pamięta z tamtych czasów. Właściwie tylko tyle, że grał w przedstawieniu misia. Nie pamięta, o czym było, ale pamięta, że był nieszczęśliwy. Miał pełny strój, łącznie z głową. Złościł się, bo co z tego, że występuje na scenie, skoro nikt nie widzi jego twarzy?
Wychowywał się w dużym bloku na jednym z łódzkich podwórek. Miał wokół bandę osiedlowych kolegów, z którymi godzinami kopał piłkę. Tak mu się to spodobało, że na kilka lat porzucił harcerstwo. Wrócił przypadkiem i tym razem wkręcił się na dobre. Przeszedł przez wszystkie szczeble harcerskiej kariery, a w 2013 roku został przewodniczącym ZHP – największej polskiej organizacji harcerskiej.
Funkcję przewodniczącego pełni społecznie. – ZHP to jedna z niewielu organizacji członkowskich opartych o długoterminowy wolontariat. Mamy kilkanaście tysięcy instruktorów, którzy pracują społecznie z młodzieżą przez cały rok. To ludzie, którzy większość swojego urlopu potrafią poświecić na pracę społeczną z młodzieżą – mówi Dariusz Supeł.
– Robią to bezinteresownie, ale to nie znaczy, że nie mają z tego korzyści. ZHP dostarcza młodym tak zwanych umiejętności miękkich: współpracy z ludźmi, odnajdywania się w trudnych sytuacjach. Harcerz to człowiek aktywny, zorganizowany, prospołeczny, propaństwowy, gotowy do pomocy i taki, na którego po prostu można liczyć – wylicza Supeł. – To właśnie dlatego wielu pracodawców inaczej patrzy na osoby, które były bądź są harcerzami – przekonuje.
Siedzibą ZHP niezmiennie od kilkudziesięciu lat jest budynek przy Konopnickiej 6 w Warszawie. Kiedyś, w latach świetności, organizacja zajmowała go w całości, dziś nie ma już takiej potrzeby. Zajmują prawie całe pierwsze piętro i kilka dodatkowych pokoi na innych kondygnacjach. – W szczytowym okresie organizacja liczyła ponad 2 miliony członków, dziś jest nas 120 tys. – opowiada.
– Zmiana ustrojowa spowodowała, że organizacje pozarządowe zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu. Ludzie mogli wybierać, jaka aktywność obywatelska najbardziej ich interesuje – mówi Dariusz Supeł. – Na szczęście wciąż nie brakuje takich, którzy wybierają harcerstwo. Ognisko, gitary, śpiew, gawęda – to wszystko tworzy klimat, w którym rozkochało się już niejedno serce. Ludzi przyciąga również wspaniała idea i wartości, na których mogą się oprzeć – dodaje.
Federacja
Kilka tygodni temu Dariuszowi Supłowi przybyło nowych obowiązków. Został prezesem Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Federacja liczy obecnie 129 członków (wśród nich są również inne federacje, co sprawia, że do OFOP-u należy pośrednio ponad 400 organizacji pozarządowych).
Jaki jest pomysł Dariusza Supła na federację? – Musimy dopowiedzieć sobie, jakie są nasze priorytety. Być może federacja zajmuje się dziś zbyt dużą ilością rzeczy, co powoduje, że nie starcza nam możliwości: ani ludzkich, ani czasowych, ani finansowych. Wydaje mi się, że lepiej będzie skupić się na kilku najważniejszych problemach i doprowadzić sprawy do końca.
Ale to nie znaczy, że musimy z czegoś rezygnować. Pozostałe problemy mogą być dalej rozwiązywane, pod warunkiem, że uda nam się wykorzystać potencjał organizacji członkowskich. Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby poszczególne organizacje stawały się liderami danej sprawy – mówi.
Dariusz Supeł dostrzega wiele problemów polskiego sektora pozarządowego. Jest nim na przykład Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. – Co jakiś czas jest nowelizowana, ale należałoby przyjrzeć jej się w całości i zastanowić, na ile spełnia pierwotne założenia – mówi.
Z uwagą obserwuje to, co dzieje się z pracami nad nowelizacją ustawy Prawo o stowarzyszeniach. – Proponowane zmiany nie są idealne, ale wiele rozwiązań odpowiada na współczesne problemy sektora – mówi. Problem w tym, że projekt nowelizacji utknął w sejmowej podkomisji i szanse na jego przegłosowanie przed końcem kadencji Sejmu są niewielkie.
Kolejnym problem, który dostrzega, jest słabnący wolontariat. Supeł wywodzi się z organizacji, która opiera się na długoterminowej pracy społecznej i żałuje, że taki model to raczej wyjątek niż reguła.
Czas wolny
Na życie zarabia pracując w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Jest koordynatorem Wydziału Edukacji Antydyskryminacyjnej i Promocji Równego Traktowania. Biuro RPO odwiedza wiele szkolnych wycieczek. To on pokazuje im Urząd, opowiada o pracy Rzecznika i jego kompetencjach.
Przed pracą w Biurze RPO zajmował się wszystkim po trochu: działalnością ubezpieczeniową, funduszami emerytalnymi, prowadził również kilka własnych firm. Swojego czasu pracował zarobkowo również w harcerstwie. W 1992 roku został zastępcą komendanta centralnej szkoły instruktorskiej w Załęczu Wielkim – to jeden z ośrodków ZHP. To tam poznał Bartosza Piotrowskiego.
Dariusz Supeł jest mężem i ojcem dwójki dorosłych dzieci. Wszyscy są aktywnymi harcerzami, ale zapewnia, że nikogo do tego nie zmuszał. Rodzina mieszka w Łodzi, on przyjeżdża do nich z Warszawy w każdy weekend. Marzy o tym, by spędzać w domu więcej czasu, ale poza pracą w Biurze RPO ma jeszcze sporo społecznych obowiązków.
Kiedy już uda mu się wyrwać ze stolicy, spędza czas z rodziną i przyjaciółmi. Lubi podróżować, łazić po górach, jeździć na rowerze, zbierać grzyby, grać w planszówki, czytać książki, pisać fraszki. Albo wybrać się z żoną na pięciodniowy zjazd tratwą po Biebrzy. – Wschód słońca w miejscu, gdzie nie ma nic poza przyrodą, jest absolutnie niezwykły – zapewnia.
– Darek to taki typ człowieka, przy którym dobrze czuje się i nastolatek, i senior – mówi Filip Urbanek, przyjaciel. Jest młodszy od niego o dwie dekady, ale nigdy nie brakuje im tematów do rozmowy. Najlepiej dyskutuje im się w saunie (to jedno z jego ulubionych miejsc), ale już kilka razy wyrzucono ich stamtąd za gadulstwo.
– Darek to człowiek do tańca i do różańca. Można z nim i potańczyć, i pośpiewać, choć tego drugiego lepiej unikać, bo potwornie fałszuje. Nie ciążą mu marynarki, które nosi. Potrafi się powygłupiać – dodaje.
Bartosz Piotrowski potwierdza i opowiada, jak wygląda jego popisowy numer, podczas którego udaje ufoludka. – Śmiesznie usztywnia nogi, macha rękami, wystawia język i buja się na bogi. Niejeden popłakał się już ze śmiechu.
Wciąż nie brakuje ludzi, którzy wybierają harcerstwo. Ognisko, gitary, śpiew, gawęda – to wszystko tworzy klimat, w którym rozkochało się już niejedno serce