Pod koniec 2011 roku, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich podjęło bardzo interesującą interwencję. Z przyczyn nie do końca jasnych (prawdopodobnie po doniesieniu ze strony samych obywateli) RPO wystąpił do Generalnego Inspektora Danych Osobowych z pytaniem dotyczącym zakresu danych, które mogą być gromadzone i przetwarzane w związku z procedurą konsultacji społecznych.
Cała sytuacja wynikła w związku z inicjatywą gminy „S” (nawiasem mówiąc, nie bardzo wiadomo, dlaczego nazwę tej jednostki utajniono, skoro rzecz dotyczy sfery publicznej, a zwykłe wyszukanie poprzez google od razu pozwala ustalić, że chodzi o gminę wiejską Stepnica w woj. zachodniopomorskim), która zdecydowała się wystąpić z wnioskiem do ministra spraw wewnętrznych i administracji o nadanie miejscowości statusu miasta.
W tego rodzaju sprawach każda jednostka samorządu terytorialnego jest zobowiązana przeprowadzić konsultacje społeczne i tak też się stało w tym przypadku. Gmina przyjęła odpowiednią uchwałę, w której nakreślono tryb przeprowadzenia konsultacji. Polegał on między innymi na tym, że mieszkańcy chcąc wyrazić swoją opinię mogli tego dokonać wypełniając specjalną kartę konsultacyjną. Wypełnione i podpisane karty mieli później gromadzić oraz zliczać starostowie. Oni też mieli za zadanie opracować wyniki w postaci raportów cząstkowych i sprawozdać je specjalnej Komisji, której zadaniem było podsumowanie konsultacji.
Zaznaczmy przy tym, że wspomniana karta konsultacyjna nie służyła bynajmniej do tego, żeby móc rzeczywiście aktywnie zaangażować się w proces podejmowania decyzji o zmianie statusu administracyjnego. Przypominała raczej kartę do głosowania, na której można było zaznaczyć, czy się jest za, czy też przeciw proponowanej zmianie (ewentualnie zaznaczyć wstrzymanie się o wyrażenia opinii). Krótko mówiąc, samorząd przyjął standardowy i mało partycypacyjny tryb konsultacji, który niewiele różni się sposobu przeprowadzania wyborów czy referendów. Warto to odnotować, ponieważ stosowanie bardziej interaktywnych form konsultacji społecznych (debat, dyskusji, paneli obywatelskich, sondaży, etc.) jest w Polsce wciąż rzadkością.
Ta jednak, standardowa bądź co bądź, metoda konsultowania wzbudziła podejrzenie RPO. Uznał on, że w ten sposób narusza się art. 51 Konstytucji, który stanowi, że władze publiczne nie mają prawa gromadzić informacji dotyczących konkretnych osób inaczej niż na podstawie odpowiedniej ustawy oraz informacji innych niż te, które rzeczywiście są niezbędne. Jednocześnie Rzecznik wskazał, że zachodzi w tym przypadku podejrzenie naruszenia art. 27 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, który zabrania gromadzenia i przetwarzania danych ujawniających m.in. poglądy polityczne. Zdaniem RPO, podpisana karta konsultacyjna, na której mieszkaniec opowiada się za lub przeciw danemu rozstrzygnięciu jest właśnie formą ujawnienia jego poglądów politycznych. Zdaniem Rzecznika, prowadząc konsultacje w tym trybie, urząd wcale nie musi gromadzić danych personalnych mieszkańców, pozwalających na identyfikację ich poglądów politycznych. Uznał bowiem przy tym, iż pogląd na to, czy gmina powinna być gminą miejską, czy wiejską, jak również wszelkie inne stanowiska, które mając cokolwiek wspólnego z funkcjonowaniem lokalnych władz, mają jak najbardziej polityczny charakter. Cała sytuacja wydała się rzecznikowi tym bardziej podejrzana, iż zbierając podpisane karty konsultacyjne nie pobierano od mieszkańców zgody na przetwarzanie danych osobowych.
Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych odpowiedział Rzecznikowi i nie zgodził się z żadną z wysuwanych przez niego wątpliwości. Po pierwsze, Inspektor podkreślił, że w omawianym przypadku gmina nie musiała przedsiębrać żadnych dodatkowych środków (np. uzyskiwanie zgody na przetwarzanie danych) na okoliczność gromadzenia danych osobowych poprzez karty konsultacyjne, ponieważ dane te nie były poddawane żadnemu dalszemu przetwarzaniu. Miały jedynie służyć ustaleniu, ile osób jest za, a ile przeciw decyzji o zmianie statusu miejscowości. Nie podzielił też wątpliwości, jakoby otwarte wyrażenie swojej opinii na temat decyzji samorządu, w trybie konsultacji społecznych miałoby stanowić daną osobową o statusie informacji szczególnie chronionej. Nawet więcej, w stanowisku GIODO możemy doszukać się swego rodzaju polemiki ze stanowiskiem Rzecznika na temat tego, czy uczestnictwo w procesach decyzyjnych jest formą wyrażania poglądów politycznych (w sensie ogólnym), czy też nim nie jest.
Wymiana pism między Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich, Generalnym Inspektorem Danych Osobowych i obywatelami gminy S. w zasadzie się zakończyła. Niemniej wątpliwość, która wynikła z tej sytuacji wydaje się ciekawa i domagająca się dalszej analizy. Mianowicie, na ile prawo do prywatności i ochrony danych osobowych, powinno być uwzględniane, czy też nie uwzględniane w procesie konsultacji społecznych, czy też ogólniej, w ramach partycypacji publicznej?
Źródło: PAP, RPO, GIODO
Źródło: Instytut Spraw Publicznych