Pozarządowe, samorządowe, a może hybrydowe? Do kogo powinny należeć instytucje infrastrukturalne? Pytania te tylko z pozoru wydają się obojętne z perspektywy odbierających wsparcie. Własność determinuje bowiem charakter, zakres i jakość oferty.
Oferta pozarządowych organizacji infrastrukturalnych jest bogatsza niż placówek samorządowych. Badania z 2010 roku przeprowadzone na zlecenie Departamentu Pożytku Publicznego pokazują, że średnio 9 na 10 podmiotów wspierających to NGO. O mocne i słabe strony wsparcia oferowanego przez pozarządową i samorządową infrastrukturę zapytaliśmy osoby znające specyfikę obu modeli. Warto zapoznać się z ich opiniami zwłaszcza w kontekście ogólnopolskiej debaty „Trzeci Sektor dla Polski” i strategii rozwoju sektora obywatelskiego w Polce.
Tomasz Kosmala z Opolskiego Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych dobrze ocenia trwałość oferowanego przez samorządową infrastrukturę wsparcia, co jest owocem stałego i stabilnego finansowania. Ma porównanie, bo oprócz kilkunastu lat działalności w trzecim sektorze, doświadczenie zdobywał w administracji samorządowej jako pracownik Urzędu Miasta Opola oraz Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej. – Infrastruktura tworzona przez samorząd sprzyja również tworzeniu kultury współpracy i wprowadzaniu wspólnie wypracowanych rozwiązań. Wynika to po prostu z lepszego przełożenia na samorząd – wszak jest to jego jednostka – dodaje Kosmala.
Mocną stroną wsparcia świadczonego przez samorządowe instytucje infrastrukturalne jest zaplecze biurowe, pomieszczenia na spotkania, sale szkoleniowe itd. Większym możliwością towarzyszą większe oczekiwania ze strony organizacji. Perłą w koronie gminnych zasobów są oczywiście lokale na działalność, a wyzwaniem dla samorządów efektywne procedury ich przyznawania, by bogactwo gminy nie stało się zarzewiem niepotrzebnych konfliktów. – Chodzi nie tylko o to, by lokale udostępniać w sposób transparentny, ale również by weryfikować prowadzoną w nich działalność. Lokali w gminie jest przecież zawsze mniej niż wszystkich organizacji, a wsparcie w postaci niskiego czynszu czy użyczenia, to spora pomoc finansowa. Stąd warto opracować czytelne i sprawiedliwe zasady dotyczące wspieranej działalności – np. jej skali, rodzaju, częstotliwości itp. – oraz narzędzia jej weryfikacji – mówi Łukasz Prykowski, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Łodzi ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi.
Największą bolączką placówek tworzonych przez samorządy są kadry, którym brakuje pozarządowej wiedzy i zrozumienia dla specyfiki sektora. – Często pojawiają się tam osoby oddelegowane z innych stanowisk, które nigdy nie były związane z żadną organizacją, tym samym nie rozumieją specyfiki organizacji, ich działań, implikacji wynikających z realizacji projektów – mówi Tomasz Kosmala. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich – załogę Biura Organizacji Pozarządowych i Aktywności Obywatelskiej Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej rekrutowano z osób mających duże pozarządowe doświadczenie.
Obszarem problemowym, o którym mówi się niechętnie jest kwestia zaufania i wiarygodności placówek podległych samorządom. Organizacje niekiedy nie korzystają z ich wsparcia, obawiając się, że informacje o sprawach, z którymi sobie nie radzą mogą dotrzeć do innych komórek urzędu. Etykieta „organizacji z problemami” może skutecznie ograniczyć szanse na dotacje miejskie w kolejnych latach.
Elastyczność, nieschematyczność, pomysłowość, kompleksowość, zrozumienie – to główne cechy oferty pozarządowych instytucji infrastrukturalnych. Mocną stroną pozarządowego systemu wsparcia jest także jakość. Doradcami i trenerami zazwyczaj są praktycy, którzy doświadczenie zdobywali w organizacjach pozarządowych. – Oferowane wsparcie jest wiarygodne i użyteczne. Na pewno mocną stroną większości tego typu instytucji jest też wachlarz wsparcia – doradztwo, szkolenia itd. – oraz poszukiwanie nowych form dla organizacji, czyli swoista innowacyjność – wyjaśnia Tomasz Kosmala. Wspomina też o słabościach infrastruktury pozarządowej: nieodpowiednich zasobach lokalowych, braku stabilności finansowej oraz „napadowej” aktywności, kiedy to wraz z nowym projektem pojawia się nadpodaż szkoleń i doradztwa. Nierzadko organizacje infrastrukturalne posądza się także o oderwanie od rzeczywistych problemów trzeciego sektora. Takie podmioty posiadają z reguły duże budżety, realizują spektakularne projekty i coraz trudniej zrozumieć im potrzeby „maluczkich”. – Dobrym przykładem są prace nad wszelkiego rodzaju strategiami, standardami. Często małe organizacje nie rozumieją czemu ma to służyć, uważają że ważniejsze są ich bieżące problemy – dodaje.
Być może rozwiązaniem łączącym zalety obu modeli jest podejście „wasz personel, nasz zasób”. Istnieją gminy, gdzie prowadzenie ośrodka wsparcia dla organizacji jest zlecane NGO przez JST jako zadanie publiczne. Jednym z przykładów jest 40-tysięczna Czerwionka-Leszczyny. Gmina przeznaczyła lokal na centrum wsparcia NGO, ale jego prowadzenie przekazała wyłonionemu w konkursie partnerstwu organizacji.
Jakie są pozytywy takiego rozwiązania? – Przede wszystkim daje to możliwość połączenia plusów obydwu modeli. Prowadzenie ośrodka wsparcia przez organizację oznacza zapewnienie wiedzy merytorycznej popartej własnym doświadczeniem. Oferowane wsparcie nie skupia się na pomocy w realizacji czy rozliczaniu zadań zlecanych, ale dotyczy także bieżącego funkcjonowania organizacji i pozyskiwania środków zewnętrznych. Do tego dochodzi większa elastyczność (np. godzin otwarcia), form zatrudnienia kadry czy katalogu prowadzonych działań (np. prowadzenie działania animacyjnych w środowisku lokalnym). Z drugiej strony, mamy świetną bazę lokalową bezpłatnie użyczoną przez gminę z jej zasobu. Gdybyśmy musieli zapewnić odpowiedni lokal nie byłoby nas na to stać – mówi Anna Cebula, prezeska Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS, lidera partnerstwa prowadzącego Centrum Organizacji Pozarządowych i Aktywności Społecznej w Czerwionce-Leszczynach.
Co ważne, przekazanie COP w ręce organizacji to także dodatkowe korzyści. – Gmina może dbać o odpowiednią jakość oferowanych usług, choćby przez określenie warunków konkursowych i sprawozdania z realizacji zadania publicznego. Myślę, że niezadowolenie organizacji szybko przełożyłoby się na reakcję urzędu, zwłaszcza że mówimy o miejscowości, gdzie relacje władze – NGO są na poziomie bezpośrednich kontaktów. Po drugie, pojawia się wartość dodana – centrum staje się przestrzenią dla ludzi obu sektorów bez poczucia, że jesteśmy gośćmi urzędu albo którejś z organizacji. To może bardzo ciekawie wpłynąć na jakość współpracy – dodaje Anna Cebula.
Czy taki model ma szansę się upowszechnić? Ograniczeniem jak zwykle są koszty. Prowadzenie ośrodka wsparcia z pieniędzy przewidzianych w programie współpracy może oznaczać przesunięcie ich z innego obszaru, np. sportu. To oznacza niezadowolenie części organizacji, bo trudno spodziewać się, aby zamiast szansy na dotację wolały bezpłatne doradztwo czy szkolenia. Warto jednak na to rozwiązanie popatrzeć z perspektywy korzyści całej gminy. – Opłacalność to nie taniość, trzeba uwzględniać realne rezultaty i efekt końcowy – zauważa Anna Cebula. – Jeśli dzięki centrum wzmocnią się miejscowe organizacje, a ludzie znajdą przestrzeń do aktywności na rzecz swojej gminy, to w perspektywie mówimy o polepszeniu życia mieszkańców. To chyba najważniejszy argument za „opłacalnością” tworzenia centrów wsparcia w formule zlecenia przez samorząd organizacjom.
Autorzy: Emil Nagalewski: od początku 2007 roku związany z Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS. Zajmuje się współpracą z mediami, promocją projektów i rozwijaniem serwisów internetowych. Prowadzi szkolenia i doradztwo w zakresie marketingu i PR. Janusz Piechoczek: od 2006 roku pracownik i członek Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS, mieszka w Rybniku. Zajmuje się głównie ekonomią społeczną i współpracą organizacji z administracją.
Źródło: autorzy