Odpowiedź jest krótka: „Zależy gdzie”. W organizacjach kulturalnych z Warszawy jest to łatwiejsze niż w tych z małych miejscowości. Ale w obu sytuacjach największym problemem jest brak stabilności.
Kompetencje pozarządowe?
Jeśli pominąć patologie, wysokość zarobków w każdym sektorze powiązana jest z kompetencjami. Niepisana zasada mówi, że im wyższe kompetencje, tym wyższe wynagrodzenie. To samo w organizacjach pozarządowych, także tych działających na polu kultury. Co jednak nazwać kompetencjami w tym przypadku? „W ministerstwie znają na pamięć ustawy, KPA, konkretne przepisy. Ale czy to byłoby przydatne np. w rozwiązaniu konfliktu we Francji? Myślę, że jest wiele osób, które byłyby bardziej kompetentne w takiej sytuacji, choć trudniej im nazwać i ustrukturyzować swoje umiejętności, które polegają m.in. na intuicji, doświadczeniu, umiejętnościach interpersonalnych. Przez to trudniej mi nazwać to, co umiem” – mówi Joanna Kozera ze Stowarzyszenia Rozwój w Biały Dzień.
Anna Czyżewska, członkini Zarządu Pracowni Etnograficznej wskazuje tu jednak pewne konkrety: „Moja organizacja działa dzięki ludziom, którzy umieją wymyślić projekt, tzn. wiedzą, gdzie szukać inspiracji. Potrafią wypełnić wniosek, czyli pozyskać środki na jego realizację. Oznacza to takie umiejętności, jak przeprowadzenie diagnozy społecznej, określenie celów, czasu potrzebnego na ich realizację etc.”
Niestabilność
Wydaje się, że w organizacjach pozarządowych – czy to działających na polu kultury, czy edukacji, sportu bądź jakimkolwiek innym – specyfiką są nie tyle niskie zarobki, co ich niepewność. Ów brak stabilności związany jest ze sposobem finansowania działań, które prowadzone są najczęściej z dotacji w systemie projektowym. Gdy projekt się kończy i nie ma pomysłu lub możliwości zaangażowania pracowników w inne przedsięwzięcie, zespół najczęściej się rozpada. Rzadko kto bowiem może pozwolić sobie na pracę za darmo.
Do braku stabilności finansowej dochodzi konieczność kreatywności: w wielu fundacjach i stowarzyszeniach pracownicy sami sobie muszą wymyślić stanowisko pracy – a zatem określić zakres działań i napisać projekt, który następnie będą realizować. Niektórzy uważają to za wartość samą w sobie, inni nie są w stanie podjąć takiego wyzwania i decydują się na bardziej stabilną (ale często wcale nie lepiej płatną!) pracę w instytucjach publicznych.
„Gdy mówimy o wynagrodzeniach w organizacjach pozarządowych, to niezwykle ważnym elementem jest to, że wymyśla się własny obszar pracy. Dla mnie wartością w mojej pracy jest to, że sama kreuję swoją pracę, mogę się realizować. Ale za to nie mam stabilności finansowej, którą zapewniłaby mi instytucja publiczna. Ten brak stabilizacji to główna różnica między pracą w sektorze pozarządowym a w instytucji publicznej. A jak to wygląda w praktyce? W naszej organizacji zdarzało się na przykład, że osoby pracujące u nas przez rok, wynagrodzenie dostawały od czerwca, czyli po sześciu miesiącach pracy” – mówi uczestniczka panelu, chcąca zachować anonimowość.
O jakich pieniądzach mówimy?
„W średniej organizacji warszawskiej, działającej na polu kultury, koordynator projektu zatrudniony na umowę o pracę na ½ etatu i pracujący na dodatkowych zleceniach (łączna liczba przepracowanych godzin w miesiącu przekracza trochę wymiar etatu), mający trzy-, czteroletnie doświadczenie zawodowe zarabia około 2200 zł netto na miesiąc. Przy czym należy pamiętać, że nie ma tu funduszy świadczeń socjalnych, czyli np. dodatków motywacyjnych, premii, wczasów pod gruszą” [wypowiedź anonimowa].
Jedna z uczestniczek panelu podaje przykład funkcjonowania dotacji z m. st. Warszawy. W projekcie o budżecie 55 000 zł, kilka procent przeznaczono na czynsz, kilka na wynagrodzenie księgowej i 1400 netto miesięcznie na pół etatu dla koordynatora. Osobie zatrudnionej na tym stanowisku towarzyszyła ponadto świadomość, iż wraz z końcem realizacji projektu może stracić pracę.
Czy zatem w organizacjach działających na polu kultury nie ma szans na stabilne i dobre pieniądze? To zależy, co jest priorytetem w polityce miasta. Szansa na lepsze wynagrodzenie jest na pewno w projektach istotnych z punktu widzenia władz. Wśród takich przedsięwzięć te z zakresu kultury stanowią jednak mniejszość. Zauważmy także, że w dotacjach z miasta brak finansowania wieloletniego; personel projektowy, ze względu na wysokie koszty pracy (we wniosku wpisywane są kwoty brutto brutto) najczęściej zatrudniany jest na podstawie umów cywilno-prawnych. Jak zauważył jednak Jakub Halcewicz-Pleskaczewski (Rozwój w Biały Dzień, Stowarzyszenie art. 61) także w dużych, profesjonalnych publicznych instytucjach kultury, gdzie pieniądze są zdecydowanie większe, zdarza się, iż jedyną formą zatrudnienia jest tzw. samozatrudnienie i z zasady nie podpisuje się umów o pracę.
Praca w organizacji pozarządowej działającej w kulturze raczej nie jest zajęciem dla osoby mającej wysokie zobowiązania, jak np. kredyt hipoteczny i dzieci na utrzymaniu. Zauważmy przy tym, iż wciąż mówimy o pensjach warszawskich. W mniejszych miastach i gminach sytuacja przedstawia się zgoła inaczej: osoby z wieloletnim stażem zarabiają około 1600 zł netto. Często też nie zarabiają w ogóle. Dlaczego? Wyjaśnia to Joanna Kozera: „Piszącym projekty np. na zorganizowanie festynu, nie przychodzi do głowy, aby we wniosku ująć swoje pensje. Działania na rzecz środowiska lokalnego traktują jako swego rodzaju hobby czy potrzebę zaangażowania się, animacji. Poza tym, w małych środowiskach praca w organizacji postrzegana jest wciąż jako praca społeczna. Pobieranie za nią wynagrodzenia nie spotkałoby się z przychylnością sąsiadów”.
Pracę albo lubisz, albo się z niej utrzymujesz
Z takim spojrzeniem nie mamy już do czynienia w Warszawie. Przynajmniej wśród pracowników organizacji pozarządowych, którzy zdają sobie sprawę, iż za wykonywaną pracę, często wysokiej jakości dzięki kompetencjom i doświadczeniu, powinni otrzymywać wynagrodzenie na takiej zasadzie, jak to się dzieje w przypadku zatrudnionych w innym sektorze. Jednak uczestnicy panelu przyznają, iż nie raz zdarzyło im się usłyszeć od urzędników sprawdzających projekty składane przez ich organizacje, iż pensje personelu zarządzającego są zbyt wysokie, a już na pewno nie powinny przekraczać wynagrodzenia osoby sprawdzającej projekt. Nie zawsze wynika to z zawiści. Tutaj znów praca w sektorze pozarządowym postrzegana jest wyłącznie jako pasja, która powinna być realizowana z potrzeby serca, a nie z konieczności zarabiania na życie.
Jak takiemu podejściu przeciwdziałać? „Opisywać we wniosku możliwie dokładnie i konkretnie zakres obowiązków oraz wymiar czasu pracy osób pobierających wynagrodzenie w projektach”, mówi Anna Czyżewska. „Urzędnicy często nie mają wyobrażenia, że praca w organizacji nie ma szans na zamknięcie się w godzinach 8-16. Często pracujemy nie tylko o wiele dłużej, ale też w weekendy”.
Nieustanny patchwork
Praca w każdej organizacji – oprócz tych najbogatszych i profesjonalnych – to nieustanne składanie pensji z wielu zajęć, wykonywanych na cząstkach etatu, umowach zleceniach czy o dzieło. Przy czym inna jest sytuacja tzw. freelancera, dbającego o własne wynagrodzenie, a inna kadry zarządzającej mającej na głowie pensje całego zespołu i budżet całej organizacji.
Ten nieustanny „płodozmian”, praca od projektu do projektu ma swój urok, nie pozwala bowiem popaść w rutynę, ale jak mówi Kozera: „Z wiekiem pojawia się refleksja: czy tak do końca życia się da?”. Praca w organizacjach prowadzących działania na polu kultury jest jeszcze bardziej niepewna, gdyż ta dziedzina naszej aktywności wciąż nie jest doceniana jako motor rozwoju, także ekonomicznego. Trudniej zatem na nią znaleźć finansowanie i godziwe wynagrodzenie.
O sektorach kreatywnych mówi się w Warszawie od dwóch, trzech lat. Tymczasem branża kreatywna, współpraca kultury z biznesem otwierają ogromne możliwości rozwoju. Czy muszą to zrozumieć decydenci, czy możliwa jest zmiana tego spojrzenia dzięki oddolnym działaniom? Szanse na to wydają się niewielkie. Kultura nie jest towarem, nawet branże kreatywne nie mają chyba szans na odprowadzanie takich podatków do budżetu jak KGHM. Jeśli więc zatem z kultury nie ma dużych pieniędzy, fundusze na nią przeznaczane będą coraz mniejsze. To, że pracownicy organizacji działających w kulturze zarabiają 1600 zł wynika właśnie z niskiego budżetu przeznaczonego w danej gminie na tę dziedzinę życia. Ludziom tym potrzeba zatem nie tylko pasji i zaangażowania, ale także pomysłowości i kompetencji na pozyskiwanie funduszy z innych źródeł, przede wszystkim z biznesu.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)