Czy ruchy nieformalne zastąpią organizacje? Formuła dialogu jest mało wydolna
LEWANDOWSKA: Żeby działać mogły silne ruchy nieformalne, potrzebne są silne organizacje. I odwrotnie. Jedne nie zastąpią drugich, za to mogą sobie nawzajem bardzo pomóc.
Zarówno organizacje pozarządowe, jak i ruchy nieformalne, mają ważną rolę do odegrania w przestrzeni obywatelskiego zaangażowania. Jedne nie zastąpią drugich, gdyż ich funkcje pokrywają się tylko częściowo. Więcej: mają one dużo za zaoferowania sobie nawzajem. Wzmacnianie jednego sposobu zaangażowania kosztem drugiego sprawi, że ostatecznie żaden z nich na tym nie skorzysta. Niestety, niebezpieczne zmierzanie w kierunku zastąpienia organizacji ruchami nieformalnymi, nawet jeśli o tym nie mówimy, rzeczywiście ma miejsce.
Przesunięcie akcentów
Obserwuję to choćby w Warszawie. Podczas tworzenia wieloletniego programu współpracy z organizacjami pozarządowymi wiele czasu poświęciliśmy na rozmowę o tym, na ile rozszerzyć jego zakres tematyczny właśnie o ruchy nieformalne. Widzę wśród niektórych osób nadzieje na to, że skoro organizacje nie do końca spełniły nasze oczekiwania, rozczarowały nas w niektórych obszarach swoich działań, a może niekiedy nie wiemy do końca, jak funkcjonują, to może znajdziemy inną siłę zaangażowania społecznego.
Widać to także w obszarze działań Centrum Komunikacji Społecznej. Kiedy zaczynało działać, jego głównym priorytetem było wspieranie i współpraca z organizacjami. Ostatnio z dużym zdziwieniem zobaczyłam, że – choćby na poziomie struktury – kwestia organizacji stała się znacznie mniej istotna w działaniach CKS-u niż rozwój partycypacji, inicjatyw lokalnych czy konsultacji społecznych.
Przesunięcie środków
Obserwuję również, że w niektórych dzielnicach pojawia się myśl, że być może właściwym źródłem finansowania inicjatyw wybranych przez mieszkańców w ramach budżetu partycypacyjnego, są pieniądze, które wcześniej były przeznaczane na współpracę z organizacjami pozarządowymi. Rozumowanie przebiega następująco: skoro mamy pulę pieniędzy na działania kulturalne, a mieszkańcy wybrali określone działania z obszaru kultury w ramach budżetu obywatelskiego, to przesuńmy te środki z puli dotychczas zarezerwowanej dla organizacji pozarządowych działających w obszarze kultury. Nie tędy droga! To bardzo niebezpieczny kierunek myślenia. Potrzebujemy oczywiście rozwoju inicjatyw oddolnych, ale muszą mieć one wsparcie również w postaci zorganizowanych form obywatelskiego zaangażowania.
Rzecz nie w tym, by nie dostrzegać atutów ruchów nieformalnych. Wręcz przeciwnie! Wielką wartością jest ich spontaniczność, szybkość reagowania, także to, że w ich obrębie – jako obywatelka – mogę wznosić różne hasła, w mniejszym stopniu uważając na to, co mówię. Kiedy jednak występuję jako działaczka określonej organizacji, muszę trzy razy zastanowić się, czy na pewno mam prawo w jej imieniu mówić to, co mówię.
Wszyscy mogą skorzystać
Obserwowałam ten dylemat także w przypadku ruchów miejskich. Do pewnego momentu ich liderzy, wypowiadający się w konkretnej sprawie i reprezentujący określoną grupę, mają rzeczywiście pełną legitymację do występowania w jej imieniu. Z biegiem czasu jednak pewność tej legitymacji spada: nie wiadomo, czy liderzy wypowiadają się w imieniu mieszkańców, niewielkiej ich grupy czy też wyłącznie swoim, chociaż często cały czas uważają, że reprezentują vox populi. To trudny moment, będący wyzwaniem dla miejskich aktywistów.
Na pewno dużym zasobem inicjatyw nieformalnych jest też wsłuchanie się w nastroje społeczne, bycie w kontakcie z mieszkańcami. Warto też docenić ich zdolność do działań interwencyjnych czy strażniczych, do wyciągania na światło dzienne spraw, które wcześniej były ukryte. To wszystko bardzo ważne funkcje. Organizacje mogą wiele skorzystać, czerpiąc ze spontaniczności czy zdolności monitorowania nastrojów, jakie mają ruchy nieformalne. Te ostatnie natomiast mogą zyskać większą ciągłość swoich działań, lepsze i stabilniejsze ich osadzenie dzięki współpracy z organizacjami.
Razem możemy więcej
Istnieje przecież cała pula działań, do prowadzenia których potrzebna jest osobowość prawna. Wiele organizacji prowadzi działalność ciągłą, która musi mieścić się w granicach prawa, spełniać określone standardy i wymogi. Dotyczy to choćby szeroko pojętych sfer zdrowia, kultury czy edukacji. W tej przestrzeni ruchy nieformalne nie będą w stanie zastąpić organizacji.
Potrzebna nam jest szeroka debata na temat struktury dialogu z mieszkańcami w polskich miastach. Warszawscy aktywiści zgłaszali potrzebę stworzenia przestrzeni do ich rozmowy z urzędem miasta. Także organizacje mają często poczucie, że obecna formuła dialogu jest już mało wydolna. Potrzeba wspólnej platformy do spotkania i dialogu. Zyskać na tym mogą zarówno ruchy nieformalne, jak i organizacje.
I coraz lepiej to widzimy. Początkowo obserwowałam nieufność jednych do drugich, jednak obecnie dostrzegamy w większym stopniu, że możemy się uzupełniać. Że nie chodzi o to, kto jest lepszy, a kto gorszy, bo mamy swoje unikalne kompetencje i zadania, ale w gruncie rzeczy wspólne cele. Razem możemy więcej.
Organizacje mogą wiele skorzystać, czerpiąc ze spontaniczności czy zdolności monitorowania nastrojów, jakie mają ruchy nieformalne.