ARCZEWSKA: Nie sposób odpowiedzieć na pytanie o to, czy organizacji pozarządowych w Polsce jest już wystarczająco dużo, w sposób zero-jedynkowy – niezależnie od tego, czy obserwuje się sektor jako badacz i analityk, czy też gdy się w nim aktywnie działa.
Jest jednak kilka wątków, na które warto w tym kontekście zwrócić uwagę. Kiedy spojrzymy na statystyki, zauważamy, że pod względem nowopowstających stowarzyszeń, sytuacja jest stabilna: zakładanych jest ich wciąż około czterech tysięcy rocznie. Trudno ocenić, czy to dużo, czy mało. Jest to wszak uwarunkowane zarówno przepisami prawa, jak i wielkością kraju. Pod tym względem sytuacja jest jednak w miarę stabilna. Oznacza to, że potencjał społeczny potrzebny do tego, żeby obywatele się organizowali, oraz potrzeba zakładania organizacji wciąż istnieją.
Sektor rośnie i krzepnie
Z roku na roku powstaje też coraz więcej fundacji. Oczywiście, wynika to z bardzo prozaicznej przyczyny – fundację jest po prostu założyć łatwiej niż stowarzyszenie. Jest to zresztą paradoksalne, bo – zgodnie z nazwą – fundację powinien zakładać ktoś, kto już ma kapitał i chce z niego coś ufundować. Tymczasem w Polsce aktywiści wybierają tę formę prawną, gdyż wiąże się z mniejszymi formalnościami, a dopiero po zarejestrowaniu działalności zastanawiają się nad tym, skąd wziąć środki na jej prowadzenie. Ostatnio na Facebooku natknęłam się nawet na wprost sformułowane pytanie o to, którą formę prawną forumowicze polecają jako łatwiejszą do zarejestrowania.
Drugi wątek, który warto poruszyć, dotyczy zjawiska krzepnięcia sektora. Wzrasta liczba organizacji działających kilkanaście i więcej lat. Oczywiście, co roku część organizacji także się wypala, ale ponieważ nie ma w Polsce ścisłych regulacji dotyczących wyrejestrowywania działalności, to – jak wynika z badań – około 40% zarejestrowanych organizacji pozarządowych w Polsce nie działa aktywnie. Jest to naturalny proces, który nie wskazuje jednak na to, żeby sektor wymierał czy wypalał się jako całość.
Dostrzec i wzmocnić potencjał
Spoglądając na sektor globalnie, warto podkreślić, że potrzebne są zarówno organizacje zaspokajające podstawowe potrzeby członków społeczności czy danej organizacji– związane na przykład z rozwijaniem hobby, zapewnianiem atrakcyjnego czasu wolnego dzieciom czy zaspokajaniem potrzeb seniorów – jak i duże, profesjonalne organizacje, które, chociażby z tego względu, że działają w obszarze usług społecznych, muszą kłaść nacisk na jakość i spełnianie standardów, profesjonalizując się tym samym również w takich obszarach jak zarządzanie zasobami ludzkimi, fundraising czy planowanie strategiczne.
Widać, że ta społeczna potrzeba działania wciąż nie jest do końca wysycona, że wciąż są ludzie z potencjałem do tego, żeby działać. Pokazuje to rokroczne zainteresowanie aplikowaniem o środki z FIO czy programu „Równać Szanse”. Do FIO w tym roku wpłynęła rekordowa liczba ofert. Tę potrzebę oddolnego, lokalnego działania dostrzega również administracja publiczna, co przekłada się na formułowanie zasad dysponowania środkami w taki sposób, by możliwy był również regranting obsługiwany przez operatorów lokalnych, przekazujących małe granty w poszczególnych regionach. Schodzi się więc na poziom coraz bardziej lokalny, by dostrzec i wzmocnić potencjał, który wciąż istnieje, do tego, by zakładać nowe organizacje i robić coś pożytecznego.
Na garnuszku państwa
Wiele się zmieni, kiedy zacznie obowiązywać przepisy znowelizowanej ustawy Prawo o stowarzyszeniach. Istotne zmiany, dyskutowane przez wiele lat, wreszcie wejdą w życie. Nastąpi uproszczenie procedury rejestracyjnej, a przede wszystkim zmniejszenie liczby wymaganej liczby członków-założycieli do siedmiu oraz przyznanie ułomnej osobowości prawnej stowarzyszeniom zwykłym, co przełoży się na możliwość występowania przez nie o dotacje. Polski III sektor cały czas działa na garnuszku administracji publicznej. W zależności od tego, kto bada to zjawisko i jakie stosuje wskaźniki, okazuje się, że od 50 do 60% środków, jakimi dysponują organizacje, pochodzi ze źródeł publicznych. Dlatego nie spodziewam się nasilania trendu nieformalizowania działań społecznych. Bez formalizacji nie sposób bowiem ubiegać się o środki publiczne.
Myślę więc, że tendencja prowadząca do formalizacji i profesjonalizacji działań będzie się nasilać, na co wskazuje choćby wspomniane już nadanie stowarzyszeniom zwykłym ułomnej osobowości prawnej. Istnieje trend, żeby schodzić w dół z uprawnieniami, żeby coraz więcej podmiotów, nawet działających w mniejszym zakresie i w mniejszej skali, mogło mieć dostęp i pozyskiwać fundusze z publicznych pieniędzy.
Dobre wzorce zmian
Temat tego, czy potrzeba dalszych zmian w prawie, powraca w każdej dyskusji dotyczącej „jakości życia” organizacji. Z punktu widzenia formalno-prawnego obecne przepisy nie są nawet szczególnie złe, ale praktyka ich stosowania wygląda znacznie gorzej. Często zdarza się, że sąd odrzuca wniosek rejestracyjny organizacji z niezrozumiałych czy nawet absurdalnych powodów albo kwestionuje cel istnienia organizacji, który jest sformułowany w prosty i przejrzysty sposób. W Polsce mamy jednak do czynienia z przeregulowaniem w zasadzie wszystkich sfer życia. A można znaleźć przykłady na to, że można i warto to zmieniać.
Dotyczy to na przykład przepisów dotyczących zbiórek publicznych. Po kilkudziesięciu latach funkcjonowania nieżyciowych przepisów z lat 30. XX wieku, wreszcie udało się je zmienić. Pamiętam, jak kilka lat temu, na konferencji dotyczącej zbiórek publicznych, eksperci z różnych krajów przecierali oczy ze zdumienia, widząc nasze regulacje. Wyprostowanie tego wymagało dużego wysiłku, dialogu, konsultacji – zarówno pracy przedstawicieli sfery pozarządowej, jak i otwartości strony rządowej. To dobry wzór, jak można mądrze zmieniać prawo.
Zadanie dla obywateli
Podobnie jak na pytanie tytułowe, nie sposób również zero-jedynkowo odpowiedzieć na pytanie o to, czy należy w większym stopniu wspierać już istniejące organizacje, czy też powstawanie nowych. Dla rozwoju społeczeństwa obywatelskiego najzdrowiej byłoby mądrze rozwijać i jedno, i drugie.
Wspieranie organizacji to zresztą zadanie nie tylko dla sektora i państwa, ale także dla obywateli. Niestety, w dużym stopniu zaniedbaliśmy zadanie uwrażliwiania ludzi na potrzebę wspierania organizacji. Może to brzmieć paradoksalnie w chwili, gdy niedawno skończyła grać Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, a na ulicach pojawiają się plakaty zachęcające do przekazywania jednego procenta organizacjom, ale wciąż istnieje paląca potrzeba uświadamiania obywateli o tym, że warto nie tylko przekazać 1% podatku, który i tak byśmy oddali fiskusowi, nie tylko wrzucić kilka złotych do skarbonki raz do roku, ale także stale wspierać sektor obywatelski. Trzeba stawiać na rozwój filantropii także po to, by móc budować samodzielność finansową organizacji. Jeśli będą stabilne finansowo i niezależne, będą miały już wszystko, czego potrzebują do rozwijania działalności.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)