Czy organizacji jest za dużo? Nie ilość, a jakość ma znaczenie
RYMSZA: Najważniejsza jest nie ilość organizacji, ale jakość prowadzonych przez nie działań, to, co organizacje w ogóle robią i jak to robią. W pierwszej kolejności należy więc przyjrzeć się temu, jakie pełnią one funkcje w społeczeństwie.
Przede wszystkim jednak pamiętajmy o tym, że najważniejsza jest nie ilość organizacji, ale jakość prowadzonych przez nie działań, to, co organizacje w ogóle robią i jak to robią. W pierwszej kolejności należy więc przyjrzeć się temu, jakie pełnią one funkcje w społeczeństwie.
Przykład USA
Ilość organizacji nie jest wartością samą w sobie. Jak wynika na przykład z moich badań dotyczących sektora pozarządowego w Stanach Zjednoczonych, jego wielkość nie musi przekładać się na jego siłę. Amerykański sektor pozarządowy, choć jest bardzo duży – przy czym celowo nie używam terminu „dobrze rozwinięty” – bo pracuje w nim wysoki procent populacji, to w rzeczywistości w coraz mniejszym stopniu wypełnia funkcje typowe dla organizacji pozarządowych. Ulega bowiem coraz mocniej procesom komercjalizacji i tzw. govermentalizacji (w uproszczeniu: w jego wyniku organizacje są coraz bardziej zależne od środków publicznych).
Co w takiej sytuacji z tego, że jest ich coraz więcej, jeśli funkcjonalnie zaczynają się zachowywać jak podmioty komercyjne albo jedynie wykonawcy zadań podmiotów publicznych? Czyli nie jest ważna ilość organizacji, ale ich jakość oraz to, co robią, jakie funkcje wypełniają.
Wyważając otwarte drzwi
Problemem polskich organizacji jest także ich hermetyczność. Nie jest wcale łatwo do nich wstąpić, zaangażować się w działania organizacji, które działają dłuższy czas. W efekcie ludzie chcący działać w III sektorze – zamiast dołączać się do istniejących podmiotów – tworzą nowe organizacje. Z drugiej strony działa również mechanizm, w ramach którego wiele osób chce być liderem i prezesem organizacji, co także wzmacnia tendencję do zakładania nowych NGO-sów.
Oczywiście, może to być proces pozytywny, ale niekiedy oznacza marnotrawienie środków przeznaczanych na wyważanie otwartych drzwi, podejmowanie działań już realizowanych i wypracowywanie modeli już opracowanych. Do tego dodać należy również niski poziom współpracy pomiędzy organizacjami, które nie dzielą się ze sobą swoimi doświadczeniami – szczególnie jeśli potencjalnie są konkurentami w procesie pozyskiwania środków. Ostatecznie więc pytanie o to, czy organizacji w Polsce jest już wystarczająco wiele lub wręcz za dużo, nie dotyka sedna problemu.
Agnieszka Rymsza – doktor socjologii. Kierownik Zespołu ds. Rzecznictwa Fundacji SYNAPSIS, adiunkt w Wyższej Szkole Pedagogicznej im. J. Korczaka. W latach 2003-2005 przebywała na stypendium Fulbrighta w Waszyngtonie, na Georgetown University, gdzie zbierała materiały do rozprawy doktorskiej oraz pracowała w kilku amerykańskich organizacjach non profit. W 2013 r. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej i Departament Pożytku Publicznego wydało jej książkę, napisaną na podstawie rozprawy doktorskiej, pt.: „Zagubiona tożsamość? Analiza porównawcza sektora pozarządowego w Polsce i w Stanach Zjednoczonych”.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)