Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Czy dyrektor Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta nie rozumie, jak działają organizacje pozarządowe?
Radosław Skiba
W Rzeczpospolitej z dnia 26 stycznia 2004 opublikowany został artykuł Marcina Skryckiego i Karoliny Bacy pt. 'Dziwna budżetowa arytmetyka' na temat przyznawania przez Urząd Miasta Warszawy dotacji dla organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą osobom bezdomnym. Z zamieszczonymi w niej wypowiedziami dyrektora Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta polemizuje Radosław Skiba.
Z artykułu wynika, że miasto stołeczne Warszawa przeznacza więcej pieniędzy na premie dla urzędników, czy też na schronisko dla zwierząt niż na dofinansowanie programów pomocy dla bezdomnych. Wymowa tych faktów jest na tyle jednoznaczna, że nie wymaga żadnego komentarza. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na inną sprawę.
W treści artykułu przytoczona została wypowiedź Pawła Wypycha, dyrektora Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta, który stwierdził, że: „nie może być tak, że organizacje pozarządowe oczekują od nas pełnego dofinansowania i deklarują, że ze środków własnych sfinansują np. wyżywienie, które i tak już dostają z Banku Żywności, czy też środki czystości, które pochodzą z darów”. Moim zdaniem wypowiedź ta niestety świadczy o tym, że dyrektor Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta nie rozumie zasad i specyfiki działania organizacji pozarządowych. Zdecydowana, bowiem większość organizacji pozarządowych nie posiada własnych środków finansowych. Swoją działalność opierają na dotacjach przyznawanych przez jednostki administracji publicznej, darowiznach pieniężnych i rzeczowych otrzymywanych od darczyńców i sponsorów oraz pracy wolontariuszy i członków organizacji. Dlatego też nie rozumiem oporu dyrektora Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta przed uznaniem za wkład własny organizacji występującej o dotację właśnie otrzymanej od darczyńców żywności, czy też środków czystości. Właśnie dzięki temu, że organizacja pozarządowa we własnym zakresie zabezpiecza wymienione wyżej produkty oraz dokłada do tego pracę wolontariuszy jest w stanie tanio i efektywne opiekować się bezdomnymi. Oszczędza na tym również miasto, które nie musi pokrywać np. kosztów wyżywienia podopiecznych organizacji. Nie chodzi przecież chyba o to, żeby organizacje pozarządowe zajmujące się bezdomnymi zapewniały im jedynie dach nad głową, nie dając im niczego do jedzenia, nie piorąc im ubrań, czy też nie stwarzając możliwości wzięcia ciepłej kąpieli? Bez znaczenia jest fakt, że organizacje pozarządowe część żywności, czy też środków czystości otrzymują nieodpłatnie od darczyńców albo od innych wyspecjalizowanych organizacji. Przecież właśnie o to chodzi. Gdyby organizacje pozarządowe wszystko musiały kupować, to nie byłyby w stanie robić niczego taniej niż podmioty komercyjne, czy placówki podległe administracji.
Nie można oczekiwać od organizacji pozarządowych, że w ramach ich wkładu w realizację zadań zaleconych będą wykazywały wyłącznie wkład finansowy. Tego typu podejście byłoby niebezpieczne i szkodliwe. Eliminowałoby, bowiem z udziału w realizacji zadań publicznych organizacje, które nie prowadzą działalności gospodarczej i nie mają własnego kapitału, ale za to posiadają dobre kontakty i umiejętności organizacyjne, potrafią zdobywać nieodpłatnie potrzebne im rzeczy od sponsorów i darczyńców oraz korzystają z pomocy wolontariuszy i innych osób dobrej woli. Wydaje mi się, że tego typu wkład jest znacznie cenniejszy niż pieniądze.
Na końcu tych rozważań chciałbym powołać się jeszcze na argument natury formalnej. Organizacje pozarządowe mogą oczekiwać od samorządu pełnego sfinansowania realizacji powierzonego im zadania publicznego. Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie wyraźnie taką możliwość przewiduje. Tym niemniej w przypadku opisanym w omawianym artykule nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Organizacje pozarządowe nie oczekują sfinansowania przez miasto całości kosztów opieki nad bezdomnymi. Mają natomiast pełne prawo wykazania jako swój wkład przekazywanej bezdomnym żywności oraz środków czystości, której zakup nie jest sfinansowany z przyznanej dotacji.
**************
'Dziwna budżetowa arytmetyka', Rzeczpospolita, 26 stycznia 2004.
W treści artykułu przytoczona została wypowiedź Pawła Wypycha, dyrektora Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta, który stwierdził, że: „nie może być tak, że organizacje pozarządowe oczekują od nas pełnego dofinansowania i deklarują, że ze środków własnych sfinansują np. wyżywienie, które i tak już dostają z Banku Żywności, czy też środki czystości, które pochodzą z darów”. Moim zdaniem wypowiedź ta niestety świadczy o tym, że dyrektor Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta nie rozumie zasad i specyfiki działania organizacji pozarządowych. Zdecydowana, bowiem większość organizacji pozarządowych nie posiada własnych środków finansowych. Swoją działalność opierają na dotacjach przyznawanych przez jednostki administracji publicznej, darowiznach pieniężnych i rzeczowych otrzymywanych od darczyńców i sponsorów oraz pracy wolontariuszy i członków organizacji. Dlatego też nie rozumiem oporu dyrektora Biura Polityki Społecznej Urzędu Miasta przed uznaniem za wkład własny organizacji występującej o dotację właśnie otrzymanej od darczyńców żywności, czy też środków czystości. Właśnie dzięki temu, że organizacja pozarządowa we własnym zakresie zabezpiecza wymienione wyżej produkty oraz dokłada do tego pracę wolontariuszy jest w stanie tanio i efektywne opiekować się bezdomnymi. Oszczędza na tym również miasto, które nie musi pokrywać np. kosztów wyżywienia podopiecznych organizacji. Nie chodzi przecież chyba o to, żeby organizacje pozarządowe zajmujące się bezdomnymi zapewniały im jedynie dach nad głową, nie dając im niczego do jedzenia, nie piorąc im ubrań, czy też nie stwarzając możliwości wzięcia ciepłej kąpieli? Bez znaczenia jest fakt, że organizacje pozarządowe część żywności, czy też środków czystości otrzymują nieodpłatnie od darczyńców albo od innych wyspecjalizowanych organizacji. Przecież właśnie o to chodzi. Gdyby organizacje pozarządowe wszystko musiały kupować, to nie byłyby w stanie robić niczego taniej niż podmioty komercyjne, czy placówki podległe administracji.
Nie można oczekiwać od organizacji pozarządowych, że w ramach ich wkładu w realizację zadań zaleconych będą wykazywały wyłącznie wkład finansowy. Tego typu podejście byłoby niebezpieczne i szkodliwe. Eliminowałoby, bowiem z udziału w realizacji zadań publicznych organizacje, które nie prowadzą działalności gospodarczej i nie mają własnego kapitału, ale za to posiadają dobre kontakty i umiejętności organizacyjne, potrafią zdobywać nieodpłatnie potrzebne im rzeczy od sponsorów i darczyńców oraz korzystają z pomocy wolontariuszy i innych osób dobrej woli. Wydaje mi się, że tego typu wkład jest znacznie cenniejszy niż pieniądze.
Na końcu tych rozważań chciałbym powołać się jeszcze na argument natury formalnej. Organizacje pozarządowe mogą oczekiwać od samorządu pełnego sfinansowania realizacji powierzonego im zadania publicznego. Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie wyraźnie taką możliwość przewiduje. Tym niemniej w przypadku opisanym w omawianym artykule nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Organizacje pozarządowe nie oczekują sfinansowania przez miasto całości kosztów opieki nad bezdomnymi. Mają natomiast pełne prawo wykazania jako swój wkład przekazywanej bezdomnym żywności oraz środków czystości, której zakup nie jest sfinansowany z przyznanej dotacji.
**************
'Dziwna budżetowa arytmetyka', Rzeczpospolita, 26 stycznia 2004.
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.