Mają pomagać rodzinom, które przeżywają trudności i nie radzą sobie z wychowywaniem dzieci. Wszystko po to, by dzieci te nie trafiały do domów dziecka. Ustawa już jest, czas na praktyczne wykorzystanie przepisów. Czy asystenci rodziny spełnią swoją rolę? Organizacje pozarządowe mają pewne wątpliwości.
Asystenci rodziny działają już od dawna. Pomagają znaleźć pracę, napisać pismo, załatwić sprawy w urzędzie. Uczą, jak rozwiązywać rodzinne spory, pokazują jak opiekować się dziećmi.
– Nigdy nie udzielamy rad – zaznacza Edward Orpik, asystent i terapeuta rodzinny. – Cała sztuka polega na tym, że wspólnie szukamy rozwiązań. Rozmawiamy, wymieniamy doświadczenia, podsuwamy sugestie, zachęcamy.
Asystent w ustawie
Praca asystentów rodziny doczekała się zapisu w prawie. Od początku stycznia reguluje ją ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Zdaniem organizacji pozarządowych idea jest słuszna, jej realizacja pozostawia jednak wiele do życzenia. Wątpliwości budzi sama procedura przyznawania asystenta: najpierw ktoś zgłasza rodzinę do ośrodka pomocy społecznej np. zaprzyjaźniona osoba, pedagog szkolny czy po prostu sąsiad. Następnie do rodziny wysyłany jest pracownik socjalny, który przeprowadza z nią wywiad. Po jego analizie może wnioskować do dyrektora ośrodka pomocy społecznej o przydzielenie asystenta rodziny. Ostateczną decyzję podejmuje dyrektor placówki.
– Problem pojawia się już na samym początku tej dość zbiurokratyzowanej procedury – zauważa Anna Gierałtowska, prezeska Powiślańskiej Fundacji Społecznej. – Sam wywiad może być momentem krytycznym, ponieważ pracownikom socjalnym nie udaje się dotrzeć do wielu potrzebujących. Część rodzin jest z nimi w konflikcie i po prostu nie otwiera drzwi pracownikom socjalnym. Decyzja o przydzieleniu asystenta nie powinna zależeć od tego, czy dotrze tam przedstawiciel pomocy społecznej.
Powinien być niezależny
Zgodnie z ustawą, praca asystenta rodziny nie może być łączona z wykonywaniem obowiązków pracownika socjalnego.
– Mimo to, ustawa w dużym stopniu wiąże asystentów z ośrodkiem pomocy społecznej, który najprawdopodobniej będzie ich pracodawcą – zauważa Anna Gierałtowska. – Co prawda, w ustawie jest mowa, że gmina może zlecić zadanie jakiemuś innemu podmiotowi, jednak wiele zapisów wskazuje na to, że najwygodniej byłoby, aby realizował je właśnie ośrodek pomocy społecznej. Taką drogę wybierze więc większość gmin w Polsce.
Zdaniem organizacji pozarządowych to nie najlepsze rozwiązanie. Asystent rodziny z założenia powinien być przede wszystkim osobą niezależną, zwłaszcza od ośrodków pomocy społecznej. Jak przekonuje Joanna Luberadzka z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej, rodziny potrzebujące nie mogą widzieć w asystencie kogoś od kogo zależy udzielana jej pomoc finansowa. Asystenci kojarzeni z OPS-ami będą odbierani jako kolejni urzędnicy, którzy raczej kontrolują niż pomagają.
Obaw tych nie podziela Andrzej Rosiński z Biura Polityki Społecznej m.st. Warszawy. W stolicy asystenci rodziny będą etatowymi pracownikami ośrodków pomocy społecznej. Zdaniem Rosińskiego nie będzie to jednak przeszkodą do skutecznego działania. Jak przekonuje, OPS-y, mając do dyspozycji nowych wyszkolonych pracowników, z pewnością poradzą sobie z wyznaczonymi przez ustawę zadaniami.
– Oczywiście jest to możliwe. Wszystko zależy od ludzi, od mądrości pracowników socjalnych, od tego jak OPS-y poradzą sobie z tą sytuacją – mówi Anna Gierałtowska. – Rozwiązania prawne ustawy są jednak sprzeczne z ideą, którą leżała u jej podstaw.
Zdaniem Joanny Luberadzkiej, lepszym rozwiązaniem by było, gdyby gmina – przynajmniej w części – zlecała asystę organizacjom pozarządowym.
– W dużych gminach, takich jak Warszawa, samorząd nie powinien w całości zostawiać tego zadania dla siebie – przekonuje. – Rozumiem sytuację, w której samorząd chce sprawdzić, kto z zadaniem poradzi sobie skuteczniej. Wówczas wystarczyłoby podzielić przynajmniej te większe gminy i część asysty zlecić organizacjom.
Potrzebny niezwykły gatunek ludzi
Problemów wokół ustawy jest więcej. Choć prace nad nią trwały wiele lat, nie udało się przygotować gruntu pod jej realizację.
– Żadna z uczelni wyższych nie wprowadziła odpowiednio wcześniej kierunków dziennych czy podyplomowych, które szkoliłyby przyszłych asystentów rodziny. Gmina będzie więc zmuszona przeprowadzać ekspresowe szkolenia. Jak będą wyglądały? Kto będzie szkolił przyszłych asystentów? – zastanawia się Joanna Luberadzka.
– Przychodzimy do rodzin z pustymi rękami. Nie mamy do zaoferowania żadnej konkretnej pomocy – opowiada Edward Orpik, asystent i terapeuta rodzinny. – Naszą największą trudnością jest nawiązanie kontaktu i wytłumaczenie, po co w ogóle do nich przychodzimy. Rodziny z dysfunkcjami są z reguły bardzo nieufne, nie chcą dzielić się z obcymi swoimi problemami. My swoją postawą, życzliwością, zaangażowaniem, uporem i cierpliwością staramy się to zmieniać. Prawda jest jednak taka, że do tej pracy potrzebny jest niezwykły gatunek ludzi.
Po czasie, rodziny przyzwyczajają się do obecności asystenta.
– Gdy zorientują się, że odwiedzamy ich stale i nigdzie na nich nie donosimy, zaczynają informować nas o swoich prawdziwych problemach – opowiada Edward Orpik.
Obowiązki asystenta zależą od potrzeb konkretnej rodziny. Do jego zadań należy m.in. pomaganie w znalezieniu pracy, podnoszenie kwalifikacji zawodowych, informowanie o pomocy świadczonej przez właściwe instytucje rządowe, samorządowe i organizacje pozarządowe, prowadzenie poradnictwa oraz edukowanie.
Zgodnie z nową ustawą, asystentem rodziny może zostać osoba niekarana, z wyższym lub średnim wykształceniem oraz z udokumentowanym doświadczeniem pracy z dziećmi lub rodziną. Asystenci będą mogli pracować jednocześnie z nie więcej niż 20 rodzinami. Ich liczba będzie zależała od doświadczenia i umiejętności asystenta, a także od problemów rodzin potrzebujących. By działać skutecznie, asystenci rodziny będą mogli występować do właściwych organów o wgląd do dokumentów zawierających dane osobowe członków dysfunkcyjnej rodziny, a także uzyskać informacje na temat ich stanu zdrowia.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)