– Głównym interesem biznesu jest to, żeby mieć zysk. Urzędu – żeby wypełnić postawione przed nim zadania. Organizacjom pozarządowym zależy na realizacji celów społecznych, a instytucje naukowe chcą robić badania i wytwarzać nową wiedzę. Każdy ma inny interes, ale mimo tych różnic można mieć jeden cel i wspólnie do niego zmierzać – mówi Sylwia Borkowska z City Partnerships w rozmowie z warszawa.ngo.pl
Radosław Wałkuski: – Dużo mówi się o potrzebie współpracy między administracją samorządową, firmami prywatnymi, organizacjami pozarządowymi i instytucjami naukowymi. Kiedy jednak możemy mówić o prawdziwym partnerstwie wielosektorowym?
Ogólnie rzecz biorąc partnerstwo międzysektorowe polega na tym, że różne instytucje tworzą wartość dodaną przy tworzeniu i realizacji wspólnego działania. Partnerów łączy wspólny cel, choć często czerpią ze współpracy różne korzyści. Partnerstwo polega na tym, że łączymy różne zasoby: wiedzę, umiejętności, pieniądze, środki trwałe oraz sieci naszych kontaktów, aby zwiększyć wykorzystanie potencjału wszystkich instytucji, zorganizować lub stworzyć coś bardziej innowacyjnego, lepszej jakości lub osiągnąć efekt synergii z podobnymi działaniami. Ważny jest też podział odpowiedzialności i procesu decyzyjnego między partnerami, w innym przypadku to zazwyczaj jest podwykonawstwo lub wymiana usług.
Kiedy takie partnerstwo będzie dobrze działać?
A najlepiej, abyśmy się jeszcze nawzajem lubili, bo wtedy relacja opiera się nie tylko o interesy, ale też o ludzką więź. Zawsze gdy organizujemy sesje WAW City Hub, czyli spotkania inicjujące partnerstwa, staramy się stworzyć taką atmosferę, aby – mimo że jesteśmy z różnych sektorów – ludzie mogli po prostu się polubić. Od tego wszystko się zaczyna.
Ponadto współpraca się dobrze układa, gdy druga strona ma zasób, dzięki któremu będziemy mogli zaspokoić naszą potrzebę, albo wtedy, gdy jesteśmy od kogoś współzależni.
Czy potrzeba działania we współpracy z innymi sektorami będzie rosła?
A pozostałe sektory?
Z kolei sektor naukowy szuka komercjalizacji, czyli wykorzystania efektów swoich badań w praktyce. Naukowców i studentów coraz bardziej uwiera, że znaczna część wytwarzanej przez nich wiedzy w ogóle nie jest wykorzystywana. Mamy całe stosy prac dyplomowych, które nikomu nie są potrzebne. A mogliby przecież poprzez swoją pracę badawczą włączać się w rozwiązywanie konkretnego problemu w danym mieście. To ogromny, niewykorzystany potencjał. Póki co, w komercjalizacji wyników badań przodują uczelnie techniczne. Na przykład dogadują się z firmami prywatnymi, aby studenci pisząc pracę dyplomową lub chociażby zaliczeniową, wykonywali badania lub projekty, które są tej firmie potrzebne. Autorzy otrzymują za swą pracę wynagrodzenie lub łatwiej mogą znaleźć zatrudnienie w zlecającej badanie firmie. Do uczestnictwa w hubie zgłosili się m.in. studenci architektury i architektury wnętrz, których projekty aż proszą się chociażby o rozpatrzenie przez urzędników. Były to np. dwa pomysły studentów Politechniki Warszawskiej – Pawła Wołejszy i Kamili Szejnoch – na zagospodarowanie trybuny rządowej na pl. Defilad i projekt identyfikacji wizualnej ścieżek rowerowych w Warszawie Pauliny Ambroziak, studentki Akademii Sztuk Pięknych.
Podobne zjawisko zaczyna również być widoczne w naukach nietechnicznych, np. psychologia środowiskowa czy socjologia wytwarzają wiedzę, która jest miastu potrzebna. Warszawa płaci grube pieniądze za ekspertyzy z tych dziedzin, a mogłaby przecież częściej wykorzystywać pracę, którą i tak wykonują studenci i naukowcy. Ponieważ partnerstwo to zawsze wymiana, wartością dla studentów mogłoby być nie tylko tworzenie portfolio z wdrożonymi projektami i referencje, ale również np. staż i podzielenie się przez urzędników przydatną w zawodzie, praktyczną wiedzą.
Z konsultacjami często jednak bywa taki problem, że wprowadzanie w życie wypracowanych w ich ramach rozwiązań strasznie się przeciąga, a czasem nawet w ogóle nie dochodzi do skutku. Bo zabezpieczenie odpowiednich środków finansowych przez urząd zawsze zajmuje dużo czasu. Tu bardzo pomocny okazał się partner biznesowy, który zdecydował się częściowo sfinansować budowę placu zabaw i sportów, na którym zależało mieszkańcom. Był w stanie znacznie szybciej dostarczyć środki potrzebne do realizacji przedsięwzięcia. Dla firmy, która tuż obok ma swoja siedzibę okazało się to szansą, by pokazać swoją obecność w przestrzeni miejskiej w pozytywnym świetle.
Projekt zakończył się sukcesem. Nie tylko udało się uzyskać „twardy” efekt w postaci odpowiedniego zagospodarowania przestrzeni, ale była to też dobra okazja do integracji mieszkańców. Dbają oni teraz o to miejsce, bo uczestniczyli w jego współtworzeniu. Korzyści wizerunkowe uzyskał też oczywiście urząd dzielnicy i firma Skanska. Obecnie trwają pracę nad kontynuowaniem tego przedsięwzięcia.
Inny przykład pokazuje, jak może odbywać się transfer wiedzy z sektora nauki, poprzez organizację pozarządową, do sektora publicznego. Kilka lat temu Polskie Towarzystwo Socjologiczne wspólnie z Urzędem Dzielnicy Ochota wypracowało Ochocki Model Dialogu Obywatelskiego. PTS wspólnie z urzędnikami przeprowadziło konsultacje dotyczące zagospodarowania ul. Filtrowej, bazaru Banacha i placu Narutowicza. Bardzo duże znaczenie miało to, że pomimo nierównowagi kompetencji w tym zakresie PTS nie przyszło do urzędu na zasadzie „my wam pokażemy, jak się robi konsultacje”, tylko potraktowało urzędników po partnersku i zaprosiło do współtworzenia eksperymentu: autorskiego, ochockiego modelu dialogu z mieszkańcami. Dzięki temu aktywnie i z przekonaniem włączyli się oni w proces, co zapewniało wdrożenie rezultatów. Bardzo podobny mechanizm miał miejsce w przypadku realizacji budżetu obywatelskiego przez Fundację Pole Dialogu we współpracy z Urzędem Dzielnicy Śródmieście. Wartością dodaną projektów było wykorzystane narzędzi konsultacyjnych, które by się nie pojawiły, gdyby miasto robiło konsultacje na własną rękę. Dla urzędu był to też dodatkowy czas ekspertów z sektora pozarządowego, poświęcony na realizację projektu i opłacony ze środków zewnętrznych.
Jakie są typowe bariery, które utrudniają współpracę wielosektorową?
Trzeba jednak pamiętać, że każda z kooperujących stron musi mieć z tej współpracy coś dla siebie. Nie jest to nic złego, wręcz przeciwnie. Jeżeli organizacja społeczna chce wchodzić we współpracę z biznesem, to musi mieć świadomość i uszanować to, że firma prywatna będzie na całe przedsięwzięcie patrzeć pod kątem korzyści finansowych. To dlatego przedsiębiorcy najczęściej chcą rozmawiać z tymi społecznikami, którzy otarli się o biznes i rozumieją jego potrzeby. Ponadto strona społeczna często nie potrafi mówić jednym głosem i jest to dużym wyzwaniem dla pozostałych partnerów.
A współpraca z urzędnikami?
Co robi Urząd miasta stołecznego Warszawy, by wspierać współpracę międzysektorową? Czy nie powinien działać na tym polu bardziej aktywnie? Czy nie jest tak, że właśnie na nim, jako gospodarzu miasta, ciąży szczególny obowiązek zadbania, aby taka współpraca się rozwijała?
Również w relacji przedsiębiorcy – urząd zaczęło się dziać więcej niż jeszcze kilka lat temu. Powstają przymiarki pod partnerstwa publiczno-prywatne, programy unijne oferują szkolenia i przestrzeń do pracy dla przedsiębiorców. Cały czas występuje też system zlecania wykonywania zadań publicznych organizacjom i firmom.
Współpraca urzędu miasta z jednostkami naukowymi ma najczęściej postać zlecania ekspertyz, wspólnych projektów i konferencji oraz zwykłego przenikania studentów, doktorantów i badaczy do sektora publicznego jako pracowników. Wtedy ten przepływ wiedzy naukowej trudno uchwycić, ale on następuje.
Współpraca międzysektorowa odbywa się jak widać na wielu polach, również z inicjatywy urzędu, tylko wciąż te poszczególne części nie tworzą moim zdaniem spójnego systemu. A tylko system zbudowany na zasadzie bardziej wyrównanej, partnerskiej współpracy mógłby zapewnić maksymalne wykorzystanie potencjału miejskich podmiotów, twórcze dzielenie się wiedzą i wreszcie efekt synergii i koordynacji działań. Może wtedy możliwy będzie na przykład krok w stronę ładu przestrzennego, którego tak bardzo nam brakuje. Mam nadzieję, że wkrótce więcej będzie można mówić o przykładach udanych partnerstw niż o potrzebie ich tworzenia.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)