Artur Osiecki pisze w Rzeczpospolitej, że wciąż najbardziej zagrożone są pieniądze na duże projekty informatyczne i kolejowe. Ale jest na to recepta.
Do końca 2015 r. Polska ma jeszcze do wydania 21,5 mld euro z unijnej polityki spójności na lata 2007–2013. To najwięcej ze wszystkich krajów UE, bo i nasz budżet jest zdecydowanie największy (67,1 mld euro bez środków na programy tzw. Europejskiej Współpracy Terytorialnej przy 34,6 mld euro dla drugiej Hiszpanii).
Pierwsze zagrożenie wynika z bardzo słabego wykorzystania dotacji przez spółki kolejowe, które z wielkim trudem i opóźnieniami realizują inwestycje finansowane z programu operacyjnego „Infrastruktura i środowisko". Wciąż nie rozdzielono nawet wszystkich pieniędzy na projekty kolejowe, a do wydania zostało ich dużo więcej niż połowa.
W miarę ujawniania kolejnych szczegółów tzw. infoafery, czyli korupcji przy przetargach informatycznych, teraz nawet trudniejszym przypadkiem niż kolej wydają się duże e-projekty finansowane z programu „Innowacyjna gospodarka". Bruksela zablokowała 488 mln euro na budowę e-administracji. Jednak, co gorsze, wskazała, że wydatki mogą być ponownie wykazywane we wnioskach o płatność dopiero wtedy, gdy ich poniesienie zostanie uznane za w pełni zgodne z prawem przez sąd.
Zważywszy że e-projekty trzeba rozliczyć do końca 2015 r., oznaczałoby to, że z uratowaniem tych pieniędzy mogłyby być nie lada problemy, bo prawdopodobieństwo, że sąd do tego czasu orzeknie w sprawie infoafery jest znikome.
Źródło: Rzeczpospolita