Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Doszliśmy do ściany. Musimy coś wymyślić, a od wymyślania jesteśmy my - ludzie w organizacjach pozarządowych – mówi Alina Kozińska-Bałdyga, wiceprezeska Federacji Inicjatyw Oświatowych. W najbliższy weekend przedstawiciele stowarzyszeń, które przejęły lokalne szkoły, porozmawiają o problemach oświaty. Okazją będzie 16. Forum Inicjatyw Oświatowych.
Rafał Gębura: – Co będzie tematem weekendowego Forum?
Alina Kozińska-Bałdyga: – Będziemy rozmawiali o podstawowym problemie oświaty, jakim jest jej finansowanie. To problem, który ciągle narasta, a jego kulminacją może być okres po jesiennych wyborach samorządowych. Doświadczenie pokazuje, że po wyborach następuje fala likwidacji szkół. W tej chwili zagrożonych jest 5 tys. wiejskich placówek, do których uczęszcza nie więcej niż 70 uczniów.
Reklama
Na ile jest to poważne zagrożenie?
A. K-B.: – Samorządy są w dramatycznej sytuacji (kilkadziesiąt zadłużyło się już w parabankach!), a wydatki na oświatę stanowią największą część budżetu gminy. To tu samorządy będą szukały oszczędności. Dla niektórych rozwiązaniem będzie zlikwidowanie małych szkół, do których najwięcej się dopłaca i posyłanie dzieci do placówek z sąsiednich miejscowościach, ale to jest bardzo złe rozwiązanie. Na wsi szkoła to coś więcej niż placówka oświaty – jest sercem wsi, a wieś bez szkoły umiera. Mówią o tym chociażby doświadczenia Hiszpanii, o których opowiadała tamtejsza minister rolnictwa. Jakieś 30 lat temu zlikwidowana tam 2 tys. szkół. Dziś Hiszpania ma 2 tys. wyludnionych wsi, które można kupić za grosze. Jaki z tego wniosek? Jedna szkoła w jednej gminie to za kilkadziesiąt lat jedna wieś w jednej gminie.
Jak w takim razie zapobiec likwidacji szkół?
A. K-B.: – Potrzebne są zmiany systemowe. W Polsce nauczyciel dostaje wynagrodzenie zgodnie z Kartą Nauczyciela. Oznacza to, że niezależnie od tego, ile ma dzieci w klasie, dostaje takie samo wynagrodzenie za swoją godzinę lekcyjną. Gmina z kolei dostaje pieniądze na szkoły w przeliczeniu na jednego ucznia. Ten system jest wewnętrznie sprzeczny. By gmina „zarobiła” na wynagrodzenie nauczyciela, w klasie musi być co najmniej 18 uczniów. Jeśli jest mniej, musi dopłacać. I dopłaca, pogrążając się z roku na rok coraz bardziej. Mamy więc w systemie oświaty tykającą bombę z opóźnionym zapłonem i nikt nie chce jej rozbroić. Latami czekaliśmy na rozwiązania polityczne, ale na próżno. Nauczyciele, a więc grubo ponad pół miliona obywateli, to poważna siła polityczna. Politycy boją się im podpaść. Doszliśmy do ściany. Musimy coś wymyślić, a od wymyślania jesteśmy my, ludzie w organizacjach pozarządowych. Nie ma szansy, że zrobi to ktoś inny, a na pewno żadna z partii politycznych.
Czy organizacje pozarządowe mają już jakieś pomysły na uzdrowienie sytuacji?
A. K-B.: – Rozwiązaniem może być przejęcie zagrożonych likwidacją szkół przez organizacje pozarządowe, a więc to, co NGO-sy robią od lat. My, jako Federacja Inicjatyw Oświatowych, zachęcamy rodziców, żeby zrzeszali się w stowarzyszenia i przejmowali szkoły od samorządów. Staramy się ich w tym wspierać, udostępniamy na przykład gotowy statut, z którego mogą skorzystać. Na naszej stronie (www.srw.fio.org.pl) jest poradnik, jak to zrobić.
Chcemy przekonać samorządy, żeby przekazały organizacjom pozarządowym wszystkie 5 tys. szkół, zagrożonych likwidacją. Niekoniecznie na zawsze, ale chociaż na kilka lat. To będzie terapia szokowa, ale ozdrowieńcza także dla samorządów, bo zaktywizuje obywateli. My w „dużych” NGO-sach powinniśmy zbudować system wsparcia dla tych maleńkich stowarzyszeń zakładanych przez mieszkańców wsi.
W jaki sposób organizacje pozarządowe mogą rozwiązać finansowe problemy oświaty?
A. K-B.: – Nauczyciele w szkołach prowadzonych przez NGO-sy dostają wynagrodzenie nie z Karty Nauczyciela tylko z Kodeksu Pracy. Dostaną tyle, na ile pozwoli subwencja, która musi starczyć i na ich pensje, i na utrzymanie szkoły.
Czyli nauczyciele zarobią mniej…
A. K-B.: – Zarobią mniej, ale będą mieli pracę. Zadaniem organizacji pozarządowych jest wymyślić, jak zrekompensować im tę różnicę w wynagrodzeniu. Potrzebujemy mądrych rozwiązań, żeby nauczyciele zechcieli w to wejść, żeby stali się naszymi sprzymierzeńcami, a nie wrogami, aby byli liderami zmian, a nie hamulcowymi. Może warto pomyśleć o pieniądzu lokalnym? Bardzo zależy mi na tym, żeby cały trzeci sektor zmobilizował się w tej sprawie i nie dopuścił do likwidacji kolejnych placówek. Do zmian musimy przekonać także rodziców, aby nie protestowali. Jak mawiał Jacek Kuroń: „Nie palcie komitetów, zakładajcie własne”. Musimy zachęcić rodziców do zakładania stowarzyszeń i przejmowania lokalnych szkół.
Przed jakimi wyzwaniami stoją jeszcze organizacje pozarządowe?
A. K-B.: – Potrzebna jest zmiana metody pracy z uczniami. Najwyższy czas odejść od metody, gdzie nauczyciel wykłada przedmiot przez całą godzinę lekcyjną, bo dziecko po pięciu minutach przestaje słuchać. Proponujemy metody aktywne, pracę projektami w grupie różnowiekowej, gdzie grupka dzieci samodzielnie wyszukuje informacje w swoim otoczeniu i internecie, a nauczyciel tylko im w tym pomaga. O nowoczesności szkoły świadczy nie liczba multimedialnych tablic, ale to, jakimi metodami pracują nauczyciele.
Federacja Inicjatyw Oświatowych razem z uczelnią wyższą i czterema innymi partnerami w projekcie „Z Małej Szkoły w Wielki Świat”, finansowanym ze środków POKL, przygotowała scenariusze zajęć dla szkół podstawowych. Bazują one na ministerialnym programie edukacji, ale wykorzystują inne, bardziej efektywne metody pracy. Opracowaliśmy model szkoły, która pracuje metodą projektów z ocenianiem kształtującym i w grupie różnowiekowej. Oznacza to, że szkoła może mieć 10 dzieci w klasach 1-3 i może pracować z nimi na tyle efektywnie, że będą lepiej przygotowane niż dzieci z dużych szkół. Wszystko zależy od nauczyciela. Był to olbrzymi projekt za 18 mln zł. Testowaliśmy go w 119 szkołach z dziewięciu województw. Przeszkoliliśmy blisko 500 nauczycieli. Efekty były genialne. Rozwinęły się szkoły oraz lokalne społeczności, bo nowe metody pracy rozwijają również umiejętności społeczno-obywatelskie. Pani minister była zachwycona. I co? I nic. Scenariusze zajęć są gotowe i czekają na lepsze czasy. Nie możemy dopuścić do tego, by zmarnowano tę szansę.
Podczas weekendowego Forum będziecie zachęcali członków Stowarzyszeń Rozwoju Wsi do startowania w wyborach samorządowych. Dlaczego?
A. K-B.: – To prawda. Niezwykle ważne jest, żeby wybory samorządowe przestały być polityczne, żeby samorządność na poziomie gminy była bezpartyjna. W małych miejscowościach mało jest ludzi, którzy mają doświadczenie w działaniu publicznym. Ci, którzy założyli stowarzyszenie i uratowali szkołę przed zamknięciem, już się sprawdzili, są wiec dobrymi kandydatami. Szczególnie zależy nam na kobietach. Chcemy, żeby zostawały radnymi, wójcinami, burmistrzyniami.
Bo…?
A. K-B.: – …bo kobiety znakomicie sprawdzają się w demokracji deliberatywnej. Dłużej podejmują decyzje, ale w większym stopniu je konsultują. Są mniej nastawione na prestiż – sekretarka i luksusowy samochód służbowy nie są koniecznością. No i lepiej liczą pieniądze, a samorządy potrzebują dobrych finansistów.
W gminie Marianowo, w województwie zachodniopomorskim mamy wójcinę, która kiedyś założyła stowarzyszenie, ratując szkołę, do której chodziły m.in. jej dzieci. Gdy obejmowała urząd, jej gmina była jedną z najsłabszych w Polsce. Pani wójcina postawiła na organizacje pozarządowe i na kobiety. Dziś, po blisko trzech kadencjach jej rządów, gmina goni czołówkę, jest znana w całym regionie z aktywności władz samorządowych i organizacji pozarządowych.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.