- Wystarczy być życzliwym i otwartym na to, że ktoś może potrzebować od nas pomocy - w rozmowie z Karoliną Mazurczak ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej podpowiadamy, jak możemy pomóc, gdy widzimy, że cudzoziemieć, być może uchodźca, ma jakiś kłopot.
Po co?
Takie zgłoszenie może realnie pomóc, aby podobna sytuacja nie zdarzyła się w przyszłości. Jeżeli funkcjonariusz otrzyma upomnienie, naganę, spotka się z komendantem Straży Granicznej, czy zostanie wobec niego wszczęte postępowanie dyscyplinarne, będzie to wyraźne ostrzeżenie, że nie może zachowywać się w tak nieprofesjonalny czy nieetyczny sposób. Jeśli odpowiedź na skargę będzie dla nas niesatysfakcjonująca, możemy ją ponowić. W takim wypadku informacja o skardze zostanie obligatoryjnie przekazana do Rzecznika Praw Obywatelskich i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
A w samym samolocie nic nie możemy zrobić?
A co zrobić, jeśli ci strażnicy są funkcjonariuszami jakiegoś innego państwa?
Załoga samolotu zawsze ma obowiązek interweniować bez względu na kraj pochodzenia funkcjonariuszy, deportowanego i linie?
Jeżeli więc to, że ktoś obok nas jest źle traktowany, sprawia nam dyskomfort, to jak najbardziej załoga powinna to uszanować i zapobiec, a przynajmniej zwrócić uwagę. Czasem samo zwrócenie uwagi przez załogę czy przez nas może pomóc. Trudniej jest być bezkarnym, jeśli ktoś reaguje na takie zachowanie i wyraża swój sprzeciw. Niestety nierzadko obawiamy się nawet tak prostego kroku wykonać, boimy się zareagować, bo wydaje nam się, że powinny tu działać jakieś procedury.
Czy do was zgłaszają się osoby, będące uczestnikami lub świadkami podobnych sytuacji, gdy cudzoziemiec jest źle traktowany np. przez funkcjonariuszy różnych służb?
Kiedy zaczęliśmy kłaść większy nacisk na wyjaśnienie cudzoziemcom, czym jest dyskryminacja, zauważyliśmy, że chętniej mówią o takich problemach. Mają już świadomość, że to, co ich spotkało nosi znamiona dyskryminacji. Najczęściej chodzi o kwestie pracy. Sami czują, że zostali potraktowani gorzej w stosunku do innej osoby pracującej w danej firmie, na przykład w porównaniu z Polakami.
Oczywiście tych zgłoszeń jest i tak mało w stosunku do tego, co się naprawdę dzieje. Wiele takich historii prawdopodobnie nigdy nie zostanie ujawnionych. Coraz więcej cudzoziemców, zwłaszcza ze Wschodu, przyjeżdża i podejmuje pracę w Polsce, godząc się na wszystkie warunki, niezależnie od tego, jakie są i jak się z czasem pogarszają. I godząc się na to, że są one gorsze niż te, które zapewnia się innym pracującym tam osobom z Polski. Zdają sobie też sprawę, że pracodawca ma nad nimi przewagę, więc obawiają się cokolwiek z tym zrobić.
Jeżeli nawet pokrzywdzeni zdecydują się zgłosić problem, to często później nie chcą występować przeciwko pracodawcy, ponieważ boją się, że stracą pracę, albo że zostaną deportowani z Polski z zakazem wjazdu na kolejne lata. Dla nich tak ważne jest, aby mieć jakąkolwiek pracę i móc wysyłać pieniądze do rodziny, która została w kraju, że nie będą tego zgłaszać. Dlatego bardzo istotna jest rola świadka.
Kto nim może być?
Co wtedy robić?
Jeżeli taka rozmowa nic nie zmieni, warto odesłać takiego cudzoziemca do organizacji, która zajmuje się pomocą cudzoziemcom. W Warszawie to może być nasze Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, a także np. Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Fundacja Ocalenie, czy ukraińska organizacja „Nasz wybór”. Są też inne organizacje, które zrzeszają migrantów z różnych krajów – w znanym sobie środowisku kulturowym cudzoziemcom może być łatwiej mówić o swoim problemie.
A to na pewno jest problem i warto, aby za taką osobą stanęła organizacja pozarządowa, ponieważ wówczas pracodawca i inni pracownicy widzą, że to nie jest pozostawiony sam sobie migrant, którego można bezkarnie wykorzystywać. Polskie prawo wyraźnie zakazuje dyskryminacji i umożliwia osobie poszkodowanej dochodzenie odszkodowania z tytułu naruszenia zasady równego traktowania. Na straży realizacji zasady równego traktowania stoi Rzecznik Praw Obywatelskich i Pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania.
W jaki sposób pomagacie?
Zaczął się czas na prace sezonowe: budowlane, ogrodnicze itd. Zdarzają się sytuacje, że ktoś zgłosi do Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) fakt zatrudniania przez jakąś firmę cudzoziemców na czarno. Przyjeżdżają przedstawiciele PIP i jak to wygląda dalej? Czy wszyscy nielegalnie zatrudnieni są traktowani tak samo, bez względu na ich pochodzenie? Czy wobec cudzoziemców są inne procedury?
Obowiązkiem PIP jest więc poinformować i w taki sposób rozmawiać z cudzoziemcami, żeby wiedzieli, że kontrola to nie nagonka na nich, ale, aby czuli, że to instytucja, która ich wspiera. Trudno jednak osiągnąć taki cel, kiedy inspekcje w miejscach pracy, gdzie zatrudnieni są cudzoziemcy, odbywają się w towarzystwie Straży Granicznej (SG).
Czyli zaczynają się problemy...
Mamy w polskim prawie mechanizmy, które co prawda kiepsko działają, ale dają pewną nadzieję pokrzywdzonym przez pracodawców. Nawet jeżeli taka osoba nie posiada ważnego dokumentu pobytowego, ale pracowała w warunkach szczególnego wyzysku, to może ubiegać się o legalizację swojego pobytu, a na pracodawcę, który się tego dopuścił mogą zostać nałożone kary. Tylko mało kto o tym wie.
Staramy się prowadzić działania informacyjne wśród cudzoziemców, namawiamy także PIP, żeby szczególną uwagę przykładał do informowania o tym, jakie są prawa każdej osoby jako pracownika, ale też jakie są obowiązki, żeby migrant wiedział, że nie musi uciekać, kiedy przeprowadzana jest taka kontrola. Aby wiedział, że jeżeli jego prawa pracownicze są naruszane, to on ma prawo domagać się nie tylko zaprzestania, ale i zadośćuczynienia.
Jeżeli podczas kontroli obecna jest Straż Graniczna, która takiego cudzoziemca zatrzyma, to on wtedy już za bardzo nie ma możliwości, aby tych praw dochodzić...
Można jednak jakoś pomóc w takiej sytuacji?
A Państwowa Inspekcja Pracy nie powinna informować o tych prawach i możliwościach?
Ostatnio zresztą zostało podpisane nowe porozumienie między Strażą Graniczną a Państwową Inspekcją Pracy o wspólnych kontrolach. Łączone kontrole nie mają sensu, jeżeli chodzi o zabezpieczenie i ochronę praw pracowniczych. Jest o tym mowa chociażby w planie wdrażania dla dokumentu „Polityka Migracyjna Polski – stan obecny i postulowane działania” z 2014 roku. Jest tam zalecenie o konieczności stopniowego rozdzielania wspólnych kontroli PIP i SG.
Czasami jednak warto poinformować PIP o tym, co się dzieje w firmie...
To może porozmawiajmy o tym, jak pomagać, aby nie szkodzić. Weźmy taką sytuację w komunikacji miejskiej. Widzimy, że kontrolerzy biletów nie mogą dogadać się z jakimś cudzoziemcem, który nie ma biletu lub bilet nieodpowiedni. Pomagać? A jeśli tak, to w jaki sposób?
Pamiętam taką sytuację, kiedy cudzoziemiec, Kubańczyk, dostał karę za to, że jechał z biletem, którego czas upłynął. Zdarzenie miało miejsce w metrze, a on czekał na peronie. Był przekonany, że bilet działa wtedy, kiedy jest w pociągu. I kiedy kontrolerzy do niego podeszli i ukarali go - był w szoku, bo nie wiedział skąd wynika problem. Oczywiście za nieznajomość prawa trzeba ponieść odpowiedzialność, jednak w przypadku, kiedy z powodu trudnej sytuacji materialnej nie możemy spłacić kary, można zgłosić taką sprawę do Zarządu Komunikacji Miejskiej. Wyjaśnić co się wydarzyło i zwrócić się z prośbą o umorzenie kwoty do zapłaty, wynikającej z mandatu ze względu na złą sytuację finansową, bo np. cudzoziemiec jest w procedurze uchodźczej. Cofnąć kary się nie da, jeśli zgodnie z prawem się ona należała, ale ze względu na trudną sytuację można umorzyć opłatę lub rozłożyć ją na raty.
Gdy jesteśmy świadkami takiego zajścia, a znamy język, którym posługuje się cudzoziemiec, to możemy zaoferować swoją pomoc i wytłumaczyć mu, co się dzieje. Wtedy z jednej strony on będzie się czuł pewniej i bezpieczniej, a z drugiej strony może to okazać się pomocne dla osoby kontrolującej, która przeważnie nie zna żadnego języka obcego.
A co zrobić, gdy sami nie znamy tego języka, ani nie mamy wśród znajomych osób, które go znają?
Dzięki takim postawom udaje się wiele problemów rozwiązać. Wystarczy być życzliwym i otwartym na to, że ktoś może potrzebować od nas pomocy. Podam przykład. Kiedyś przyszła do naszego stowarzyszenia starsza pani, która przyprowadziła dwóch obywateli Sri Lanki. Oni nie mówili w ogóle po polsku, ta pani nie mówiła w ich języku. Wszyscy troje bardzo słabo znali angielski. Mimo to udało się pomóc. Pani przyprowadziła ich i powiedziała, że jechali razem w pociągu podmiejskim. Podeszła do nich, bo zauważyła, że byli bardzo lekko ubrani, bez kurtek, a było bardzo zimno. Zapytała, czy może im w jakiś sposób pomóc. Jakoś po angielsku się dogadali, że oni potrzebują pomocy. Zapytała, czy mają gdzie mieszkać. Okazało się, że nie. Czy pracują w Polsce? Powiedzieli, że tak i mają z tą pracą problem. Co ciekawe: ta pani nie wiedziała wcześniej o naszym stowarzyszeniu. Zadzwoniła do swojego wnuczka, żeby sprawdził w internecie, czy istnieją jakieś bezpłatne porady dla cudzoziemców. Postąpiła naprawdę wzorcowo. Wnuczek znalazł numer telefonu do nas, pani zadzwoniła, a potem przyszła z tymi panami. I to był strzał w dziesiątkę, bo – jak się później okazało – to były ofiary handlu ludźmi, którym udało się uciec od swojego pracodawcy. Gdyby nie to, że ta pani się zainteresowała, zechciała wyciągnąć rękę, poszukać organizacji, która im pomoże i przyprowadzić ich do tej organizacji, a nie tylko wręczyć kartkę z adresem, to różnie mogłoby się to skończyć. A tak uratowała ich życie. Nie znała się na prawie czy kwestiach cudzoziemskich, ale miała w sobie dużo uważności, wrażliwości i chęci pomagania. To jest przykład, który można podawać za wzór zachowania.
Inny przykład. Oddział patologii ciąży w jednym z warszawskich szpitali. Przyjęta została Wietnamka, młoda dziewczyna, w zaawansowanej ciąży. Nie mówiła po polsku. Wieczorami, widać po pracy, przychodził do niej mąż. Mówił trochę po polsku, ale nie na tyle, aby porozumieć się z lekarzem, którego zresztą o tej porze już nie było. Współlokatorki z sali przekazywały mu informacje, a po kilku dniach przyszła w końcu pani, która tłumaczyła rozmowę między tą dziewczyną a lekarzem. Ale czasami nie można tak długo czekać. Co wtedy robić?
Borykamy się z tym problemem od wielu lat. W głównym warszawskim szpitalu, który przyjmuje cudzoziemców, w szpitalu MSW na Wołoskiej, nie ma zatrudnionego na miejscu tłumacza, kogoś kto mógłby uczestniczyć w wizytach. Taka pomoc jest tam świadczona tylko przez wolontariuszy. Są to wolontariusze naszego stowarzyszenia, którzy są tam praktycznie codziennie. Oni są tłumaczami nie tylko z języka, ale też z kultury. Wiedzą, że jeżeli kobieta z Czeczenii jest zapisana do ginekologa mężczyzny, to ona nie stawi się na tę wizytę. Nie dlatego, że go nie lubi, nie chce, czy ma takie widzi mi się, tylko ze względów kulturowych. Ona nie może iść do lekarza, który jest mężczyzną, ponieważ nie może dopuścić do sytuacji, żeby obcy mężczyzna oglądał ją nagą, po prostu.
Dzięki temu, że w szpitalu MSW od wieli lat są osoby, które to tłumaczą, to już udało się trochę nauczyć lekarzy, jak postępować z osobami z innego kraju. Ale to jest kropla w morzu potrzeb. Bo jeżeli na przykład nie ma danego dnia dostępnego wolontariusza, to wtedy pojawia się problem. I albo wizyty są przepisywane na inny dzień, albo lekarz jakoś stara się po prostu sam porozumieć z takim pacjentem.
W przypadku, który podałaś, jeżeli lekarz mówi, że nie ma tłumacza w szpitalu i rozkłada ręce, to możemy chociażby zadzwonić do kogoś, kto mówi po polsku i po wietnamsku i poprosić go, aby przez telefon przetłumaczył, co mówi lekarz. W Stowarzyszeniu zdarza nam się, że przychodzi ktoś, kto mówił w języku zupełnie dla nas niezrozumiałym. Jeśli wszelkie próby skomunikowana się zawodzą, staramy się wtedy np. zadzwonić do kogoś, kto zna dany język i spróbować przetłumaczyć przez telefon. W przypadku szpitali takie rozwiązania na dłuższą metę się jednak nie sprawdzają, bo nie jest to pomoc systemowa, tylko doraźna. Postulujemy za tym, żeby szpitale miały obowiązek i pieniądze na to, aby zatrudniać tłumaczy, którzy byliby dostępni w każdej sytuacji, kiedy pojawiłaby się taka konieczność.
A jeśli jesteśmy w szpitalu w takiej czy podobnej sytuacji, jak ta opisana przeze mnie, to gdzie szukać kontaktów do osób, które mogą jako taki tłumacz pomóc?
U nas w stowarzyszeniu działa to tak, że mamy grupę wolontariuszy, którzy świetnie znają inne języki. Jeżeli do biura dzwoni cudzoziemiec, który ma wyznaczoną wizytę u lekarza, a nie mówi po polsku i potrzebuje tłumacza, to nasi wolontariusze mogą pomóc. Podobnie jest jeśli chodzi o wizyty w urzędach. Tylko trzeba zgłosić się z kilkudniowym wyprzedzeniem.
A jak się zachować, gdy np. na ulicy widzimy, że cudzoziemiec jest popychany, szarpany. Wywiązuje się bójka. Interweniować samodzielnie ?
Czasem, jeżeli dochodzi do jakiejś bijatyki, to może być niebezpiecznie podejść. Możemy wtedy nie tylko nie pomóc, a jeszcze sobie dodatkowo zaszkodzić. W takich sytuacjach lepiej jest zadzwonić na 112 albo 997 i przekazać informację o zdarzeniu. Możemy także dodać, że w naszym odczuciu sprawcy działają z nienawistnej motywacji. Nawet jeżeli zajście było na tyle dynamiczne, że nie zdążyliśmy w porę zadzwonić, a sprawcy zbiegli z miejsca zdarzenia, warto mimo wszystko powiadomić policję.