Co renciście się opłaca?
Kiedy w ubiegłym roku Minister Finansów Jerzy Hausner przedstawił plan weryfikacji rent, na prawie 3 mln polskich rencistów padł blady strach. Ostatecznie projekt wycofano. Ale strach rencistów pozostał.
Polska wydaje aż 4 proc. PKB na renty, co jest światowym rekordem (dla
porównania we Włoszech wskaźnik wynosi 0,99 proc., w Hiszpanii 1,34 proc., zaś w Czechach - 1,68
proc.). Trudno więc dziwić się ministrowi, że postanowił ten wskaźnik zmniejszyć, proponując
weryfikację rent. Jego determinację potęgowały opisywane liczne przypadki przyznawania
"lewych" świadczeń przez lekarzy orzeczników, na skutek wyłudzania czy wręcz kupowania
rent. Padały także głosy, że renciści psują rynek pracy, ponieważ pracodawcom opłaca się zatrudniać
ich na czarno, bo nie muszą odprowadzać składek na ubezpieczenie; że odbierają pracę
bezrobotnym.
Ponadto wiele osób po wypadkach pomimo zdolności do pracy stara się o
rentę, bo nie chce im się już pracować. Nie brakuje też ludzi, którzy przestają pracować, ponieważ
łatwo zdobyć rentę, ale i takich, którzy starają się o rentę z powodu utraty pracy. Najpierw
rejestrują się jako bezrobotni, a gdy kończy się prawo do zasiłku, załatwiają sobie rentę. Są w
Polsce regiony (szczególnie te o wysokim bezrobociu), gdzie ponad 30 proc. dorosłych mieszkańców
pobiera rentę. Dla wielu rodzin jest ona jedynym dochodem.
Autorzy raportu o Polsce przygotowanego dla Banku Światowego piszą
wprost, że z powodu liczby rent "Polska stała się chorym człowiekiem Europy". Ich zdaniem
miliony Polaków wykorzystują system świadczeń rentowych jako sposób na życie.
Determinacja ministra Hausnera nie na wiele się zdała. Projekt wywołał
falę ostrej krytyki. Oburzeni renciści i organizacje osób niepełnosprawnych zarzucili ministerstwu
plany oszczędzania na najsłabszej grupie społecznej. Uprzedzano również, że uchwalony projekt
zostanie zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego jako niezgodny z konstytucją. Rząd więc odłożył
kwestię "weryfikacji" na potem i rozpoczął pracę nad nowym "oszczędnościowym"
projektem.
Co się komu opłaca
W Polsce 1/3 dorosłych osób to emeryci i renciści (ponad 9 mln).
Przypuszcza się, że nawet połowa rencistów to osoby, które wyłudziły świadczenia rentowe bądź
otrzymują je pomimo zdolności do pracy (przeciętna wysokość renty wypłacanej z ZUS wynosi ok. 850
zł). Pozostała grupa to osoby niepełnosprawne niezdolne do podjęcia zatrudnienia. Ale tak w
pierwszej, jak i w drugiej grupie jest sporo osób dorabiających do renty - najczęściej jednak na
czarno.
Wielu niepełnosprawnych obawia się utraty renty w przypadku podjęcia
pracy. Na pytanie "dlaczego nie podejmują pracy, skoro mogą zarobić więcej?", zwykle
odpowiadają, że "nie opłaca się pracować za 500 zł". Możliwość podwojenia dochodów nie
jest dla nich argumentem, skoro połowę tej sumy mają za darmo.
Interesującą sondę na ten temat przeprowadził niedawno nasz portal.
Pytaliśmy, niepełnosprawnych internautów o ich stosunek do pracy i renty. Pytanie brzmiało:
"Co się w Polsce bardziej niepełnosprawnym opłaca: pracować, być na rencie czy być na rencie i
pracować na czarno?". Zdecydowana większość głosujących, aż 73 proc., wybrała ostatni wariant,
czyli pobieranie renty i jednoczesną nielegalną pracę. 22 proc. wybrało jako najbardziej opłacalną
pracę, natomiast na rentę wskazało 5 proc.
Trudno się dziwić, że prawie 3/4 osób jest przekonanych, że
niepełnosprawni najwięcej zyskują, gdy uda im się zachować rentę i znaleźć nielegalną pracę. Dane z
PFRON za ubiegły rok pokazują, że średnia miesięczna płaca osób niepełnosprawnych wynosiła 1100 zł
brutto. I mimo że przepisy nie zabraniają pracować osobom niepełnosprawnym pobierającym renty, to
zdecydowana większość po niedawnej groźbie weryfikacji tylko umocniła się w przekonaniu, że legalne
dorabianie nie opłaca się, bo grozi odebraniem renty.
Dorabianie "na kłamstwo"
Ile jest wszystkich osób niepełnosprawnych dorabiających legalnie i na
czarno do renty - nie wiadomo. Przypuszcza się, że wielkości te wahają się w granicach 14-20 proc.
Nieznana jest także liczba niepełnosprawnych figurujących na fikcyjnych listach pracowników, jako
tzw. martwe dusze. PFRON udaje się w wyniku kontroli niekiedy wykryć oszukujących pracodawców, ale
to prawdopodobnie tylko garstka. Niepełnosprawni za 200-400 zł godzą się na przekazanie pracodawcom
swoich danych, aby ci mogli wyłudzić z PFRON pieniądze na dofinansowanie i ulgi. Tak czy inaczej,
te zatrudnione, lecz niepracujące martwe dusze należy również zaliczyć do dorabiających, choć
raczej nie na czarno, ile "na kłamstwo".
Istnieje jednak grupa osób niepełnosprawnych, która nie stara się
dorobić do renty, ponieważ jest przekonana, że nie może pracować. Dlatego w ogóle nie poszukują
takich możliwości. Wszystko przez sformułowanie: "Niezdolny do pracy", jakie widnieje w
ich orzeczeniu rentowym. Choć stwierdzenie to stosuje się wyłącznie dla celów przyznania świadczeń
rentowych, może sugerować - i wielu tak właśnie sądzi - przeciwwskazanie do podjęcia pracy. W
orzeczeniach sprzed 1997 roku wpisywano: "Żadna praca". I choć terminologia uległa
zmianie, to obydwa sformułowania sugerują to samo: "Do pracy się nie nadaje". Faktycznie
jednak większość osób niepełnosprawnych mimo posiadanych ograniczeń może wykonywać jakąś pracę. I
dlatego właśnie - jak wyjaśniają w ZUS - wydaje się im renty tylko na pewien okres. Takie
orzeczenie oznacza, że jej posiadacz rokuje nadzieję na odzyskanie zdolności do pracy. Natomiast
orzeczenie o trwałej niezdolności do pracy wskazuje, że nie ma rokowań na przywrócenie tej
zdolności. Paradoks polega na tym, że jest całkiem spora grupa niepełnosprawnych z orzeczeniem o
trwałej niezdolności do pracy i znacznym stopniu niepełnosprawności, a więc "nierokujących
przywrócenia zdolności do pracy", którzy pracują i to ciężko. Mało tego, mają także wpis, że
nie są zdolni "do samodzielnej egzystencji".
Trudno zatem dziwić się tym, którzy nie mogą się połapać w tej
sprawie. Kłopoty z prawidłową interpretacją tego rodzaju sformułowań mają niekiedy również
pracodawcy, którzy na widok osoby niepełnosprawnej pytającej ich o możliwość dorobienia,
odpowiadają, że przecież w orzeczeniu wyraźnie jest napisane, że do pracy są one niezdolne. Nie
zatrudnią więc kogoś, kto nie może pracować. Wielu niepełnosprawnych ma również problemy z
odróżnieniem orzeczenia o świadczeniach rentowych od orzeczenia o stopniu niepełnosprawności (patrz
ramka "Orzeczenia").
Stan zagrożenia
Renciści nie mogą jednak spać zupełnie spokojnie. Przynajmniej część z
nich. Choć weryfikacja rent została wstrzymana, nie oznacza to, że ZUS nie prowadzi własnej
kontroli. Prowadzi i to coraz skuteczniej. Przepisy obowiązujące od 1997 roku dają mu prawo
wzywania rencistów na powtórne badania, a prezesowi ZUS prawo do nadzoru nad orzecznictwem
lekarskim. W praktyce oznacza to, że jeśli ZUS zauważy, że któryś z orzeczników przyznawał renty
nieuczciwie, może skontrolować wszystkie osoby skierowane na rentę przez tego właśnie lekarza. ZUS
może także sprawdzić osoby, na które został złożony donos, że nieuczciwie otrzymują rentę mimo
dobrego stanu zdrowia. Taki rencista musi stawić się na powtórne badania pod groźbą utraty prawa do
świadczenia.
Dowodem na to, że ZUS prowadzi taką kontrolę jest spadająca każdego
roku liczba - średnio o 70 tys. - przyznawanych nowych rent. Wystarczy porównać: w 1991 roku
przyznano ich 300 tys., w 1997 roku ok. 155 tys., a w 2003 już tylko 67 tys. Oznacza to, że podczas
kolejnych badań lekarze orzecznicy uznali, że rehabilitacja na tyle poprawiła stan zdrowia
rencistów, że są zdolni do pracy.
Niestety, osoby niepełnosprawne ubiegające się o rentę wciąż sądzą, że
należy się ona "za chorobę" lub "inwalidztwo". Kiedyś faktycznie z takiego
klucza były przyznawane. Dziś lekarze orzecznicy mają obowiązek sprawdzenia, w jaki sposób choroba
lub niepełnosprawność przeszkadza wnioskodawcy w wykonywaniu zawodu, przekwalifikowaniu się i
podjęciu przez niego pracy. Jeśli stwierdzą u niego poprawę stanu zdrowia, najprawdopodobniej renta
zostanie wstrzymana. Warto zatem wiedzieć, że uszczerbek na zdrowiu nie jest jedynym powodem, który
bierze się pod uwagę podczas orzekania o niezdolności do pracy.
Sądowe potyczki
W przypadku odebrania bądź nieprzyznania renty przez ZUS prawie
wszystkie osoby odwołują się od tej decyzji do sądu. W 2003 roku odwołania złożyło aż 95 100 osób.
Sąd uwzględnił tylko 1/3 z nich. Tym samym przyznał, że w pozostałych 2/3 przypadków ZUS postąpił
właściwie. Obecnie odwoływanie się jest jeszcze trudniejsze. Od ubiegłego roku wnioski o rentę
opiniują nie tylko lekarze orzecznicy, ale także komisje. Oznacza to, że jeżeli wnioskodawca odwoła
się od decyzji wydanej przez lekarza, lecz wcześniej nie zgłosił sprzeciwu w komisji, to jego
odwołanie w ogóle nie jest rozpatrywane. Nie wiadomo natomiast, jaki ostateczny kształt prawny
będzie miał projekt zmiany ustawy o emeryturach i rentach, w którym zamierza się zupełnie wycofać
orzeczenia z całkowitą i trwałą niezdolnością do pracy, a dopuścić okresową niezdolność z
maksymalną granicą pięciu lat.
Prędzej czy później, rząd wróci też do pomysłu likwidacji lub
ograniczenia możliwości dorabiania do renty. Wpływ na tę decyzję z pewnością będzie miało
członkostwo Polski w UE z uwagi na fakt, że w krajach Unii renciści nie mogą dorabiać. U nas
większość rencistów mogących pracować boi się podjąć pracę, bo pracując, dają sygnał ZUS, że są do
niej zdolni. Wolą więc trzymać się pewnej, choć niewielkiej renty, niż wybierać niepewną, choć
lepiej płatną pracę.
Utraty renty boją się również osoby niepełnosprawne, którym
świadczenie przyznano na podstawie rzeczywistej utraty zdolności do pracy. Z drugiej strony trudno
dziwić się ZUS, że nie chce płacić pracującym rencistom, którzy nieźle sobie radzą, lub rentę
załatwili "na lewo".
Odpowiedź na pytanie: "Co niepełnosprawnemu bardziej się dzisiaj
opłaca, być na rencie czy pracować? - jest gorzka.
Dzisiaj w Polsce najbardziej opłaca się omijać prawo. I wielu tak robi
- niepełnosprawni za 300 zł sprzedają swoje dane osobowe, by zostać "martwą duszą", a
pracodawcy wyłudzają z PFRON pieniądze na fikcyjne stanowiska. Patologii tej nie rozwiązuje ciągle
nowelizowane prawo o zatrudnieniu osób niepełnosprawnych ani kontrola PFRON. Na pewno jej istnieniu
sprzyja brak przejrzystych przepisów oraz korzystanie w niewielkim stopniu z europejskich
rozwiązań. Na taką rzeczywistość wciąż, niestety, czekamy.
BEZ PRAWA PRACY
ORZECZENIA
Osoby niepełnosprawne mają problemy z odróżnieniem orzeczenia o
stopniu niepełnosprawności od orzeczenia o niezdolności do pracy. To pierwsze wydają Powiatowe
Zespoły ds. Orzecznictwa o Stopniu Niepełnosprawności, określając stopień niepełnosprawności
(lekki, umiarkowany, znaczny). Nie jest ono podstawą starań o świadczenia rentowe ale daje
możliwość korzystania z ulg i uprawnień - ulgi podatkowe, za abonament RTV, zniżki PKP i PKS, itp.
Natomiast orzeczenie o niezdolności do pracy wydaje tylko ZUS, określa ono jedynie stan zdolności
do pracy, a przyznana renta ma wyrównać obniżone zdolności do zarobkowania. Pobierając rentę, można
pracować. Orzeczenie o stopniu niepełnosprawności nie daje jednak gwarancji otrzymania świadczeń
rentowych z ZUS, natomiast samo orzeczenie o niezdolności do pracy nie jest równoznaczne z prawem
do renty.
Źródło: www.niepelnosprawni.info