Organizacje wiejskie wymykają się statystykom i definicjom przyjętym w trzecim sektorze. To jednak dzięki nim w wielu polskich wsiach życie się zmienia, staje się ciekawsze, a ludzie mają z tego pożytek.
Są inne
Skąd przekonanie o małej aktywności społecznej mieszkańców wsi? Z przyjętych definicji, opisujących trzeci sektor oraz ze statystyk. Te pierwsze – jak się okazuje – nie pasują do rzeczywistości wiejskiej wspólnoty, te drugie – opierając się na niedoskonałych definicjach – pokazują niepełny obraz tego, co dzieje się w wiejskich społecznościach. Według statystyk „klasycznych” organizacji pozarządowych (czyli stowarzyszeń i fundacji) jest na wsi mniej niż w miastach. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy terenów wiejskich się nie organizują, ani że ich zrzeszenia nie odgrywają ważnej roli w rozwoju lokalnym. Organizacje wiejskie są po prostu inne.
Poza statystykami
Życie w mieście tym m.in. różni się od życia na wsi, że tu nie jesteś anonimowy. Idziesz ulicą i niemal każdej mijanej osobie mówisz „dzień dobry”. Na wsi ludzie się znają i gdy trzeba – współpracują. Stąd na wsiach sporo np. komitetów społecznych. Rzadko które z nich ujęte są w wykazach statystycznych, ale przecież jest to działalność społeczna. W statystykach nie znajdziemy też kół gospodyń wiejskich, które obejmują swoimi działaniami 65% wsi. Nie mają jednak osobowości prawnej, działając najczęściej pod skrzydłami kółek rolniczych, dlatego statystyki ich nie uwzględniają. Ale proszę powiedzieć którejś z tych pań, że ich organizacja nie liczy się w wiejskiej społeczności... Niezwykle istotną instytucją wiejskiego życia społecznego jest też Ochotnicza Straż Pożarna (OSP), a znaczna część aktywności społecznej mieszkańców wsi koncentruje się wokół parafii (na wsiach działa ok. 7600 jednostek organizacyjnych kościoła katolickiego oraz 300 – innych kościołów).
Nieautonomiczne
Nawet, gdy weźmiemy pod lupę tzw. „klasyczne” organizacje pozarządowe – też się okaże, że te, działające na wsiach różnią się od tych z miast. Organizacjom wiejskim nie zależy tak bardzo na niezależności i autonomii. Trudno się dziwić: wiele z nich łączy aktywność biznesową z działalnością społeczną (np. kółka rolnicze, grupy producenckie, spółdzielnie), a jednocześnie działają w bardzo bliskich relacjach z samorządem lokalnym: przedstawiciele władz są często członkami lub założycielami lokalnych organizacji.
Członkowskie
Ciągle żywe tradycje wspólnotowe przejawiają się także w tym, że na wsiach znacznie więcej jest stowarzyszeń niż fundacji. Tych pierwszych jest tam 26 tys. (w tym 15 tys. OSP), a tych ostatnich – zaledwie 700 (na 8500 wszystkich zarejestrowanych). W przeciętnym stowarzyszeniu wiejskim zrzeszonych jest ok. 40 osób. I chociaż jest to (statystycznie!) mniej niż w stowarzyszeniach miejskich, przeciętnie ponad połowa członków włącza się w życie organizacyjne. Mimo to liderzy tych organizacji narzekają na brak osób gotowych bezinteresownie angażować się w działania organizacji. Jest to problem tym dotliwszy, że organizacje wiejskie bardzo rzadko decydują się na zatrudnienie pracowników, wychodząc z założenia, że organizacja powinna działać przede wszystkim dzięki pracy społecznej swych członków (tak uważa 37% organizacji).
Uzależnione
Najważniejszym jednak powodem, dla którego nie decydują się na zatrudnianie ludzi jest ich słaba i niestabilna sytuacja. Wynikająca z problemów finansowych. Te są wspólne dla organizacji wiejskich i miejskich, ale radzą sobie z nimi już w różny sposób. Organizacje wiejskie finansują swoje działania praktycznie tylko z dwóch źródeł: składek członkowskich (organizacje z miast korzystają z nich nawet częściej) oraz dotacji od lokalnych samorządów. Niestety prowadzi to często do „uzależnienia” tych organizacji od pieniędzy publicznych. Tym bardziej, że rzadko ich kasy zasilane są np. darowiznami indywidualnymi lub od firm, czy opłatami za prowadzone usługi.
Organizacje wiejskie wymykają się definicjom i statystykom przyjętym w trzecim sektorze. Te pierwsze nie pasują do realiów wiejskiej wspólnoty, te drugie pokazują niepełny obraz tego, co dzieje się w tych społecznościach. Według statystyk „klasycznych” organizacji pozarządowych (stowarzyszeń i fundacji) jest na wsi w sumie ok. 13 tys. (plus 15 tys. Ochotniczych Straży Pożarnych – OSP). To mniej niż w miastach. Nie oznacza to jednak, że mieszkańcy wsi się nie organizują, ani że ich zrzeszenia nie odgrywają ważnej roli w rozwoju lokalnym. Organizacje wiejskie są po prostu inne. Statystyki nie pokazują np. komitetów społecznych czy kół gospodyń wiejskich. Te ostatnie, według oficjalnych danych, obejmują swoimi działaniami 65% wsi. Niezwykle istotną instytucją wiejskiego życia społecznego jest OSP. Znaczna część aktywności społecznej mieszkańców koncentruje się też wokół parafii (na wsiach działa ok. 7600 jednostek organizacyjnych kościoła katolickiego oraz 300 – innych kościołów). Również „klasyczne” organizacje pozarządowe, działające na wsiach, różnią się od tych z miast. Organizacjom wiejskim nie zależy tak bardzo na niezależności i autonomii. Trudno się dziwić: wiele z nich łączy aktywność biznesową z działalnością społeczną (np. kółka rolnicze, grupy producenckie, spółdzielnie), a jednocześnie działają w bardzo bliskich relacjach z samorządem lokalnym: przedstawiciele władz są często członkami lub założycielami lokalnych organizacji. Na wsiach znacznie więcej jest stowarzyszeń (26 tys.) niż fundacji (zaledwie 700 na 8500 wszystkich zarejestrowanych). Przeciętnie stowarzyszenie wiejskie zrzesza ok. 40 osób (to mniej niż w mieście) i ponad połowa z nich włącza się w życie organizacyjne. Mimo to liderzy tych organizacji narzekają na brak osób gotowych bezinteresownie angażować się w działania organizacji. Jest to problem tym dotliwszy, że organizacje wiejskie bardzo rzadko zatrudniają pracowników, wychodząc z założenia, że organizacja powinna działać przede wszystkim dzięki pracy społecznej swych członków (tak uważa 37% organizacji). Wspólne dla organizacji wiejskich i miejskich są problemy finansowe, ale sposoby radzenia sobie z nimi już różne. Na wsi organizacje finansują swoje działania praktycznie tylko ze składek członkowskich i dotacji od lokalnych samorządów. Prowadzi to często do „uzależnienia” tych organizacji od pieniędzy publicznych. Tym bardziej, że rzadko ich kasy zasilane są np. darowiznami lub opłatami za prowadzone usługi. **** |
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 03 (51) 2008; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl