Rewolucja wiślana jest faktem. Dziewiętnasta dzielnica, jak ją nazywają społecznicy, od kilku lat tętni życiem. Rozrywka to jednak nie wszystko, czym organizacje zajmują się nad Wisłą.
Rzeka wychodzi na czysto
Wiślane bulwary i plaże to teraz najpopularniejsze miejsce spędzania wolnego czasu. Takie imprezy, jak wrześniowe Święto Wisły czy regaty wioślarskie o Puchar Wisły, odbywające się w maju, na stałe wpisały się w kalendarz nadwiślańskich rekreacji. Ma to niestety nie tylko pozytywne strony – nad Wisłą jest coraz więcej śmieci.
Odpadami zebranymi w zeszłym roku można by wypełnić ponad osiem basenów olimpijskich czy niemal dwie stacje metra Centrum. Ale jak przekonują inicjatorzy kampanii, nie o to chodzi, by śmieci nie było. Ważne, by uwrażliwić mieszkańców stolicy na wspólną przestrzeń i zachęcić ich, by po sobie sprzątali.
– Na początku zdarzały się osoby, które z dużym niedowierzaniem podchodziły do naszego pomysłu, czy ta akcja przyniesie jakikolwiek skutek, czy coś to da. Teraz jesteśmy pewni, że akcja została dobrze przyjęta. Wiele osób mówi, że wyjście w teren i danie narzędzi do ręki to właściwie jedyny sposób, żeby dotrzeć do osób śmiecących – mówi Paulina.
W ramach akcji przez cały lipiec działał też punkt zbiórki odpadów. Okrągła drewniana budka stała między mostem Poniatowskiego a klubokawiarnią Niedorzeczni. W każdy piątek i sobotę w godz. od godziny 19.00 do 1.00 w nocy można było wymienić tam plastik i szkło na matę do siedzenia bądź spray na owady. By dostać gadżety, wystarczyło znaleźć 15 odpadów. Potem punkt przejęła kawiarnia Niedorzeczni i na własną rękę prowadzili zbiórkę.
– Ludziom bardzo się podobał ten pomysł. W lipcu wydaliśmy 342 maty i 162 spraye – mówi Paulina. – Jak widać społeczeństwo się zmienia i popiera segregację śmieci. Na początku każdy mówił, że 15 odpadów to dużo, ale później, kiedy proponowałyśmy, żeby po prostu się przejść po okolicy, zebranie 15 butelek zabierało średnio 5, 10 minut – dodaje Paulina.
Nadwiślańskie opowieści
Wisła to jednak nie tylko miejsce, gdzie można imprezować. Starało się to pokazać Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”, które w ramach kampanii Dzielnica Wisła zadawało warszawiakom (i przyjezdnym) pytania o to, co robią nad Wisłą, co myślą o rzece i co im się z Wisłą kojarzy. Wolontariusze podzieleni na grupy przez kilka miesięcy zbierali krótkie opowieści mieszkańców Warszawy na temat ich nadwiślańskiej aktywności.
– Naszym zadaniem w tej kampanii było pokazanie społecznej strony Wisły. Te działania miały na celu wskazanie, że Wisła to nie tylko letnie miejsce rozrywki – mówi Eliza Gryszko z Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”.
Okazało się, że można tam spotkać bardzo różnych ludzi, którzy przychodzą nad rzekę z różnych powodów. Jedni uprawiają sport, inni nad Wisłą pracują, jeszcze inni przychodzą się zrelaksować czy pospacerować z psem. Wolontariuszom udało się porozmawiać m.in. z Łukaszem i Iwoną, realizującymi od czterech lat projekt Wisła Warszawska, którego celem jest ochrona ptaków żyjących nad wodą, a także pana Wojtka i jego psa Myszkę, który w cieplejszych okresach mieszka na swojej łodzi, zacumowanej w porcie Czerniakowskim. Byli też warszawiacy, którzy przychodzą tu od kilkudziesięciu lat i widzą, jak nabrzeże przez lata się zmienia.
– Myślę, że to jest na tyle ważny społecznie dla miasta, dla warszawiaków i turystów temat, że w przyszłości chętnie byśmy go kontynuowali, jeśli byłyby na to środki. Warto go pogłębiać – mówi Eliza Gryszko.
Konkretnie w temacie Wisły
To, że Wisła powróciła do miejskiego życia stolicy, jest dobre. Ale zawsze przecież może być jeszcze lepiej. Nad tym, jak jeszcze wykorzystać nadwiślański brzeg i ułatwić mieszkańcom korzystanie z jego uroków, zastanawiali się architekci, aktywiści czy zwykli mieszkańcy, biorący udział w projekcie „Konkretnie o Wiśle”, prowadzonym przez Fundację Bęc Zmiana.
Cykl rozpoczął się w lipcu i trwał do września. Pierwszą część stanowiły prezentacje dotyczące innych miast europejskich, Zurychu Berlina, Kopenhagi, Rzymu. Do udziału w nich zaproszono architektów pracujących w tych miastach, którzy zaprezentowali różne sposoby rewitalizacji nabrzeży i dobrych praktyk. Drugą częścią cyklu były warsztaty, na które zgłosili się zarówno projektanci, architekci, a nawet specjaliści od budowy mostów, ale też mieszkańcy nadwiślańskich dzielnic i urzędnicy.
– Powstał interdyscyplinarny zespół, który spotykał co tydzień i wypracowywał pomysły, inspirowane także prezentacjami doświadczeń z zagranicy – mówi Anna Łyszcz z Fundacji Bęc Zmiana.
Do wiceprezydenta Michała Olszewskiego i Marka Piwowarskiego, pełnomocnika ratusza ds. Wisły, trafił projekt wyposażenia nadwiślańskich ścieżek w miejskie poidełka z wodą pitna dla osób spacerujących bądź uprawiających sporty nad Wisłą, a także postawienia wiat chroniących od słońca czy deszczu.
Jednym z pomysłów był też projekt autorstwa Michała Kempińskiego, wprawdzie nie wypracowany podczas warsztatów, ale zgłoszony w ramach nich do budżetu partycypacyjnego. Zakłada on dostawienie klatek schodowych do warszawskich mostów, co skracałyby drogę do rzeki i pozwalałoby np. przy moście Poniatowskiego od razu zejść na plażę. W założeniu mają to być klatki z windami, przyjazne osobom niepełnosprawnym.
Podczas warsztatów omawiane były także różne pomysły na przeprawy pieszo-rowerowe prze rzekę. Dwa z nich: kładka rowerowa przy wodociągach przy Czerniakowskiej oraz adaptacja kładki przemysłowej nad portem Żerańskim, jak się okazało, już są w planach miasta. Do CKS trafił też projekt wydzielenia oddzielnego budżetu dla Wisły w budżecie partycypacyjnym, tak aby Wisła była traktowana jak dodatkowa dzielnica.
– Warsztaty będą kontynuowane na jesieni i chcemy, aby zakończyły się napisaniem projektów do budżetu partycypacyjnego, które będą mogły być zrealizowane w 2017 roku – zapowiada Anna Łyszcz.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)