GÓRSKI: „Załatwianie” społeczników przez elity pasożytnicze to nie teoria spiskowa. Ale w grupie siła. Wolni strzelcy są dużo łatwiejsi do odstrzelenia.
Historia 1
„Spalili mi dom. Ukrywałem się przez kilka miesięcy. Nie spałem w jednym miejscu dłużej niż przez trzy dni. Bałem się o swoje życie. Gdy oferowali, że dadzą mi obstawę policji, mówiłem, że z żadnymi policjantami dzisiaj nie pojadę, bo się obawiam, gdzie mnie zawiozą i jak skończę. Mało brakowało, żebym skończył jak Jolanta Brzeska!”
Adam Ulbrych w 2014 roku na prośbę mieszkańców walczył z nielegalną wycinką trzystuletnich dębów pod Wołczynem. Alarmował radnych, urzędników, policję i prokuraturę. Bezskutecznie. Lokalny układ zapewniał nienaruszalność ludzi, którzy wysyłali do społecznika SMS-y, że go załatwią. 6 listopada 2014 roku dom pana Adama został podpalony za pomocą „koktajlu Mołotowa”. Jak wykazało jedno ze śledztw, osoby utrudniające wycinkę drzew były zastraszane poprzez podpalanie ich mienia. Łącznie, w latach 2014-2015 miało miejsce 7 podpaleń, między innymi zniszczono ciągnik, używając ręcznego granatu bojowego typu F1!
Prokuratura umarzała kolejne wątki sprawy, podejrzani byli wypuszczani z aresztu. Śledztwo w sprawie reaktywowano po interwencji społecznika u wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego. Okazuje się, że w „aferę dębową” zaangażowany jest właściciel fabryki mebli w Łęce Mroczeńskiej, koło Kępna. Niestety, proces w sądzie kluczborskim ciągnie się jak „flaki z olejem”. Do dziś, nikt nie został skazany…
Historia 2
„Wie pan, taka ciężarówka waży 16 ton. Niech pan nie wkłada palca pod koło, bo te koła tak czy inaczej będą jeździć. Zapomnij o mnie, a ja zapomnę o tobie”. To słowa właściciela jednej z największych firm przewozowych w Warszawie. Wypowiada je w rozmowie z Przemkiem Paskiem, społecznikiem, który walczył przeciwko nielegalnej zwózce odpadów w dzielnicy Wawer, w której mieszka pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wiosną 2008 roku na terenie międzywala Wisły, na obszarze Natura 2000, na powierzchni około 40 hektarów zostały nielegalnie zdeponowane olbrzymie ilości gruzu, betonu i ziemi.
Przemek spotkał się z właścicielem. Relacjonuje: „Okazało się, że pan właściciel posiada niezwykle szczegółową wiedzę na mój temat, wie, co robię, wie, gdzie mieszka i pracuje moja dziewczyna, moja mama, pokazuje mi zdjęcia z naszych rejsów. Najpierw był bardzo miłym wujkiem, a po chwili, nie wprost, klucząc wokół tematu, doszedł do punktu, w którym zaczął mi sugerować, co może się stać, jeśli nie odpuszczę tego tematu. Co może się stać mnie, a może mojej dziewczynie, mojej mamie. – Bo wie pan, pan tak pływa tą łódką, a czy pan ma wszystkie dokumenty do tej łódki? Może ktoś przecież wypaść za burtę – mówił”. Przemek, zgodnie z sugestią właściciela, zapomniał o sprawie, bo nie mógł narażać swoich bliskich.
Historia 3
Barbara Siegieńczuk i Andrzej Bąk ze Stowarzyszenia „Zielony Żurawlów”, goszcząc na OFIP-ie, opowiedzieli historię o 34 obywatelach, którzy przez 400 dni blokowali nielegalną inwestycję korporacji Chevron. Amerykańska firma chciała wydobywać gaz łupkowy bez odpowiednich pozwoleń i z naruszeniem prawa. Wszystko to przy akceptacji lub braku reakcji administracji rządowej i samorządowej, policji i prokuratury, sądów i mediów. Przykładowo, dziennikarze „Gazety Wyborczej” w rozmowach prywatnych podkreślali, że stracili pieniądze z reklam Chevronu w wyniku blokady rolników. Bo ostatecznie blokada zakończyła się wygraną mieszkańców. Chevron wycofał się z Żurawlowa w 2014 roku.
Wspierajmy odważnych ludzi!
Co wynika z tych trzech historii? Przede wszystkim to, że „załatwianie” społeczników przez elity pasożytnicze to nie teoria spiskowa, tylko teoria praktyczna.
Jak się bronić? Po pierwsze, potrzeba nagłaśniania tego typu historii w mediach, szczególnie głównego nurtu. Dziś na przykład „Gazeta Wyborcza” zdaje egzamin, nagłaśniając sytuację dzielnych społeczników broniących Puszczy Białowiejskiej. Niestety, kiedy Barbara Siegieńczuk walczyła z korporacją Chevron, nie mogła liczyć na okładkę „Wysokich Obcasów”. Tych samych „Wysokich Obcasów”, które 17 czerwca 2017 roku opublikowały zdjęcie La Donny, jednej z dzielnych kobiet stojących na czele protestów przeciwko rurociągowi w Dakocie Północnej.
Po drugie, potrzeba pracy zespołowej. W grupie siła. Wolni strzelcy są dużo łatwiejsi do odstrzelenia.
Po trzecie, potrzebujemy niezależnych od konkursów grantowych pieniędzy na wsparcie ludzi, którzy rzucają wyzwanie niejawnym grupom interesu. O te pieniądze powinniśmy prosić zwykłych obywateli.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Potrzebujemy niezależnych od konkursów grantowych pieniędzy na wsparcie ludzi, którzy rzucają wyzwanie niejawnym grupom interesu.