SIEMIENIAKO: Potrzebujemy większej ochrony społeczników, którzy walczą w naszym wspólnym interesie. Jak to zrobić? Zapewnić im narzędzia, którymi mogą się bronić. Jakie? Przede wszystkim nieodpłatną pomoc prawnika. I mówię to właśnie z perspektywy aktywistki i prawniczki.
Od kilku lat udzielam nieodpłatnie porad prawnych w Komitecie Obrony Praw Lokatorów, współorganizuję pikiety, blokady eksmisji (oczywiście te legalne), warsztaty edukacyjne, ale też pikniki lokatorskie, które mają jednoczyć środowisko osób pokrzywdzonych przez system polityki mieszkaniowej, w tym przez reprywatyzację. Z drugiej strony jestem członkinią warszawskiej Izby Adwokackiej jako aplikantka i na co dzień pracuję w kancelarii, zajmując się sprawami nielokatorskimi – od rodzinnych i karnych po gospodarcze. Łącząc te dwie prace, odnoszę wrażenie, że zasadniczym problemem społeczników w walce o interes publiczny, walce, w którą wpisane jest pewne ryzyko odpowiedzialności cywilnej lub karnej, jest strach przed tym, że pozostanie się samemu bądź samej na ringu.
Prawnicy oderwani od rzeczywistości?
Dlatego myślę, że pewnym rozwiązaniem mogłoby być zorganizowanie systemu nieodpłatnej pomocy prawnej dla organizacji pozarządowych. Jeśli NGO mogłyby na każdym etapie prowadzonej przez siebie sprawy otrzymać profesjonalną poradę prawną, bądź też liczyć na pomoc profesjonalnego pełnomocnika czy obrońcy na etapie sądowym, z pewnością łatwiej byłoby podejmować im decyzje o tym, jaką akcję zorganizować, jakie może to nieść skutki w zakresie odpowiedzialności prawnej i z jakim ryzykiem trzeba się liczyć.
Z drugiej strony, mogłoby to mieć pozytywny skutek również dla samych prawników i prawniczek.
Według niektórych badań, tylko jedna trzecia Polek i Polaków angażuje się społecznie. Ciekawa jestem, jak te statystyki wyglądają wśród polskiej palestry. Moje doświadczenie podpowiada mi, że kolorowo nie jest, a praca „za darmo”, szczególnie wśród młodych prawników, brzmi jak, mówiąc wprost, frajerska przeszkoda w osiągnięciu ostatecznego celu, jakim jest po prostu dobry zarobek. Prawdopodobnie niski poziom zaangażowania społecznego wśród prawników – takie są jedynie moje domysły – i dewiza „Nie jesteśmy Caritasem”, którą usłyszałam na zajęciach z etyki adwokackiej, często prowadzi do oderwania prawników od rzeczywistości. Żeby ten problem zilustrować, podam przykład jeszcze ze studiów.
Ile kosztuje bilet miesięczny?
Pewien profesor tłumaczył nam na zajęciach z prawa cywilnego, czym jest umowa adhezyjna, którą zawieramy na przykład wtedy, kiedy wchodzimy do autobusu komunikacji miejskiej. „Jeśli państwo wchodzą do autobusu, muszą państwo opłacić przejazd, chyba że mają państwo bilet miesięczny. Ile teraz taki bilet kosztuje? Tysiąc złotych?”.
Pamiętam doskonale, że wówczas bilet miesięczny studencki kosztował 45 złotych. Profesor się roześmiał i my oczywiście też. Jakim sposobem doszedł do sumy tysiąca złotych? Wyjaśnił, że kiedyś mu się zepsuł samochód, musiał kupić bilet trzydniowy, za który zapłacił „mniej niż 50 złotych” – co w rzeczywistości prawdopodobnie wyniosło go 25 złotych zaokrąglone w górę do pięćdziesięciu, a przemnożone przez trzydzieści dni, faktycznie dawało coś koło tysiąca.
Wymuśmy więcej na prawnikach
Oczywiście krzywdzące byłoby rozciąganie stereotypu prawnika, który zajmuje się wyłącznie przesiadywaniem w palarni cygar, popijając whisky i rozmyślając o kolejnych milionach, na wszystkich przedstawicieli zawodu. Całe mnóstwo prawników, szczególnie aplikantów adwokackich i radcowskich, pracuje po dziesięć godzin dziennie, na umowę o wolontariat (o ironio!), dostając pieniądze w kopercie i to pieniądze niepozwalające na normalne przeżycie. Cóż, najciemniej pod latarnią i naprawdę wiem, co mówię.
Znam też wielu wybitnych prawników i prawniczek, którzy ogromnie angażują się w pracę społeczną. Część z nich jest doceniana w konkursie „Prawnik pro bono” organizowanym przez Fundację Uniwersyteckich Poradni Prawnych. Pewne działania podejmuje już teraz Okręgowa Rada Adwokacka, ale póki co są to działania na niewielką skalę. Potrzebujemy więcej inicjatyw promujących pracę pro bono wśród prawników, aby z wyjątku uczynić zasadę. Stały system współpracy z NGO mógłby w tym pomóc.
Być może należałoby zacząć od studentów i studentek – wprowadzając obowiązek odbycia praktyk studenckich na uniwersyteckich wydziałach prawa w organizacjach? Póki co praktyki są obowiązkowe w sądzie i w dowolnie wybranym miejscu, zazwyczaj w kancelarii. Z kolei dla doświadczonych adwokatów być może należałoby wprowadzić system zachęt do udzielania się społecznie bądź zadziałać bardziej radykalnie i wymagać przeznaczania przez nich określonej liczby godzin miesięcznie na pracę społeczną? Są to pomysły do rozważenia, które w mojej ocenie z pewnością przyczyniłyby się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, a tym samym do większej ochrony osób działających społecznie.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Potrzebujemy więcej inicjatyw promujących pracę pro bono wśród prawników, aby z wyjątku uczynić zasadę. Stały system współpracy z NGO mógłby w tym pomóc.