Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Projekt społeczników, którzy w ramach budżetu obywatelskiego chcieli zapewnić pomoc prawną lokatorom z reprywatyzowanych kamienic, został odrzucony. Urzędnicy uzasadniają, że to sprzeczne z interesem miasta.
Punkty porad prawnych w siedmiu dzielnicach organizowane z myślą o warszawiakach, których dotyka reprywatyzacja, to wspólny projekt organizacji Warszawa Społeczna i Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Społecznicy złożyli wnioski na Mokotowie, Pradze-Południe, Pradze-Północ, Śródmieściu, Woli, Bielanach i Ochocie. - Zapotrzebowanie na bezpłatną pomoc prawną jest ogromne - tłumaczy Maciej Łapski, prezes Warszawy Społecznej i pomysłodawca projektu.
Reprywatyzacja to ogromny problem w Warszawie. Wciąż nie ma ustawy, która regulowałaby zasady zwrotów i odszkodowań. O majątek, przed wojną prywatny, a po wojnie znacjonalizowany dekretem Bieruta, starają się i spadkobiercy dawnych właścicieli, i handlarze praw do kamienic. Miasto zwraca nieruchomości w naturze: budynki z lokatorami, grunty oświatowe, parki, skwery. Społecznicy wymyślili więc, żeby z pieniędzy przeznaczonych na budżet partycypacyjny zorganizować punkty interwencji reprywatyzacyjnej i mieszkaniowej, gdzie dyżurowałyby osoby udzielające porad prawnych. Można by tu było np. dostać pomoc w pisaniu pozwów sądowych.
Reprywatyzacja to ogromny problem w Warszawie. Wciąż nie ma ustawy, która regulowałaby zasady zwrotów i odszkodowań. O majątek, przed wojną prywatny, a po wojnie znacjonalizowany dekretem Bieruta, starają się i spadkobiercy dawnych właścicieli, i handlarze praw do kamienic. Miasto zwraca nieruchomości w naturze: budynki z lokatorami, grunty oświatowe, parki, skwery. Społecznicy wymyślili więc, żeby z pieniędzy przeznaczonych na budżet partycypacyjny zorganizować punkty interwencji reprywatyzacyjnej i mieszkaniowej, gdzie dyżurowałyby osoby udzielające porad prawnych. Można by tu było np. dostać pomoc w pisaniu pozwów sądowych.
Jednak projekty zostały odrzucone. Żadna z dzielnic nie zaakceptowała wniosku. W odpowiedzi z Bielan czytamy, że " pomoc prawna świadczona w ramach dyżurów prawnych wykracza poza zadania miasta oraz istnieje niebezpieczeństwo, że sprawy, o których mowa w zgłoszonym projekcie, mogą być sprzeczne z interesami m.st. Warszawa". Praga-Północ odpowiada podobnie: nie mieści się to w zadaniach własnych dzielnicy.
- Strasznie się wkurzyliśmy. Na nasze spotkania przyszło do tej pory 900 osób, mieliśmy nadzieję, że o realizacji projektu zdecyduje głosowanie mieszkańców, a nie decyzje urzędników - mówi Maciej Łapski. - Nie rozumiem, jak porady prawne dotyczące ochrony praw lokatorów mogą godzić w interes miasta! Nie zgadzam się też z argumentem, że nie jest to zadanie dzielnic. Przecież niektóre organizują dyżury prawników [Włochy zorganizowały taki dyżur dla mieszkańców w sprawie obszaru ograniczonego użytkowania wokół Okęcia - przyp. red.].
Okazuje się, że to miejskie Centrum Komunikacji Społecznej nie pozwoliło na dopuszczenie projektów do kolejnego etapu, czyli głosowania mieszkańców. Radcy prawni CKS stwierdzili, że pomoc prawna nie jest zadaniem własnym dzielnic. - Formalnie rzecz biorąc, budżet partycypacyjny nie może finansować porad prawnych. Ale nie mówimy nie - zapewnia Agnieszka Kłąb z wydziału prasowego ratusza. - Możemy udzielić dotacji na ten cel organizacjom pozarządowym. Można taki wniosek do nas złożyć.
Radny Śródmieścia Grzegorz Walkiewicz (Twój Ruch): - Absurdalnych uzasadnień jest więcej. Na przykład projekt udostępnienia mieszkańcom szkolnych sal gimnastycznych i boisk odrzucono, tłumacząc, że nie są one pełnowymiarowe. Czyżby chodziło o to, że mieszkańcy nie poradzą sobie później na olimpiadzie? Dopiero gdy to obśmialiśmy, wniosek przeszedł do kolejnego etapu.
To tzw. preselekcja. Gdy w dzielnicy jest za dużo wniosków, które wstępnie zostały zakwalifikowane do dalszego etapu, trzeba przegłosować, które dalej nie przejdą. - Okazuje się, że preselekcja jest tajna - mówi radny Walkiewicz. - Może w niej uczestniczyć tylko dwu przedstawicieli dzielnicowego zespołu do spraw budżetu oraz autorzy projektów podpisani pod nimi. A przecież mieszkańcy interesują się tymi wnioskami, mogliby chociaż zostać dopuszczeni do obserwowania dyskusji, żeby wiedzieć, dlaczego jedne wnioski przechodzą, a inne nie. Na sesję każdy może przyjść, a na głosowanie wniosków nie. Wygląda na to, że budżet partycypacyjny jest tak samo mało obywatelski jak Platforma.
- Strasznie się wkurzyliśmy. Na nasze spotkania przyszło do tej pory 900 osób, mieliśmy nadzieję, że o realizacji projektu zdecyduje głosowanie mieszkańców, a nie decyzje urzędników - mówi Maciej Łapski. - Nie rozumiem, jak porady prawne dotyczące ochrony praw lokatorów mogą godzić w interes miasta! Nie zgadzam się też z argumentem, że nie jest to zadanie dzielnic. Przecież niektóre organizują dyżury prawników [Włochy zorganizowały taki dyżur dla mieszkańców w sprawie obszaru ograniczonego użytkowania wokół Okęcia - przyp. red.].
Okazuje się, że to miejskie Centrum Komunikacji Społecznej nie pozwoliło na dopuszczenie projektów do kolejnego etapu, czyli głosowania mieszkańców. Radcy prawni CKS stwierdzili, że pomoc prawna nie jest zadaniem własnym dzielnic. - Formalnie rzecz biorąc, budżet partycypacyjny nie może finansować porad prawnych. Ale nie mówimy nie - zapewnia Agnieszka Kłąb z wydziału prasowego ratusza. - Możemy udzielić dotacji na ten cel organizacjom pozarządowym. Można taki wniosek do nas złożyć.
Radny Śródmieścia Grzegorz Walkiewicz (Twój Ruch): - Absurdalnych uzasadnień jest więcej. Na przykład projekt udostępnienia mieszkańcom szkolnych sal gimnastycznych i boisk odrzucono, tłumacząc, że nie są one pełnowymiarowe. Czyżby chodziło o to, że mieszkańcy nie poradzą sobie później na olimpiadzie? Dopiero gdy to obśmialiśmy, wniosek przeszedł do kolejnego etapu.
To tzw. preselekcja. Gdy w dzielnicy jest za dużo wniosków, które wstępnie zostały zakwalifikowane do dalszego etapu, trzeba przegłosować, które dalej nie przejdą. - Okazuje się, że preselekcja jest tajna - mówi radny Walkiewicz. - Może w niej uczestniczyć tylko dwu przedstawicieli dzielnicowego zespołu do spraw budżetu oraz autorzy projektów podpisani pod nimi. A przecież mieszkańcy interesują się tymi wnioskami, mogliby chociaż zostać dopuszczeni do obserwowania dyskusji, żeby wiedzieć, dlaczego jedne wnioski przechodzą, a inne nie. Na sesję każdy może przyjść, a na głosowanie wniosków nie. Wygląda na to, że budżet partycypacyjny jest tak samo mało obywatelski jak Platforma.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.