Przebudowa skrzyżowania, poszerzenie lub zwężenie jezdni, likwidacja przejścia dla pieszych – to inwestycje, które miałyby podlegać obowiązkowym konsultacjom społecznym. Tego chcą społecznicy z Komisji Dialogu Społecznego ds. Transportu. Czy są na to szanse?
– Dziś teoretycznie każdy mieszkaniec może zgłosić uwagę do tego typu projektów. W praktyce jest już gorzej, bo trzeba najpierw wiedzieć, że takie inwestycje w ogóle są planowane. A z dostępem do tej wiedzy bywa różnie – mówi Maciej Sulmicki, członek Prezydium Komisji Dialogu Społecznego ds. Transportu. – Trzeba też wiedzieć, do kogo zwrócić się z uwagami. W Warszawie jest to o tyle trudne, że instytucji, które zajmują się drogami, jest ponad dwadzieścia.
Członkowie Komisji Dialogu Społecznego od lat konsultują różne projekty i mają już wypracowane metody pozyskiwania informacji o planowanych inwestycjach. Mimo to także im zdarza się dowiedzieć o sprawie już po fakcie. – Często bywa tak, że projekt jest już praktycznie gotowy i nagle pojawia się bardziej lub mniej wymuszona opcja zgłaszania uwag – opowiada Maciej Sulmicki. – Tylko na co komu nasze uwagi w momencie, kiedy cała robota została już wykonana?
Z drugiej strony są też pozytywne przykłady. – Pracownicy Tramwajów Warszawskich sami z siebie, z dużym wyprzedzeniem, podsyłają projekty planowanych inwestycji – mówi Sulmicki. – Generalnie jest postęp, ale brakuje systemowego podejścia. To wszystko odbywa się na zasadzie: konsultujemy to, do czego uda nam się dorwać. „Nam” – czyli pozarządowcom z Komisji Dialogu Społecznego ds. Transportu.
Jasne zasady gwarancją skuteczności
Maciej Sulmicki konsultacje projektów drogowych wyobraża sobie mniej więcej tak: – W miejscu, w którym planowana jest inwestycja, powinna pojawić się stosowna informacja, która będzie zachęcała mieszkańców do konsultowania. To mogłyby być plakaty, ulotki albo tablica informacyjna. Kolejny etap to spotkanie w terenie, na którym byłaby możliwość zgłaszania uwag. Jednocześnie informacje trafiałyby na internetową platformę, gdzie również będzie można zgłaszać swoje postulaty. Prace projektowe powinny rozpoczynać się dopiero wtedy, kiedy uda się ustalić, jak konkretna inwestycja ma wyglądać. Nie odwrotnie! A gdy projekt będzie już gotowy, powinna pojawić się kolejna możliwość zgłaszania uwag, aby móc go jeszcze poprawić.
Wypracowanie modelu konsultacji jest niezwykle istotne, co pokazują doświadczenia wynikające z konsultacji projektów rowerowych. Zgodnie z prawem (zarządzenie Prezydent m.st. Warszawy sprzed kilku lat), inwestycje mające służyć cyklistom powinny być konsultowane ze środowiskiem organizacji rowerowych. Problem w tym, że nigdzie nie jest powiedziane, jak to ma dokładnie wyglądać. W efekcie zdarza się, że konsultacje inwestycji rowerowej trwają zaledwie kilka dni. Brakuje informacji o tym, jakie uwagi zostały przyjęte, jakie odrzucone i dlaczego. Niestety dość często zdarza się, że konsultacje nie odbywają się w ogóle.
Przykładem może być zeszłoroczna inwestycja – budowa ścieżki rowerowej na alei Szucha. O braku konsultacji społecznych informowali m.in. rowerzyści z Zielonego Mazowsza. Ubolewali, że budowa ścieżki odbyła się kosztem chodnika, bo lepszym rozwiązaniem – przekonywali – byłoby wytycznie pasów rowerowych na jezdni. Na dowód wskazywali obszerną analizę, którą rok wcześniej przygotowano na zamówienie Urzędu Miasta. Dokument przedstawia konkretne rozwiązania, które mają ułatwić ruch rowerowy w centrum Warszawy. Wynika z niego, że w alei Szucha powinny zostać wytyczone… obustronne pasy rowerowe. – Po co więc władze miasta zamawiają analizy i opracowania, skoro postępują odwrotnie do wynikających z nich zaleceń? – pytali rowerzyści.
Przepisy i logistyka przeszkodą?
Co o nowym modelu konsultowania inwestycji drogowych myśli Janusz Galas, miejski inżynier ruchu? – Wprowadzenie takiego sposobu konsultacji organizacji ruchu w obecnych warunkach nie jest możliwe – informuje za pośrednictwem biura prasowego. Urzędnik obawia się, że poszerzenie zakresu konsultacji uniemożliwi dotrzymanie terminów, które wynikają z ministerialnego rozporządzenia.
Maciej Sumicki patrzy na sprawę z zupełnie innej perspektywy. – Jeśli nawet projekt zostałby przetrzymany tydzień dłużej (wcale być tak nie musi), a dzięki temu uda się uniknąć błędów, czy faktycznie na tym stracimy? Musimy zadać sobie pytanie, czy celem samorządu jest efektywne wydatkowanie środków czy wydawanie ich jak najszybciej.
Janusz Galas jako przeszkodę wskazuje również sprawy logistyczne. – Biuro Drogownictwa i Komunikacji zatwierdza rocznie około 7 tys. projektów organizacji ruchu, a nie jest to jedyna dziedzina, którą zajmuje się Inżynier Ruchu. Ponadto projekty składane są w wersji „papierowej”, co oznacza, że każdy z nich musiałby zostać zdigitalizowany i przechowywyany na serwerze. Wszystkie te czynności wiążą się ze znacznymi kosztami i trudnościami technicznymi – wyjaśnia Galas.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)