Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Po sześciu latach rządów PO w Warszawie nie powstała żadna idea do realizacji na przyszłość. A kluczowa dla centrum inwestycja - Muzeum Sztuki Nowoczesnej na pl. Defilad wisi na włosku - mówi Patryk Zaremba z Forum Rozwoju Warszawy.
Dariusz Bartoszewicz: Nasi rodzice śpiewali "Pójdę na Stare Miasto, nie byłam tam od wczoraj". Czy ty zaśpiewałbyś: "Pójdę na plac Defilad, nie byłem tam od wczoraj?".
Patryk Zaremba, Forum Rozwoju Warszawy: Żartujesz? Po co miałbym tam iść?
To ścisłe centrum stolicy Polski, tam bije serce miasta.
- Nic nie bije. To warszawski paradoks. Kiedy jedziesz mostem Siekierkowskim albo gen. Grota-Roweckiego, widzisz zgrupowanie wieżowców, które wydają się spójne. Masz nadzieję, że tam jest pełno atrakcji. A kiedy już zbliżasz się do centrum, masz wrażenie, że to była fatamorgana. Wszystko rozjechało się na boki. Nie ma centrum. Są wysokie budynki, ale martwe przyziemia, ulice wokół też są martwe, choć pełne samochodów.
Patryk Zaremba, Forum Rozwoju Warszawy: Żartujesz? Po co miałbym tam iść?
To ścisłe centrum stolicy Polski, tam bije serce miasta.
- Nic nie bije. To warszawski paradoks. Kiedy jedziesz mostem Siekierkowskim albo gen. Grota-Roweckiego, widzisz zgrupowanie wieżowców, które wydają się spójne. Masz nadzieję, że tam jest pełno atrakcji. A kiedy już zbliżasz się do centrum, masz wrażenie, że to była fatamorgana. Wszystko rozjechało się na boki. Nie ma centrum. Są wysokie budynki, ale martwe przyziemia, ulice wokół też są martwe, choć pełne samochodów.
Nie lubisz Śródmieścia? Jak wynika z badań TNS OBOP na zlecenie Stowarzyszenia Warszawa OdNowa ponad połowa, bo aż 55 proc. mieszkańców nie chce spędzać wolnego czasu w tej dzielnicy. Jesteś w tej grupie?
- Nie. Lubię Śródmieście i chętnie tu przyjeżdżam, a raczej: przychodzę, gdyż lubię spacerować po mieście, zwiedzać je i obserwować.
A jednak.
- Miasto postrzegam przez pryzmat jego możliwości. W Śródmieściu uruchamia mi się wyobraźnia - co zmienić, gdzie jest miejsce na nowe budynki, jakich funkcji brakuje, jak urządzić Świętokrzyską. Potencjał jest niewykorzystany. Placu Defilad nie lubię, bo to pustka. Ale w mojej wyobraźni plac jest zagospodarowany i tętni życiem.
W oczekiwaniu na ikonę architektury
Jakie powinno być ścisłe centrum Warszawy?
- Jego losy teraz się decydują. Do czerwca ma się rozstrzygnąć, co dalej z Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Dotarły do nas sygnały, że w mieście rozpatrywano wariant, by przenieść je w inne miejsce. Gdyby nie udało się go zbudować na pl. Defilad, to wiemy, czego się spodziewać - pustki na dziesięciolecia. To byłaby największa porażka tej ekipy, ale też mieszkańców Warszawy, bo stracimy wtedy szansę na relatywnie szybką zmianę zapyziałego centrum. Tylko inwestycja o publicznym charakterze może przełamać ten impas i "klątwę" ciążącą nad tym rejonem. Tak naprawdę, to nie klątwa, tylko niemoc i przegrana urbanistyki zdominowanej przez politykę uprawianą przez kolejnych włodarzy miasta.
Trzeba nie tylko mówić, ale wręcz krzyczeć: "To kluczowa inwestycja dla centrum!". Nieprzypadkowo tam wskazał ją były naczelny architekt miasta Michał Borowski. Zamysł był prosty: publiczną inwestycją przełamać lęk przed zagospodarowaniem największej pustki śródmieścia. To jednak wymaga wielu równoległych działań: przebudowy całej podziemnej infrastruktury, by spełniała standardy i wymogi inwestorów, oraz wyjaśnienia i zamknięcia kwestii roszczeń własnościowych, które blokują inwestycje. Bez tego nie ruszymy!
Przypomnijmy: z badania TNS OBOP wynika: aż 94 proc. respondentów uważa, że śródmieście Warszawy powinno być centrum kulturalnym, a 90 proc. chce tu rozrywki.
- Muzeum Sztuki Nowoczesnej idealnie wpisuje się w oczekiwania społeczne. Budynek będzie żył w dzień i wieczorem. Wystawy, teatr, kawiarnia i restauracja, przeszklony parter, otwarty na miasto. Gmach wyznaczy brakującą pierzeję Marszałkowskiej. To jak wrzucenie ziarna na żyzną glebę, wreszcie coś wartościowego w tej pustce.
A forma Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Jaka jest twoim zdaniem?
- To bardzo dobra architektura. Jeśli Christian Kerez utrzyma taką formę artystyczną, to moim zdaniem jest idealnym kandydatem do Nagrody Pritzkera (nazywanej architektonicznym Oscarem) za kilkanaście lat. Rozmarzę się: wtedy odkrylibyśmy, że mamy w naszym mieście ikonę architektury utytułowanego architekta!
Wydmuszki, salony i brudy na tyłach
Działasz w Forum Rozwoju Warszawy. O sobie mówicie tak: "Młodzi duchem i pomysłami, choć już nie pierwszej młodości, młodzi architekci od pięciu lat tworzą wizje Warszawy: lepszej, sprawniejszej, bardziej przyjaznej, z rozmachem, ale i troską o mieszkańców". Mieliście projekt o nazwie "Aleja Marszałkowska".
- Bo Marszałkowska umiera. O ulicy trzeba myśleć jak o całości, prowadzić spójną politykę lokalową, zarządzać nią trochę jak centrum handlowym. Czasem wystarczą proste pomysły. Na końcu jednej z ulic w Londynie powstało centrum handlowe, które ją zamordowało. By ją ratować, do zarządzania przestrzenią zabrali się fachowcy. Najemcy byli już o odpowiednim profilu działalności. Wprowadzono czytelną informację wizualną, wyróżniono kolorami strefę handlu czy kawiarni. I to się sprawdziło. Ulica zaczęła działać jak przedłużenie centrum handlowego, tylko że pod chmurką, a nie pod dachem. Na Marszałkowskiej oczywiście znacznie więcej jest do zrobienia. Brak strategicznego myślenia, o całych kwartałach, ulicach - to mój podstawowy zarzut wobec rządzących dziś Warszawą.
- Nie. Lubię Śródmieście i chętnie tu przyjeżdżam, a raczej: przychodzę, gdyż lubię spacerować po mieście, zwiedzać je i obserwować.
A jednak.
- Miasto postrzegam przez pryzmat jego możliwości. W Śródmieściu uruchamia mi się wyobraźnia - co zmienić, gdzie jest miejsce na nowe budynki, jakich funkcji brakuje, jak urządzić Świętokrzyską. Potencjał jest niewykorzystany. Placu Defilad nie lubię, bo to pustka. Ale w mojej wyobraźni plac jest zagospodarowany i tętni życiem.
W oczekiwaniu na ikonę architektury
Jakie powinno być ścisłe centrum Warszawy?
- Jego losy teraz się decydują. Do czerwca ma się rozstrzygnąć, co dalej z Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Dotarły do nas sygnały, że w mieście rozpatrywano wariant, by przenieść je w inne miejsce. Gdyby nie udało się go zbudować na pl. Defilad, to wiemy, czego się spodziewać - pustki na dziesięciolecia. To byłaby największa porażka tej ekipy, ale też mieszkańców Warszawy, bo stracimy wtedy szansę na relatywnie szybką zmianę zapyziałego centrum. Tylko inwestycja o publicznym charakterze może przełamać ten impas i "klątwę" ciążącą nad tym rejonem. Tak naprawdę, to nie klątwa, tylko niemoc i przegrana urbanistyki zdominowanej przez politykę uprawianą przez kolejnych włodarzy miasta.
Trzeba nie tylko mówić, ale wręcz krzyczeć: "To kluczowa inwestycja dla centrum!". Nieprzypadkowo tam wskazał ją były naczelny architekt miasta Michał Borowski. Zamysł był prosty: publiczną inwestycją przełamać lęk przed zagospodarowaniem największej pustki śródmieścia. To jednak wymaga wielu równoległych działań: przebudowy całej podziemnej infrastruktury, by spełniała standardy i wymogi inwestorów, oraz wyjaśnienia i zamknięcia kwestii roszczeń własnościowych, które blokują inwestycje. Bez tego nie ruszymy!
Przypomnijmy: z badania TNS OBOP wynika: aż 94 proc. respondentów uważa, że śródmieście Warszawy powinno być centrum kulturalnym, a 90 proc. chce tu rozrywki.
- Muzeum Sztuki Nowoczesnej idealnie wpisuje się w oczekiwania społeczne. Budynek będzie żył w dzień i wieczorem. Wystawy, teatr, kawiarnia i restauracja, przeszklony parter, otwarty na miasto. Gmach wyznaczy brakującą pierzeję Marszałkowskiej. To jak wrzucenie ziarna na żyzną glebę, wreszcie coś wartościowego w tej pustce.
A forma Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Jaka jest twoim zdaniem?
- To bardzo dobra architektura. Jeśli Christian Kerez utrzyma taką formę artystyczną, to moim zdaniem jest idealnym kandydatem do Nagrody Pritzkera (nazywanej architektonicznym Oscarem) za kilkanaście lat. Rozmarzę się: wtedy odkrylibyśmy, że mamy w naszym mieście ikonę architektury utytułowanego architekta!
Wydmuszki, salony i brudy na tyłach
Działasz w Forum Rozwoju Warszawy. O sobie mówicie tak: "Młodzi duchem i pomysłami, choć już nie pierwszej młodości, młodzi architekci od pięciu lat tworzą wizje Warszawy: lepszej, sprawniejszej, bardziej przyjaznej, z rozmachem, ale i troską o mieszkańców". Mieliście projekt o nazwie "Aleja Marszałkowska".
- Bo Marszałkowska umiera. O ulicy trzeba myśleć jak o całości, prowadzić spójną politykę lokalową, zarządzać nią trochę jak centrum handlowym. Czasem wystarczą proste pomysły. Na końcu jednej z ulic w Londynie powstało centrum handlowe, które ją zamordowało. By ją ratować, do zarządzania przestrzenią zabrali się fachowcy. Najemcy byli już o odpowiednim profilu działalności. Wprowadzono czytelną informację wizualną, wyróżniono kolorami strefę handlu czy kawiarni. I to się sprawdziło. Ulica zaczęła działać jak przedłużenie centrum handlowego, tylko że pod chmurką, a nie pod dachem. Na Marszałkowskiej oczywiście znacznie więcej jest do zrobienia. Brak strategicznego myślenia, o całych kwartałach, ulicach - to mój podstawowy zarzut wobec rządzących dziś Warszawą.
Przecież władza robi nam salony: Krakowskie Przedmieście, plac Grzybowski.
- Trakt Królewski nazywam wydmuszką. Z przodu zabytki, kamienice, a z tyłu zapuszczone podwórka, prakingi, bałagan, martwota.
Stąd nasza inicjatywa, by wykreować nową przestrzeń publiczną z ogrodem i miejscem na koncerty na wolnym powietrzu, bo u nas kultura jest często zarezerwowana głównie dla elit. Chodzi o tyły Krakowskiego Przedmieścia, ASP, Królewskiej 1/3/5 i uliczki zwanej pasażem Niżyńskiego. Dziś jest tam byle jaki parking - płot i szlaban, które odgradzają to miejsce od miasta, stoi wartownik, śmietniki. Mam wrażenie, że jak władza robi kolejny "salon", to wciąż myśli tylko jednowymiarowo - wymiana nawierzchni placu, chodnika, jezdni - gotowe. A przecież prawdziwa odnowa miasta polega na zmianach, które zachodzą w budynkach, na parterze, na podwórku i zapleczu.
Plac Grzybowski nie wyładniał?
- Trakt Królewski nazywam wydmuszką. Z przodu zabytki, kamienice, a z tyłu zapuszczone podwórka, prakingi, bałagan, martwota.
Stąd nasza inicjatywa, by wykreować nową przestrzeń publiczną z ogrodem i miejscem na koncerty na wolnym powietrzu, bo u nas kultura jest często zarezerwowana głównie dla elit. Chodzi o tyły Krakowskiego Przedmieścia, ASP, Królewskiej 1/3/5 i uliczki zwanej pasażem Niżyńskiego. Dziś jest tam byle jaki parking - płot i szlaban, które odgradzają to miejsce od miasta, stoi wartownik, śmietniki. Mam wrażenie, że jak władza robi kolejny "salon", to wciąż myśli tylko jednowymiarowo - wymiana nawierzchni placu, chodnika, jezdni - gotowe. A przecież prawdziwa odnowa miasta polega na zmianach, które zachodzą w budynkach, na parterze, na podwórku i zapleczu.
Plac Grzybowski nie wyładniał?
- Remont był potrzebny. Okolica się zmieni. Budują apartamentowiec Cosmopolitan z częścią usługową, sklepami, kawiarniami. Zobaczymy, czy w dawnych kamieniach przy Próżnej na parterze będą kawiarnie i czy przyciągną też mieszkańców. Tylko że miasto robi "podłogę" i na tym kończy. Nie tak steruje się rozwojem miast.
W środowej "Gazecie" Śródmieście dało ogłoszenie; "Atrakcyjne lokale użytkowe do wynajęcia". Władze najpierw wykończyły podwyżką czynszu m.in. kultowy sklep zoologiczny przy Nowym Świecie, a teraz nie może znaleźć najemców.
- Awantura o Bar Prasowy też pokazała, jakich usług chcą mieszkańcy. Władza ugięła się pod presją opinii, w innym miejscu się nie ugnie, wszystko dzieje się od przypadku do przypadku.
Plac Zbawiciela jest najlepszy
Zróbmy szybki przegląd centrum i oceńmy jego różne części. Śródmieście Południowe?
- Czyli na południe od Alej Jerozolimskich: zwarta tkanka miejska, sklepy, kawiarnie, ludzie chodzą między domami, korzystają z usług, blisko są parki - Dolinka Szwajcarska, Park Ujazdowski, ambasady, budynki rządowe i Sejm. Lubię się umawiać w kawiarni u zbiegu Kruczej, Pięknej i Mokotowskiej. Ten obszar jest spójny, nigdzie nie wyskakuje nagle wieżowiec. Ale ta przestrzeń też ma mankament: stoją billboardy, straszy zamknięty szalet, zaniedbana zieleń ogrodzona szczątkami płotka. Widać, gdzie prywatne, gdzie miejskie, czyli dogorywające bezpańsko.
Plac Zbawiciela?
- Co za klimat! Jest charakterystyczny, okrągły, pośrodku piękny kwietnik. To zamknięte wnętrze urbanistyczne z dominantą - łatwo wskazać, jak tam dojść: - Tam, gdzie wieże kościoła Zbawiciela. Przy placu działają popularne lokale: Charlotte - chleb i wino, Plan B, Powiększenie, Karma. I nie ma banków. Łatwo dojechać. Plac nie został zamieniony w parking. I żyje. Dobry przykład. Ale już dalej, w kierunku pl. Unii Lubelskiej, martwota.
Plac Konstytucji?
- Idealnie skończona przestrzeń, o spójnej, już historycznej architekturze socrealistycznej, ale otwarte pytanie, jak zagospodarować powierzchnie w parterach, by przyciągnęły ludzi. Nie ma kawiarni w podcieniach. Środek placu to wielki parking, brakuje tu stacji metra. W rejonie Koszykowej przebijającej się w stronę placu Na Rozdrożu martwota. A miasto miało tam InfoQulturę - idealny instrument do wygenerowania ruchu i życia.
A Chmielna? Kamienice zabite dechami są prywatne, a komunalne wyremontowane.
- To przykład, do czego prowadzi czysto spekulacyjne podejście do kamienic, które nie stają się celem inwestycji, tylko mają być środkiem do szybkich zysków: taniej kupić i od razu drożej sprzedać. Tylko że kiedy przychodzi kryzys, nie ma chętnych.
Nie ma też podatku katastralnego, zapuszczoną nieruchomość właściciel może trzymać latami. Nie do pomyślenia w centrach miast zachodniej Europy.
- Miastem, dzielnicą, jej częścią trzeba spójnie zarządzać na różnych płaszczyznach: własnościowej, fiskalnej, planistycznej, architektonicznej, konserwatorskiej.
Chmielna jest piętą achillesową burmistrza Wojciecha Bartelskiego, chciałby ją ożywić, ale ciągle rozbija się o mur przeszkód. Potrzebne są m.in. mocne - ja to nazywam - zworniki, czyli punkty ze sklepami i usługami. Jeden powstał na rogu Nowego Światu i Foksal (H&M), drugi na rogu Nowego Światu i Chmielnej. Kolejnym jest Nowy Dom Jabłkowskich. A w zasadzie, zapowiadało się, że będzie. Miał być dom handlowy - tymczasem działa biurowiec, a na parterze salon telefonii komórkowej. Zła funkcja, by przyciągnąć mieszkańców i turystów. Przekształcenia wymaga zbieg ulic: Szpitalnej, Chmielnej, Brackiej, na którym pieszy to intruz.
Mierna ocena po dwóch kadencjach
Jak oceniasz ostatnie lata i rządy PO w Warszawie?
- Kiedy zakończy się druga kadencja Hanny Gronkiewicz-Waltz, będziemy mieć za sobą 24 lata samorządu, z czego aż jedna trzecia przypadnie na rządy obecnej prezydent. To wystarczający czas, by stworzyć wizję miasta, strategiczne plany i je choć częściowo realizować. Ja tego nie widzę. Co zostanie do realizacji dla następnej ekipy? Ta dziś rządząca, kiedy przejmowała pałeczkę od poprzedników, miała rozpoczęty remont Krakowskiego Przedmieścia, gotową koncepcję Centrum Nauki "Kopernik" nad Wisłą, plan centrum z konkursowym projektem Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Część dokończono, zrealizowano, inne czekają. Metro, Most Północny, oczyszczalnia ścieków - to inwestycje ponadkadencyjne, cywilizacyjny wymóg - zatem chwała, ale za kontynuację.
Chcą zdążyć z bulwarem na lewym brzegu i z centralnym odcinkiem drugiej linii metra.
- Są pozytywy ujawniające spójne myślenie o pewnych aspektach, np. inwestowanie w transport publiczny i jego uprzywilejowanie choćby przez tworzenie bus pasów, wymianę taboru. Ale garaży podziemnych już nie ma, polityka parkingowa jest niespójna, miasto ugina się pod naporem osobowych aut i nie oferuje w zamian niczego.
Chwalą się też mostem Północnym.
- Infrastruktura jest ważna, ale to za mało, by zmienić wizerunek miasta. Przez sześć lat nie powstała żadna idea do realizacji na przyszłość. A to droga do stagnacji. Zarządzanie tak dużym miastem jest bardzo trudne, ale mając profesjonalny zespół, można dzielić realizację inwestycji, zdobywać fundusze, kreślić wizje oparte na dialogu z mieszkańcami. Tego bardzo brakuje! Ciągle na to czekam.
- Awantura o Bar Prasowy też pokazała, jakich usług chcą mieszkańcy. Władza ugięła się pod presją opinii, w innym miejscu się nie ugnie, wszystko dzieje się od przypadku do przypadku.
Plac Zbawiciela jest najlepszy
Zróbmy szybki przegląd centrum i oceńmy jego różne części. Śródmieście Południowe?
- Czyli na południe od Alej Jerozolimskich: zwarta tkanka miejska, sklepy, kawiarnie, ludzie chodzą między domami, korzystają z usług, blisko są parki - Dolinka Szwajcarska, Park Ujazdowski, ambasady, budynki rządowe i Sejm. Lubię się umawiać w kawiarni u zbiegu Kruczej, Pięknej i Mokotowskiej. Ten obszar jest spójny, nigdzie nie wyskakuje nagle wieżowiec. Ale ta przestrzeń też ma mankament: stoją billboardy, straszy zamknięty szalet, zaniedbana zieleń ogrodzona szczątkami płotka. Widać, gdzie prywatne, gdzie miejskie, czyli dogorywające bezpańsko.
Plac Zbawiciela?
- Co za klimat! Jest charakterystyczny, okrągły, pośrodku piękny kwietnik. To zamknięte wnętrze urbanistyczne z dominantą - łatwo wskazać, jak tam dojść: - Tam, gdzie wieże kościoła Zbawiciela. Przy placu działają popularne lokale: Charlotte - chleb i wino, Plan B, Powiększenie, Karma. I nie ma banków. Łatwo dojechać. Plac nie został zamieniony w parking. I żyje. Dobry przykład. Ale już dalej, w kierunku pl. Unii Lubelskiej, martwota.
Plac Konstytucji?
- Idealnie skończona przestrzeń, o spójnej, już historycznej architekturze socrealistycznej, ale otwarte pytanie, jak zagospodarować powierzchnie w parterach, by przyciągnęły ludzi. Nie ma kawiarni w podcieniach. Środek placu to wielki parking, brakuje tu stacji metra. W rejonie Koszykowej przebijającej się w stronę placu Na Rozdrożu martwota. A miasto miało tam InfoQulturę - idealny instrument do wygenerowania ruchu i życia.
A Chmielna? Kamienice zabite dechami są prywatne, a komunalne wyremontowane.
- To przykład, do czego prowadzi czysto spekulacyjne podejście do kamienic, które nie stają się celem inwestycji, tylko mają być środkiem do szybkich zysków: taniej kupić i od razu drożej sprzedać. Tylko że kiedy przychodzi kryzys, nie ma chętnych.
Nie ma też podatku katastralnego, zapuszczoną nieruchomość właściciel może trzymać latami. Nie do pomyślenia w centrach miast zachodniej Europy.
- Miastem, dzielnicą, jej częścią trzeba spójnie zarządzać na różnych płaszczyznach: własnościowej, fiskalnej, planistycznej, architektonicznej, konserwatorskiej.
Chmielna jest piętą achillesową burmistrza Wojciecha Bartelskiego, chciałby ją ożywić, ale ciągle rozbija się o mur przeszkód. Potrzebne są m.in. mocne - ja to nazywam - zworniki, czyli punkty ze sklepami i usługami. Jeden powstał na rogu Nowego Światu i Foksal (H&M), drugi na rogu Nowego Światu i Chmielnej. Kolejnym jest Nowy Dom Jabłkowskich. A w zasadzie, zapowiadało się, że będzie. Miał być dom handlowy - tymczasem działa biurowiec, a na parterze salon telefonii komórkowej. Zła funkcja, by przyciągnąć mieszkańców i turystów. Przekształcenia wymaga zbieg ulic: Szpitalnej, Chmielnej, Brackiej, na którym pieszy to intruz.
Mierna ocena po dwóch kadencjach
Jak oceniasz ostatnie lata i rządy PO w Warszawie?
- Kiedy zakończy się druga kadencja Hanny Gronkiewicz-Waltz, będziemy mieć za sobą 24 lata samorządu, z czego aż jedna trzecia przypadnie na rządy obecnej prezydent. To wystarczający czas, by stworzyć wizję miasta, strategiczne plany i je choć częściowo realizować. Ja tego nie widzę. Co zostanie do realizacji dla następnej ekipy? Ta dziś rządząca, kiedy przejmowała pałeczkę od poprzedników, miała rozpoczęty remont Krakowskiego Przedmieścia, gotową koncepcję Centrum Nauki "Kopernik" nad Wisłą, plan centrum z konkursowym projektem Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Część dokończono, zrealizowano, inne czekają. Metro, Most Północny, oczyszczalnia ścieków - to inwestycje ponadkadencyjne, cywilizacyjny wymóg - zatem chwała, ale za kontynuację.
Chcą zdążyć z bulwarem na lewym brzegu i z centralnym odcinkiem drugiej linii metra.
- Są pozytywy ujawniające spójne myślenie o pewnych aspektach, np. inwestowanie w transport publiczny i jego uprzywilejowanie choćby przez tworzenie bus pasów, wymianę taboru. Ale garaży podziemnych już nie ma, polityka parkingowa jest niespójna, miasto ugina się pod naporem osobowych aut i nie oferuje w zamian niczego.
Chwalą się też mostem Północnym.
- Infrastruktura jest ważna, ale to za mało, by zmienić wizerunek miasta. Przez sześć lat nie powstała żadna idea do realizacji na przyszłość. A to droga do stagnacji. Zarządzanie tak dużym miastem jest bardzo trudne, ale mając profesjonalny zespół, można dzielić realizację inwestycji, zdobywać fundusze, kreślić wizje oparte na dialogu z mieszkańcami. Tego bardzo brakuje! Ciągle na to czekam.
Źródło: www.warszawa.gazeta.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.