Niewielka organizacja w starciu z lokalną administracją zwykle jest bez szans. Nie ma prawników, którzy doradzaliby, jak poruszać się w meandrach polskich przepisów. Ma za to Centrum Pro Bono – bezpłatną pomoc prawną, z której może skorzystać.
– Nasze problemy zaczęły się, kiedy w Podkowie Leśnej pojawił się nowy burmistrz – opowiada Elżbieta Gliszczyńska, działaczka Ligi Ochrony Przyrody. – Przez kilka ostatnich lat współpracowaliśmy z lokalnym samorządem, organizowaliśmy akcje propagujące postawy ekologiczne. Niestety to już przeszłość – opowiada.
W 2014 roku zorganizowali spotkanie z Henrykiem Kończykowskim, żołnierzem Batalionu „Zośka", uczestnikiem Powstania Warszawskiego i byłym mieszkańcem Podkowy Leśnej. Powstaniec opowiedział swoją historię, później odpowiadał na pytania mieszkańców.
– Byli zachwyceni – zapewnia działaczka. Niestety burmistrz nie. – Uznał, że tego typu wydarzenia nie cieszą się dostatecznym zainteresowaniem. Nie dostaliśmy grantu na kolejne spotkanie – opowiada.
Koparka w stawie
Burmistrz Podkowy Leśnej podpadł członkom podkowiańskiej Ligii Ochrony Przyrody także renowacją stawu. – Trzeba było usunąć namuł. Ściągnięto buldożery, które zryły dno zbiornika. Ziemia wchłonęła wodę. Był staw, została dziura w ziemi – opowiada. – A przecież można to było zrobić mniej inwazyjnie. Staw był płytki, można było usunąć namuł zwykłymi grabiami. Byłoby też znacznie taniej – przekonuje.
Widok pustego stawu potwornie ją zasmucił. Zresztą nie tylko ją, część niezadowolonych mieszkańców zaczęła nawoływać do referendum w sprawie odwołania burmistrza. Elżbieta Gliszczyńska napisała pismo do urzędu z prośbą o wyjaśnienie, jaka była podstawa prawna, żeby przekopać staw koparką. Wysłała też pismo do starostwa powiatowego, w którym poprosiła o ustosunkowanie się do renowacji stawu.
16 pytań od burmistrza
Kilka miesięcy później burmistrz Podkowy Leśnej skierował do organizacji prośbę o udzielenie informacji publicznej. Przesłał 16 pytań, dotyczących sprawozdań finansowych, protokołów, uchwał i zarządzeń z 16 lat działalności Oddziału LOP w Podkowie Leśnej.
– To ponad 100 stron papierów – wzdycha Elżbieta Gliszczyńska. – Najgorsze jest jednak to, że burmistrz zażyczył sobie poświadczenia zgodności dokumentów – opowiada. Sprawdziła cennik notariusza i oszacowała, że będzie ich to kosztowało około tysiąca złotych.
– Gdyby burmistrz poprosił nas o skany, siedzielibyśmy całą noc, ale przygotowalibyśmy to, o co nas prosi. Kiedy jednak w grę wchodzą spore pieniądze, musimy jakoś się przed tym bronić – mówi.
Na ratunek Centrum Pro Bono
Nie wiedzieli, czy burmistrz ma prawo wymagać poświadczenia zgodności dokumentów i czy muszą odpowiadać na wszystkie pytania. By rozwiązać wątpliwości, zwrócili się do Centrum Pro Bono. – To była idealna współpraca – ocenia Elżbieta Gliszczyńska. – Wystarczyło wypełnić prosty formularz, niemal natychmiast przydzielono nam kancelarię prawną.
Centrum skontaktowało organizację z mecenasem Arwidem Mednisem z Kancelarii Wierzbowski Eversheds, który udzielił porady prawnej. – Kwestia wnioskowania o informację publiczną jest dość skomplikowana – przyznaje mecenas. – Z ustawy wynika, że jeśli udzielenie informacji wiąże się z kosztami, należy zawiadomić o tym pytającego. Brak reakcji z jego strony nie zwalnia nas jednak z obowiązku udzielenia tej informacji – wyjaśnia.
– Wyjątkiem od obowiązku udzielenia informacji publicznej może być sytuacja, kiedy jej udzielenie wymaga poniesienia dużych nakładów pracy i zaangażowania wielu osób. Wtedy można potraktować to jako informację przetworzoną i zażądać od pytającego udowodnienia, że jest to ważne z punktu widzenia interesu publicznego. W innym wypadku trzeba jednak informacji udzielić – radzi. – Jeśli tego nie zrobimy, pytający może zwrócić się do sądu ze skargą na bezczynność, a to w najgorszym wypadku może skończyć się grzywną.
Mecenas Arwid Mednis wstrzymuje się z oceną tego, co przytrafiło się Lidze Ochrony Przyrody. Z jego doświadczenia wynika jednak, że wiele osób wykorzystuje ustawę o dostępie do informacji publicznej do osobistych potyczek.
– Spotkałem się z sytuacją, kiedy mieszkaniec w odwecie za niekorzystną decyzję urzędu zwrócił się do urzędników z pytaniem o to, ile kupili spinaczy i ołówków. Wszystko w trybie wniosku o udostępnienie informacji publicznej – opowiada mecenas. Zwraca uwagę, że o udostępnienie informacji publicznej może wnioskować każdy. – Wystarczy usiąść przed komputerem i napisać maila. Z drugiej strony, możliwości obrony są niewielkie – dodaje.
Pod górkę
Liga Ochrony Przyrody wysłała burmistrzowi pismo, w którym poinformowała o kosztach notariusza. W odpowiedzi dostała ponaglenie z informacją, że jeśli nie udostępni informacji, burmistrz skieruje sprawę do sądu. Działacze organizacji nie mają zamiaru pokrywać kosztów notariusza, szykują się na proces z burmistrzem.
Co gorsza, Elżbieta Gliszczyńska nie ma złudzeń, że LOP otrzyma w najbliższej przyszłości jakąkolwiek dotację od miasta. – W mieście takim jak nasze, takie decyzje zależą od burmistrza – przekonuje działaczka. – Zresztą, nawet gdybyśmy dostali dotację, to i tak byśmy jej nie wzięli. Z pewnością wyniknęłyby z niej kolejne problemy – stwierdza gorzko. Organizacja nie składa jednak broni. – Na szczęście jest wiele rzeczy, które możemy robić bez publicznych pieniędzy – dodaje.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Wystarczyło wypełnić prosty formularz, niemal natychmiast przydzielono nam kancelarię prawną.