Plac Narutowicza, ulica Francuska, a może Osiedle Jazdów? Czym jest centrum lokalne? Odpowiedzi na to pytanie szukali architekci, urzędnik i miejska aktywistka. Warto dobrze się zastanowić. Prezydent Warszawy planuje takie centra stworzyć.
Zdaniem Marcina Wojdata, Sekretarza m.st. Warszawy, centrum lokalne to miejsce, które służy wymianie: handlowej, intelektualnej, społecznej. Ma sprawiać, że ludzie będą spotykać się przy okazji codziennych czynności. Co więc powinno się tam znaleźć? – Kościół, kawiarnia, apteka, sklep… – wyliczał Marcin Wojdat podczas zeszłotygodniowego spotkania w Muzeum Warszawskiej Pragi. Zaznaczył jednocześnie, że centrum lokalnym nie może być ani centrum handlowe, ani węzeł komunikacyjny.
Jako dobry przykład wskazał plac Hallera. – Pełni funkcję handlową, rekreacyjną, ale jest tam też przestrzeń do życia z oddechem – przekonywał Wojdat. Przykład numer dwa to okolice ulicy Francuskiej. – Ten kawałek Saskiej Kępy ma indywidualny i niepowtarzalny charakter. To pożądana cecha lokalnego centrum – mówił.
Centrum niedopełnione
– Dla mnie, architekta, miasto składa się z dwóch struktur: materialnej i społecznej. Te dwie struktury nałożone na siebie dają dopiero pełen obraz miasta – mówił prof. Krzysztof Domaradzki z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Centrum lokalne zdefiniował jako miejsce, w którym intensyfikują się kontakty międzyludzkie.
Jako przykład wskazał plac Narutowicza. Zaznaczył jednak, że warto zastanowić się, na ile dobrze ono funkcjonuje. – W obecnej formule to miejsce jest całą pewnością w jakiś sposób niedopełnione – mówił prof. Domaradzki. Wspomniał o konkursie na nowe zagospodarowanie placu Narutowicza i o badaniach społecznych, które go poprzedziły. Ich wyniki pokazały, że z jednej strony ludzie chcieliby, żeby plac zachował swój charakter i formę przestrzenną, z drugiej zaś – by stał się czymś więcej niż tylko węzłem komunikacyjnym.
Co należałoby zrobić, by plac Narutowicza stał się centrum lokalnym z prawdziwego zdarzenia? Prof. Krzysztof Domaradzki proponowałby wyprostować ulicę Grójecką, by odzyskać przestrzeń dla ludzi. To pozwoliłoby podzielić plac na część zurbanizowaną i część zieloną, z której korzystaliby mieszkańcy okolicznych budynków oraz studenci z pobliskiego akademika.
Najważniejsi są ludzie
Zdaniem Joanny Erbel, miejskiej aktywistki, to nie układ architektoniczny jest ważny, tylko energia ludzi. Erbel od dawna przygląda się oddolnym inicjatywom. – Wiele z nich ma szansę stać się w przyszłości centrami lokalnymi – przekonywała. Jako miejsca z potencjałem wskazała: okolice przedszkola na Podchorążych (Mokotów), Osiedle Jazdów (Śródmieście) oraz Klub Karuzela (Bemowo). – Sama uczestniczyłam w tworzeniu Osiedla Jazdów. W ramach inicjatywy lokalnej udało nam się zmontować długi stół oraz scenę. To była przestrzeń stworzona od zera. Jest więc dowodem na to, że nie architektura się liczy, a energia ludzi – przekonywała. – Lokalne społeczności chcą mieć możliwość spotykania się gdzieś blisko, a nie przemieszczać się na drugą stronę miasta do miejsc, gdzie ta przestrzeń jest już gotowa.
Podobnego zdania jest prof. Sławomir Gzell z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej: – Nie bardzo wierzę w to, że jakieś urbanistyczne działania wskażą nam miejsca, wokół których mamy się organizować. Należy raczej zwracać uwagę na to, gdzie pojawia się grupa ludzi, która chciałaby coś w danej przestrzeni zrobić. Jeśli pięć osób weźmie leżaki, postawi je w jakimś miejscu i zacznie się opalać, warto zastanowić się, dlaczego je tam postawili i co z tym ewentualnie można zrobić – mówił. Prof. Gzell sięgnął po przykład placu Wilsona. – To było kiedyś centrum lokalne na Żoliborzu. Miałem niedaleko mieszkanie. Pamiętam, że chodziliśmy tam z przyjemnością do rozmaitych sklepów, kawiarni, księgarni… Teraz to wszystko zniknęło, zostały banki. Nie mam nic przeciwko tej sferze działalności, ale faktem jest, że plac Wilsona funkcjonalnie zubożał.
Blisko, bezpiecznie i różnorodnie
Zdaniem prof. Sławomira Gzella prawdziwe centrum lokalne powinno być wielofunkcyjne. – Tak się składa, że od dwudziestu lat spędzam co roku kilka tygodni w Berlinie, mam więc okazję obserwować tamtejsze centra. Jak wyglądają? Rano są miejscem handlu, po południu – rekreacji, a wieczorem – rozrywki. Co jeszcze jest ważne? – Centrum lokalne powinno być łatwo i szybko dostępne na piechotę, a osoby, które się tam znajdą, muszą czuć się bezpiecznie. – Powinno być też ogólnodostępne, a więc, by można tam było dostać się z wózkiem i na wózku – uzupełniała Joanna Erbel. Jej zdaniem wytyczne centrum lokalnego spełnia również zlokalizowany na terenie bemowskiego osiedla „Przyjaźń” Klub Karuzela. – To dom kultury w centrum osiedla, ze zorganizowaną wspólnotą, która jest zróżnicowana, jeśli chodzi o wiek i dochody – mówiła. – Przyszłość Karuzeli stoi dziś pod znakiem zapytania. Jeśli klub zniknie, osiedle przestanie funkcjonować jako wspólnota. A to najlepszy dowód na to, że spełnia funkcję lokalnego centrum – przekonywała.
Rekomendacje dla Warszawy
Centra lokalne to obszar zainteresowań warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich, które opracowuje raport, na zlecenie m.st. Warszawy. Dokument ma określić standardy funkcjonowania centrów lokalnych. Prace prowadzi zespół pod kierownictwem prof. Krzysztofa Domaradzkiego. W skład zespołu wchodzą również: Marlena Happach, Katarzyna Sadowy, Aleksandra Wasilkowska, Anna Domaradzka-Widła. Prace ekspertów można śledzić na bieżąco na Facebooku („Warszawskie Centra Lokalne”).
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)