Ruszyła budowa centrum dla kobiet w Kiabakari (Tanzania). Da ono szanse na godne życie dla wielu kobiet. Takich jak Monica, która zarabia tłuczeniem kamienia na sprzedaż. Dziennie jest w stanie utłuc dziesięć wiader. Za taką dniówkę zarobi osiem złotych. Osiemdziesiąt groszy za wiadro (dwa złote kosztuje mała woda butelkowana, której nikt tu nie pije, bo nikogo na nią nie stać). W okolicy nie ma innej pracy dla tej samotnej, niemłodej już matki.
W domach pusto
„Widzisz te wszystkie szramy? To od tłuczenia kamienia na żwir – mówi Monica. – A tu po odpryskach skał. A tutaj po tym, jak się wywróciłam z wiadrami, które niosłam z góry do domu. Tu przebiłam korzeniem nogę, gdy szłam w góry, szukając odpowiedniego materiału na żwir”.
Co trzecie gospodarstwo domowe prowadzone jest tu przez samotne kobiety. To one są solą ziemi, to one nieustannie pracują na roli, noszą wodę, piorą, gotują i troszczą się o to, by było co gotować. Gdy rano jedziesz drogą krajową przez zachodnią Tanzanię, po obu stronach drogi widzisz dzieci. W jedną stronę idą te w mundurkach – w drugą stronę idą te z kanistrami na głowach. W tym kraju trzy i pół miliona dzieci nie chodzi do szkoły, gdyż muszą pracować, by było co jeść. Bieda jest ogromna, turyści nie docierają na głęboką prowincję. Mundurek szkolny nie ma jednej nogawki, ma za to wielką, ziejącą dziurę, ale musi wystarczyć. Na budowie nie ma nawet taczek – ciężary nosi się w rękach. W domach pusto – nie ma nic, mebli, pościeli, ubrań – tylko klepisko, okno, dach. Gotuje się na zewnątrz na kamieniach.
Wciąż problemem jest analfabetyzm
Dziewczynki często nie są posyłane do szkoły, bo finanse rodziny pozwalają co najwyżej na naukę jedne go dziecka. Zwykle jest to syn. Dlatego analfabetyzm wśród kobiet nadal sięga 27 procent. Jeśli dziewczyna nie pójdzie do szkoły, nie nauczy się pisać i czytać, o godnej pracy może zapomnieć. Start w jakiekolwiek życie zawodowe jest praktycznie niemożliwy. „Większość kobiet w Kiabakari nie ma żadnego zatrudnienia. Co im pozostaje, to walczyć w pojedynkę o przetrwanie każdego dnia, codzienne szukanie jakiegoś dochodu” – mówi Liberata.
Centrum dla kobiet
W Kiabakari działa kilka prospołecznych inicjatyw prowadzonych przez księdza Wojciecha Kościelniaka (32 lata w Tanzanii): przedszkole i szkoła dla ponad 300 dzieci, internat, przychodnia oraz farma (sfinansowana przez Darczyńców naszej fundacji). Na bazie tych doświadczeń zrodził się pomysł centrum rozwoju kobiet. Będzie ono zawierało:
– samoobsługową jadłodajnię, prowadzoną przez kobiety. Będą z niej korzystali pracownicy powyższych ośrodków, rodziny uczniów i pacjentów oraz wszyscy inni goście. Posiłki będą bardzo tanie;
– sklepiki, w których kobiety będą sprzedawały własne wyroby (w tym również z produktów z farmy);
– punkty usługowe, w których kobiety będą mogły pracować (punkt drukarsko-introligatorski, handlowy, krawiecki itd.);
– kasę zapomogowo-pożyczkową.
Trampolina do godnego życia
Ta kasa to niezwykle skuteczna w zwalczaniu ubóstwa inicjatywa, która sprawdziła się w wielu krajach Globalnego Południa. Kobiety będą wpłacały co miesiąc drobne sumy, by raz na czas mogły wziąć pożyczkę np. na otwarcie własnego biznesu, na kursy i szkolenia itp. Zyski ze sklepików będą trafiały do tej kasy i tym samym wspomagały rozwój kolejnych kobiet. Centrum będzie dla kobiet długofalową i systematyczną trampoliną do godnego życia. „My, kobiety, potrzebujemy tego projektu – mówi Monica Thobias. – Choćby do sprzedaży jajek, kukurydzy i fasoli. Gdyby stworzyć mały kapitał dla nas, to my z naszej strony też się postaramy!”.