GUTSZE: W dyskusjach na temat budżetu obywatelskiego najczęściej wybrzmiewa zachwyt bądź frustracja. A czasem warto pochylić się nad rzeczywistą rolą tej formy bezpośredniego udziału społeczeństwa, jej plusami i minusami, szansami i zagrożeniami.
Źródło demokratycznej władzy to wola większości obywateli. W demokracji bezpośredniej wola ta wyrażana może być na przykład poprzez głosowanie. Budżet obywatelski to sposób na wyłonienie – za pomocą powszechnego głosowania – projektów, które będzie realizował samorząd. Głosowanie dotyczy niewielkiego procentu budżetu, przy czym to samorząd ustala reguły wyboru projektów i reguły głosowania. Rola mieszkańców sprowadza się do składania propozycji projektowych oraz do głosowania. Budżet obywatelski przypomina, że warto aktywnie partycypować w podejmowaniu decyzji (zarówno biernie – zgłaszając projekty, jak i czynnie – głosując), bo inaczej nasze potrzeby mogą zostać pominięte. Może więc stanowić doskonałą metodę aktywizacji społeczeństwa.
„Pikuś będzie zjedzony” – ograniczony zasięg demokracji
Dlaczego? Z kilku powodów:
- w głosowaniach bierze udział jedynie część uprawnionych, a podjęta decyzja dotyczy wszystkich;
- głosujący wybierają spośród przygotowanych wcześniej propozycji, regulamin, zasady i preselekcja pozostają domeną samorządu (jeśli jedyną alternatywą dla „zjedzmy Pikusia” będzie „zjedzmy Azora”, wybór staje się pozorny);
- łatwo jest „ukraść demokrację” – zorganizowane grupy interesów mogą prowadzić kampanie informacyjne i mobilizację, znacznie zwiększając swoje szanse (na przykład łatwość mobilizacji uczniów, rodziców i nauczycieli powoduje dominację projektów dofinansowania szkół).
Budżet obywatelski jako „przykrywka”
W kontekście budżetu „obywatelskiego” warto zapytać o jego podstawową część. Skoro nie jest on „obywatelski” (czyli zgodny z wolą mieszkańców), to jaki? Uznaniowy? Prezydencki/Starostowy/Wójtowy? Czy to nie mieszkańcy powinni decydować, czy lepiej jest budować basen, plac zabaw lub ścieżkę rowerową, czy tez może najpierw należy naprawić ulice, zbudować most lub utworzyć park inwestycyjny? Może brak im wystarczających kwalifikacji, ale jak mogą wtedy decydować o innych rzeczach?
Są oczywiście konsultacje społeczne, ale udział w nich nie jest tak łatwy jak udział w budżecie obywatelskim, nie można też na nic głosować. Czy budżet „obywatelski” nie staje się swoistym alibi do pozbawiania obywateli głosu w sprawie kluczowych decyzji budżetowych? Co zrobić, by cały budżet stał się „obywatelski”? Chcemy tego, czy też wolimy pozostawić kluczowe decyzje uznaniu naszych reprezentantów? Te pytania są kluczowe dla oceny budżetu obywatelskiego.
Demokracja idealna
W „idealnej” demokracji nie potrzeba głosowania. Optymalne rozwiązania (zawierające mechanizmy kompensacji) wybierane są zgodnie przez wszystkich. Niestety, w rzeczywistości najszybszą, najtańszą i najłatwiejszą formą podejmowania decyzji jest głosowanie. Warto jednak rozważyć, czy w przypadku budżetu obywatelskiego ta droga „na skróty” jest słuszna, czy nie bardziej rozsądne byłoby poszukiwanie lepszych rozwiązań. Budżet obywatelski może stanowić ważny element budowania demokracji w naszym kraju. Może być krokiem do aktywizacji mieszkańców, do ich bezpośredniego angażowania się w sprawy publiczne, krokiem do współdecydowania o kierunkach rozwoju i priorytetach publicznych inwestycji. Powinien być szkołą prawdziwej demokracji, która (jak każda szkoła) ma przede wszystkim uczyć, a więc ma też prawo kosztować.
Może jednak też pozostać zabawką w ręku samorządów i „gawiedzi”, stwarzając jedynie pozory włączania mieszkańców w podejmowanie decyzji. A może warto – w ramach budżetu obywatelskiego, albo też jakiegoś systemowego projektu – wypracować powszechny model tegoż budżetu? Inwestycje w budowę naszego własnego modelu demokracji to dobre, ważne inwestycje, nieprawdaż?
Masz zdanie? Prześlij swoją opinię (maks. 4500 znaków) wraz ze zdjęciem na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Czy budżet „obywatelski” nie staje się swoistym alibi do pozbawiania obywateli głosu w sprawie kluczowych decyzji budżetowych? Co zrobić, by cały budżet stał się „obywatelski”?