– Greenpeace to taka manufaktura zmian, gdzie ręcznie produkuje się zmianę systemową. – Nie jesteśmy fabryką zmiany, ale właśnie manufakturą – mówi Bohdan Pękacki, od września 2018 roku nowy szef Greenpeace Polska.
Zadziw się światem
Mówi, że do ruchu ekologicznego dojechał na rowerze. – Jako dziecko czy we wczesnej młodości miałem rower, ale w wieku około 20 lat zacząłem jeździć więcej po Polsce, po mieście – opowiada Bohdan Pękacki.
– Rower ma w sobie coś takiego, że człowiek zaczyna na nim myśleć, zwłaszcza jak się długo jedzie. Widzi się więcej, myśli się więcej. W ten sposób zacząłem myśleć, jak działa nasz świat, że coś z tym trzeba zrobić.
Te przemyślenia sprawiły, że zaangażował się w aktywizm rowerowy. Był wtedy pracownikiem mediów związanym z Agorą, pracował w dziale sportowym jako dziennikarz, szef redakcji i menedżer projektu. Punktem zwrotnym była akcja „Polska na rowery”, którą budował od podstaw.
– Poszliśmy w stronę nie rowerowania wyczynowo-sportowego, ale takiego codziennego, miejskiego, życiowego – opowiada Bohdan Pękacki. – Zacząłem myśleć o transporcie, jak on działa w Polsce, ale też szerzej, o tym, co chcę robić w życiu. W 2012 roku odpowiedziałem na ogłoszenie, które zamieścił Greenpeace i tak to się zaczęło.
Najpierw był szeregowym pracownikiem, potem szefem działu komunikacji, dyrektorem programowym, a od września 2018 r. jest dyrektorem fundacji.
Dołączenie do zespołu Greenpeace to nie był krok w nieznane. Wcześniej współpracował z wieloma różnymi organizacjami pozarządowymi. Sam też podejmował różne inicjatywy, np. ze stowarzyszeniem Klon/Jawor, z siecią Miasta dla Rowerów, z Fundacją Reo, dużo z ZHP, z którym był związany. Razem ze znajomymi założył inicjatywę Zmiana Organizacji Ruchu.
Skończył dziennikarstwo, ale ważnym i formującym doświadczeniem były dla niego studia na etnologii. – To było doświadczenie iluminacyjne. Tam zrozumiałem, że wszystko się łączy ze wszystkim – mówi Bohdan Pękacki. – Poziom refleksyjności, który tam dostałem, od wykładowców, lektur, koleżanek i kolegów, był wyjątkowy. Pamiętam hasło reklamujące te studia: „Zadziw się światem”, i to jest dokładnie to, co na Żurawiej w Warszawie dostałem. Wieczne zdziwienie.
Manufaktura zmian
Według Pękackiego Greenpeace daje możliwość zdefiniowania siebie. Każdy dostaje przestrzeń do działań, którą wypełnia sam, według oczywiście określonych zasad. Niezbędne cechy, żeby tu pracować , to otwarcie na różnorodność i potrzeba działania.
– Czerpię dużą radość z tego, co robię, z tymi ludźmi, z którymi to robię – mówi Bohdan Pękacki. – Cieszy mnie to, że pomagam ludziom pracować i robić to, co chcą robić. Jeśli jest w Greenpeace Kasia Jagiełło, to ja nie jestem po to, żeby jej mówić, jak zmieniać polskie rolnictwo. Ona to wie lepiej ode mnie. Jeśli w Greenpeace działa Paweł Szypulski, który zajmuje się klimatem i energią, też nie mówię mu, jak transformować polską energetykę. Jestem od tego, żeby im stworzyć odpowiednie warunki, żeby mogli robić to, co robią jak najlepiej.
Według niego Greenpeace to taka manufaktura zmian, gdzie ręcznie produkuje się zmianę systemową. – Nie jesteśmy fabryką zmiany, ale właśnie manufakturą – podkreśla Pękacki.
W ramach tej manufaktury Greenpeace potrafi grać na kilku fortepianach naraz. Jest obecny i na szczycie klimatycznym przy stole negocjacyjnym, ale i na zewnątrz, pracując z ludźmi, i na kominach, nagłaśniając zło, które się dzieje.
– Potrafimy działać otwarcie, mocno komunikacyjnie, ale i zakulisowo, lobbystycznie, masowo, a także i „snajpersko”. Potrafimy myśleć dalekosiężnie, ale i szybko reagować na dane okoliczności, które właśnie się dzieją – mówi Bohdan Pękacki. Jak dodaje, poruszanie się po całej tej mapie jest wyzwaniem. Wymaga szerokiego otwarcia oczu.
Od słomki do węgla
Idealny świat dla Greenpeace to świat bez Greenpeace, czyli taki, w którym takie organizacje nie są już potrzebne. Ale, jak zauważa Pękacki, to kompletna utopia.
– Świat stoi wobec egzystencjalnego zagrożenia. W Polsce mamy dwanaście lat na to, żeby go „uratować”, żeby odejść od węgla – mówi Pękacki.
Według niego pozytywne jest to, że coraz więcej ludzi widzi związki między człowiekiem a jego otoczeniem, tym, co robimy a skutkami tego, co robimy. – Coraz więcej osób pamięta o tej symbolicznej słomce do drinka czy soku. Nawet jeśli zapomną się i wezmą ten sok ze słomką, to pojawia się może nie wyrzut sumienia, ale uczucie jakiejś niewygody, że zrobili coś nie tak – mówi Pękacki.
– I coraz częściej ta świadomość pojawia się na różnych płaszczyznach, od słomki do idei „Polska bez węgla 2030”. Siła ludzi, którzy to rozumieją i chcą coś z tym zrobić, rośnie. Chodzi o to, żeby ta siła ludzi była bardziej sprawcza, działała bardziej kompletnie, rozumiała, że nie da się załatwić jednej sprawy, nie załatwiając pięciu innych, że nie ma sprawiedliwości klimatycznej bez sprawiedliwości społecznej. Greenpeace ma tu swoją robotę do zrobienia – mówi Bohdan Pękacki.
– Druga rzecz, o którą musimy zadbać, to żebyśmy się w tym działaniu nie spalili. Wystartowaliśmy w ultra maratonie, który trochę potrwa, i nie możemy biec sprintem, bo nie dobiegniemy do mety, zabraknie nam sił. I to jest moje osobiste zadanie, by system organizacyjny, za który odpowiadam, był zrównoważony i trwały.
Politycy mówią, liderzy działają
Jednym z głównych priorytetów Greenpeace jest realizacja hasła „Polska bez węgla 2030”. Początek szefowania organizacją przez Pękackiego zbiegł się ze szczytem klimatycznym w Katowicach. – Na szczycie padło dużo słów, ale jeśli chodzi o działania, z tym było gorzej – mówi Bohdan Pękacki. – Wyjechałem z Katowic z wątpliwością, czy to właśnie na podobnych szczytach wygramy z kryzysem klimatycznym. To jest oczywiście ważny proces i nie lekceważę go, ale to był 24. szczyt. Decydenci, politycy mieli 24 szanse, żeby uratować świat, i wciąż próbują. Ale to nie politycy dokonają zmiany, ale ta siła ludzi, o której wcześniej mówiłem, także ludzi Greenpeace. W połowie szczytu wyświetliliśmy na katowickim Spodku taki napis: Politycy mówią, liderzy działają.
Jak tłumaczy Pękacki, podstawowym celem szczytu było ułożenie zasad wdrożenia Porozumienia Paryskiego z 2015 roku, zwanych pakietem katowickim. Udało się je ustalić i w tym sensie ten szczyt nie zakończył się klęską. Natomiast między Paryżem a Katowicami wydarzyło się wiele rzeczy, m.in. opublikowano raport Międzyrządowego Panelu ds. Klimatycznych IPPC. W dużym skrócie mówi on o tym, że zmiany klimatu przebiegają szybciej niż nam się wydawało i mamy mniej czasu, by je powstrzymać. Potrzeba ambitnych działań jest dramatycznie pilna. I w tym sensie szczyt katowicki zawiódł, bo zupełnie się do tego nie odniósł.
– Mierzi mnie, kiedy czytam, że ten szczyt to duży sukces – mówi Bohdan Pękacki. – Nie jest sukcesem zrobienie minimum tego, co powinniśmy zrobić. Sukcesem nie jest brak klęski. Raport IPPC mówi o tym, że musimy zatrzymać wzrost średniej temperatury do półtora stopnia, bo 2 stopnie Celsjusza to już jest za dużo, żeby zapobiec najgorszym skutkom zmian klimatycznych, np. superhuraganom, gwałtownym powodziom, długotrwałym suszom, wielkoobszarowym pożarom i wszystkim związanym z tym następstwom społecznym czy ekonomicznym.
– Nawet jeśli wszystkie kraje, które podpisały pakiet katowicki, wdrożyłyby w stu procentach jego wytyczne, to temperatura nadal wzrastałaby o co najmniej 3 stopnie Celsjusza. Jak w tym kontekście mówić o sukcesie? – pyta retorycznie Pękacki. Jedyną szansą na powstrzymanie katastrofy klimatycznej dla krajów OECD, w tym dla Polski, jest rezygnacja z węgla do 2030 roku.
Transformacja energetyczna i polska walka z kryzysem klimatycznym to dla Greenpeace najpilniejsza sprawa. Ale jest wiele innych rzeczy do zrobienia. – Zaczęliśmy prace nad Wspólną Polityką Rolną UE, która z punktu widzenia ekologicznego ma ogromne znaczenie – wymienia Pękacki. – Kolejnym priorytetem jest to, by cała puszcza Białowieska została parkiem narodowym. Greenpeace ma też swoją rolę do odegrania w budowaniu demokratycznego państwa.
Siła drobnych poprawek
Jak mówi Pękacki, Greenpeace jest silny siłą ludzi Greenpeace: pracowniczek, pracowników, fundraiserów, fundraiserek, wolontariuszy, wolontariuszek, aktywistów, aktywistek. – Wiedziałem o tym, ale kiedy zostałem dyrektorem, odczułem to jeszcze mocniej. To przywilej, móc robić to, co robię.
Pierwsze trzy miesiące swojej pracy w nowej funkcji Bohdan Pękacki poświęcił na COP24. Przyjrzał się też temu, czy Greenpeace jest bezpiecznym miejscem do pracy, wolnym od mobbingu. Inspiracją do takiej refleksji stała się seria artykułów na temat mobbingu w Szlachetniej Paczce. – Zadaliśmy sobie pytanie, czy Greenpeace jest wolne od takich nadużyć, a jeśli nie, to czy jesteśmy w stanie odpowiednio na niewłaściwe zachowania reagować – mówi Bohdan Pękacki. – Myślę, że przez te trzy miesiące sporo zrobiliśmy w tym kierunku. Mówiłem o tym w wywiadzie dla ngo.pl.
Pękacki: Jeśli sprawa przemocy w pracy staje się pilna, to znaczy, że spieprzyliśmy
– Nie przynoszę do fundacji rewolucji. Nie było takiej potrzeby – wyjaśnia Pękacki. – Tak się składa, że poprzedni dyrektor Robert Cyglicki, a właściwie wszyscy razem z nim, zbudowaliśmy dobrze działającą organizację. Kiedy zostawałem dyrektorem, zaproponowałem ludziom Greenpeace takie hasło: „Jeszcze lepiej”. Czyli nie jest źle, ale to nie znaczy, że nie może być lepiej. Wierzę w siłę drobnych poprawek.
Małomówny feminista
Myśl, która przychodzi mu do głowy w kontekście zarządzania organizacją, to „Doskonałość jest sumą szczegółów”. Trzeba patrzeć na całość, a jednocześnie na te drobne elementy i próbować połączyć to wszystko w jedno. – W stopce maila we wrześniu napisałem sobie fragment z Becketta: Ever tried. Ever failed. No matter. Try again. Fail again. Fail better – mówi Pękacki. – Wiem, że jest ironiczny i gorzki, ale trzyma mnie na odpowiednim kursie.
Bohdan Pękacki jest małomówny i ciężko go namówić na zwierzenia, co potwierdza Małgorzata Szuleka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Razem działają w Akcji Demokracja, zrealizowali wspólnie kilka projektów. Jak mówi Małgorzata, jest tylko kilka tematów, przy których Bohdan zawsze się zapala i o których może mówić godzinami, m.in. działania rządu w zakresie szkodzenia środowisku i Legia Warszawa.
– Ludzie, którzy go mało znają, postrzegają go jako osobę wycofaną, niezaangażowaną, ale to mylne wrażenie – mówi Małgorzata. – On jest bardzo zaangażowany w to, co robi. Dużo czasu poświęca na myślenie o swojej pracy, o organizacji, w jaki sposób chce ją rozwijać. Ceni go za zdolność analizy sytuacji, strategiczne myślenie. – On zawsze wie, co chce osiągnąć, ale jest to połączone z takim ludzkim podejściem do swoich współpracowników. Słucha ludzi i stara się rozumieć ich potrzeby, motywować ich i w nich wierzyć, dostrzega ich potencjał.
Małgorzata docenia także jego podejście do kobiet. – Bogdan bardzo wierzy w kobiety. Nie wiem, czy pasuje do niego słowo feminista, ale jest wrażliwy na „kwestię kobiecą” – mówi Małgorzata Szuleka. – Bardzo mnie poruszyło to, co Bohdan mówił w wywiadzie dla państwa, że jedną z pierwszych decyzji po objęciu przez niego funkcji dyrektora było sprawdzenie, czy w Greenpeace dochodzi do sytuacji, które mogłyby wskazywać na mobbing czy inne niewłaściwe zachowania. Myślę, że niewielu jest dyrektorów płci męskiej, dla których byłby to pierwszy ruch. To mi bardzo zaimponowało.
Żeby do tej beczki miodu dodać nieco dziegciu Małgorzata wraca do małomówności Bohdana Pękackiego. – Przez to, że czasem trudno odgadnąć, co myśli, kilka razy udało nam się pokłócić, chociaż on nigdy by tego tak nie nazwał – mówi Małgorzata. – Kiedy przedstawiam mu swoje racje, swój punkt widzenia, nigdy nie wiem, czy udało mi się go przekonać, czy nie, dlatego że on przyjmuje wszystkie argumenty, zamyka się w sobie, analizuje je i dopiero po jakimś czasie do tego wraca. Ja jestem raczej typem raptusa, więc temperament szachisty bywa dla mnie frustrujący – śmieje się Małgorzata.
Refleksje nad filiżanką kawy
Od kiedy Bohdan Pękacki został dyrektorem Greenpeace, rower jest jego wielkim wyrzutem sumienia. Na tę aktywność nie ma zbyt wiele czasu, co spowodowane jest także tym, że ma małe dzieci. – Ale rowerowanie wciąż otwiera mi w głowie rzeczy, do których inaczej nie miałbym dostępu – mówi Pękacki. – Podczas przygotowywania się do pierwszej wyprawy miałem poczucie, że muszę wziąć ze sobą jakąś muzykę do uszu, bo będę się nudził. Okazało się, że nie było ani sekundy, żebym tego potrzebował. Rowerowanie to jakiś rodzaj medytacji, która czasem prowadzi do objawień.
O pracy w Greenpeace mówi, że jest pochłaniająca, penetrująca, wciska się w głowę. Jednak nie w tym sensie, że po godzinach siedzi i wysyła pilne maile czy myśli, jak dopiąć budżet (choć czasem też). To działa inaczej. Pracując w Greenpeace, trudno jest jechać gdzieś samochodem, nie myśląc, czy nie dałoby rady dostać się tam inaczej. Trudno jest zamówić kawę i nie myśleć, skąd ona się wzięła.
– Ta kawa dojrzewała na jakiejś farmie, a potem została przeprocesowana – mówi Pękacki. – Jakiś układ popytu i podaży sprawił, że jej cena jest taka a nie inna, a osoba, która przy tym pracowała gdzieś na zboczach Kilimandżaro, dostała z tego bardzo mało. Po tej kawie został też jakiś ślad węglowy, bo przewieziono ją z Dar Es Salaam do Hamburga. Jakieś ogromne ilości kawy po drodze zostały zmarnowane, bo ziarno nie było odpowiedniej wielkości albo maszyna do wypalania się zepsuła i trzeba było wyrzucić 12 ton. Pijesz tę kawę i to wiesz i nie możesz przestać tego wiedzieć. Taka jest robota w Greenpeace.
Bohdan Pękacki – w Greenpeace Polska od 2012 roku, od września 2018 dyrektor fundacji. Aktywista rowerowy i osoba dużo pisząca. Ma profil twitterowy: https://twitter.com/pekacki.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.