Stara, blaszana hala, od góry do dołu pozaklejana reklamami. Plastikowe banery, szyldy, graffiti, nalepki na szybach. Tak dziś wygląda pawilon handlowy przy Uniejowskiej 6. Być może już wkrótce zmieni swój wygląd. Członkowie Stowarzyszenia Miastodwa przygotowali projekt jej remontu. To nietypowe przedsięwzięcie, bo partycypacyjne.
Bemowska hala przy Uniejowskiej to własność Spółdzielni Mieszkaniowej Wola. Ma 18 najemców, a każdy z nich przerabia ją według własnego uznania. Ktoś zawiesi neon, ktoś przyczepi jaskrawy szyld, ktoś przywierci kolejny baner. Przedsiębiorcy nie konkurują asortymentem ani usługami, ale każdy chce być widoczny. Jeden z najemców zabudował nawet fragment blaszaka drewnianą elewacją na wzór góralskiej chaty. – Oni wszyscy chcą, żeby było ładnie i estetycznie, ale nie podejmują wysiłku, żeby jakoś się dogadać. Efekt jest, jaki jest – mówi Iwona Pogoda z Miastodwa, stowarzyszenia skupiającego socjologów i projektantów. Urząd Dzielnicy Bemowo wraz ze spółdzielnią mieszkaniową powierzyli organizacji pozarządowej przygotowanie projektu remontu hali. Spotkali się i ustalili, jaki jest budżet inwestycji.
Reklamowy chaos
Zaczęło się od prostego kwestionariusza, z którym Iwona Pogoda wraz z Ewą Zielińską wybrały się do najemców hali. – Nie pytałyśmy, czy pawilon jest brzydki, tylko – co warto byłoby w nim zmienić. Nie sugerowałyśmy żadnych rozwiązań. Zaznaczyłyśmy jedynie, że w grę wchodzą konieczne naprawy oraz odświeżenie elewacji – opowiada Ewa Zielińska. Najemcy wpisywali w kwestionariusz, że przydałoby się ocieplić budynek, wymienić okna i drzwi. Pisali też, że pawilon jest zbyt kolorowy i panuje reklamowy chaos.
Socjolożki zebrały odpowiedzi, wypisały problemy i omówiły je z zarządem spółdzielni oraz z Katarzyną Zasacką, architektką. Szybko okazało się, że koszty są zbyt wysokie i spółdzielnia nie może pozwolić sobie na tak kompleksowy remont. – Musieliśmy wypracować jakiś kompromis. Zrobić jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem. Nie chcieliśmy, żeby nasz projekt trafił do szuflady, jako idealny, uwzględniający wszystkie potrzeby, ale nierealny – mówi Ewa Zielińska.
Prace przebiegały równolegle w dwóch etapach: projektowym i partycypacyjnym. – Spotykaliśmy się i omawialiśmy poszczególne rozwiązania. Gdy była taka potrzeba, jeździliśmy do pawilonu i rozmawialiśmy z najemcami. Nie pytaliśmy ich o to, jaki ma być kolor elewacji, ale o to, jakie są ich potrzeby – opowiada Ewa Zielińska. – Kolory ustaliliśmy sami. To była bardzo praktyczna decyzja – wyjaśnia Franciszek Cieślak ze Stowarzyszenia. – Wybraliśmy ciemne barwy, żeby zamaskować część zniszczeń.
Konfrontacja
Pierwsza wersja projektu, oprócz usunięcia reklam i odmalowania elewacji, zakładała zamontowanie nowych, ustandaryzowanych szyldów, zainstalowanie oświetlenia oraz wymianę drzwi. Społecznicy zorganizowali spotkanie w siedzibie SM Wola, na które zaprosili przedstawicieli spółdzielni, urzędu oraz najemców. Przyszedł czas, by podzielić się swoimi pomysłami. – Baliśmy się tej konfrontacji – przyznaje Ewa Zielińska. – Przygotowaliśmy się na najgorsze, a więc na wielką kłótnię – wspomina. – Mieliśmy wyczerpującą prezentację w wersji multimedialnej i drukowanej, żeby pokazać różne zestawienia kolorów i różne sposoby oświetlenia – dodaje Iwona Pogoda.
Obawy były na szczęście mocno przesadzone. – Najemcy wysłuchali nas, zadali kilka pytań i powiedzieli, że projekt im się podoba – opowiada Ewa Zielińska. Później były kolejne spotkania, na przykład u jednego z najemców, w barze Lotos. – To było ciekawe doświadczenie. Oprócz nas byli tam stali bywalcy lokalu, którzy włączyli się w dyskusję i dopowiadali swoje uwagi do projektu – wspomina socjolożka.
Czym większy, tym lepszy?
Jak będą wyglądały nowe szyldy? – Nie będzie sztywnego schematu. Uporządkowanie przestrzeni publicznej nie może polegać na ustandaryzowaniu jej od początku do końca. Trzeba zostawić miejsce na indywidualną kreatywność – wyjaśnia Iwona Pogoda. Autorzy projektu ustalili więc, że nowe szyldy znajdą się na jednej wysokości, będę miały stałą szerokość i jednolite oświetlenie. To, jak będą wyglądały, będzie zależało od poszczególnych najemców. Każdy będzie miał też do dyspozycji boczny semafor, czyli szyld przymocowany prostopadle do fasady budynku. Na froncie pawilonu znajdzie się mapka ze spisem wszystkim punktów, na wzór tych w galeriach handlowych.
Część najemców podchodzi do tych pomysłów z rezerwą. – Będę musiała zdjąć neon, za który zapłaciłam 2,5 tysiąca plus vat – żali się właścicielka kwiaciarni. – Cieszę się, że będzie estetycznie, ale nie chcę ponosić kolejnych kosztów – mówi. Niestety, koszt wydrukowania nowych szyldów będą musieli pokryć najemcy, ale będzie inaczej niż zwykle. – Dotychczas wyglądało to w ten sposób, że jechali do pierwszej lepszej drukarni i zamawiali wydruk według zasady: czym większy, tym lepszy. Tym razem szyldy zaprojektują młodzi designerzy. Zaprosiliśmy ich do współpracy w ramach Laboratorium Animatorni Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” – wyjaśnia Ewa Zielińska. – Początkowo obawialiśmy się, że projektanci nie będą zainteresowani robieniem szyldu dla piekarni, pralni czy zakładu dorabiania kluczy. Okazało się, że dla wielu było to bardzo interesującym doświadczeniem – dodaje Franciszek Cieślak.
Projektanci spotkali się z przedsiębiorcami, by wybadać ich oczekiwania. Mieli dużą swobodę w projektowaniu, ale każdy szyld musiał zostać ostatecznie zaakceptowany przez najemcę. Było różnie. – Dużą rolę odgrywało to, czy ludzie po prostu się polubili. W dwóch przypadkach ewidentnie nie iskrzyło. Zmieniliśmy projektanta i jakoś poszło – opowiada Ewa Zielińska. Większość zespołów uporała się już ze swoim projektem, ale niektórzy wciąż pracują nad szyldem. Pani Justyna, właścicielka salonu fryzjerskiego, dostała już kilka projektów, ale żaden nie przypadł jej do gustu. Na szczęście jest jeszcze czas na poprawki. Remont hali ma rozpocząć się latem. Wszystko zależy jednak od rady osiedla, która zatwierdza budżet spółdzielni. Ostateczna decyzja w sprawie remontu jeszcze nie zapadała.
Platforma dla przedsiębiorców i projektantów
Społecznicy z Miastodwa, pracując nad remontem hali, wpadli na pomysł uruchomienia strony internetowej, która pomogłaby realizować podobne projekty gdzie indziej. – Doświadczenie z bemowskim pawilonem pokazało nam, że nie ma styku pomiędzy środowiskiem designerów a środowiskiem lokalnych przedsiębiorców. Ci, którzy chcieliby zmienić swój szyld, nie wiedzą, jak znaleźć projektanta – mówi Franciszek Cieślak. Strona internetowa miałaby rozwiązać ten problem. Oprócz przykładowych banerów i szyldów, miałyby znaleźć się tam oferty konkretnych designerów. – Chcielibyśmy odszukać również ludzi, którzy zajmowali się ręcznym projektowaniem neonów i szyldów. Kiedyś zostali wypchnięci z rynku przez tanią poligrafię. Myślę, że nadszedł czas, w którym moglibyśmy wciągnąć ich z powrotem na rynek.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)