Na spotkaniu podsumowującym wyniki konkursu na projekty trzyletnie przedstawiciele Biura Kultury oraz pozarządowi przedstawiciele nie tylko swoje refleksje o zgłoszonych ofertach, ale i uwagi na temat zbliżających się wielkimi krokami konkursów jednorocznych.
Wicedyrektor Biura Kultury, Wanda Górska powiedziała, że ze
względu na kryzys finansowy i oszczędności, jakie czyni
administracja publiczna oraz perspektywę, iż zaciągnięte w tym
konkursie zobowiązania finansowe są aż trzyletnie, wyjątkowo
uważnie przyglądano się kosztorysom, ich oszczędności i
rzetelności. Dlatego też nie rozdysponowano całej kwoty – z zdania
„festiwale” został milion złotych, która stanowi rezerwę Biura
Kultury. – Nie chcieliśmy rozdawać pieniędzy na siłę – podkreślała
wicedyrektor. Na 94 złożone oferty 19 dostało dofinansowanie.
Najczęściej popełniane błędy formalne
Marcin Jasiński z Biura Kultury omówił przyczyny, dla
których znaczna część ofert została odrzucona formalnie (ze
złożonych 94 ofert 33 odrzucono z powodu błędów formalnych).
Częstym błędem był brak umów partnerskich. Jeśli
organizacja wpisała partnera do punktu V 1.w formularzu oferty,
umowa partnerska staje się obowiązkowym załącznikiem.
– Ogólnie częstym błędem był brak kompletu załączników,
choć są one dokładnie opisane w ogłoszeniu konkursu – mówił M.
Jasiński.
Zdarzało się, że kopie dokumentów były poświadczone za
zgodność z oryginałem przez nieupoważnione osoby (o tym, kto
jest upoważniony informuje KRS i statut). Biuro Kultury dopuszcza
sytuacje, w który odpowiednie osoby (np. zarząd) upoważniają kogoś
na piśmie do złożenia oferty. Upoważnienie to powinno jednak zostać
załączone do wniosku.
Tradycyjnie już organizacje miały też kłopot z prawidłowym
wypełnieniem załącznika o nazwie Oświadczenie oferenta –
zazwyczaj nie skreślały pól, które należało skreślić lub nie
podpisywały tego oświadczenia.
Błędem popełnianym przecz część wnioskodawców były też:
brak informacji finansowej za 2008 rok; nieczytelne
podpisy pod dokumentami (jeśli organizacja nie dysponuje
imiennymi pieczątkami podpisy mszą być czytelne), a nawet brak
pieczęci organizacji i jakiegokolwiek podpisu pod ofertą.
– Dobrym sposobem na sprawdzenie, czy składamy komplet
dokumentów, jest wypełnienie druku, jakim posługują się pracownicy
urzędu, sprawdzający oferty pod względem formalnym – radził M.
Jasiński. Wzór tego druku jest dostępny na stronach internetowych
UM Warszawa. Ponadto pracownicy Biura mogą sprawdzić ofertę pod
względem formalnym, jeśli projektodawca odpowiednio wcześniej
zgłosi się do Biura.
Ocena merytoryczna
Ogólną refleksję o złożonych projektach jako pierwszy
przedstawił Janusz Byszewski, jeden z trzech przedstawicieli
organizacji w zespole opiniującym oferty.
Przede wszystkim podkreślił, że stało się wreszcie tak, że
głos strony pozarządowej był znaczący i wysłuchany z uwagą. Można
śmiało powiedzieć, że wyniki konkursu nie były „przyniesione w
teczce”, a o każdej ofercie dyskutowano, niekiedy
wielokrotnie.
Jednakże, zdaniem J. Byszewskiego, ogólna ocena
merytoryczna poziomu złożonych propozycji nie jest wysoka. –
Większość projektów to zdarzenia mainstreamowe, można powiedzieć:
mieszczańskie. Mało było rzeczy eksperymentalnych, poszukujących,
alternatywnych, których można by się spodziewać po NGO-sach – mówił
wyraźnie rozczarowany. – Przeważały rzeczy „sceniczne”, z dziedziny
tradycyjnego teatru, bardzo mało ofert dotyczyło sztuk wizualnych,
performatywnych.
W ofertach przeważały propozycje, które Janusz Byszewski
określił jako „nieaktualne”: – Artysta powinien reagować na to, co
się dzieje wokół, jego sztuka powinna być aktualna. Tego typu
artystycznych projektów brakowało – mówił.
W nielicznych wnioskach można było się doszukać koncepcji
odbiorcy – jak planuje się do niego dotrzeć, do kogo skierowane
jest przedsięwzięcie. – Dziś plakat to za mało – twierdził Janusz
Byszewski. – Trzeba się bardziej wysilić, by znaleźć swoich
odbiorców.
Zadziwiające były też niekiedy kalkulacje kosztów, w
przeliczeniu na bilet wychodziło czasem kilka tysięcy złotych
dotacji.
Z opinią, że teatry dominowały, zgodziła się Anna Michalak,
również przedstawicielka organizacji w zespole opiniującym.
Podzieliła się refleksją, że trudno było porównywać oferty teatrów
prywatnych, repertuarowych ze teatrami „rdzennie pozarządowymi”,
tak jak trudno jest porównywać projekty ogólnopolskich związków
twórczych z projektami małych organizacji. Zdaniem A. Michalak w
konkursach podmioty te powinny być traktowane jako osobne
grupy.
Pozarządowi przedstawiciele postarali się promować projekty
ściśle artystyczne, stojąc na stanowisku, że przedsięwzięcia z
pogranicza polityki społecznej o charakterze terapeutycznym,
antydyskryminacyjnym powinny być finansowane z innej linii
budżetowej. Ostrożnie też podchodzono do projektów jubileuszowych,
rocznicowych – ze względu na to, że był to konkurs na projekty
trzyletnie – oraz do „pierwszaków”, czyli organizacji, które
powinny najpierw sprawdzić się w konkursach rocznych.
Anna Michalak zwróciła ponadto uwagę na opisy zawarte w
ofertach: – Nie budzi zaufania przedsięwzięcie, w którym mają wziąć
udział „wielcy i znani artyści” – mówiła. – Przyznając publiczne
pieniądze, zwłaszcza na trzy lata, chcielibyśmy się
dowiedzieć czegoś więcej, a poza tym warto, składając ofertę,
czytać warunki konkursu. Jeśli konkurs dotyczy prestiżowych
festiwali, nie będą przyznawane pieniądze na małe, lokalne
przedsięwzięcia, bo istotnym wyróżnikiem jest
prestiżowość.
Błędem popełnianym przez projektodawców było też: brak opisu
promocji oraz działania pozawarszawskie, a także niski wkład
własny. Rekordzista zażądał 98% dofinansowania.
Na zakończenie Anna Michalak stwierdziła, że wielkim
wyzwaniem, jakie stoi przez organizacjami, jest praca lobbingowa
nad radnymi. Warto opowiadać im, na czym polega kultura niezależna,
jaka jest jej specyfika, jakie są problemy różnych środowisk. To,
że na dzisiejszym spotkaniu nie ma żadnego przedstawiciela Rady
Warszawy, jest znaczące – mówiła.
Piotr Lewandowski, trzeci z pozarządowych przedstawicieli, do
uwag poprzedników dodał jeszcze jedno kryterium, którym kierował
się zespół opiniujący: – Staraliśmy się rozsmarować projekty po
całym krajobrazie Warszawy, aby nie wszystkie działy się w lipcu,
by obejmowały różne obszary. Ważne było też, czy projekt zyskuje,
dostając 3-letnie dofinansowanie.
Wkład własny i umowy na miejsce
Przedstawiciele organizacji prosili o doprecyzowanie, co Biuro
Kultury rozumie przez określenie wkład własny: czy jest to
finansowy wkład własny, rozliczany w budżecie projektu w punkcie
III 2. oferty, czy też uwzględniana jest również wartość wkładu
rzeczowego, opisywanego w punkcie IV 3.
Wanda Górska i Marcin Jasiński oznajmili, że Biuro dolicza
kwotę wyliczoną w punkcie IV 3. do wkładu finansowego, wykazanego w
punkcie III 2. Suma obu tych pozycji, zdaniem przedstawicieli
Biura, stanowi wkład własny.
Umowa na miejsca, w którym ma być realizowane przedsięwzięcie,
jest z kolei dodatkowym, lecz niezwykle istotnym załącznikiem,
sprawdzanym podczas oceny merytorycznej. Jeśli ktoś wpisze, że
zrealizuje projekt np. w Centrum Sztuki Współczesnej, a nie mieści
się w wyrazistym stylu tej instytucji i nie ma na to umowy, to
sprawa jest podejrzana – wyjaśniał Janusz Byszewski.
Przedstawiciele Biura ustosunkowali się też do pytania, które
padło z sali o „poczucie niesmaku” w związku z przyznaniem po raz
drugi 3-letnich dotacji tym samym organizacjom (co stanowiło niemal
1/5 wszystkich wybranych ofert). – Dyskutowaliśmy o tym – przyznali
zgodnie przedstawiciele Biura i pozarządówki. – Jednakże
przedmiotem konkursu nie są organizacje, tylko oferty. W pewnym
sensie nie patrzyliśmy na to, czy ktoś dostał już dofinansowanie w
tamtym roku. Ważna była jakość i przydatność projektu dla
Warszawy.
Źródło: inf. własna