Bartosz Ostałowski: Nic nie muszę, ale wiele chcę [niepelnosprawni.pl]
Metodyczny, cierpliwy, opanowany. Swoje cele realizuje krok po kroku i we wszystkim stara się być najlepszy. Dzisiaj jest znany jako jedyny na świecie kierowca driftingowy, prowadzący samochód stopą. Ma za sobą wiele wyścigów, rekord Polski i rekord Guinnessa, podczas którego osiągnął średnią prędkość w poślizgu 231,66 km/h.
Kierowca rajdowy i artysta
Zamiast osiąść na laurach, walczy o podium w Driftingowych Mistrzostwach Polski, a także reprezentuje kraj na arenie międzynarodowej i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa co do lokat na największych światowych imprezach.
Jest przy tym uzdolnionym artystą i członkiem Wydawnictwa AMUN, którego obrazy można podziwiać na wielu wystawach, a ich kopie na reprodukcjach i kartkach świątecznych. Niewiele brakowało, aby na zawsze utracił i malarstwo, i motosport. Tuż przed wypadkiem był zdecydowany, że zostanie kierowcą wyścigowym. Przygotowywał do startu swój pierwszy samochód i studiował na wydziale mechaniki i budowy maszyn. Oczami wyobraźni widział, jak ziszcza się dziecięce marzenie, gdy wsłuchiwał się w dźwięki silnika samochodu, czekał na chwilę, by usiąść na kolanach taty i położyć ręce na kierownicy.
– Obserwowałem zawodników, teamy wyścigowe i samochody sportowe. Bardzo chciałem być częścią tego świata. Czułem, że to moje powołanie.
Kiepski czas
Gdy unikając zderzenia, położył motocykl i uderzył w barierkę, nie wierzył, że będzie jeszcze prowadził samochód ani nawet normalnie żył bez rąk.
– Byłem przerażony. Nie widziałem dla siebie żadnej przyszłości. Zastanawiałem się, jak będę się ubierał, jak będę jadł. Wszystko stało się niedostępne. Byłem zdominowany przez obawy i pamiętam, że to był dla mnie kiepski czas – mówi Bartosz.
Momentem przełomowym było spotkanie z Katarzyną Rogowiec, multimedalistką paraolimpijską, która jako dziecko straciła obie w ręce w wypadku podczas prac polowych rodziców.
– Byłem przekonany, że nie mogę już nic osiągnąć, a tu do szpitala przyjechała autem kobieta bez rąk, która bierze udział w zawodach sportowych, wygrywa, prowadzi firmę. Jest zupełnie samodzielna i udziela się na wielu polach. To było motywujące. Zacząłem inaczej na siebie patrzeć i stawiać sobie cele.
Licencja na czterech pasach
Po jakimś czasie zaczął myśleć, że może i jego największe marzenie jest w zasięgu. Próbował powoli, bez oczekiwań. Przejeżdżał nieduży odcinek. Po roku nie odstawał od innych kierowców na drodze, a wkrótce także od zawodników.
– Dzień dobry, jestem Bartek. Nie mam obydwu rąk i chcę zrobić licencję wyścigową – poinformował zdumionych pracowników Automobilklubu.
Zadanie okazało się sporym wyzwaniem. Samo przekonanie egzaminatorów, że potrafi jeździć, nie wystarczyło.
– W samochodzie sportowym byłem przypięty pięcioma pasami spiętymi klamrą. Warunkiem uzyskania licencji było samodzielne opuszczenie samochodu w osiem sekund. Tymczasem wychodziłem z niego z pomocą innej osoby i nie bardzo radziłem sobie z klamrą. Nie pozostało nic innego, jak wymyślić innowację. Połączyłem klamrę linką, dodałem odpowiedni przycisk dla stopy i finalnie wysiadłem z samochodu w czasie 4,3 sekundy.
Pięć lat po wypadku zadebiutował w drifcie (jeździe w kontrolowanym poślizgu). Pierwsze zwycięstwo przyszło po kolejnych sześciu latach. Dzisiaj jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych kierowców driftingowych na świecie. Zdjęcia z jego startów i treningów pojawiają się w agencjach światowych.
Powrót do malarstwa
Artystyczny talent miał od zawsze. Malował z przyjemnością. Odwzorowywał pejzaże ze zdjęć.
„Nie ma szans, żebym mógł coś namalować stopą” – myślał, gdy podczas pracy nad pierwszymi obrazami po wypadku drżały mu palce i drętwiała stopa. Jego mięśnie nie były przygotowane do tego, by utrzymać pędzel czy kredkę.
– Wkurzałem się, rzucałem tym w kąt i krzyczałem, że mi się nie uda.
Potem podnosił pędzel i zaczynał od nowa. Wiele razy. Wytrzymywał coraz dłużej. Zaczął być zadowolony z efektów. Nieustępliwość pozwoliła mu uzyskać stypendium artystyczne w Światowym Związku Artystów Malujących Ustami i Stopami z siedzibą w Liechtensteinie.
– Moje obrazy pojawiły się na wystawie. Przyszli na nią ludzie. Z przejęciem czekałem na to, co powiedzą, a oni mówili: „Wow! Ja bym tak ręką nie namalował”.
Pasja i pokonywanie barier
O swojej pasji i pokonywaniu barier chętnie opowiada młodzieży w szkołach. Odwiedza osoby po amputacji rąk w szpitalach, aby im przekazać, że chociaż nie będzie łatwo, mogą odzyskać swoje życie i znaleźć sposób na kontynuowanie pasji.
Kiedyś inspirował się osiągnięciami Katarzyny Rogowiec i malarza Stanisława Kmiecika. Dzisiaj to on jest inspiracją dla osób po amputacji rąk. Bierze udział w kampaniach społecznych, przekonując do bezpiecznej i odpowiedzialnej jazdy samochodem, angażuje się w projekty promujące niezależność osób z niepełnosprawnością.
Nic nie muszę, ale wiele chcę
Jest miłośnikiem filmów. Lubi je oglądać w domu, z wyłączonym telefonem, odcięty od świata. To jego relaks, podobnie jak wielogodzinne spacery z owczarkiem belgijskim Dino.
– Jestem człowiekiem spełnionym. Nic nie muszę, ale wiele chcę – mówi o sobie Bartosz Ostałowski.
Źródło: www.niepelnosprawni.pl