Kiedy Lublin będzie w pełni przyjazny dla niepełnosprawnych? Pewnie nigdy, bo żadne miasto nie jest w stanie usunąć wszystkich przeszkód, które stoją na przykład przed osobami na wózkach. Staromiejskie schody, chodniki wyłożone kocimi łbami czy stromizny ulicy Grodzkiej nie znikną, a rozwiązanie niektórych problemów wymaga ogromnych pieniędzy i ingerencji w zabytkową tkankę. Są jednak sposoby, by ułatwić osobom z niepełnosprawnością sprawę.
Jedno z nich, testowane w tej chwili w Lublinie, jest banalnie proste i właściwie nic nie kosztuje. Przenieśmy się więc do siedziby Warsztatów Kultury i spójrzmy na nią trochę inaczej. Zacząć warto chyba jeszcze od parkingu, który znajduje się 300 metrów do Warsztatów. Niby nic wielkiego, ale dalej są kocie łby, dla osób poruszających się wózkach – prawdziwy wyczyn. Jeśli do tej pory osoba z niepełnosprawnością jakoś sobie radziła, to pewnie skapituluje przy próbach zmierzenia się ze schodami, schodkami i wąskimi korytarzami w środku. A z tym już niewiele da się zrobić. Chciałoby się, by była to jedyna taka instytucja w Lublinie. Jak mówi jednak Katarzyna Bierzanowska ze Stowarzyszenia Homo Faber i autorka bloga Nie-Pełnosprawna, lista jest długa, a problem skomplikowany.
– Bardzo bym chciała móc wskazać konkretnie dwa, trzy takie miejsca, ale to niemożliwe. Z kilku powodów. Z jednej strony dlatego, że barier wciąż jest bardzo wiele - w ratuszu, w Urzędzie Stanu Cywilnego, w urzędach pocztowych, na uczelniach. Na szczęście z roku na rok niektóre znikają, na nieszczęście pojawiają się też nowe i to chyba irytuje najbardziej. Z drugiej jednak strony nie da się określić, gdzie konieczne jest wsparcie, bo to zakładałoby uznanie grupy osób z niepełnosprawnościami za jednolitą, taką, wśród której wszyscy mają takie same możliwości i potrzeby, a to przecież nieprawda. Czego innego potrzebuje osoba z niepełnosprawnością wzroku, czego innego poruszająca się o kulach. Co więcej – inne są potrzeby dwójki osób, z których każda poruszają się na wózku, i to nawet jeśli przyczyna ich niepełnosprawności jest taka sama – tłumaczy Katarzyna Bierzanowska.
W niektórych przypadkach wadzi brak funduszy czy pomysłu. W innych, jak na przykład na Starym Mieście, wymogi konserwatorskie. W każdym razie nie wszystko i nie od razu da się załatwić. Dlatego Katarzyna, która udziela się jako internetowa rzeczniczka lublinian z niepełnosprawnością, wpadła na bardzo prosty pomysł. Jeśli w pewnych przypadkach trudno ideał, to przynajmniej oswójmy się z warunkami, które mamy. To właśnie za sprawą jej propozycji Warsztaty Kultury przygotowały specjalny przewodnik dla niepełnosprawnych, którzy chcą skorzystać z oferty instytucji. Dzięki niej każdy może sprawdzić, ile schodów musi pokonać, jakie są udogodnienia dla osób, które mają problem z poruszaniem się i na jaką pomoc można liczyć ze strony personelu. Czy taka „mapa toru przeszkód” pomoże? – To niekoniecznie "mapa toru przeszkód", bo czasem jest to opis pomocnych rozwiązań – właśnie wind, podjazdów czy informacji o dostępie do tłumaczenia migowego albo materiałów z audiodeskrypcją. W takich opisach może znaleźć się informacja też o tym, że pozornie niedostępny budynek dysponuje innym wejściem, z którego lepiej będzie skorzystać osobie na wózku. To nie jest najszczęśliwsze rozwiązanie, ale oszczędzi czas takiej osoby, frustrację i pokaże, że jako instytucja jesteśmy świadomi/e swoich barier, a obecnie proponujemy rozwiązanie, które jest w naszym zasięgu. Takie opracowanie to z jednej strony wstęp do zdiagnozowania barier, nad którymi dalej warto pracować, a z drugiej to narzędzie dla osób niepełnosprawnych po to, by same mogły zdecydować, czy bez obaw mogą samodzielnie załatwić sprawę na poczcie, czy poproszą o wsparcie asystenta, czy w wyjściu na kawę, czy może zdecydują się pójść na inny basen, który będzie dla nich dostępniejszy.
A przeszkód jest o wiele więcej, niż mogłoby się wydawać osobie, która z niepełnosprawnościami nie ma wiele wspólnego. Nie chodzi tylko o wózki, które stały się rozpoznawalnym symbolem, i nie tylko o osoby, którym trudno poruszać się samodzielnie.
– Są osoby na wózku elektrycznym, którym w miejsce schodów potrzebna będzie winda, są ludzie poruszający się o lasce, którym wystarczy dobra poręcz przy tych samych schodach, ale też są osoby z wózkami dziecięcymi, które może pokonają cztery schody, ale gdy przyjdzie im wnosić wózek na trzecie piętro, to będą mieli szanse dwa razy zastanowić się, czy to dobry pomysł. Opis dostępności budynku to otwieranie się na nowych klientów i nowe klientki, udzielenie informacji, która pozwala ocenić swoje potrzeby, i zauważenie barier, które należy stopniowo niwelować – mówi Katarzyna. Rzeczywiście, na urzędach nie powinno się kończyć. Te coraz przychylniej podchodzą do propozycji Homo Faber, a drogę do swojej siedziby ma w planach rozpisać również miejski referat do spraw współpracy z organizacjami pozarządowymi. Urzędnicy zachęcają jednak również, by w akcję włączyły się NGO-sy, które również często mieszczą się w staromiejskich kamienicach.
Źródło: lublin.ngo.pl