Co roku, 20 maja, obchodzony jest Europejski Dzień Morza. Z tej okazji politycy europejscy, wysocy przedstawiciele instytucji unijnych, naukowcy oraz szeroka grupa interesariuszy tematyki morskiej spotyka się na obchodach Dnia Morza, które w tym roku odbywają się w Turku w Finlandii. Nasze morze wymaga wciąż dużej troski ze stronnych zarządzających jego obszarem – przypomina organizacja ekologiczna WWF Polska.
Europejski Dzień Morza jest dobrą okazją, żeby przypomnieć jak bardzo Bałtyk jest wrażliwy na presję związaną z działalnością człowieka. Morze Bałtyckie jest morzem bardzo płytkim, jego średnia głębokość wynosi zaledwie 50 m, prawie zamkniętym, oddzielonym od oceanu tylko wąskimi cieśninami duńskimi, co znacznie utrudnia wymianę i odświeżanie jego wód. Zatem wszystkie zanieczyszczenia do niego wpadające z lądu zostają tam na wiele lat. Według wstępnej oceny stanu środowiska polskiej części Bałtyku przekazanej jako raport do Komisji Europejskiej, nasze akweny morskie w znacznej większości są w złym stanie środowiskowym, zarówno pod względem poziomu zanieczyszczeń, jak i pod względem bioróżnorodności.
Eutrofizacja jest jednym z najpoważniejszych problemów ekologicznych naszego morza. Powoduje zwiększone zakwity sinic w wyniku przeżyźnienia wód związkami azotu i fosforu, które spływając z nawożonych pól uprawnych docierają rzekami do morza. Terytorium naszego kraju w 99,7% należy do zlewiska Bałtyku, zatem intensywne nawożenie nawet na południu Polski przyczynia się do zanieczyszczenia jego wód na północy. Wg Komisji Helsińskiej (HELCOM), co roku do Bałtyku wpływa 977 000 ton azotu i 38 300 ton fosforu. To właśnie fosfor ulega łatwiej wymywaniu z pól do wód powierzchniowych. Eutrofizacja powoduje m.in. deficyty tlenu w obszarach przydennych oraz blokuje dostęp światła, co negatywnie wpływa na gatunki morskie i ich siedliska.
– W opinii WWF rządy krajów nadbałtyckich, w tym Polski wciąż nie podejmują wstarczających działań, aby poprawić zły stan morza – uważa Marta Kalinowska z WWF Polska. – Warto wspomnieć, iż polskie oczyszczalnie ścieków nie usuwają odpowiedniej ilości fosforu w procesie oczyszczania, a tym samym nie spełniają zaleceń Komisji Helsińskiej w tym zakresie. Nadal nieuregulowana jest w naszym kraju kwestia rolnictwa i spływu substancji biogennych - azotu i fosforu - z obszarów rolniczych do wód. Niszczone są rzeki, które w wyniku regulacji tracą swoją naturalną zdolność retencyjną, co skutkuje tym, że substancje biogenne zamiast zostać spożytkowane przez roślinność porastającą niezmienione ręką człowieka brzegi rzeki, odpływają wodami aż do morza. Regulacje rzek zwiększają prędkość odpływu wody ze zlewni, co również wzmaga zagrożenie powodziowe. Potrzebne są zatem regulacje prawne rozwiązujące ten problem i gwarantujące odpowiednią retencję wody w zlewni. Taka retencja nie tylko zmniejszy zagrożenie powodzią ale również ograniczy dopływ zanieczyszczeń do Morza Bałtyckiego.
Przyłów jest kolejnym problemem, z jakim borykają się gatunki żyjące w Bałtyku. Przykłądem jest bałtycka populacja morświnów jest krytycznie zagrożona właśnie ze względu na przyłów tych ssaków w sieci rybackie. Liczbę populacji szacuje się zaledwie na około 450 osobników.
Często problemem jest niska świadomość społeczeństwa odnośnie zagrożeń środowiskowych dla Bałtyku i roli codziennych wyborów konsumenckich, np. jaką rybę jemy. W Bałtyku tylko 5 na 10 poławianych komercyjnie gatunków znajduje się na stabilnym poziomie populacji. Wg badań konsumenckich WWF Polska prowadzonych w 2015 roku 6% badanych uwzględnia kwestię zagrożenia wyginięciem przy codziennym wyborze zakupu ryb. Natomiast aż 77% badanych chciałoby, żeby informacje na temat zagrożonych i bezpiecznych gatunków ryb były umieszczane w miejscu sprzedaży.
Źródło: Fundacja WWF Polska