Tuż przed długim weekendem, 2 czerwca 2010 w warszawskiej klubokawiarni Powiększenie odbyło się drugie z cyklu czterech spotkań przygotowanych przez Pełnomocnik Prezydenta m.st. Warszawy ds. przygotowań m.st. Warszawy do uzyskania tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 oraz Grupę Citydoping. Tym razem zastanawiano się, czy swój wkład w te starania mogą mieć także NGO-sy.
Temat spotkania był interesujący: „Co tytuł Europejskiej Stolicy Kultury może dać NGO-som? Co NGO-sy mogą zrobić, by Warszawa tytuł zdobyła?”.
Wśród panelistów byli zaproszeni znakomici goście: Mary McCarthy, ekspertka unijna doradzająca Warszawie w jej staraniach o tytuł ESK, dr Bożena Gierat-Bieroń, autorka książki o Europejskiej Stolicy Kultury. Warszawę reprezentowali : Ewa Czeszejko-Sochacka, pełnomocnik prezydenta do starań o uzyskanie tytułu ESK, Alina Gałązka z ngo.pl, Włodzimierz Paszyński wiceprezydent m.st. Warszawy, Marek Kraszewski, dyrektor Biura Kultury. Na sali obecni byli przedstawiciele warszawskich środowisk kultury niezależnej i dziennikarze. Debacie przysłuchiwali się także Marcin Wojdat, pełnomocnik prezydenta ds. organizacji pozarządowych i Tomasz Andryszczyk, rzecznik prasowy Ratusza. Spotkanie prowadził Przemysław Dziubłowski, dziennikarz Życia Warszawy, a ostatnimi czasy także prężny stołeczny aktywista.
Dwa lata temu
Nie było to pierwsze spotkanie z organizacjami pozarządowymi na temat ESK 2016 w Warszawie. Pierwsze miało miejsce ponad dwa lata temu. Komisja Dialogu Społecznego ds. Kultury zaprosiła Ewę Czeszejko-Sochacką do wspólnego zastanowienia się nad przygotowaniami do walki o ten tytuł. W gorącej dyskusji padły wtedy pierwsze pomysły. Jednym z nich był Festiwal Kultury Niezależnej, część organizacji podnosiła temat Wisły i bulwarów nadwiślanych, rodził się pomysł Warsaw Street Festiwal (przekształcony chwilę potem w Warsaw Orange Festiwal). Przede wszystkim rozmawialiśmy, jak wykorzystać w staraniach o uzyskanie tytułu potencjał warszawskich NGO-sów i bardzo dobrze rozwijający się dialog miedzy organizacjami i urzędnikami. Dużą część tamtych rozmów zajęła sprawa wspólnego budowania strategii rozwoju kultury, uwzględnienia sektora pozarządowego i konsultacji z tym środowiskiem. Po dwóch latach debacie na Nowym Świecie przysłuchiwałam się ze smutkiem i poczuciem, że ten czas został zmarnowany.
Bądźcie cierpliwi
Irlandzką ekspertkę, Mary McCarthy poproszono o przedstawienie korzyści, jakie może dać staraniom współpraca z organizacjami pozarządowymi. Większą część swojej wypowiedzi poświęciła wyjaśnieniom, że brak realnej współpracy z organizacjami pozarządowymi na tym etapie procesu starań o tytuł, jest czymś naturalnym, „Bądźcie cierpliwi”, apelowała do organizacji pozarządowych, „przyjdzie czas i na was”. – To jeszcze nie jest czas projektów i działań, lecz dopiero budowania strategii i planowania” – zapewniała McCarthy. Z jej wypowiedzi jasno wynikało, że jest dobrze zorientowana w nieporozumieniach i konfliktach nabrzmiałych między organizacjami pozarządowymi i osobami odpowiedzialnymi w mieście za starania ESK 2016. Po ostatnim roku, kontrowersyjnej pierwszej edycji Festiwalu Przemiany, fiasku drugiej, niekończącym się pracom nad Programem Rozwoju Kultury do 2020 r. (który ma być częścią aplikacji o tytuł), przetargowi na przygotowanie aplikacji ESK 2016 – apele te, delikatnie mówiąc, nie brzmiały poważnie.
Drugi gość debaty, dr Bożena Gierat-Bieroń z krakowskiej perspektywy chwaliła warszawski dialog międzysektorowy i współpracę organizacji pozarządowych i urzędników. – Warszawski dialog, to wzór do naśladowania dla innych miast, niewątpliwy atut w staraniach Warszawy o uzyskanie tytuły ESK 2016 – mówiła. Na otwarcie debaty była to zapewne łyżka miodu dla obecnych urzędników, ale potem nie było już tak miło.
Alina Gałązka z portalu ngo.pl przedstawiła w cyfrach siłę warszawskiego sektora pozarządowego, podkreśliła jednak, że kultura niezależna to nie tylko stowarzyszenia i fundacje, lecz także twórcy indywidualni, grupy nieformalne i prywatny biznes. To potencjał, którego nie należy lekceważyć, ale wykorzystać. Przedstawiła także największe bolączki sektora: trudności formalne, biurokratyzm nieprzystający do idei swobodnej twórczości artystycznej, brak przystępnych cenowo lokali na działania kulturalne oraz upolitycznienie lub zbytnie „utematowienie” (np. obchody rocznicowe) konkursów dotacyjnych – głównego źródła pieniędzy publicznych na pozarządową działalność kulturalną.
Spotkanie nabrało koloru, kiedy posypały się pytania z sali. Właściwie nie były to pytania, tylko powtarzane od dłuższego czasu te same zarzuty i pretensje. Najważniejsze z nich to brak konsultacji, brak strategii i pomysłu na ESK. Wiceprezydent Włodzimierz Paszyński kajał się za wielomiesięczne (?) opóźnienia w pracach nad zamknięciem sławnego już dokumentu „Program rozwoju kultury do 2020”, wyraził też nadzieję, że zostanie opublikowany już za kilka tygodni, ponieważ obecnie dokument szlifuje Biuro Kultury. Pełnomocnik Ewa Czeszejko-Sochacka z właściwym sobie entuzjazmem opowiadała o trwających obecnie przygotowaniach nowych koncepcji i programów związanych ze zbliżającym się terminem składania aplikacji. Pozarządowcy w emocjonalnych wystąpieniach pytali: „Jeżeli dopiero teraz przygotowujemy koncepcję, to co ze zmarnowanymi w ciągu tych dwóch lat milionami? Co do tej pory robiła ekipa odpowiedzialna w mieście za ESK? Dlaczego nie pracuje się nad systemem, tylko wydaje pieniądze na fajerwerki? Kto rozliczy osoby odpowiedzialne za nieudane przedsięwzięcia? Dlaczego w kontekście tytułu nie istnieje żaden dialog?”. W ocenie Pełnomocnik dialog z organizacjami jest znakomity, świadczą o tym liczne debaty (DNA miasta, Reanimator), w których Ewa Czeszejko-Sochacka brała udział, które wzbogacały jej wiedzę i które były, jak podkreśliła, dofinansowywane przez miasto. Debaty te pełnią właśnie, jej zdaniem, rolę konsultacji społecznych. Uwagę Aliny Gałązki, że to komisje dialogu społecznego, są na mocy prawa lokalnego, właściwym partnerem do konsultacji, pominięto milczeniem. Kluczowe pytanie z sali: „Co pani zrobiła z uzyskaną wiedzą?” również pozostało bez odpowiedzi.
Chopin czy obywatele
Duża część spotkania zajęła dyskusja nad tym, co powinno być „koniem pociągowym”. Czy wielkie eventy, tradycja i polityka historyczna, czy też nowoczesne, oddolne działania obywatelskie. Bożena Gierat-Bieroń przywołała przykład Paryża, który w swych staraniach postawił na rocznicę Rewolucji Francuskiej i przegrał. Także Mary McCarthy przekonywała, że jej miasto, Cork, ponad 60% pomysłów na ESK otrzymało od organizacji pozarządowych – były to zarówno idee do wykorzystania, jak i oferty do realizacji. Niefortunnie dyskusję zdominował temat marki Warszawy. Z badań marketingowych przypomnianych przez wiceprezydenta wynika, że Warszawę cechuje „creative tension”, a jej marka – zdaniem Pełnomocnik – powinna opierać się na rozpoznawalnych międzynarodowo znakach, takich jak Chopin czy bohaterowie filmiku promocyjnego, nakręconego przez Agnieszkę Holland (Hołdys, Warlikowski, Jarzyna, Drzewiecki).
– Nie trzeba nam tłumaczyć, na czym polega budowanie marki. Jeśli jednak chcecie dostać od nas 60% pomysłów, musicie dać przestrzeń, konsultować się z nami i zapewnić nam poczucie, że na coś mamy wpływ – skonkludowała A. Gałązka.
Gdzie kultura dla wszystkich
Mi jednak w tym ponadtrzygodzinnym spotkaniu najważniejsze wydało się pytanie ociemniałego uczestnika debaty, Sylwestra Peryta, który o to, zapytał jakie miejsce w przygotowaniach do uzyskania tytułu ESK 2016 zajmuje problem dostępności kultury dla niepełnosprawnych, na przykład ociemniałych. Zaskoczeni paneliści w pierwszej chwili nawet nie próbowali odpowiedzieć na to pytanie. Dopiero w podsumowaniu dyrektor Marek Kraszewski powiedział, że w mieście przygotowywany jest projekt kompleksowego zajęcia się problemem pn. „Warszawa bez barier”. Mówił też na zakończenie, że decyzja podjęta przez Radę Warszawy przystąpienia do konkursu o tytuł ESK była trafna i ważna. Wyznaczyło to dwa bardzo istotne kierunki działań polityki kulturalnej miasta: „miasto i obywatele” i „miasto i Europa”. Z kolei Mary McCarthy podkreśliła, że mimo problemów i konfliktów, to dialog jest najważniejszy, a nie organizacja imprez i eventów. Natomiast Włodzimierz Paszyński na zakończenie przyznał, że z żadną inną branżą, nad którymi opieka leży w jego kompetencjach, nie miał tylu spotkań (odczytałam jako: kłopotów), co z kulturą. Przypomniał też, razem z dyrektorem Kraszewskim, że z roku na rok w budżecie miasta zwiększają się środki przeznaczane na dotacje dla NGO-sów. Z argumentem ostatecznym – większymi pieniędzmi – trudno się nie zgodzić. Czy jednak kierunek „stawiania na kulturę” nie jest zupełnie niezależny od warszawskich starań o tytuł ESK? Wszak jednym z głównych wydarzeń polskiej prezydencji w 2011 ma być Europejski Kongres Kultury. Nie bez przyczyny także, jak podkreśliła A. Gałązka, to Ministerstwo Kultury uczyniono liderem ogólnokrajowej Strategii Rozwoju Kapitału Społecznego. Wnioskować należy, że rząd zorientował się, że „kulturalni” to poważni gracze i kultura zaczyna się liczyć.
Jak podsumować tę kolejną jałową dyskusję? Po co nam, środowisku organizacji pozarządowych, walka o tytuł? Nieefektywnie wydane pieniądze, nietrafione pomysły festiwalowe, krytykowane materiały promocyjne i pomysły reklamowe, to nie wszystko. Najgorsze jest to, że w każdym innym zakresie współpracy dialog sektora kultury niezależnej z miastem rozwija się, czy chociażby istnieje. Mimo różnic i potknięć jesteśmy w stanie wspólnie pracować nad zapisami prawa lokalnego (tzw. Programem współpracy z organizacjami pozarządowymi), konsultujemy pomysły na priorytety współpracy z miastem i jej usprawnienie. Przy ESK jakoś to nie działa. Pomimo dobrej woli obu stron każda dyskusja kończy się nerwową i frustrująca wymianą zdań, by nie powiedzieć „pyskówką”. Efektów nie ma żadnych, a świetne w założeniu inicjatywy organizacji pozarządowych, jak chociażby aktywizacja działań nad Wisłą, o którą staramy się od wielu lat, zostają w efekcie zdewaluowane. Niestety analizie przyczyn tej sytuacji nie poświęcono podczas debaty uwagi.
Warszawa oczywiście nie wycofa się z wyścigu, gdyż „nie zmienia się koni w połowie przeprawy przez rzekę”. Jeśli uda jej się trafić na „krótką listę” 3 – 4 miast II tury wyścigu, co okaże się jesienią tego roku, być może włodarze podejmą spokojne i odpowiedzialne decyzje: co dalej? Na razie na pytanie „Co tytuł Europejskiej Stolicy Kultury może dać NGO-som?” odpowiedź brzmi: Nic.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)