O tym, że tak naprawdę wystarczy tylko chcieć, przekonali się mieszkańcy Łoźnika, maleńkiej wsi w gminie Pieniężno. – Przyjeżdżając tam po raz pierwszy urzekło mnie ich zdecydowanie i chęci, że chcą tak naprawdę zmieniać mentalność ludzi. Jestem wielką orędowniczką tego, że najważniejszy jest człowiek a dopiero później jest infrastruktura w postaci np. boiska czy świetlicy – przyznaje Beata Jarosz, animatorka Centrum Organizacji Pozarządowych w Braniewie.
Już na pierwszym spotkaniu animatora z mieszkańcami wsi padła decyzja o założeniu stowarzyszenia. Jako animator miałam obawy, czy to nie dzieje się za szybko. Proces grupowy jest bardzo zmienny, zwłaszcza na początku wspólnej pracy ze sobą. Tu okazało się, że liderzy wzajemnie się uzupełniają i wspierają. Organizacja otrzymała wsparcie praktycznie już przy założeniu stowarzyszenia, potem zostali objęci coachingiem w ramach pracy animacyjno-doradczej. W marcu otrzymali odpis KRS. Był to dla nich wielki sukces. Nie czekali na gotowe. Bez pieniędzy zaczęli działać. Wieś od wielu lat chciała mieć boisko, nigdy nie było w urzędzie na to pieniędzy. Z pomocą lokalnego przedsiębiorcy, z zaangażowaniem mieszkańców wyrównano teren, posadzono trawę, postawiono bramki.
Przyszedł czas także na uporządkowanie planów organizacji. Wypracowany został Indywidualny Plan Rozwoju Organizacji, w którym zawarta została misja, wizja i możliwe do realizacji działania na najbliższe trzy lata. Pojawiły się pierwsze projekty. Okazało się, że oba otrzymały dofinansowanie – pierwszy z Fundacji Wspomagania Wsi w ramach „Pożytecznych wakacji”, drugi ze środków Starostwa Powiatowego w Braniewie. Kwoty może i niewielkie, ale radość była ogromna.
Projekt wakacyjny był wielkim sprawdzianem dla stowarzyszenia. Wymagał dużego zaangażowania rodziców. Wiele pracy wykonali własnymi rękami. Na zajęcia systematycznie przychodziła grupa 35 osób. Dzieci i młodzież była bardzo zadowolona. Basen, zajęcia edukacyjne, rozmowy z mieszkańcami o historii wsi, wyjazd do stadniny w Drewnowie, renowacja zabytkowego kamienia czy pogadanki o sytuacji zwierząt na wsi i wiele innych działań. Efekty – sołtys, który zasnął w wannie i spał dwie godziny, Biedronka, która uratowała pierwszy dzień, przepiękne prezentacje przygotowane przez uczestników i 10 wspaniałych dni. Dzieci są wspaniałe, były zadowolone, szczęśliwe i bardzo dzielne, ponieważ przez większość dni padał deszcz. Dzięki Bogu żadne nie przypłaciło tego przeziębieniem. Na zakończenie były nagrody, wspólny poczęstunek i zabawa na świeżym powietrzu. Patrząc na nich naprawdę czułam wielką satysfakcję i radość. Będąc tam na miejscu czy też pod telefonem czuwałam nad prawidłowym przebiegiem projektu i relacjami w stowarzyszeniu. Z doświadczenia wiem, że pierwszy projekt jest decydujący i waży tak naprawdę o przyszłości stowarzyszenia tak maleńkiego.
A co dalej? Na dniach pojawi się wiata sfinansowana z funduszy sołeckich, dalsze plany stowarzyszenie będzie wprowadzać w życie. A ja zawsze będę gdzieś z boku czuwać…
Źródło: Centrum Organizacji Pozarządowych w Braniewie