Co daje wolontariat? Na pewno poczucie spełnienia, napełnia pozytywną energią, daje takie coś, czego nie można tak naprawdę opisać. Zazwyczaj wolontariat kojarzy się tylko z tym, że trzeba coś zrobić, dać coś od siebie, a tak naprawdę bardzo dużo daje osobie, która w nim uczestniczy - opowiada Aleksandra Haberka, wolontariuszka w krakowskim Hospicjum dla Dzieci „Alma Spei”.
Wolontariusze Regionalnego Centrum Wolontariatu w Krakowie, w projekcie „Wolontariusze o wolontariacie”, przeprowadzili serię wywiadów z osobami działającymi w różnych organizacjach. Są to ludzie, którzy dopiero co rozpoczęli swoją przygodę z wolontariatem oraz ci, którzy spełniają się w nim od kilku lat. Zachęcamy do lektury pierwszego artykułu z naszego cyklu.
Aleksandra Haberka działa w Hospicjum Alma Spei* (biuro mieści się przy ul. Dożynkowej 88a). Ola pochodzi z Wierzchowiska pod Wolbromiem i jest studentką V roku studiów inżynierskich (Zarządzanie i inżynieria produkcji) na Akademii Górniczo-Hutniczej.
Barbara Guca: – Witam bardzo serdecznie. Dziękuję za spotkanie i za chęć pomocy w naszym projekcie. Na początku może powiesz coś o sobie? Czym się obecnie zajmujesz, ile lat już jesteś wolontariuszką?
Aleksandra Haberka: – Witam. Obecnie jestem studentką V roku na Akademii Górniczo-Hutniczej, a wolontariatem zajmuję się już od liceum. Zaczęło się od pomocy przy zbiórkach żywności dla Banku Żywności i od szkolnego koła PCK.
Sama się zgłosiłaś do pomocy, czy ktoś Cię zachęcił?
A.H.: – Do pierwszej zbiórki żywności zaangażowała nas pani pedagog w liceum, a później zaczęłyśmy już działać we własnym gronie.
Jak trafiłaś do Alma Spei?
A.H.: – Wszystko zaczęło się od akcji „Święta dzieciom”, która została zorganizowana u nas na uczelni. Wzięłam udział w kweście na kampusie AGHu, a później trafiłam do zespołu rozwożącego prezenty dla dzieci do domów, i po takim wyjeździe postanowiłam zostać na stałe.
Planowałaś zostać wolontariuszką, czy zostałaś nią spontanicznie?
A.H.: – W liceum było to bardziej spontaniczne działanie, natomiast po przeprowadzce do Krakowa już wiedziałam, że chcę kontynuować wolontariat i szukałam miejsca, w którym mogłabym pomagać innym.
Tutaj w Alma Spei czym się zajmujesz, co należy do Twoich obowiązków?
A.H.: – Zajmuję się bardzo różnymi rzeczami: od spotkań z dziećmi, organizacją urodzin, wyjazdów integracyjnych, aż po niedzielne kwesty pod kościołami. Pomagam również przy organizacji zbiórek publicznych oraz w biurze.
I jak długo działasz w Alma Spei?
A.H.: – Już cztery lata.
Od zawsze chciałaś pracować w ośrodku typu Alma Spei?
A.H.: – Na początku, w liceum, nie miałam styczności z tego typu organizacjami i nie miałam szansy spróbować sił w takiej formie wolontariatu.
Później przeprowadziłaś się do Krakowa?
A.H.: – Tak, ponieważ poszłam na studia i obecnie mieszkam w akademiku. Wzięłam udział w akcji „Święta Dzieciom”, o której już wspominałam, następnie pojechałam do dzieci z prezentami, i w końcu zgłosiłam się do Alma Spei jako koordynator wolontariatu. I tak już tutaj zostałam.
Co Ci daje wolontariat?
A.H.: – Co daje?... Na pewno poczucie spełnienia, napełnia pozytywną energią, daje takie coś czego nie można tak naprawdę opisać. Zazwyczaj wolontariat kojarzy się tylko z tym, że trzeba coś zrobić, dać coś od siebie, a tak naprawdę bardzo dużo daje osobie, która w nim uczestniczy. Uczymy się tutaj, poznajemy. Na przykład przy zbiórce publicznej poznałam dużo przepisów, o których nie miałabym do tej pory pojęcia, a to jest przecież wiedza praktyczna.
Jak postrzegasz rozwój wolontariatu w Polsce?
A.H.: – Myślę, że największym problemem jest to, że obecnie młodzi ludzie są tak zabiegani.
Czyli problem tkwi w braku czasu?
A.H.: – Uważam, że wolontariat jest dobrze rozpowszechniony. Dużo zależy też od osoby, bo nie każdy nadaje się do pracy z dziećmi, a czasami są osoby, które nie wiedzą, że się nadają, bo nigdy tego nie próbowały.
Tutaj też pojawia się problem wiedzy na temat wolontariatu, ponieważ w dużej mierze jest on postrzegany wyłącznie jako pomoc w szpitalach, hospicjach, pomoc dzieciom, natomiast są przecież inne rodzaje wolontariatu...
A.H.: – Oczywiście! Trzeba też pomóc w biurze, przy projektach, są prace typowo papierkowe, więc doświadczenie, jakie się zdobywa jest praktyczne i przydatne.
Jaki wpływ na Twój samorozwój miał wolontariat, czego takiego unikatowego nauczył Cię wolontariat?
A.H.: – Dzięki temu, że jestem w Hospicjum, mogłam napisać swoją pracę inżynierską.
A na jaki temat?
A.H.: – „Źródła finansowania organizacji pozarządowych”.
To skąd się wziął pomysł na taką pracę inżynierską?
A.H.: – Pomagałam przy zbiórkach publicznych, miałam dużo styczności właśnie z przepisami dotyczącymi sposobów finansowania, no i też chciałam jak najbardziej pomóc Hospicjum w zdobywaniu środków.
Jaki wpływ na Twoją karierę wywarł wolontariat? Brałaś go pod uwagę jako pewien etap na ścieżce swojej kariery, czy bardziej jako zajęcie dodatkowe, zupełnie z tym nie związane?
A.H.: – Wolontariat traktowałam dodatkowo, ponieważ na początku, kiedy poszłam na studia, nie przypuszczałam, że zajmę się wolontariatem z dziećmi w Hospicjum. Natomiast później mój wolontariat stał się takim dodatkowym motywatorem do tego, żeby się zająć kwestiami związanymi z organizacjami pozarządowymi, mimo że mój kierunek studiów nie jest w ogóle z tym związany.
Po kilku latach działalności w NGO zmienia się perspektywa.
A.H.: – Dokładnie.
Jak wyglądają Twoje relacje z podopiecznymi, których masz obecnie pod swoją opieką oraz z tymi, którzy opuścili ośrodek?
A.H.: – Dzieci, które ja znam, są cały czas pod naszą opieką. Do naszych podopiecznych jeździmy regularnie na urodziny, wyjazdy, myślę więc, że są to takie stałe relacje. Im bardziej poznaje się takie dziecko, tym lepiej można mu wtedy pomóc. Wiemy już co lubi, co przygotować na takie urodziny.
Zawsze wytwarza się taka więź opiekun – podopieczny?
A.H.: – Tak! A z dziećmi tym bardziej, to takie małe istotki, z którymi od razu się łapie kontakt.
A w Biurze również powstają bliższe relacje?
A.H.: – Tutaj w Biurze ze współpracownikami, innymi wolontariuszami myślę, że tworzymy taką rodzinę. Wiemy, że mamy wsparcie i w koordynatorze, i w pielęgniarkach czy w lekarzach, którzy tu pracują, więc gdy jedziemy do dzieci, zawsze możemy zapytać, co zrobić, jak się zaopiekować tym dzieckiem, żeby mu nie zrobić krzywdy, czy w jaki sposób je trzymać.
Nie ma takiej sytuacji, że wolontariusz pozostaje sam sobie.
A.H.: – Cały czas jest w pobliżu ktoś, kto pomoże, rozwieje wątpliwości, nie tylko te związane np. z opieką nad dzieckiem, ale również pomoże z problemami na studiach.
Zanim zostałaś wolontariuszką, jak sobie wyobrażałaś wolontariat?
A.H.: – Wyobrażałam sobie, że trzeba będzie wykonać jakieś zadania, po prostu zrobić coś, komuś pomóc.
Jakie miałaś obawy na samym początku, kiedy rozpoczynałaś przygodę z wolontariatem?
A.H.: – Na początku nie było jakiś poważniejszych obaw, ponieważ to były akcje, które nie wymagały większej odpowiedzialności.
A w Hospicjum?
A.H.: – Tutaj jednak pojawiły się obawy, czy sobie poradzę, czy będę wiedziała, jak się zająć dzieckiem, czy będę miała kogo zapytać, w jaki sposób się nim opiekować, czy ktoś mi powie co robię dobrze, a co źle.
Miałaś obawy, że przywiążesz się do któregoś z dzieci za bardzo?
A.H.: – Bardzo lubię dzieci, może dlatego kontakt z nimi sprawia mi tak dużo radości i myślę, że po tych czterech latach zdobyłam już pewne doświadczenie i wiem, kiedy trzeba powiedzieć „dość”. To przychodzi z czasem, ale również rozmawiamy o tym z pracownikami.
Czyli wolontariusz idzie przygotowany na spotkanie z dzieckiem...
A.H.: – W większości przypadków wolontariusz przychodzi najpierw na kwesty, żebyśmy mogli go poznać, dowiedzieć się, czy będzie chciał kontaktować się z dziećmi i jeśli wyrazi taką chęć, czy sobie poradzi. Nie ma sytuacji, że wysyła się kogoś tak od razu do rodziny. Na początku staramy się go najpierw poznać, później zaangażować w grupowe imprezy, gdzie jest personel i wszyscy są razem, tak żeby można go było w to wciągnąć, a dopiero później trafia na mniejsze kameralne imprezy np. urodziny.
Na sam koniec chciałam zapytać o to, jak według Ciebie można by zachęcić ludzi do wolontariatu, jak ich przekonać, że warto?
A.H.: – Myślę, że trzeba pokazać przede wszystkim dobre strony wolontariatu, uświadomić, że to nie jest tylko praca, ale także zabawa! Będąc wolontariuszem poznaje się nowe osoby, można spróbować swoich sił w takich dziedzinach, w których jeszcze się nie próbowało i można odkryć swoje talenty. Można poczuć się dowartościowanym. To jest naprawdę bezcenne.
* Hospicjum dla Dzieci „Alma Spei” (
http://almaspei.pl) zapewnia opiekę paliatywno-hospicyjną dla dzieci w ich rodzinnych domach. Podopieczni hospicjum otrzymują pomoc lekarzy, pielęgniarek, fizjoterapeutów i psychologa. Dzieci odwiedzają również: pedagog, osoba duchowna i wolontariusze.
Rozmawiała Barbara Guca, wolontariuszka Regionalnego Centrum Wolontariatu w Krakowie